-
Postów
140 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Osiągnięcia tg--ice
-
ilosia Napiszę ci jak nerwicę widzi facet, i czym dla niego jest ta choroba. My faceci jesteśmy wbrew pozorom bardzo prości w obsłudze. Musimy czuć się doceniani i czuć się panami swego losu. Niestety nerwica odbiera nam tę świadomość. Z tego co wyczytałem wydaje mi się że u was jak na razie tylko twój mąż pracuje. On się czuje głową rodziny, głównym jej żywicielem. Mając nerwicę to wszystko zostaje zachwiane. Czuje się po prostu gorszy, ma świadomość swojej choroby, i to mu wszystko odbiera.Wie że może nigdy swojej rodzinie nie zapewnić godnego bytu z powodu swojej choroby. Bo przecież jak to będzie gdy może dojść do tego że nie będzie mógł pracować? Co wtedy będzie? Jak będziecie żyć? Te wszystkie pytania niestety nim szarpią i chyba dla tego tak się dzieje. U nas w społeczeństwie panuje przekonanie, że facet powinien być twardy, a tu niestety tak nie jest. U nas facetów, często nerwicy towarzyszy depresja, wiem bo ja tak mam, i wiem co on czuje.... Najgorsze jest to że nawet jakbyś chciała, to nie możesz mu pomóc, możesz go tylko wspierać. Tą chorobę musi sam zwyciężyć, on też musi to zrozumieć. Wiem że na pewno byś chciała mu pomóc, ale nie możesz, nie dasz rady, nie potrafisz. Tylko osoba która ma lub miała nerwicę może wiedzieć co czuje. On musi też zrozumieć że nie ma prawa oczekiwać od ciebie pomocy, i obarczając cię tym ciężarem i tak trudnymi słowami tylko cię rani niestety....Pamiętaj jedynie on sam może sobie pomóc, ale przede wszystkim musi to zrozumieć...Rozmowa, rozmowa...... Kurcze, i znów pada......
-
Mokro i chłodno za oknem? Kurcze u mnie wręcz przeciwnie, co prawda wieje, ale jest prawie 30 stopni, i świeci słoneczko. Prawdziwe uczucie zdarza się tylko raz... popieram, ale do tego dodam że niekoniecznie (choć często nam się to wydaje) jest tym pierwszym. Na ogu człowiek gdy pierwszy raz coś poczuje wydaje mu się że to całe jego życie, i już to na całe życie, ale niestety tak jest bardzo rzadko. Według mnie nie powinnaś faworyzować byłego partnera, tylko dla tego że miał nerwicę, a ten obecny jej nie ma. Masz rację że były na pewno cię lepiej rozumiał, ale przecież wszyscy chcemy się wyleczyć z nerwicy, i tego obecnego możesz traktować jak taką ,,furtkę do normalności". My nerwicowcy w związku z normalną osobą czujemy się jak takie ,,słabsze chore ogniwo" bo mamy nerwicę. Ale czy tak jest, to zależy tylko od nas.... Jestem w podobnej sytuacji co ty,też moja partnerka nie ma nerwicy. Moje byłe czasami mi się śnią, czasami o nich myślę, ale za nic bym jej nie zamienił na nie. To już przeszłość. One mają swoje życie, a ja mam swoje. Zawsze gdy tylko o nich pomyślę, to faktycznie jakoś się robi inaczej, ciepło na sercu, ale tylko tyle, i to już przeszłość. Z byłym partnerem na pewno mieliście swoje powody że się rozstaliście,do tego napiszę ci jako facet: Twój obecny partner chyba cię na prawdę mocno kocha, bo uwierz mi inaczej już dawno by odszedł. Nie wytrzymał by twojej nerwicy......
-
Manka Wiesz, jestem w podobnej sytuacji. Narzeczeństwo potrafi człowieka dobić. Miałem też taki okres, że śniły mi się moje byłe, do których coś tam czułem. Po przebudzeniu miałem jakieś mieszane uczucia. Zaznaczam że wszystkie już są w małżeństwie. Wydaje mi się że to swego rodzaju tęsknota, uczucia które gdzieś tam głęboko w nas siedzą. Gdy było się z kimś dość długo, w jakimś tam stopniu się go kochało. Teraz będąc w innym związku i tak zawsze jakoś inaczej się będzie na tą osobę patrzyło. Mogę się założyć że twojemu partnerowi też czasami się śnią jego byłe. To chyba dość normalne... Życie obok osoby z nerwicą też jest bardzo trudne, i czasem na pewno ma już tego wszystkiego dość. Nie wiem jakbym ja reagował i długo wytrzymał będąc zdrowym, z moją chorą na nerwicę partnerką.? Przykro mi że tak napiszę, ale nie da się wszystkiego wytłumaczyć miłością,i na pewno ta nasza nerwica bardzo męczy naszych partnerów.... -- 27 cze 2011, 19:11 -- BUUU Dzięki za pamięć... Jeśli chodzi o wyjazd, to na razie w martwym punkcie.Czekamy na wiadomości od osoby (koleżanki) która załatwia tam pracę. Całkiem możliwe że się zdecydujemy. Ale jeszcze nic pewnego. Kusi to wszystko. Może też tego potrzebuję, po prostu wyjazdu, odcięcia od tego życia które mam do tej pory, jednak z drugiej strony rzucić to wszystko na co tak ciężko pracowałem..... A jak tam sprawa zzz... no wiesz czym, i wiesz z kim, poszło do przodu? (ciekawie wyszło to pytanie)
-
Powiedz im o tym... pozdrawiam
-
Alexandra74 Witaj. Większość ludzi tutaj ma podobne problemy co ty. Problemy z bliskimi. Niestety większość bliskich gdy dowiaduje się o nasze chorobie, to po prostu umywa ręce. Dla ludzi z poza świata nerwicy jest ona po prostu niezrozumiała. Mówią ,,weź jakieś tabletki uspokajające i nie marudź". A dla nas jest to coś najgorszego co może być. Ale jak już pisałem to wynika tylko i wyłącznie z niezrozumienia choroby, z niechęci innych do jej poznania.Mamy wrażenie że zostaliśmy sami na świecie. Od innych oczekujemy pomocy, ale tak na prawdę oni tylko mogą nam udzielić wsparcia, a nie pomocy, niestety pomóc to możemy tylko i wyłącznie sobie sami.... Witam wszystkich U mnie ostatnio to w zasadzie nic szczególnego.Praca, dom i jak zwykle uczucie takiego bezsensu w życiu. Po prostu dzień za dniem i nic więcej, aż się zbiera na wymioty od tej nudy... Byłem ostatnio u mojego psychologa, powiedziałem mu że ostatnio mnie łapie jakaś deprecha, a on na to wytłumaczył mi jakie są prawdziwe objawy depresji, i że przesadzam. Powiedział mi że już nie mam nerwicy, i że bardzo się z nią zżyłem. Nie wiem, może faktycznie sobie to wszystko wkręcam..... -- 23 cze 2011, 12:11 -- BUU A o co chodzi z tym kryzysem? Gorsze dni?
-
Popieram Obcym ludziom jest dużo łatwiej pomóc, a przynajmniej tak się im wydaje. Bo w końcu ktoś inny jest kimś obcym, i mimo złej pomocy nim pozostanie, natomiast gdy się źle pomoże komuś bliskiemu, to następstwa tego mogą być katastrofalne. A jeśli chodzi o sprawę związków, to chyba wszyscy tutaj mamy podobne odczucia i problem co ty. Wszyscy uważamy, że drugie osoby mogą tylko przy nas zmarnować czas. Ja byłem w trochę innej sytuacji, byłem już dość długo z kimś, gdy moja nerwica się ujawniła. Przetrwaliśmy to.....
-
Witam Jeśli chodzi o pracę to raczej chyba nie ma konkretnego sposobu żeby jakoś to przetrwać. (chyba że o nim nie wiem) Wiem natomiast że mi pomaga po prostu kompletne odizolowanie i bezwarunkowe skupienie się na powierzonych zadaniach. Po prostu zapomnienie że mam nerwicę i się źle czuję, ale wyczyszczenie sobie mózgu niemyślenie o niczym innym. Raz mi się to udaje, a raz nie... Manka Nie wiem co by ci tu poradzić. Miałem podobnie, tylko że to ja zasypywałem się obowiązkami, po prostu chciałem pracować jak najwięcej. Z jego punktu widzenia chyba powstaje swego rodzaju ściana, którą on buduje poprzez pracę. Chyba chce po prostu uciec od tego wszystkiego. Kiedyś doszliśmy do wniosku, że nasi partnerzy nigdy nas do końca nie zrozumieją, bo nie mają nerwicy, i chyba on po części to rozumie. Dlatego ucieka w świat pracy gdzie może uda mu się przeczekać ten trudny okres. W pracy człowiek po prostu odreagowywuje i chyba o to chodzi, tak mi się wydaje...Pamiętaj że my jesteśmy tylko facetami, i praca jest czymś w czym możemy o wszystkim zapomnieć...Mamy prostą instrukcję obsługi, rozmowa to chyba dla nas coś trudnego, my musimy działać, a nie gadać...U nas musi być wszystko w praktyce, a nie w teorii itp.. A u mnie to raczej nic nowego. Staram się jakoś z tym wszystkim żyć. Po prostu od tabletki do tabletki. Niestety ostatnio jakoś pogorszyły się moje stosunki z rodzicami (a kiedy były dobre?). Może to częściowo z mojej winy. Po prostu chyba w końcu zrozumiałem że niezależnie co bym robił,i nieważne jak bym się starał, to i tak jak przyjdzie co do czego to i tak będzie na mnie.I tak będę najgorszy. Więc poco się starać. Zaczynam robić to na co mam ochotę, ale czy dobrze na tym wyjdę to czas pokaże. Do tego jakoś ostatnio po południami łapie mnie jakaś dziwna depresja, jestem dość przygnębiony tym wszystkim. Miejmy nadzieję że to minie. Tłumaczę sobie to tym ,że teraz moja nerwica pokazała prawdziwe oblicze, bo tak mi się wydaje że wzięła się z depresji, i powoli chyba docieram do jej sedna...zobaczymy czy mam rację....oby Pozdrawiam wszystkich bardzo gorąca, bo nie wiem jak u was, ale u mnie upał...
-
BUU Jeśli chodzi o pracę, to niestety ja nie mam tam zapewnionej, gdy po około trzech miesiącach tam pojadę do niej, gdy ona już się trochę odbije, to będę mógł spokojnie dać sobie czas na poszukanie pracy, w końcu ona będzie mogła nas tam utrzymać. Ten okres tych trzech miesięcy to powiedziałem tak sobie, około. Tyle ja bym jej dał na ogarnięcie siebie. Jakby coś jej tam nie pasowało, to zawsze może wrócić, i nikt nie będzie miał do niej pretensji. Kurcze kusi jak cholera. A co do leczenia, to i tak chodzę do psychiatry raz na trzy miesiące, na wizytę mógłbym zjeżdżać do Polski. Bo lekarza na razie to nie chciałbym zmieniać. Ten jak na razie jest ok. Nie wiem, mamy dwa miesiące na decyzję... carmen1988 Najbliższa rodzina lub przyjaciele często nie wiedzą jak nam mają pomóc i dlatego często nawet nam nieświadomie szkodzą. Uważam że tylko wyspecjalizowani specjaliści mogą nam wskazać drogę do wyzdrowienia, drogę którą niestety możemy przebyć tylko i wyłącznie sami. A najbliżsi mogą nam tylko w jakimś tam stopniu pomóc. Miłego weekendu wszystkim życzę, bo ja tam korzystając z tak pięknej pogody mam zamiar zrobić dziś ognisko. Po prostu się odchamić... Pozdrawiam wszystkich znerwicowanych...... -- 08 cze 2011, 14:49 -- No tak. Kolejny tydzień jest dość smutny, pada, leje, jedynie pocieszeniem jest to że burze fajnie błyskają. Ogarnął mnie dość dziwny smutek. To chyba ma jakieś podłoże depresyjne. Chodzę przygnębiony, zamknięty w sobie itp. Na szczęście weekend się udał. No nic, byle do następnego...
-
Manka Jeśli chodzi o sprawę leków, to nie wiem czy jest to dobry pomysł. Z tego co wiem, to nie należy przerywać tak nagle leczenia.Prawda, tabletki otępiają, zamulają itp ale na pewno mają w tym swój cel. Po nagłym odstawieniu to przez jakiś czas na pewno będzie ci lepiej, ale po czasie może się znacznie pogorszyć. Ale co do dewizy, że to ty żądzisz, a nie nerwica, to popieram w stu procentach, i oby takich mysli więcej. Masz rację, sama jesteś kowalem swojego losu, ale zastanów się czy mając nerwicę, potrafisz sobie ten los wykuwać, czy to cię nie przerośnie? oby tak nie było... BUU Plan byłby taki: moja narzeczona wyjechała by we wrześniu, zaraz po obronie pracy magisterskiej. Ona ma tam pewną pracę. Dziś jedzie, jutro pracuje. I to jest dobra praca na dłużej, nie żadna tam sezonówka. Po około trzech miesiącach, gdy tam już się trochę ogarnie, ja wyjeżdżam do niej. Nie wiem na jak długo. Może nawet jeśli będzie wszystko ok,to może już na stałe. Podobno życie jest tam trochę łatwiejsze. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć.... carmen1988 Niestety już tak jest, że nasi bliscy czasem nie zdają sobie sprawy, jakby mogli nam wiele pomóc zwykłą rozmową. Oni po prostu tego nie przeżyli, i po prostu często nas nie rozumieją....niestety
-
A dziękuję, miło że pamiętałaś, to ja duży dzieciak... Jeśli chodzi o moją rodzinę, to z siostrami żyję super, niestety tylko z bratem się nie mogę zgodzić, nie wiem,może to chodzi o tą jego dziewczynę. Wiem to jego wybór, ale ona po prostu za dużo namieszała, i za dużo by chciała. Kurcze znowu w pracy problemy, a do tego moja narzeczona dostała propozycję pracy za granicą.Od swojej najlepszej przyjaciółki, tak że podobno pewna na 100%. I nawet też dość dobrze płatna. Ona chce żebyśmy jechali jak już to razem, ale to mi się niepodoba. Po pierwsze ja się leczę, a tego to już na pewno nie mogę przerwać, po drugie to w razie niepowodzenia to chociaż ja mam tutaj w polsce pracę, i ona miała by zapewniony powrót, a jakbyśmy pojechali od razu razem to lipa, zostajemy i wracamy jeszcze z długami. No i co człowiek ma o tym wszystkim myśleć? ehhhhh
-
No właśnie u mnie jest nieco inna sytuacja. U niej że też tak się wyrażę że jest swego rodzaju patologia na życzenie. Bieda aż piszczy, tylko ona z tego domu wyszła na ludzi. Nie pije alkoholu, nie pali papierosów, robi magisterkę, i ma stałą pracę. A jej rodzina wręcz odwrotnie, piją ,palą i po prostu to są niepoważni ludzie. Syf w domu, ale tylko dlatego, że nie umieją porządzić pieniędzmi.Najpierw się kupuje fajki, pierdoły, a potem dopiero chleb.A libacja raz na tydzień. (aż mi głupio o tym pisać). Ja po prostu tego nie rozumiem, nie rozumiem ich podejścia. Ja pochodzę z zupełnie innego świata. Ale jej rodzina, i to jak mieszka nigdy mi nie przeszkadzało. Dopiero ostatnio jak to ich czepianie, i wygadywanie się nasiliło,to jakoś to po prostu powoli mam ich dość.Mi to nigdy złego słowa nie powiedzieli, po prostu do rany przyłóż, a jak tylko mnie nie ma to się jej czepiają o wszystko. Mam do siebie żal o to że pomimo tak długiego czasu w którym jesteśmy razem, jeszcze nie dałem rady jej z tamtąd wyrwać. I to mnie dobija...
-
Jeśli chodzi o puls, to ja też mam wysoki, ale najciekawsze jest, że jak się wyciszę, usiądę to puls spada. w tygodniu miałem nerwy z rodziną mojej narzeczonej, po prostu się jej czepiają, on i nic ni robią, a wymagają. Po prostu mam już dość tego że kolejny raz przychodzi do mnie spłakana, ale ja nie mogę zrobić nic, bo jakbym się wtrącił, to tylko bym pogorszył sprawę. Ta bezsilność jest dobijająca! Najchętniej bym ja po prostu wziął z tamtąd, ale jak na razie nie potrafię tego zrobić. Co prawda są plany, ale to jeszcze kwestia czasu. I mnie to wkurza!!! Ostatnio gdy czekałem na moją narzeczoną, to stwierdziłem że mam jeszcze dużo czasu, odpaliłem motocykl, i pojechałem do pobliskiego lasu. Wyszukałem mało uczęszczaną ścieżkę, i postanowiłem się wyciszyć. Super sprawa. Słoneczko świeciło, ptaszki śpiewały, i tylko odgłosy lasu. Ja położyłem się na siedzeniu, i pełen luzzz , polecam Niestety chyba wczoraj się podziębiłem, bo cholernie boli mnie gardło, i mam potworny katar... ehhh
-
I dzisiaj nadszedł ,,ten"dzień. Już wcześniej pisałem o tej sprawie, także dzisiaj byłem w sądzie na przesłuchaniu. Niby nie było tak źle, ale za to w sumie od miesiąca nie było dnia żebym o tym nie myślał. Myślom nie było końca. A gdy przyszło co do czego, to nie taki diabeł straszny... na szczęście. A co do worka treningowego, to ostatnio myślałem o tym samym. I chyba na prawdę sobie kupię...
-
buu Jeśli chodzi o utrzymywanie to można powiedzieć że sam się utrzymuję. Oni po prostu chcieli by ,,trzymać dwie sroki za ogon" czyli jednocześnie mieć mnie przy sobie, a z drugiej strony chyba chcą żebym się uniezależnił do końca od nich. Oni mieli dość ciężkie życie, tylko praca i nerwy, są zmęczeni chyba życiem. Chcą mi pokazać że życie składa się tylko i wyłącznie z pracy i samych przykrości. Po prostu stawiają mi coraz wyżej poprzeczkę, a ja jak ten cyrkowy piesek ją przeskakuję. Mam wrażenie że po części również trochę i oni są odpowiedzialni za mój obecny stan. Nigdy przez nich nie zostałem pochwalony, mimo że na prawdę się staram, oni tego po prostu nie widzą. Czegokolwiek bym nie robił, to i tak będzie źle. To przez nich czasami czułem się po prostu niepotrzebny. Cały czas bałem się ich oceny, ich zdania ,ich...... Najciekawsze jest to że obcy człowiek (np:mój szef) potrafi docenić moją pracę, potrafi czasem powiedzieć sam z siebie, że jest bardzo zadowolony ze mnie. Już nie mówię o wynagrodzeniu pieniężnym, ale po prostu o dobrym słowie, które czasem jest droższe od pieniędzy, a moi rodzice (zwłaszcza ojciec) tego nie potrafią. Tylko mojego brata cwaniaka potrafią chwalić, a mnie aż zżera zgryzota..... A co do końca świata, to po raz kolejny chyba go przegapiłem, a z resztą to dla nas każdy gorszy dzień jest jak koniec świata. Pozostaje wszystkim życzyć ,,Wesołego końca świata"!!! Dzięki za zainteresowanie...... -- 24 maja 2011, 16:27 -- No i znowu nadszedł gorszy dzień. Jakoś spać mi się chce, ale lipa.....
-
Witam U mnie podobnie, też mam ostatnio sporo nerwówki. Zwłaszcza w domu. Kłótnia z rodzicami, nerwówka, i po raz kolejny pokazali, że jestem tylko od pracy, a nie od innych rzeczy. To strasznie dołuje. Zbija mi to.... ale cóż trzeba żyć dalej. Po tej całek kłótni miałem gorszy dzień, ale do przeżycia. Na szczęście z moją narzeczoną jest ok. Dobrze że mam w niej oparcie... Pozdrawiam -- 21 maja 2011, 14:01 -- Ostatnio chodzę wiecznie zmęczony. Czy to kolejny z objawów nerwicy?