Skocz do zawartości
Nerwica.com

monika89

Użytkownik
  • Postów

    21
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia monika89

  1. Ja też życzę wszystkim wesołych, spokojnych świąt :) agucha mi i tak się wydaje, że nie mam NN tylko to o czym myślę to rzeczywistość Trudno przetrwać.
  2. Pewnie tak ;p co u mnie? źle za każdym razem stresuje się na myśl o spotkaniu z moim chłopakiem, najchętniej siedziałabym cały czas sama w swoim pokoju. Nie mam ochoty na nic. A jak już z nim jestem to cały czas rycze. Ostatnio miałam przy nim dziwny "atak" - kazałam mu szybko otwierać okno bo myślałam, że się uduszę w pewnej chwili zrobiło mi się gorąco, niedobrze, miałam wrażenie, że się dusze. To było okropne. Później pojawia się ogromne poczucie winy, że nie potrafię się normalnie zachowywać. Najgorsze jest to, że cały czas analizuje moje myśli, uczucia gdy jestem przy nim. Ostatnio pojawiła się myśl "w tej chwili nie analizujesz więc pewnie z tobą jest inaczej. tobie rzeczywiście nie zależy" Chore! To jest chyba tak że ten lęk powoduje uczucie pustki a uczucie pustki powoduje znowu lęk Nie wiem jak inaczej sobie to wytłumaczyć. Wczoraj trafiłam na wątek dziewczyny na jakimś forum w którym napisała że wróciła do swojego byłego chłopaka, kocha go a jednocześnie odpycha. Ktoś się wypowiedział, że to dlatego, że nie ma "chemii", że ona sama się oszukuje, że kocha. No i się zaczęło - panika, że pewnie ze mną też tak jest. W tej chwili mam wrażenie, że to już nie minie... zalamka87 zazdroszczę Ci, że z tego wyszłaś
  3. carlos, byłeś kiedyś u psychologa? Myślę, że warto go odwiedzić Przecież nie musisz chodzić do psychologa prywatnie. Zapisz się na wizytę (pewnie będziesz musiał trochę poczekać - nie wiem, może miesiąc?) ale warto! Warto poznać prawdziwe źródło lęku. Mój psycholog twierdzi, że nie mam problemu w związku - chodzi o coś zupełnie innego. W Waszych przypadkach pewnie będzie tak samo. ALE! mimo, że psycholog mi to powtarza i tak przychodzą myśli "a może nic mi nie jest, może...." Obojętność strasznie boli. Masz racje - to właśnie TE emocje dają nam siłe do działania. Ach...jak cudownie jest być zakochanym... aussie myślę, że Ty również powinnaś skorzystać z pomocy psychologa :) po co się męczyć? [Dodane po edycji:] Zobaczcie: :) "Stan zakochania uskrzydla nas i uwzniośla - nic dziwnego, że niemal jednogłośnie uznawany jest przez psychologów za stan pokrewny chorobie psychicznej, lekką odmianę psychozy. Często zakochaniu towarzyszy fascynacja erotyczna. Zakochanie na ogół nie trwa dłużej niż kilka miesięcy, choć odpowiednio podtrzymywane może potrwać i parę lat. Potem nieuchronnie przychodzi przebudzenie, a z nim często rozczarowanie. Dlatego wiele małżeństw zawartych pod wpływem zakochania kończy się w sądach wśród kolejnych porywów - tym razem wywołanych mniej przyjemnymi uczuciami jak niechęć, złość, gniew, nienawiść. Wzajemne oskarżenia, walka, szukanie winnego, poniżanie i deptanie godności partnera sprawiają, że małżonkowie nie pamiętają już o tym, jak bardzo byli ze sobą szczęśliwi w początkach ich związku. Niemiecko-amerykański filozof i psychoanalityk Erich Fromm w swej znanej książce "O sztuce miłości" przeciwstawia zakochanie prawdziwej miłości. To samo czyni także etyka chrześcijańska, buddyjska, hinduska oraz inne religie czy światopoglądy wskazujące Miłość jako najwyższą wartość. Miłość to wola budowania z drugą osobą partnerstwa opartego na głębokim poznaniu, szacunku, zaufaniu, trosce i wierności - póki ich śmierć nie rozłączy. Zdaniem zwolenników takiej Miłości, każda para ludzi, którzy nie są dla siebie odpychający erotycznie, może ją stworzyć, jeśli tylko oboje będą mieć taką wolę. Dlatego być może małżeństwa aranżowane przez naszych rodziców, zawierane w spokojny i rozważny sposób, nie były wcale takie złe. Jeśli ludzie dzielą ze sobą troski dnia codziennego, jeśli nie zdradzają się, to nawet jeśli w chwili ślubu nie byli w stanie zakochania, po pewnym czasie powstanie między nimi Miłość. Istotnym problemem naszych czasów, uniemożliwiającym tworzenie bliskich relacji, jest poszukiwanie szczęścia w świecie zewnętrznym, poza nami samymi. Konsekwencją takiej postawy jest powszechne myślenie, że udany związek to taki, w którym aby każdy z partnerów był szczęśliwy, drugi powinien się zmienić. Wychodzimy tutaj z założenia, że to druga osoba jest winna naszym frustracjom, problemom, brakowi satysfakcji ze wspólnego życia. Staramy się więc starannie pokazywać jej błędy, mówić, w jaki sposób powinna postępować, wskazywać, czego nam brakuje. Oczekujemy, że druga osoba nas uszczęśliwi, gdy zmieni się według naszych sugestii. Skoncentrowani na sobie i swoich niezaspokojonych potrzebach, frustracjach i niespełnieniach, na ogół więc nie słuchamy, tylko bardzo chcemy i egzekwujemy od partnera, aby to on nas słuchał. Pragniemy, aby druga strona uznała nasze argumenty, ale jesteśmy zamknięci na jej inne zdanie, nie przyjmujemy tego, co mówi do nas. Chcemy, aby nas akceptowano i rozumiano, ale sami nie jesteśmy skłonni do okazywania empatii i wyrozumiałości. Takie postawy rodzą coraz więcej niezadowolenia, braku satysfakcji ze wspólnego życia, wzajemnej niechęci, oskarżeń, osądów, pretensji, brak szacunku, obelg itd. Kłótnie zaczynają eskalować i stają się coraz ostrzejsze, coraz bardziej raniące i poniżające dla obydwu stron."
  4. Mam tak samo. Nie mam ochoty rozmawiać z ludźmi, czuję się zmęczona. Dlaczego tak myślisz?
  5. aussie, a powiedz mi jak wygląda Twój dzień? tzn zachowujesz się tak jak wcześniej (przed tymi 'atakami')? Masz stwierdzoną depresje? Wiesz, ja podczas wizyty u psychiatry wyglądałam normalnie. Nie płakałam. Odpowiadałam na pytania. Normalna rozmowa. Psychiatra powiedział, że jeśli będę się gorzej czuła zapisze mi leki ALE "pani nie wygląda na osobę z depresją. Np ma pani makijaż" Byłam w szoku. Jest mi źle w środku ale czy to oznacza, że mam wyglądać jak śmierć? Owszem, przez te 3 tygodnie tak właśnie wyglądałam ale wydaje mi się, że chyba każda z nas w końcu próbowałaby po prostu normalnie wyglądać. Wkurza mnie to bo wyszło na to, że jeśli człowiek nie ryczy 24 godziny na dobe i stara się normalnie wyglądać to oznacza, że jest z nim wszystko w porządku a przecież to wszystko siedzi w naszych głowach...
  6. Dokładnie. Przydałby się nam psycholog zajmujący się problemami w związkach. Nie wiem skąd wynikają nasze myśli i to jak się przez nie czujemy. Czy to nerwica natręctw? czy nie potrafimy oddzielić zakochania od miłości? Też mam przez TO kłopoty z apetytem. Wiem co czujesz U mnie było tak, że pojawiły się myśli razem z takim dziwnym uczuciem - jakby coś mnie dusiło w środku, zrobiło mi się gorąco. Od następnego dnia przez 3 tygodnie byłam w stanie depresyjnym (tak uważali psycholodzy). Powiedzieli, że mam koniecznie umówić się na wizyte do psychiatry. Psychiatra nic nowego mi nie powiedział ponieważ gdy byłam u niego ten stan depresyjny w części minął - tzn w części minęły dolegliwości fizyczne. Jeśli będę się gorzej czuła mam przyjść i dostane leki. Nie jest już ze mną tak tragicznie źle jak było przez te 3 tygodnie ale lęk, blokada w środku, znieczulica, myśli, brak apetytu, ciągły ból głowy, czasem brzucha zostały Chyba pójdę po leki
  7. Właśnie zamówiłam tą książkę nie mogę się doczekać kiedy wpadnie w moje ręce! szkoda, że w Polsce nie ma takich psychologów którzy specjalizują się właśnie w problemach w związku. Jeśli są to pewnie nie tak dobrzy jak autorka tej książki. Kurde, chciałabym do niej zadzwonić ale wiem, że to nierealne Dziewczyny a czy przeczytała któraś z Was książkę "Nie taka miłość straszna"? Opis książki: Tęsknimy za chwilami, w których doświadczyć możemy miłości, bliskości i czułości, ale często w najważniejszym momencie wycofujemy się. Boimy się bliskości. Boimy się miłości Marshall Hodge, Twój lęk przed miłością * Zjawisko emocjonalnej ucieczki, także w długotrwałych związkach * Dysonans między tęsknotą za miłością a strachem przed intymnością * Obawa przed odrzuceniem, bezbronnością i zależnością od drugiego człowieka * Wzorce zachowań w związku * Sugestie co do zmian w przyszłych relacjach * Nowe spojrzenie na miłość Emocjonalni uciekinierzy Miłość zwykle kojarzy się z czymś dobrym i pięknym. Jest kwintesencją szczęścia. Wobec tego jak to możliwe, że całe rzesze ludzi panicznie się jej boją i za wszelką cenę unikają bliskich relacji? Czy to wynik strachu przed zranieniem? A może obawa przed utratą wolności? A Ty? Może również ogromnie pragniesz intymności, a jednocześnie bardzo Cię ona przeraża? * Czy jesteś samotny lub niezadowolony, choć pozostajesz w związku? * Czy masz poczucie, że między Tobą a Twoim partnerem istnieje jakaś niewidzialna bariera? * Czy często rozpoczynasz nowy związek, a potem szybko z niego uciekasz? * Czy jedzenie, stan zdrowia, praca lub rozrywki wydają Ci się ważniejsze niż Twój związek z drugim człowiekiem? * Czy czujesz, że coś tłumi Twoje emocje lub seksualność? * Czy wszyscy Twoi znajomi znaleźli już partnerów, podczas gdy Ty wciąż zastanawiasz się, kiedy wreszcie spotkasz bratnią duszę? Co myślicie o tej książce? Chyba ją kupię... Tylko nie wiem czy to nie będzie to samo co "rozstania są dla mięczaków"
  8. aussie, ja właśnie też wstydzę się tego co myśli o mnie psycholog - że robie z niczego ogromny problem. Przeczytałaś książkę "rozstania są dla mięczaków" - czy było w niej coś o czym wcześniej nie wiedziałaś? Co Ci dała ta książka? Pytam bo może ja też ją kupię :)
  9. Wiem, czuje to samo. Z "idealnym światem" również "Neurotyk odczuwa lęk, wrogość wobec świata, zagrożenie, osamotnienie i bezradność; ma niskie poczucie własnej wartości i rozpaczliwe tęskni za miłością. Od człowieka, który skutecznie radzi sobie z życiem różnią go - (1) wygórowane potrzeby; (2) nierealistyczny obraz świata i siebie; (3) nieskuteczne metody działania; (4) brak elastyczności (nie uczy się na błędach i nie dostosowuje swoich zachowań do okoliczności)" - ja myślę, że to nasz główny problem. Zawsze wszystko musiało być tak jak ja sobie to wymyśliłam a mimo to i tak byłam wiecznie niezadowolona. Może poszukasz dobrego psychologa w Twoim mieście? :) sprawdź opinie na znanylekarz.pl
  10. aussie, muszę koniecznie kupić tą książkę :) Tak, rozwiedli się gdy byłam dzieckiem. Chodzę na terapie. Byłam na 2 wizytach - wiem, że przede mną jeszcze długa droga. Psycholog nie skupia się na problemie o którym piszemy w tym wątku co mnie wkurza ponieważ chciałabym dowiedzieć się skąd to się wzięło. Zajęła się moją przeszłością. Powiedziała, że moje wątpliwości w związku nie są prawdziwym problemem, chodzi o coś innego. Jej zdaniem prawdziwy problem nie ma żadnego związku z moim chłopakiem. Dziewczyny, myślę, że w Waszym przypadku jest tak samo. Niby dobrze się to słyszy, na chwilę się uspokajam ale po jakimś czasie i tak przychodzą myśli "może psycholog się myli, może rzeczywiście mi nie zależy" i zaczyna się analiza mojego związku, doszukiwanie się dowodów na to, że mi nie zależy. Nie mogę zrozumieć skąd z dnia na dzień razem z tymi okropnymi myślami powstała we mnie blokada i znieczulica - chciałabym cały czas o tym z psychologiem rozmawiać a ona i tak to "olewa" bo twierdzi, że nie w tym tkwi problem
  11. aussie, napiszesz jaka to książka? :) Jak sobie z TYM radzisz? chodzisz na terapie?
  12. agucha jak długo z TYM walczyłaś? Ja cały czas wspominam jak jeszcze jakiś czas temu było super i mam wrażenie, że to już nie wróci, że wszystko co dobre już się skończyło. Zauważyłam, że teraz denerwują mnie pary - bo widzę, że oni są szczęśliwi a ja nie. Nie wyobrażam sobie życia bez mojego chłopaka ale ciągle męczą mnie te okropne myśli, analiza co czuję gdy z nim jestem. Cały czas doszukuje się moich reakcji które świadczyłyby o tym, że go nie kocham. To straszne! I ta pustka w sobie, uczucie zimnego serca. A po chwili płacz "bo ja nie chcę być bez niego". Dziewczyny, wiecie co jest najgorsze? Że czytamy tu o wielu takich przypadkach jak nasze a i tak wmawiamy sobie, że nasz jest inny, że my rzeczywiście nic nie czujemy. Ja sama nie mogę sobie z tym poradzić. Przez nasz problem nie potrafimy się z niczego cieszyć, wszystko wydaje się takie...szare. Chciałabym cofnąć czas [Dodane po edycji:] i jeszcze jedno pytanie: niektóre z Was biorą leki - czy to pomaga? Bo przeczytałam, że leki powodują jeszcze większą obojętność więc jak to w końcu jest?
×