Tak. Tak oczywiście Miłość jest ważna. Uważam jednak, że ważniejasza jest nadzieja... Kiedy mieszkałem w Niemczech, moja ówczesna dziewczyna, która była niezmiernie inteligentna, ładna i pracowita, mówiła do mnie: "Masz w sobie tak dużo miłości że czuje się przy tobie bardzo szczęśliwa, ogrzewasz mnie swoim ciepłem". Jednak kobieta ta miała męża i dziecko, była jednak nieszczęśliwa... wracam, gdyż mogę zbyt wiele stracić".() Do czego zmierzam - KOT może kochać PSA, lecz nie będzie biegał i obszczekiwał samochodów. Kiedy byłem na odwyku, ordynator podał mi do przeczytania książkę opowiadającą o lekarzu psychiatrze i jego perypetiach życiowych, książka ta mówiła tylko i wyłącznie o miłości ,lecz ja tego nie widziałem... Podczas rekonesansu opowiadałem o wszystkim tylko nie o miłości, co doprowadziło do irytacji ordynatora (BARDZO GO SZANUJE). Bałem się swojego małżeństawa, a jak pisze Joseph Murphy: " To czego się boisz, spotka cię".
Nie miałem wiele... jedną torbę z ciuchami. Dziś mam dwa domy, trzy markowe samochody, znam dwa obce języki... Ale proszę, o odpowiedź
jak mam żyć, żeby nie zwariować...Może żona mi przeszkadza.. Może nie umiem zwyczajnie żyć. Jak wskoczyć w swoje tory?