Skocz do zawartości
Nerwica.com

Amelia92

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Amelia92

  1. W gimnazjum zawsze starałam się, by uczniowie i nauczyciele zwrócili na mnie uwagę. Niestety nigdy nie potrafiłam pokazać się w pozytywnym świetle, a wszyscy znali mnie tylko z mojego ''wyszczekanego'' i pyskatego tonu, uważali mnie za złą dziewczynę w momencie, kiedy w duszy byłam naprawdę dobra i potrzebująca jedynie zainteresowania. Przez dwa lata nauki w szkole ponadgimnazjalnej nikt szczególnie też nie przykuł do mnie uwagi, chociaż często się starałam. Wtedy próbowałam już trochę inaczej, bo starałam się dużo uczyć do sprawdzianów i pisać jak najlepsze i najbardziej przemyślane prace. Jednakże zawsze znalazł się ktoś lepszy, ktoś, dla kogo dobra ocena nie była wynikiem ogromnych starań lecz jedynie szczęścia, ja znowu byłam w cieniu. Od dawna, bo ostatnio trzy lata temu, nie miałam chłopaka. Podobało mi się już wielu, ale żaden, dla którego nieraz oddałabym wszystko nigdy nie zwrócił na mnie uwagi, a niektórzy byli naprawdę wymarzeni, jak ze snu... Starałam się też wiele razy szukać pracy. Nigdy mi się to nie udało. Nie wiem, czy po prostu brakuje mi uroku osobistego, czy mam aż tak ogromnego pecha. Jednym razem praca była naprawdę wymarzona i starałam się robić wszystko, co w mojej mocy. Sama, teraz naprawdę szczerze oceniam się na ocenę bardzo dobrą, bo chociażby to, że przez osiem godzin ani minuty nie siedziałam mówi samo za siebie... Ale szef mnie i tak nie zechciał. Tym razem powód był taki, że jestem jeszcze dzieckiem (mam 19 lat). Niektórzy się w ogóle nie starają i dobra praca dosłownie wpada im w ręce (przykład- moja siostra), a ja? Mi się nic nie udaje i to bardzo boli. Nikt nie bierze mnie na poważnie i kiedy przychodzi jakaś uroczystsza chwila, to wszyscy stawiają mnie na ostatnim miejscu w przekonaniu, że i tak nic pożytecznego nie zrobię. Rodzice nie wierzą w to, że kiedykolwiek coś mogłoby mi się udać, a kiedy już się uda (coś mało istotnego i dla mnie w ogóle nie ważnego) to cieszą się jak dzieci z tego, że być może zmienię świat, to naiwne... Nie wiem, co mam zrobić... w pracy mi się nie powodzi, więc po co za rok iść na studia? Po nich i tak nie znajdę zajęcia, a w trakcie będę pewnie ubolewała nad nieodwzajemnionym zauroczeniem lub miłością. Nie mam szczęścia w niczym, dosłownie. Cały dzień siedzę w domu, ale kiedy już wyjdę do ludzi, to jestem prze szczęśliwa, bo z nimi naprawdę czuję się dobrze. Ale co z tego, bo gdy każdy pójdzie w swoją stronę, to o mnie nikt nie będzie pamiętał? To znaczy, cała grupa pójdzie w jedną, zostawiając mnie, a ja w drugą. Chciałam latem zarobić na studia i sobie odłożyć pieniądze, bo wiem, że tylko w takim świecie na nowo mogłabym się odnaleźć, choć dopiero za rok, ale to bez sensu. Z pracą nie wypaliło, w szkole mnie nie doceniają, wyjeżdżając nie będę miała za kim tęsknić. Najbardziej boli mnie serce wtedy, kiedy patrzę przez okno na ludzi, najczęściej młodych, którzy się śmieją, chodzą grupami, parami i zmęczeni po całym ciekawym dniu. Ja nie mam do kogo wyjść, nie mam do kogo się odezwać. Boli też to, gdy po całym przeleżanym dniu patrzę na uśmiechniętą siostrę, która wraca z pracy i po chwili znów wychodzi z domu... Przepraszam, musiałam się wyżalić...
  2. Witam wszystkich. Mój problem polega na tym, że okropnie się stresuję. Cały dzień chodzę znerwicowana, chociaż czasem nie wiem dlaczego i nie mam ku temu jakichkolwiek powodów. Często próbuję się wyluzować i głęboko oddychać, bo naprawdę nie wiem, czym w danej chwili się stresuję ale to i tak nie pomaga. Jestem strasznie niespokojna i ten stres dobija mnie na tyle, że nie mam nawet ochoty nigdzie wychodzić. W szkole, kościele czy w podobnych zatłoczonych miejscach czasami mam wrażenie, że cała uwaga wszystkich ludzi skupiona jest na mnie, a kiedy nauczyciel się na mnie spojrzy, to zawsze serce aż zawali. To uniemożliwia normalne funkcjonowanie... Trzęsą mi się ręce, włosy wypadają garściami i mam tiki. Przecież wszyscy to widzą. A to wszytko przez stres... Ale jak mówiłam, nie rozumiem dlaczego go mam... Czasami jakoś nie potrafię się wyluzować, przystosować do innych i wtedy jest najgorzej. Jak sobie z tym poradzić...? Gorąco pozdrawiam.
  3. Witam wszystkich bardzo serdecznie. Z góry przepraszam za tak długi tekst, ale proszę o przeczytanie i pomoc... Od jakiś dwóch lat borykam się z pewnym problemem, jednakże przez ostatni rok zaczął się pogłębiać. Najgorszy okres nastąpił miesiąc temu. Z początku było tak, że rozpoczęłam naukę w zawodówce, co w mojej rodzinie i środowisku wywołało dziwne spojrzenia innych osób. Wydaje mi się, że wiele z nich zaczęło mnie postrzegać jako nieuka niegodnego uwagi i przez to zaczęłam izolować się od większości ludzi. Wstydziłam się tego, że nie chodzę do liceum tak, jak moje koleżanki czy kuzynki. Z biegiem czasu ludzie zaczęli robić się dla mnie strasznie obcy. Bo po co z nimi rozmawiać, skoro nie mamy wspólnych tematów, a koleżanki z zawodówki kombinują tylko, jak by tu się wymknąć na papierosa? Zaczęłam całe dnie spędzać przed komputerem, czytając jakieś bezsensowne plotki o 'gwiazdach' czy oglądając zdjęcia najpiękniejszych aktorek świata. To pewnie przez to, że chciałam być taka, jak one, by nadrobić swoje braki wyglądem. Najgorsze jest to, że nie mogę, bo nie jestem jakąś wielką miss. Wtedy nie pasowałam ani do moich koleżanek z liceum, ani do tych z zawodówki. Dla tych pierwszych byłam za głupia, a dla tych drugich przemądrzała. Całe dwa lata spędziłam w szkole, na praktykach i przed komputerem. Mój każdy dzień wyglądał tak samo. W tym czasie zachorowałam też na tiki, które coraz bardziej się pogłębiają. Teraz uczę się w zaocznym liceum i zostało mi jeszcze 1,5 roku do matury. Obecnie nie pracuję, bo pracy nie ma i nadal siedzę cały czas w domu przed komputerem. Nie mam pieniędzy na to, by o siebie zadbać, by kupić sobie coś fajnego do ubrania lub gdzieś wyjechać. Myślałam nad tym, żeby może całkowicie poświęcić się nauce i maturę zdać na tyle dobrze, by dostać się na wymarzone studia. Wtedy nie miałabym już problemu statusu społecznego. Jednak to aż 1,5 roku. Wydaje mi się, że jeśli postawiłabym wszystko na jedną kartę i jeśli to by się nie udało, załamałabym się całkowicie. Najgorszy z tego wszystkiego jest ten niebyt, ta utrata siebie. Stałam się bardzo nadwrażliwa w prawdziwym tego słowa znaczeniu, nie mam już ochoty na rozmowy z kimkolwiek. Katorgą czasami są dla mnie rozmowy z siostrą, gdy ta po pracy wraca do domu. Mam znajomych ale jest coś takiego, że po prostu nie chcę z nimi rozmawiać, chociażby mnie do tego zmuszano, nie czuję między nami żadnej więzi, czy jakichkolwiek wspólnych tematów. Czasami, by odskoczyć od tej rutyny wychodzę z domu, ale wtedy muszę zmuszać się do uśmiechu i patrzę tylko na zegarek, by jak najszybciej wrócić. Ze wszystkim jestem strasznie samotna. Czuję się brzydka, głupia i bez jakichkolwiek nadziei na przyszłość. Ostatnio spodobał mi się pewien chłopak, chociaż wiem, że nie mam u niego szans. Jest na I roku studiów, ma wiele pieniędzy i gdzie tu miejsce dla mnie? Zauważyłam, że się za mną ogląda, tak jak niejeden. Jednak wiem, że przestaliby z momentem poznania... Nawet moja mama powiedziała dzisiaj, że taki byłby dla mnie za 'ą ę', bo jest uczony, bogaty itp... I co zrobić, kiedy sądzi tak nawet własna matka? Uwierzyć... Zawsze starałam się wywrzeć wrażenie na rodzicach i innych osobach, ale jestem na to za głupia, za słaba, z niczym mi nie idzie... Mądrzejsza jest moja siostra. Przez to wszystko jestem strasznie znerwicowana. Kiedyś tiki były bardzo rzadkie i małe, a teraz powoli zaczynają mi przeszkadzać w normalnym funkcjonowaniu. Przy każdym kontakcie z drugim człowiekiem się stresuję i wtedy one się nasilają. A to przecież widać... Może ktoś z Was też tak miał, albo wie jak mi pomóc... Bardzo proszę o pomoc, bo NAPRAWDĘ jest coraz gorzej. Włosy wypadają mi garściami, ręce się trzęsą, dzisiaj 10min płakałam. A to wszystko dlatego, że nie wiem, co mam robić... Kontakty z ludźmi są dla mnie najważniejsze, ale jak się nie załamać, skoro do kogoś mówię, a ten ktoś mnie w ogóle nie słyszy? Przeczekać1,5 roku i zacząć normalnie żyć jak każda normalna nastolatka-studentka? Jeśli nie, to co mam zrobić teraz, kiedy jestem tak znerwicowana, zniechęcona i przygnębiona? Czy jest szansa samodzielnego pozbycia się tików?
×