Witajcie !
Jestem fiks (magia internetu), za mną dopiero, a może 20 lat które skończyłem stosunkowo niedawno.
Problem polega na tym, że nie potrafie sobie z NICZYM poradzić.
Od razu napisze też, ze nie jest to stan wywołany ogólnym odejsciem przyrody w stan zamarcia. Trwa to od.... bardzo dawna.
Zaczne od objawów fizycznych które ostatnio się nasilily, oraz które duzo łatwiej opisac.
- Serce czasem bez żadnego powodu bije mocno – wrecz wali.
Wszystko pojawia się z nikąd, i znika jak gdyby nigdy nic.
- Tępe bóle w klatce, czesto też kłucie w okolicy serca. Kilka razy zdarzyło sie coś mocniejszego, lecz to napewno przez kofeine, którą chciałem zniwelować zmęczenie i sennosc na nocnych zmianach.
- Jest mi od środka gorąco, lecz przechodzą mnie zimne 'ciarki' po całym ciele.
Czasem napływa we mnie fala gorąca, jak gdyby miało mnie.... wiele razy ciśnałem w dal tym co miałem akurat w ręce. Zdarzało się ze było to wywołane jakąś błachostką, ale zdarzało się też bez jakiej kolwiek przyczyny zewnetrznej.
- Pulsujący ból głowy – całe szczescie zdarza się rzadko.
- Zmęczenie, różne bóle mięśni przez które nie mam ochoty na nic, mimo że wydaje mi sie iz nie powinienem byc zmęczony.
- Szczególne czasem bóle w prawej łopatce, jakiś związek? Czy po prostu jakas wada kręgosłupa?
- Jakiś rok temu ważyłem jeszcze około 75, dzisiaj? Jakies 66. Nagle schudłem. Nie trwało to rok...
- Brak apetytu, jem bo wiem że musze. Wczoraj w pracy naprawde miałem ochote...bełtnąć na posadzke przede mna, mimo że raczej głodny nie byłem - przejedzony też nie.
- Senność, czasem pojawi sie znikąd, mimo że wczesniej czułem sie w miare dobrze 'wyspany'.
- Dziwne stany, jak na jakichś lekach. Ostatnio przyszedłem z pracy, wszedłem do pokoju, usiadłem na krześle i poczułem jak by mi... zakrzywiła sie perspektywa, troche jak by patrzeć przez "judasza".
Nie wiem czy do tego to zaliczyć, mniejsza z tym <- resztki optymizmu są, co widać po buźkach ->
Chciał bym opisać to co czuje - w środku.... Ale napisałem linijke i nie wiem co dalej.
Wiele myśli, bardzo wiele... Co będzie, nie o tym co jest teraz. Co było? Nie widze sensu tego wspominać, a pamietam tylko negatywy.
Nie widze sensu działania w jaką kolwiek strone. To co jest wydaje mi sie wielką tandetą, już nawet do polskiego filmu tego porównać nie moge.
Wszyscy ludzie kłamią, więc ograniczam z nimi kontakt. Zakładam że nie są warci poznania, ponieważ i tak za jakiś czas dadzą mi pretekst do wygonienia ich z mojego świata.
Straciłem wielu kumpli, pare koleżanek- w sumie to jestem sam nie licząc jednego kolegi którego nie raz już spławiałem wyszukując pretekstu. Chodź by przez to że ma swój świat smsów, nk i bodajze od niedawna facebooka - chociaż ma jakieś pasje, tworzenia sztucznych dialogów.
Przez to nie mam z kim porozmawiać, bo gdy ja cos mówie, on w telefon patrzy.
Mam problemy w rodzinie, ojciec pije. Dostałem dzieki niemu prace, byłem na spotkaniu o 10.00, o 18.00 gdy wróciłem do domu dowiedziałem sie że on stracił swoją w tym samym zakładzie, przez co?..... czyt.wczesniej.
Był chyba 2 miesiace w zakładzie, wrócił, odzyskał prace i stosuje dalej alkohol w celach dewastacyjnych mojego oraz matki umysłu.
Przez to gdy siedze w domu, siedze na swoim piętrze zamkniety w pokoju. Jedyne wyjscia to, toaleta i pozywienie. Dlaczego? Moja matka przez niego wydziera sie ciągle, jedyne przerwy prawdopodobnie w pracy oraz podczas snu, z którym też ma problemy.
Ja nienawidze tego i czesto odreagowywuje słysząc to, jednorazowym ku...., które nie raz musze kilka razy dziennie rzucić w eter.
Od kąd pamiętam, towarzyszyłem wszystkim ważniejszym ZŁYM emocjom, które generowała moja rodzina, mojego brata na szczescie omijały. Choć i tak oboje nie mamy dobrych relacji. W sumie z kim mam? Nie chce zmienic sie w toksycznego człowieka, a juz nie jest dobrze...
Wszystko co pozytywne dla innych, dla mnie kojarzy sie ze złem. Od świąt po urodziny, czy nawet ciąża kuzyna dziewczyny.
Pamiętam z dzieciństwa, że już wtedy miałem problemy z różnymi rzeczami. Pojęcie czegos sprawiało mi poważne problemy, chodziłem nawet do jakiejś poradni psychologicznej, z której pamietam tylko tyle że pokazywano mi jakieś obrazki i pytano co przedstawiają.
Byłem już wtedy aspołeczny, czasem przychodzą do mnie tego typu myśli sprzed odległych lat. Same z siebie....
Zmotywowanie sie przeze mnie do jakiej kolwiek czynnosci, to dla mnie wyczyn. Między innymi przez to też byłem w tej poradni, Pani ciągle mi powtarzała ze szybko sie zniechecam. Szkoda że lepiej sie nie troszczy o niektore dzieci w latach szkoły podstawowej.
Jak już cos zaczne nie moge sie skupić, a moją uwage zaprzątaja jakieś dziwne detale, wszystko chce mieć poukładane w głowie zanim coś zaczne, myśle wczesniej nad tym bardzo długo.
Gdy byłem młodszy, miałem z 3 razy paraliż senny. I raz coś co nie wiem czym było. Przyjemne to to nie było.
Nienawidze jutra, bo wiem ze jutro będzie takie same. Ide spać i nie chce spać, oczywiscie musze na siłe zamknąć oczy i czekać aż obudzi mnie nowy dzien, który nie zaskoczy kolorami tęczy ani świeżym morałem na koniec.
Co skłoniło mnie do napisania tego? Ostatnio wróciłem z 1 zmiany w pracy, nie mogłem funkcjonować. Poszedłem spać, obudziłem sie o 4 cały mokry. Nie miałem wyboru, ogarniałem sie godzine i poszedłem do pracy....
Chyba sie zbytnio nie rozpisałem? Wbrew pozorom naskrobanie tego sprawiło mi wiele problemów... Nie sądze że ktoś pomoze o ile wogóle komus będzie sie chciało to przeczytać, chyba wydawało mi sie ze lepiej sie poczuje jesli to zrobie.
Bardzo chciał bym z kims rozmawiać, ale nie pamiętam kiedy komus powiedziałem ze go lubie, a co dopiero wyznawać sekrety które usilnie chce bronić, maskując sie na bardzo różne sposoby.
Pozdrawiam
[Dodane po edycji:]
Widze że macie tu troche opisów dość dokładnych, bo szczerze powiedziawszy nie czytałem o niczym zbytnio. Tyle co o tych falach gorąca, i wskazało "nerwica"