Witam. Od razu przejdę do konkretów, bo nawet nie wiem jak mam napisać jakiekolwiek wprowadzenie:
od pewnego czasu, podejrzewam, że od końca wakacji (mam 16 lat, zaczęłam pierwszą klasę liceum) borykam się z dziwnymi stanami.
Zaczęło się od uczucia, jakbym była sobą tylko w połowie - jakby moją druga część bezpowrotnie zniknęła. Czułam się wybrakowana i zupełnie zmieniona. Później zauważyłam, że nic mnie nie cieszy, jestem cały czas apatyczna, pozbawiona życia. Nie bywam szczęśliwa - wiecznie czuję jakieś spięcie. Może nie zupełnie spięcie - to tak jakbym była królewną na ziarnku grochu. Niby materac miękki, ale jednak coś mnie w tyłek kłuje.
Do tego doszło ciągłe zmęczenie, uczucie, że mam dość wszystkiego. Kontakty z innymi ludźmi mnie męczą [ale tak w sumie było zawsze. Taki typ osobowości]. Jest mi w większości wszystko jedno co się dzieje ze mną czy kim innym. Nie umiem się zmobilizować do niczego. Najchętniej bym po prostu leżała. Nie mam ochoty wychodzić z łóżka. Wszystkie moje wspomnienia wydają mi się snem, nawet te, które dotyczą czegoś, co zdarzyło się 10 min wcześniej.
Od niedawna również mam ataki frustracji z byle powodu. Wtedy zazwyczaj wbijam sobie paznokcie w rękę, ale to w sumie już nie pomaga - prawie tego nie czuję. Podczas takiego ataku mam ochotę coś sobie zrobić, a kiedy o tym pomyślę, nagle ciemnieje mi obraz przed oczami i jestem o krok, żeby walnąć pięścią w ścianę z całej siły. Ale jeszcze się na tyle kontroluje. Wtedy po prostu przyciskam dłonie do oczu i staram się jakoś uspokoić.
Do tego dochodzą problemy z oczami. Mam wadę -2 i od pewnego czasu cierpię na jakieś dodatkowe zaburzenia widzenia. Nie mogę skupić wzroku, nawet kiedy mam okulary, albo obraz zaczyna mi nieco falować - jakby nie był rzeczywisty. Kiedy dłużej patrzę na czyjąś twarz, ta twarz zaczyna się zmieniać.
Moja sytuacja nie ma związku z nową szkołą - to przyjęłam zupełnie beznamiętnie i z totalną obojętnością. Może to raczej sam fakt, że rozpoczął się rok szkolny. Na jego początku się rozpłakałam [a raczej nie jestem osobą, która płacze z byle powodu]. Prawdopodobnie nie jestem w stanie się pogodzić z tym, że ktoś inny kontroluje mój dzień - ktoś kontroluje mnie. Drugi czynnik, który może na mnie wpływać to pogoda - zimna i pełna chmur. Kiedy wyobrażam sobie lato, mam wrażenie, że wtedy wszystko wróci do normy.
A więc co mi jest? Depresja? Prawie na pewno nie. Nerwica? Nie czuję żadnego lęku. Zwykła chandra jesienna? Mowy nie ma. No więc co?