Witajcie. Piszę, bo chciałabym pomóc mojej siostrze, która ma bulimię, a na prawdę nie wiem jak mogę to zrobić.
Moja siostra jest ode mnie starsza o 8 lat (ma 26 lat) i sama przyznała mi się, że ma bulimię. Wcześniej rozmawiała z tym podobno z naszą najstarszą siostrą, ale ona wtedy uznała to za żart i już nigdy żadna z nich nie wracała do tematu. Mi powiedziała, ja jej wysłuchałam i powiedziałam, że jestem chętna ją wspierać, i że i tak ją kocham. Powiedziała, że to najlepsze co mogłam powiedzieć. Mówiła mi, że nie powie np. tatowi, bo on nie ma z nami zbyt dobrego kontaktu, a mama nie żyje.
Moja siostra choruje już chyba około 5 lat i chce się tego pozbyć, chodziła do kilku psychologów, obecnie nie chodzi do nikogo, bo mówi, że koliduje to z jej pracą. Czasem wydaje mi się, że może gdzieś w głębi duszy po prostu nie chce i broni się przed wyleczeniem. Na terapię nie chce iść, bo boi się, że nie dostanie wsparcia od bliskich. Ja rzeczywiście czuję się słaba, żeby ją wspierać, ponadto czuję się nieupoważniona do zwracania jej uwag, bo jestem młodsza i głupio mi zwracać jej uwagę, kiedy to w wielu innych dziedzinach ona służy mi radą jako starsza, mądrzejsza siostra...
Kilka razy podejmowałyśmy próbę zdrowego jedzenia, gdzie miałam kontrolować, żeby nie jadła więcej niż powinna, ale czasem potrafiła mnie i tak uprosić, albo potajemnie wykraść coś do jedzenia, a ja potem rezygnowałam i tak kończyło się to niepowadzeniem. Innym razem kiedy znowu o tym rozmawiałyśmy powiedziała, że czuje, że może to robić, bo myśli, że nikt tego nie widzi, że to jest akceptowane, i że nikogo nie obchodzi. Dlatego po tej rozmowie, gdy upewniłam ją, że mi zależy, i że zazwyczaj wiem, kiedy wymiotuje, i że mi wtedy smutno, kilka dni udało jej się wytrzymać, ale potem znów zaczęła. Jak wychodziła z toalety nabrałam odwagi i zwróciłam jej uwagę, że wiem, że wymiotowała. Pierwszy raz powiedziałam to tak bezpośrednio i nie czułam się pewnie, bo to taki rodzaj tabu dla mnie, co więcej siostra potraktowała mnie oschle, popatrzyła na mnie wilkiem i zamknęła się w pokoju. Było mi smutno. Wiem, że zrobiła to z obrony, ale mi też zrobiło się przykro i nie zdobędę się już raczej kolejny raz na to samo... A znowu wiem kiedy wymiotuje i nie czuję się też dobrze siedząc w pokoju i udajac, że wszystko jest ok. Źle się wtedy czuję, bo kocham ją, zależy mi na niej, a czuję się bezradna. Właśnie teraz wyszła z toalety i postanowiłam napisać, bo może uzyskam jakieś porady...
Nasze rozmowy są trudne, ale pomocne, jednak też nietrwałe. Miałyśmy takich niewiele, może 3, bo tak jak wcześniej pisałam jest to cały czas tematem tabu i jest to ciężkim, nieprzyjemnym tematem... Po takiej rozmowie widać efekty na góra 3 dni. Czasem siostra robi jakieś diety, chce zdrowo się odżywiać, ale ja już widzę z góry, że zdane są na niepowodzenie, bo po takiej głodówce, później tylko rzuci się na jedzenie...
Moja siostra ma w sobie właśnie takiego potwora, ale jest też bardzo mądra... Dużo wie o bulimii i chorobach związanych z odżywianiem si, u niej obżeranie się to podobno efekt tego, że nie chce myśleć o problemach, chce przestać myśleć, dlatego wtedy się obżera... To przykre. Ma jednak wiele zainteresowań i chce z tego wyjść. Tylko potrzebuje pomocy, której chyba po prostu od nas nie dostaje. Poradźcie mi proszę co mogę zrobić, żeby jej pomóc.