Nerwica lękowa dopadła mnie na studiach i było to trudne przeżycie. Zresztą nie muszę wam mówić. Pierwszy lekarz zdiagnozował u mnie depresję, błędnie, po prostu nie mogłam zaakceptować i zrozumieć tego, co się ze mną działo, więc mój nastrój się znaaacznie obnizył. Dopiero później, drugi czy trzeci lekarz zdiagnozował u mnie nerwicę, której jednym z objawów były napady paniki. Przedziwne doświadczenie te ataki paniki, zaiste. Ale po co to wszystko piszę? Żeby dodać wam otuchy. Od lat nie miałam ataku paniki, a moja nerwica, jesli nawet jest, to została ujarzmiona. Mogę NORMALNIE żyć i funkcjonować. Dwa lata psychoterapii, wsparcie farmakologiczne (już nie), zrozumienie problemu i jest ok. Z tego można wyjść.