Skocz do zawartości
Nerwica.com

wiola

Użytkownik
  • Postów

    21
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez wiola

  1. nie mam za dużo kasy ale dajcie mi nr tego konta. najlepiej na maila wio4@poczta.onet.pl

     

    [Dodane po edycji:]

     

    1. Panna_Modliszka

    2. dominika92

    3. Aleks*olo

    4. GreenEye

    5. Korba

    6. Brokenwing

    7.Krwiopij

    8.wovacuum

    9.tet

    10.God's Top 10

    11. Misiek_NL

    12. shadow_no

    13. MOCca

    14. martini

    15. gawdzik

    16. Wenedonga

    17. refren

    18. słońce_nie_wzejdzie

    19. Conrado31

    20. eufrozyna

    21. godless

    22. Paranoja

    23. Linka

    24. TheGrengolada

    25. wiola173

    26. fobia

    27. LasVegas(Balbina) -proszę tak wpisać

    28. mikimoka

    29. To takie czary...

    30. wiola

  2. Myślę, że mam dla Was wspaniałą wiadomość. Bo wiem jak ja kiedyś sam szukałem takich tematów. Czy nerwicę można wyleczyć, czy ktoś wyszedł z agorofobi? szukałem, bo myślałem, że będę zkazany na cierpienie do końca zycia!

     

    Na początku chciałem napisac , że jestem tu nowy! Nie tak do konca bo czytam sobie postów waszych juz od lat, ale nowy - gdyż to mój pierwszy post!

     

    Chorowałem, a raczej przechodziłem przez tz. Nerwicę Lekową. powiem wam dziś, że to najpiękniejsza rzecz jaka mnie w zyciu spotkala. Ktoś pomyśli DEBIL. Oj nie moi kochani, to dar od Boga, bo nigdy w zyciu tak byś sie nie poznał gdyby nie fobia! to ona powoduje, że musisz zagłębić się w siebie i poznać i rozszyfrować swoje zagadki w podświadomosci. Ale nie o tym chciałem.

     

    Moi kochani to że wyszedle z nerwicy - to już wiecie - ale to że zrobiłe to bez tabletek - to już prawie nie możliwe. Prawda? czy tak myślisz!? GOWNO PRAWDA - a czy bez tabletek można wejść w fobię? Można!!! tak samo mozna wyjść z niej!!! I daje wam na to 100000 procent gwarancji!

     

    Na początek dam wam pewną modlitwę, którą sam napisałem i w która uwierzyłem. Bo uwierzyć w siebie i w zdrowie to głowny klucz do sukcesu. tak jak wierzysz w to że cos ci jest i jesteś tego pewny - wtedy nie ma co się dziwić ze coś Ci jest, prwada??? Jak tak w to wierzysz! heheh. Tak samo napisz sobie modlitwę i uwierz w nią.

     

    O to moja!

     

    wyjdziecie z tego, a potem sami przyznacie że to było piekne!

     

    Boże dziękuje tobie za dzisiejszy dzień, lęki są i znikają, jak każde inne uczucie. Przyjmują najróżniejsze kształty, które także potem znika. Może to być kłucie w głowie albo w sercu, a może zawrót głowy, albo drżenie rąk, a może wybuch gorąca, czy raczej zimna? Pewne jest jedno to zawsze znika. Przemija. Dziękuję Tobie, że nauczyłem się z nimi żyć i je tolerować, traktować je jak cześć mnie i wyciągać z nich pozytywne wnioski. Jutro będzie ich jeszcze mniej, a jeśli nie to co? Czy to coś złego odczuwać lęki? Nie! To tak samo jak czuć szczęście czy smutek, przecież to tylko emocje jak każde inne.

     

    Jestem całkowicie zdrowym człowiekiem, obdarzonym wielkim darem odczuwania każdej emocji kilkukrotnie bardziej niż inni ludzie. Będę wykorzystywał to w sposób pozytywny i nawet jeśli to będzie uczucie lęku, który nie jest niczym przyjemnym, to zdam sobię sprawę, że zaraz przyjedzie ukojenie i lęk przemieni się w spokój ducha. Muszę pamiętać, że tak jak często odczuwam emocje pozytywne, tak też każdy z nas odczuwa ta przykre. To normalne, to nasza dusza. Dlatego jesteśmy tacy wspaniali!

     

    Kocham Ciebie Remiku!

     

     

     

    http://merlin.pl/Sekret-NLP-czyli-poznaj-siebie-uporaj-sie-ze-zlymi-nawykami-i-zacznij-prawdziwie-zyc_Rich/browse/product/1,768123.html polecam przeczytanie tej książki, na prawdę to działa!!!

  3. Fallenone26 bardzo Ci współczuję, to cholernie przykre co napisałeś, co do studiów, wykształcenie nie jest miarą człowieka. Ja też przerwałam moje studia, po pierwsze miałam straszną historię (tak to już jest jak ktoś jest naiwny, myśli że wszyscy na świecie są dobrzy itd), po drugie nie wyrabiałam z kasą. W liceum byłam jedną z najlepszych i nic wielkiego mi to nie dało, niby dostałam się na kierunek, który chciałam, ale utrzymanie się (samodzielne) poza domem jest strasznie ciężkie. Studiowałam dziennie, musiałam pogodzić to z pracą, każdy weekend pobudka o 3 nad ranem, po prostu katorga. Niestety ten kto ma kasę może wszystko, może nawet studiować prywatnie mój wymarzony kierunek czyli medycynę, "wystarczy" mieć przecież dzianych rodziców, którzy zapłacą bagatela 20 tysięcy za semestr. Ja już si,ę pogodziłam z taką rzeczywistością i z tym, że tego na pewno nie zmienię. Cóż mogę Ci poradzić: na początek lekarz i tylko lekarz i nie zrażaj się początkami, fakt, na początku nie widać efektów. Nie zdołasz, jak to piszą inni "wziąć życia w swoje ręce", dopóki nie poczujesz się choć trochę lepiej. Potem można rozglądać się za robotą i jakimś pokojem do wynajęcia. Ja w CIEBIE wierzę. Już standardowo podam moje gg 11008819, jak będziesz chciał ze mną popisać, to będzie mi bardzo miło:) Pozdrawiam Cię serdecznie!!!

  4. Miałam napisać co pomaga wyrwać mi się z tego doła. Po moich próbach samobójczych stwierdziłam, że skoro już nie potrafię żyć dla samej siebie to może warto spróbować zacząć żyć dla innych:) I w taki oto sposób zostałam wolontariuszką w domu dziecka i pochłonęło mnie to całkowicie:) Pomagałam dzieciaczkom w lekcjach, organizowałam zabawy, szukałam sponsorów (zbiórka słodyczy na 1 czerwca, obecnie zbieram dla nich artykuły szkolne). Sama nie mam kasy, ale zawsze jak do nich idę kupuję coś słodkiego. Niektórzy śmieją się ze mnie, no bo jak można pracować za darmo, mało tego jeszcze dokładać do tego "interesu". Ja wtedy nic im nie mówię tylko jest mi ich żal. To nie jest praca za darmo. W zamian dostaję mnóstwo rzeczy, których nie można kupić za żadne pieniądze. Zapłatą są uśmiechy na ich twarzach i kilka z pozoru prostych słów, typu "bardzo Panią lubimy i baaardzo tęskniliśmy". Proste zdanie, WARTO ŻYĆ, aby móc coś takiego usłyszeć:)

    Druga sprawa, zapisałam się do banku dawców szpiku (krew też chciałam oddawać ale niestety nie mogę) i modlę się, aby było mi dane uratować komuś życie:)I znów parę "mądrych ludzi" powiedziało mi: "zwariowałaś?chcesz oddać komuś szpik, a wiesz jak to boli?" Do jasnej cholery... czym jest ból fizyczny w porównaniu ze świadomością że możesz drugiemu człowiekowi ocalić życie!

    I moja trzecia DECYZJA: wybór kierunku studiów, mianowicie pielęgniarstwo:)

     

    BUUUUUZZZZIIIIAAAKIIII:*:*:* Pozdrawiam wszystkich serdecznie i dziękuję za ciepłe powitanie:D

  5. Super, że masz w sobie tyle optymizmu...

    Też chciałabym go trochę mieć...i tyle lat co Ty :smile:

    może łatwiej byłoby zmienić podejście do życia i uwierzyć, że coś się jeszcze poukłada...

     

     

    Stara się odezwała:P Daj mi jeszcze parę dni to Cię trochę zarażę tym optymizmem:D Zapraszam Cię jeszcze raz na gg:D

  6. Jak czytam te wszystkie posty, to mam wrażenie jakbym czytała swój własny pamiętnik:( znam to wszystko aż za dobrze! Jednak mam dla Ciebie pocieszającą wiadomość: tabletki i psychoterapia na prawdę pomagają, tylko trzeba być cierpliwym. Kiedy ja na początku zaczęłam zażywać asentrę czułam się jeszcze gorzej niż przedtem. Moje samopoczucie zaczęło się poprawiać dopiero po 3 tygodniach. Też wszystko było dla mnie bez sensu, ale dosłownie wszystko, całe to funkcjonowanie naszego świata. Patrzyłam na ludzi i ogarniał mnie pusty śmiech: wszyscy zabiegani, tyrają jak woły, żeby pod koniec miesiąca dostać parę banknotów, istny wyścig szczurów, aby coś gdzieś załatwić trzeba mieć mnóstwo głupich papierów. To wszystko mnie przerastało, prozaiczne czynności były dla mnie jak przebiegnięcie maratonu. Teraz jest lepiej, po poprawie wspomina się tamten beznadziejny stan jak koszmarny sen (rozmawiałam z innymi, którzy przez to przechodzili i mają podobne odczucia). Niech nikt Ci nie mówi "weź się w garść". Ja też słyszałam to milion razy, działa wręcz przeciwnie. Niestety żyjemy w trochę zacofanym kraju, gdzie ludzie nie zdają sobie sprawy jak ciężką chorobą jest nerwica czy depresja. Nikt nie zrozumie Ciebie póki sam tego nie doświadczy (ja nie życzę tej choroby nawet największemu wrogowi). Gadanie "weź się w garść"- to tak jakby powiedzieć osobie chorej na zapalenie płuc "nie przesadzaj i wyzdrowiej bez lekarstw". Mam nadzieję że społeczeństwo zrozumie w końcu że nieleczona nerwica czy depresja jest CHOROBĄ ŚMIERTELNĄ (ja wiem to najlepiej). Życzę Ci powodzenia i wytrwania. Pozdrawiam z całego serca:* I odezwij się proszę na gg, tam częściej można mnie zastać, moj nr 11008819:)

  7. Ok, to od początku:)Mam na imię Wioletta i niedawno skończyłam 20 lat:P Moje problemy z psychiką zaczęły się pod koniec listopada ubiegłego roku. Przeżyłam coś strasznego, ale o tym opowiem później. Po wypadku wystąpiły u mnie te wszystkie dziwne objawy (kłopoty ze snem, brak apetytu, uczucie odrealnienia, nawet nie mogłam w lustro patrzeć bo było mi niedobrze). Z resztą co będę Wam tłumaczyć...pewnie sami to znacie. No i diagnoza- depresja. Dostałam leki (sertralinkę), przez pierwsze 3 tygodnie nie wstawałam z łóżka, wyłam non stop. Ale po 3 tyg wstąpiła we mnie chęć do działania, niestety do działania autodestrukcyjnego. Zaczęłam planować samobójstwo, zastanawiałam się jak to zrobić żeby na pewno mi wyszło. Pierwszy pomysł, tabletki usypiające, lecz nie było łatwo je zdobyć. Wiadomo są na receptę. Poszłam do psychiatry i powiedziałam ze musi przepisać mi takie magiczne środki bo od tygodnia oka nie zmrużyłam. Nie dał się namówić... Następny pomysł... Środek stycznia...w nocy -35 stopni. Postanowiłam że pójdę na zewnątrz napić się winka, w samej bieliźnie oczywiście. Obiło mi się kiedyś o uszy że śmierć przez zamarznięcie jest nawet przyjemna. Ale nie wyszło. No więc środek ostateczny. Nóż... Niestety (wtedy tak myślałam, teraz mówię STETY) moje noże są dość tępe, męczyłam się w nocy 3 godz żeby móc w ogóle zobaczyć krew. Tylko się porządnie pokaleczyłam,ale wiedziałam że następnej nocy użyję żyletki i wszystko pójdzie ok. Był poniedziałek, wstałam z łóżka z pełną świadomością że to mój ostatni dzień i bardzo się z tego cieszyłam. Wszystko miałam zaplanowane, przebrałam pościel (na czerwoną, chciałam w ten sposób "zadbać" o moich bliskich-wiecie- krew na czerwonej pościeli to chyba mniejszy szok niż na białej). Jeszcze musiałam skombinować żyletkę, ale to nie było trudne... O 23 zaczęłam, pierwsze cięcie i trysnęła krew. Położyłam się do łóżka i zaczęłam się modlić. Było mi coraz słabiej i usnęłam. Obudziłam się o 3, wszędzie było mokro... Nigdy nie byłam tak zdenerwowana, wściekła że nadal żyję, poprawiłam, drugą łapę też pocięłam... I znów sen, obudziłam się o 6. Śniło mi się że moja siostra znajduje mnie martwą i zakrwawioną. Stwierdziłam że jestem cholerną egoistką. Jak czułaby się moja rodzina? Jak ja bym się czuła, gdyby ktoś MI bliski skończył w ten sposób. Wstałam i zabandażowałam nadgarstki, chciałam to ukryć ale nie dało się, wszystko szybko przeciekało... Kara za to co chciałam zrobić przyszła bardzo szybko bo już o godz 15 kiedy z pracy przyszła moja mama. Nie mogłam jej uspokoić za nic. Płakałyśmy razem...Skończyło się na chirurgu i szwach, teraz pozostały tylko blizny...

    Co chciałabym Wam przekazać:

    CO BY SIĘ NIE WYDARZYŁO NIE WARTO TEGO ROBIĆ!!!TO NIE JEST ŻADNE WYJŚCIE. NA PRAWDĘ WARTO ŻYĆ I PISZĘ TO Z PEŁNĄ ŚWIADOMOŚCIĄ!!!MIMO WSZYSTKIEGO CO MNIE W ŻYCIU SPOTKAŁO I PEWNIE SPOTKA JESZCZE NIE RAZ BO TAKIE JEST JUŻ TO NASZE ŻYCIE. NASTĘPNYM RAZEM NAPISZĘ CO MI POMOGŁO ODNALEŹĆ SENS ŻYCIA:)

  8. Witam wszystkich serdecznie, mam na imię wiola i cierpię na depresję, tę stronkę poleciła mi jedna wspaniała mloda dziewczyna:) Jestem tu po to, aby powiedzieć wszystkim że z tego bagna można wyjść i nie warto robić głupot! Pozdrawiam wszystkich serdecznie, służę pomocą. Moje gg 11008819 ;)

×