Skocz do zawartości
Nerwica.com

bogarset

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia bogarset

  1. No ja właśnie nie moge się przyzwyczaić do tego "gówna", mimo, że chyba powinienem, bo trwa już ponad 2,5 roku. Czasem staram się ignorować swoje objawy, ale wychodzi mi to marnie i na ogół nie trwa za długo. Nie potrafię się nie martwić swoimi objawami. A co do okoliczności to jak pisałem wcześniej, rzeczywiście mnóstwo rzeczy się mi nawarstwiło podczas mojego wyjazdu, a po powrocie lżej nie miałem, a leczenia (w sensie sensownej terapii po zdiagnozowaniu nerwicy) też nie było. Cały czas to tylko badania, badania, badania i próba znalezienia przyczyny... jak na razie bezkutecznie. Zaczynam teraz nową psychoterapię... liczę, że pomoże, bo sam już nie wiem i nie ma pomysłow gdzie szukać pomocy, do kogo się zwrócić.
  2. Witam, Mam również straszną nadwrażliwoś na dźwięki. Nawet pisząc teraz musiałem sobie włożyć watę do uszu, bo dźwięk klawiatury powoduje przeszycie mi głowy jakbyu prądem, bólem... nie wiem jak to określić,To takie uczucie jakby dźwięk nie zatrzymywały sie w uszach tylko wchodziły dużo głebiej do wnętrza mózgu. Częśto jak taki dźwięk "wejdzie" to aż mną zatelepie, jakby silny krótki ucisk (ból) głowy, nieraz zachwianie równowagi, uczucie osłabienia. Jest to bardzo uciązliwe, bo nie są tok okrelone dżwięki, którychj mógłbym w jhakiś sposób unikać, ale taki efekt może dać niemalże każdy dźwięk, nawet dźwięk wciąganego nosem powietrza, czy też dźwięk (drgania0 generowane przez moje własne struny dwiękowe. Oczywiście to nie jedyne z moich objawów, ale aż boję się je wymieniać, bo jeszcze sie mojemu mózgowi porzypomni co może wywołać i wywoła.
  3. Witam, To ciekawe co pisze Arek 1977... a jeszcze ciekawsze jest to, że moja przypadłośc (także nerwica - od ponad 2,5 roku) zaczęła się także w Szwecji, a dokładniej w Stockholmie. Może te kraj, mimo licznych zalet jest generatorem nerwicy, bo nie tylko przykład Arka 1977 znalazłem szukając info na temat nerwicy na innych forach, ale ktoś już kiedyś też pisał o swoim wyjeździe do tego kraju w aspekcie nerwicy. A może po prostu niektórym osobom nie służy taki wyjazd - w moim przypadku była ta kompletna izolacja od Polski, telefony raz na 2 tygodnie z bliskimi, mnóstwo stresu spowodowanego brakiem pracy, a potem w pracy (był to rok 2004 zanim Polska była w UE, zatem ze znalezieniem pracy było inaczej i każdy był sobie wilkiem), kłopoty interpersonalne, kłopoty z wynajmem mieszkania, ogromna frustracja (w Polsce po studiach nie mogłem znależć pracy, w Szwecji przez pierwsze 2 miesiące także). Mój wyjazd zakończył sie wylądowaniem w Nacka Sjukhuset (jeden ze szpitali w Sthlm), od razu badania krwi, EKG i nic.... nie wyszło nic. Od tamtej pory zrobiłem już w Polsce dokładnie 48 specjalistycznych badań (właczając w to 4 krotny MRI głowy, 2 krotny doppler i dziesiątki innych ciekawych badań) robionych sukcesywnie przez ponad 2,5 roku (nawet jeszcze wczoraj). Nie wykazały nic prócz zaburzń elektrolitowych i zmian w kościach spowodowanych tymi zaburzeniami. Innymi słowy permanentny STRES (i w Szwecji i dalej - już związany ze stanem mojego zdrowia), który utrzymuje sie do dziś wpędził mnie w błedne koło hipohondryczne, od którego nie potrafie się uwolnić. Stres napędza zaburzenia gospodarki wapniowo-fosforanowo-magnezowej i koło się kręci. Arek 1977 ma racje pisząc, że należy wykluczyć szereg dolegliwości typowo somatycznych, aby być pewnym swojego zdrowia (nota bebe nigdy pewnym się nie będzie) i aby móc tym sposobem skupić się już tylko na nerwicy i jej leczeniu. W związku z mnóstwem moich dolegliwości wykluczyałem już tak kosmiczne chorobu jak SM, SLA, boreliozę, chorobę Pompego, dystrofię, udar, wylewy, guzy mózgu, szyi, krwiaki i wiele, wiele innych... i mimo, ze somatycznie (badania to wykazują) jestem zdrowy nadal się doszukuje nowych dolegliwości somatycznych odpowiedzialnych za taki stan. Nie potrafię po prostu uwierzyć chyba , że to nerwica, mimo, że wielu lekarzy jest o tym przekonanych i mimo, że prowadzę terapię psychologiczną. Po prostu moije objawy sopmatyczne są tak uciązliwe, że nie jestem nieraz isć do pracy, skupoić się na czymś... czymś innym niż złe samopoczucie (ciągle o nim myślę i nie mogę przestać). Mam jeszcze taie pytanie, gdyż na ogół wszędzie czytam, że Wasze objawy nadchodzą w postaci "ataków". Otóz w mojej sytuacji jest tak, że nie jest to żaden atak (chyba, że nieustanny), tylko całodniowe złe samopoczucie (m.in. zaburzenia rónowagi - dizziness, zawroty głowy, stany prawie omdleń, bóle głowy, drętwienia, mrowienia kończyn, uczucie odrealnienia, nadwrażliwość na dźwięk, osłabienie), z których część dodatkowo w ciągu dnia nasila się. Zatem jeden ogromny atak + pojedyncze ataki w ciągu dnia i tak niemalże nieprzerwalnie od 2 lat. Czy też tak macie, bo szczerze mówiąc mało kto pisze żeby tak miał permanentnie cały dzień każdego dnia?????
  4. Trochę jakbym siebie czytał. U mnie zaczęło się coprawda w innych okolicznościach, ale podobnie jak u Ciebie wygląda to podobnie i też trwa ponad 2 lata (chyba juz teraz nawet ponad 2,5 roku). Mam zawroty głowy (uczucie niestabilności, zachwianie równowagi), bóle w klatce piersiowej zapierajace dech, ścisk w gardle (nieraz straszny problem z przełykaniem), bóle głowy, drętwienia, uczucie omdlewania itd. Co ciekawe i jak czytam Ciebie to stwierdzam jednak, że nie tylko ja tak mam - mam wrażenie puchnięcia twarzy i szyi (częściej jednostronne w okolicach uszu niż całej twarzy). Co gorsza, wiekszośc tych objawów mnie nie opuszcza... tzn, trwają zwykle większą częśc dnia i pojawiają się codziennie (na te 2,5 roku to może z miesiąc w sumie był bezobjawowy). Ciekawi mnie bardzo, czy też tak masz (macie), że nie możecie się uwolnić od tego każdego dnia. Ostatnio doszła jeszcze do tego straszne wręcz nadwrażliwośc na niektóre dźwięki (aż mnie prąd przeszywa). Dodam jeszcze, że pewnie jak i Wy wszyscy wykluczyłem na podstawie (chyba teraz już w sumie 24) badań specjalistycznych somatyczną przyczynę moich dolegliwości, a czeka mnie jeszcze test na boreliozę (teoretycznie to może też być przyczyną - szczególnie jak się przyjrzeć objawom, występowaniu choroby i jej utajonym wieloletnim przebiegiem). Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie.
  5. bogarset

    Nerwica a ciśnienie

    Witam, To chyba prawda, że jak się ma w domu ciśnieniomierz i choruje się na nerwicę to niestety nie przynosi to korzyści dla zdrowia (psychicznego). Zawsze miałem niskie ciśnienie (wiem - bo całkiem niedawno przed wizytą u kardiologa musiałem przez miesiąc merzyć, ale wcześniej w życiu też takie zawsze było) - w górnych granicach na ogól nie przekraczających wartości 115/70. Mniej więcej miesiąc temu po weselu kolegi (w sensie następnego dnia) zmierzyłem sobie ciśnienie i wyszło mi 140/90. Wszystko może było by i ok, bo zdaję sobie sprawę, że po "takiej zabawie" można mieć ciśnienie znacznie podwyższone, ale takie ciśnienie utrzymywało mi się do wieczora, co w końcu skłoniło mnie do wizyty u lekarza (ostry dyżur). Tam ku mojemu zdziwnienu pomiar wykazał 150/100, co przy moim normalnym poziomie 115/70 wydał mie się przeraźliwie wysoki - mimo zapewnień lekarza, że w moim wieku takie ciśnienie nie jest groźne (mam 29 lat) jeśli nie jest stale występującym. No i się zaczęło. W związku z tą historią zaczęłem mierzyć sobe ciśnienie co najmniej raz dziennie, a wynik już nigdy nie wrócił do mojej normy 115/70. cały czas mam ciśnienie podwyższone - nawet rano po przespanej nocy jest jakieś 125/85 (w ciągu dnia czasem nawet do 140/90) trochę wysoko jak na ranek. Nie niepokoi mnie jego wartośc, tylko fakt, że w ciągu 2 tygodni stałem się z typowego niskociśnieniowca człowiekiem o podwyższonym ciśnieniu - tak po prostu "się zepsułem", czy co?????? Aha, zaznaczam, że mierzę cały czas tym samym ciśnieniomierzem, który był sprawdzony z innymi w 2 miejscach i jego prawidłowe działanie zostało potwierdzone. Teraz już sam nie wiem, czy zastanawianie się nad tym (kiedy np. gorzej się poczuję), czy to aby nie podskoczyło mi ciśnienie, np. brak możliwoścoi pomiaru (np. w pracy), albo zwykłe stresowanie się wynikiem (oczekiwanie, że będzie wysoko) nie powoduje podwyższenia ciśnienia. Tak to chyba niestety jest z tą cholerną nerwicą (walczę z nią ponad 2 lata i ostatnio było już naprawdę dobrze i wychodziłem na prostą)) - pewnie byłbym szczęśliwszy, gdybym w ogóle nie sięgnął po ten ciśnieniomierz, eh. Pozdrawiam.
  6. bogarset

    Nerwica a ciśnienie

    Witam, To chyba prawda, że jak się ma w domu ciśnieniomierz i choruje się na nerwicę to niestety nie przynosi to korzyści dla zdrowia (psychicznego). Zawsze miałem niskie ciśnienie (wiem - bo całkiem niedawno przed wizytą u kardiologa musiałem przez miesiąc merzyć, ale wcześniej w życiu też takie zawsze było) - w górnych granicach na ogól nie przekraczających wartości 115/70. Mniej więcej miesiąc temu po weselu kolegi (w sensie następnego dnia) zmierzyłem sobie ciśnienie i wyszło mi 140/90. Wszystko może było by i ok, bo zdaję sobie sprawę, że po "takiej zabawie" można mieć ciśnienie znacznie podwyższone, ale takie ciśnienie utrzymywało mi się do wieczora, co w końcu skłoniło mnie do wizyty u lekarza (ostry dyżur). Tam ku mojemu zdziwnienu pomiar wykazał 150/100, co przy moim normalnym poziomie 115/70 wydał mie się przeraźliwie wysoki - mimo zapewnień lekarza, że w moim wieku takie ciśnienie nie jest groźne (mam 29 lat) jeśli nie jest stale występującym. No i się zaczęło. W związku z tą historią zaczęłem mierzyć sobe ciśnienie co najmniej raz dziennie, a wynik już nigdy nie wrócił do mojej normy 115/70. cały czas mam ciśnienie podwyższone - nawet rano po przespanej nocy jest jakieś 125/85 (w ciągu dnia czasem nawet do 140/90) trochę wysoko jak na ranek. Nie niepokoi mnie jego wartośc, tylko fakt, że w ciągu 2 tygodni stałem się z typowego niskociśnieniowca człowiekiem o podwyższonym ciśnieniu - tak po prostu "się zepsułem", czy co?????? Aha, zaznaczam, że mierzę cały czas tym samym ciśnieniomierzem, który był sprawdzony z innymi w 2 miejscach i jego prawidłowe działanie zostało potwierdzone. Teraz już sam nie wiem, czy zastanawianie się nad tym (kiedy np. gorzej się poczuję), czy to aby nie podskoczyło mi ciśnienie, np. brak możliwoścoi pomiaru (np. w pracy), albo zwykłe stresowanie się wynikiem (oczekiwanie, że będzie wysoko) nie powoduje podwyższenia ciśnienia. Tak to chyba niestety jest z tą cholerną nerwicą (walczę z nią ponad 2 lata i ostatnio było już naprawdę dobrze i wychodziłem na prostą)) - pewnie byłbym szczęśliwszy, gdybym w ogóle nie sięgnął po ten ciśnieniomierz, eh. Pozdrawiam.
×