Witam!
Nie wiem jak sobie poradzic z zyciem, jestem na granicy, calkowitego zalamania.
Borykam sie z niepelnosprawnosci fizyczna od urodzenia.
Dziecinstwo spedzilem w szpitalach, potem w "domu",
do ktorego czesto nie chcialo mi sie wracac.
Ostatnio mam dziwne mysli, obwiniam sie, za to ze zbyt pozno wyszedlem z domu,
zadzwonic po pogotowie, kiedy moj Ojciec 12 lat temu dostal ostatniego ataku padaczki.
Moj Ojciec nie byl zlym czlowiekiem ale lubil wypic, bredzic po calych nocach.
Do jego atakow padaczki sie przyzwyczailem, tak, ze podczas ataku,
kladlem Ojca w pozycji bocznej ustalonej i przykladalem zimny kompres i wszystko bylo OK.
Pogotowie juz do wielokrotnych atakow padaczki mojego Taty nie chcialo
przyjezdzac, poza tym nawet jak przyjezdzalo, podali mu luminal lub weronal, Ojciec
te leki zapil i dostawal bialej goraczki i byl grozny dla mnie czy dla mojej Mamy.
Ostatni atak mojego Ojca byl straszny, moj Ojciec wyrwal stol ze srodku pokoju i chcial,
go rzucic, mi sie troche oberwalo...
Niestety nie byl to atak padaczki lecz ostry zawal serca.
Zarzucam sobie, ze moglbym szybciej wyjsc z domu i zadzwonic po pogotowie,
to moze Ojciec by zyl...
Z drugiej strony, chcialem, zeby umarl i ten caly koszmar sie skonczyl!!!
Po smierci Ojca, moja Mama zachorawala na schizofrenie i nie chce sie leczyc.
O chorobie Mamie wiedza i lekarz pierwszego kontaktu, pielegniarka srodowiskowa,
policja, opieka spoleczna i nikt mi nie chcial pomoc.
Niestety nie moglem juz wytrzymac jej wieloletnich opowiesci o mafii
i ucieklem z Polski, jedynie co moge jej pomoc to oplacam jej
rachunki.
Nie moglem wczesniej wyjechac zanim mojej Mamie nie
zalatwilem operacji na oczy, po ktorej nie jest fizycznie zalezna od osob
trzecich.
Jestem wdzieczny swojej Mamie, jej ze mnie urodzila i wychowala ale
musialem uciekac aby sie ratowac.
Nocne klotnie mojej Mamy z duchami doprowadzily mnie, do tego,
ze mialem problemy ze spaniem i lewa reka, zaczela mi dziwnie drgac.
Teraz obecnie mieszkam w UK, materialnie starcza mi na oplaty i na skromne zycie,
nie martwie sie o to co bede jadl, posplacalem dlugi w Polsce, mysle nad studiami.
i powinienem sie cieszyc z lepszego zycia lecz jest inaczej.
Mam potworne bole zoladka a potem glowy, po kilku wizytach i narzekaniach moj lekarz skierowal mnie na CBT, terapie behawioralno-poznawcza, moj psycholog calkiem mily czlowiek ale
nie za bardzo potrafi mi pomoc...
Czemu ja siebie tak nie lubie i nienawidze...
Dlaczego tyle gowna siedzi we mnie?!