[Dodane po edycji:]
Kłaniam się wszystkim, cieszę się, że znalazłam to forum. Jestem zdrowa, ale cierpiałam kiedyś na nerwicę i depresję, myślę, że moim doświadczeniem mogłabym pomóc niektórym w drodze do wyzdrowienia :-)
[Dodane po edycji:]
Tak naprawdę, to skutki tego co przeżyłam są widoczne do dziś w moim życiu, charakteryzuje się to brakiem stabilizacji w życiu, nie mam stałej pracy, partnera......... A zatem , jeśli kogoś to interesuje napiszę kilka słów o sobie, postaram się o max skrót mojego 38 letniego życia :-) Dzieciństwo : rozwód rodziców, doświadczyłam przemocy fizycznej i emocjonalnej ze str. mamy ( wiecznie sine nogi i ręce, na lekcjach w-f często pod krótkie spodenki wkładałam rajstopy żeby ukryć wszystkie kolory tęczy siniaków, pamiętam jak w 2 kl szkoły podstawowej mama po zebraniu w szkole kazała położyć mi się na dywanie, usiadła na mnie i biła mnie mnie pasem, nie mogłam wtedy oddychać i myślałam, że mnie zabije, byłam drobnym dzieckiem a mama ważyła 80 kg, zbiła mnie dlatego, bo na półrocze nie miałam odznaki wzorowego ucznia !, biła mnie za wszystko, za to, że zapomniałam gdzie zostawiłam klucze od mieszkania, nie zjadłam tego co naszykowała, ale najgorzej dostawałam lanie za oceny niedostateczne , łamała na mnie kije od bielizny, szczotki do zamiatania podłogi itp. Mając 18 lat w moje urodziny zaręczyłam się z moim przyszłym mężem i ...........wyprowadziłam się bo nie mogłam już znieść przemocy, przestała mnie bić, bo byłam już silniejsza i potrafiłam wyrwać jej z ręki pas lub inne narzędzie tortur, ale za to przemoc emocjonalna nabrała mocy : wyzwiska, upokarzanie, dręczenie, zmuszanie do sprzedawania kwiatów z działki pod cmentarzem, nie miałam wolnego czasu, musiałam zarabiać i oddawać mamie zarobione pieniążki ! Dlatego w wieku 18 lat wyprowadziłam się do narzeczonego :-) Potem były czasy spokoju, miłości, radości, urodziłam dwóch zdrowych chłopców, skończyłam Studium Nauczycielskie, mąż policjant bardzo dobrze zarabiał, dobrze się nam powodziło..... do czasu, jak stresy w pracy zaczęły powodować częstsze zaglądanie do kieliszka przez mojego męża............ robiło się nieciekawie, wiadomo, coraz później wracał do domu, zmienił się, początkowo po alkoholu był spokojny, zawsze szedł spać, zero awantur, ja realizowałam się jako mama, bardzo kochałam moje dzieci, byłam mamą na pełny etat, byłam wyrozumiała, cierpliwa, i starałam się dać moim synom tyle miłości ile to było tylko możliwe, nie biłam swoich dzieci, wiedza którą zdobyłam w Studium Nauczycielskim pozwoliła mi fachowo podejść do właściwej opieki nad chłopcami, ale niestety mąż nie doceniał mojego wkładu pracy w budowanie rodzinnego ogniska i wychowanie dzieci, zaczęło mu przeszkadzać że nie pracuję, że jestem kulą u jego nogi, pasożytem i poszłam w końcu do pracy, pracowałam w przedszkolu a swoje dzieci zaprowadzałam do innego przedszkola :-) Po 2 latach straciłam pracę, nie miałam studiów wyższych, w 97 r był spory niż demograficzny i zamykano niektóre przedszkola. W tym czasie ukochany małżonek przyczynił się do rozwoju swojej choroby alkoholowej, a ja trafiłam do psychiatry po kilku wizytach pogotowia (miałam duszności) dostałam lek tranxene , po 3 miesiącach uzależniłam się, myślałam że oszaleję, przestałam wyraźnie widzieć, ciągle musiałam potrząsać nogą, nerwy chodziły jak chciały, płacz, ataki globusa - dusiły mnie, przestałam wychodzić z domu, w sklepie robiło mi się coś w głowę, szumiało mi, kręciło się w głowie, regały wirowały, to był koszmar, ciągłe napięcie, serce waliło, na zewnątrz musiałam panować nad sobą, robiłam to tylko dla dzieci, tak bardzo kochałam chłopców ! musiałam opiekować się, karmić, chronić ich - to była największa moja motywacje żeby żyć ! i wyjść z tego stanu, a uwierzcie, był to koszmar. W momentach panicznego lęku kuliłam się i modliłam, prosiłam opatrzność o pomoc o przetrwanie, o ratunek ! Więcej nie wzięłam żadnych leków do ust ! w dzieciństwie byłam bardzo wierząca i religijna, miałam nadal dziecięcą wiarę w Boga, że pomoże mi to przetrwać, bardzo dużo się modliłam, robiłam to dyskretnie w myślach. Kupiłam zioła lipę, czy kwiatostan lipy i piłam taką ziołową herbatkę przez ponad 2 lata i żyłam, ciągle żyłam dla dzieci ! W tym czasie przeżyłam 2 zdrady męża, pobicie - brat męża zawiózł mnie na obdukcję ( też był policjantem :-) ) zostałam 2 razy na kilka miesięcy sama w domu z dziećmi, gdy małżonek był na odwykach ( w Gorzycach i w Otwocku) to była dla mnie szkoła przetrwania z moją nerwicą, nad którą musiałam panować, żeby zapewnić dzieciom spokojne dzieciństwo. Potem ja na swoją prośbę pojechałam do szpitala psych. w Cieplicach, byłam tam miesiąc i po miesiącu lekarze wypisali mnie, nie brałam żadnych lekarstw, piłam tylko lipę :-) odpoczęłam tam, poznałam super ludzi, brałam udział w licznych zajęciach relaksacyjnych...... nie żałuję tego że tam byłam. Przeczytałam wiele książek na temat pozytywnego myślenia..... rozwiodłam się, przeprowadziłam z synami do innego miasta, znalazłam pracę. Jestem zdrowa, szczęśliwa, niezależna, ja decyduję o swoim życiu, nie stosuje żadnych używek, często się uśmiecham, kocham życie i wiem, że tylko dzięki wyższej nieznanej mocy przeżyłam to wszystko. Mam świadomość tego, że choć nauczyłam się medytacji, różnych technik relaksacyjnych, wiem że pozytywne nastawienie i wiara w powodzenie jest podporą w zmaganiu z każdą chorobą, nie tylko nerwicą, ale również wiem, że moje trudne dzieciństwo, urazy nadal odbijają się na moim życiu, ciągle tracę pracę, często spotykam się z niezrozumieniem ludzi, którzy uważają mnie za zbyt niezależną, spontaniczną i pewną siebie, usłyszałam ostatnio, że mam bardzo silną osobowość :-) a mężczyźni boja się silnych kobiet :-) i dlatego jestem sama ............ chłopcy już urośli, 18 i 16 lat mają obecnie, mają swoje towarzystwo, tajemnice, a ja żeby zapełnić pustkę rozpoczęłam studia :-) socjologia to ciekawe studia. Tylko czasami jest mi smutno, bo brakuje miłości, bliskości drugiego człowieka, a tak bardzo tego potrzebuję, nadzieja nie pozwala mi się poddać.
[Dodane po edycji:]
Tak naprawdę, to skutki tego co przeżyłam są widoczne do dziś w moim życiu, charakteryzuje się to brakiem stabilizacji w życiu, nie mam stałej pracy, partnera......... A zatem , jeśli kogoś to interesuje napiszę kilka słów o sobie, postaram się o max skrót mojego 38 letniego życia :-) Dzieciństwo : rozwód rodziców, doświadczyłam przemocy fizycznej i emocjonalnej ze str. mamy ( wiecznie sine nogi i ręce, na lekcjach w-f często pod krótkie spodenki wkładałam rajstopy żeby ukryć wszystkie kolory tęczy siniaków, pamiętam jak w 2 kl szkoły podstawowej mama po zebraniu w szkole kazała położyć mi się na dywanie, usiadła na mnie i biła mnie mnie pasem, nie mogłam wtedy oddychać i myślałam, że mnie zabije, byłam drobnym dzieckiem a mama ważyła 80 kg, zbiła mnie dlatego, bo na półrocze nie miałam odznaki wzorowego ucznia !, biła mnie za wszystko, za to, że zapomniałam gdzie zostawiłam klucze od mieszkania, nie zjadłam tego co naszykowała, ale najgorzej dostawałam lanie za oceny niedostateczne , łamała na mnie kije od bielizny, szczotki do zamiatania podłogi itp. Mając 18 lat w moje urodziny zaręczyłam się z moim przyszłym mężem i ...........wyprowadziłam się bo nie mogłam już znieść przemocy, przestała mnie bić, bo byłam już silniejsza i potrafiłam wyrwać jej z ręki pas lub inne narzędzie tortur, ale za to przemoc emocjonalna nabrała mocy : wyzwiska, upokarzanie, dręczenie, zmuszanie do sprzedawania kwiatów z działki pod cmentarzem, nie miałam wolnego czasu, musiałam zarabiać i oddawać mamie zarobione pieniążki ! Dlatego w wieku 18 lat wyprowadziłam się do narzeczonego :-) Potem były czasy spokoju, miłości, radości, urodziłam dwóch zdrowych chłopców, skończyłam Studium Nauczycielskie, mąż policjant bardzo dobrze zarabiał, dobrze się nam powodziło..... do czasu, jak stresy w pracy zaczęły powodować częstsze zaglądanie do kieliszka przez mojego męża............ robiło się nieciekawie, wiadomo, coraz później wracał do domu, zmienił się, początkowo po alkoholu był spokojny, zawsze szedł spać, zero awantur, ja realizowałam się jako mama, bardzo kochałam moje dzieci, byłam mamą na pełny etat, byłam wyrozumiała, cierpliwa, i starałam się dać moim synom tyle miłości ile to było tylko możliwe, nie biłam swoich dzieci, wiedza którą zdobyłam w Studium Nauczycielskim pozwoliła mi fachowo podejść do właściwej opieki nad chłopcami, ale niestety mąż nie doceniał mojego wkładu pracy w budowanie rodzinnego ogniska i wychowanie dzieci, zaczęło mu przeszkadzać że nie pracuję, że jestem kulą u jego nogi, pasożytem i poszłam w końcu do pracy, pracowałam w przedszkolu a swoje dzieci zaprowadzałam do innego przedszkola :-) Po 2 latach straciłam pracę, nie miałam studiów wyższych, w 97 r był spory niż demograficzny i zamykano niektóre przedszkola. W tym czasie ukochany małżonek przyczynił się do rozwoju swojej choroby alkoholowej, a ja trafiłam do psychiatry po kilku wizytach pogotowia (miałam duszności) dostałam lek tranxene , po 3 miesiącach uzależniłam się, myślałam że oszaleję, przestałam wyraźnie widzieć, ciągle musiałam potrząsać nogą, nerwy chodziły jak chciały, płacz, ataki globusa - dusiły mnie, przestałam wychodzić z domu, w sklepie robiło mi się coś w głowę, szumiało mi, kręciło się w głowie, regały wirowały, to był koszmar, ciągłe napięcie, serce waliło, na zewnątrz musiałam panować nad sobą, robiłam to tylko dla dzieci, tak bardzo kochałam chłopców ! musiałam opiekować się, karmić, chronić ich - to była największa moja motywacje żeby żyć ! i wyjść z tego stanu, a uwierzcie, był to koszmar. W momentach panicznego lęku kuliłam się i modliłam, prosiłam opatrzność o pomoc o przetrwanie, o ratunek ! Więcej nie wzięłam żadnych leków do ust ! w dzieciństwie byłam bardzo wierząca i religijna, miałam nadal dziecięcą wiarę w Boga, że pomoże mi to przetrwać, bardzo dużo się modliłam, robiłam to dyskretnie w myślach. Kupiłam zioła lipę, czy kwiatostan lipy i piłam taką ziołową herbatkę przez ponad 2 lata i żyłam, ciągle żyłam dla dzieci ! W tym czasie przeżyłam 2 zdrady męża, pobicie - brat męża zawiózł mnie na obdukcję ( też był policjantem :-) ) zostałam 2 razy na kilka miesięcy sama w domu z dziećmi, gdy małżonek był na odwykach ( w Gorzycach i w Otwocku) to była dla mnie szkoła przetrwania z moją nerwicą, nad którą musiałam panować, żeby zapewnić dzieciom spokojne dzieciństwo. Potem ja na swoją prośbę pojechałam do szpitala psych. w Cieplicach, byłam tam miesiąc i po miesiącu lekarze wypisali mnie, nie brałam żadnych lekarstw, piłam tylko lipę :-) odpoczęłam tam, poznałam super ludzi, brałam udział w licznych zajęciach relaksacyjnych...... nie żałuję tego że tam byłam. Przeczytałam wiele książek na temat pozytywnego myślenia..... rozwiodłam się, przeprowadziłam z synami do innego miasta, znalazłam pracę. Jestem zdrowa, szczęśliwa, niezależna, ja decyduję o swoim życiu, nie stosuje żadnych używek, często się uśmiecham, kocham życie i wiem, że tylko dzięki wyższej nieznanej mocy przeżyłam to wszystko. Mam świadomość tego, że choć nauczyłam się medytacji, różnych technik relaksacyjnych, wiem że pozytywne nastawienie i wiara w powodzenie jest podporą w zmaganiu z każdą chorobą, nie tylko nerwicą, ale również wiem, że moje trudne dzieciństwo, urazy nadal odbijają się na moim życiu, ciągle tracę pracę, często spotykam się z niezrozumieniem ludzi, którzy uważają mnie za zbyt niezależną, spontaniczną i pewną siebie, usłyszałam ostatnio, że mam bardzo silną osobowość :-) a mężczyźni boja się silnych kobiet :-) i dlatego jestem sama ............ chłopcy już urośli, 18 i 16 lat mają obecnie, mają swoje towarzystwo, tajemnice, a ja żeby zapełnić pustkę rozpoczęłam studia :-) socjologia to ciekawe studia. Tylko czasami jest mi smutno, bo brakuje miłości, bliskości drugiego człowieka, a tak bardzo tego potrzebuję, nadzieja nie pozwala mi się poddać.