Mam problem:od 6 lat jestem z facetem który cały czas zamiast brnąć do przodu się cofa,przez znajomego trafił zagranice jakiś czas temu z nastawieniem na lepsze życie i zarobki, oczywiście życzliwi Polacy wykorzystali nas na kasie,oczywiście stale czuliśmy i czujemy się dłużni,albo mają z ciebie zysk albo pa,pa,........od tego czasu nic się nie polepszyło wręcz pogorszyło,dałam się zwieś jego nadzieją,zrezygnowałam ze stałej pracy,jestem na jego utrzymaniu,oczywiście w tym czasie ani nie dostał umowy o prace,ani konkretnych zarobków,ani mieszkania,tyle że na życie kiepsko starczy,teraz jesteśmy w Polsce niestety tu musi zarobić żeby wrócić tam,bo szef mu nie wypłacił całości tylko ochłapy,ciężko jest mi z nim gadać na ten temat nie dociera do niego nie da sobie wytłumaczyć,dobija mnie jego podejście do życia,jestem teraz z nim u moich,on nie wiem na co liczy,że mu z nieba spadnie,bo ja już nie wytrzymuje nerwowo.Już raz został wyprowadzony w pole t.z.dobrych znajomych wrobili go że po prostu brak słów,teraz ma aby długi do spłacania,a ja głupia bez pracy,proszę odpiszcie chociaż coś