Ja już 30 dni sobie wziąłem w sumie wypoczynkowego i niewiele mi to dało, aby wyjść na prostą.
Ale na jakiej zasadzie i czy aby nie z polecenia samego psychologa (bo psychiatra przecież sam wystawia)?!
Ja niestety mam za bardzo stresująca pracę i zbyt wiele codziennych obowiązków, aby móc marzyć o takim luksusie, jak psychiczny i fizyczny wypoczynek - dlatego też zastanawiam się nad tą półroczną kuracją psychoterapeutyczną coraz poważniej, bowiem jak ona mi nie pomoże, to już nic.
Poniekąd masz rację, ale mi bardziej tutaj chodzi nie tyle o to, co też moi współpracownicy na mój temat myślą, a jedynie czy te uwagi nie staną się wiążącym czynnikiem - u przyszłego pracodawcy - decydującym o moim zatrudnieniu.
Tyle tylko, że depresja jest w dzisiejszych czasach praktycznie już chorobą cywilizacyjną (stres towarzyszy na pożądku dziennym już niemal wszystkim, a tylko różnice wynikają z jego natężenia), stąd z tego punktu widzenia chyba jeszcze nie stanowi dla chorego ze strony otoczenia aż takiego "odium"(niechęć może wynikać tutaj tylko z faktu samobójczych myśli, których chociażby wierni KK nie tolerują), jak w przypadku poważniejszych klinicznych przypadków (a szczególnie tych zagrażających fizycznemu zdrowiu/życiu postronnych).
U mnie to wygląda jednak inaczej, gdyż umowa o pracę na czas określony kończy mi się za niespełna 6 miesięcy i praktycznie tylko do tego terminu mogę sobie pozwolić na gruntowną (jak też całościową, czyli najdalej do listopada br., gdzie z nastąniem grudnia będę egzystencjalnie-finansowo wręcz zmuszony do podjęcia kolejnego etatu) rehabilitację, która jak nie zakończy się pełnym sukcesem, to stawia mnie w sytuacji tragicznej (bowiem już od końca zeszłego roku walczę na swój własny sposób z deprechą i zwyczajnie opadam już z sił...).
Mi ten ok. dwukwartalny okres niezbędny jest po prostu na regenerację sił i należyte dojście do nerwowo-psychicznego ładu, co nie nastąpi, jeśli nie odizoluje się na ten czas od wykańczającej mnie wewnętrznie pracy zawodowej. Także nie mam obaw o powrót - po tym kuracyjnym terminie - do pełnoetetowego społeczeństwa, co zaprząta mi głowę tylko późniejszy stosunek pracodawców do mojej osoby, jeśli się okaże, iż ten psychoterapeutyczny/psychiatryczny epizod już na dobre negatywnie (?) zaważy na mojej dalszej karierze zawodowej.