Skocz do zawartości
Nerwica.com

TOFIK

Użytkownik
  • Postów

    59
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez TOFIK

  1. Podjalem decyzjeo tym ze pojde zapisac sie na prawko i O, wielkie g....

    bo nerwica daje juz o sobie znaki, boli brzuch, ogolny niepokoj i w ogole tragicznie sie czuje :/ masakra jak ja wszystko przezywam to szok, jak sobie przypominam jak kiedys chodzilem wyloozowany wszedzie... kazdy egzamin zdawalem na super wynikach bo nawet do glowy mi nie przyszlo ze moge sie zestresowac ,a teraz nie wchodzi mi do glowy inna mysl niz "A Co Bedzie Jesli" :P I kolejny dzien z tabletkami na uspokojenie

     

    he he, skąd ja to znam :)

    może razem spróbujemy na to prawko. ja mam ten sam plan i ten sam dylemat od pewnego czasu. będziemy wymieniać się spostrzeżeniami :)

  2. ja zacząłem chodzić prywatnie :| ale fakt, chyba trafiłem na takiego od którego mnie nie odrzuca na sama myśl o spotkaniu.

    agresja, tez to mam. niestety. chuśtakwa nastrojów itd.

    wizyta u psychologa nie da nic z dnia na dzień. to wymaga czasu i pracy :| tu nie ma złotego, szybkiego środka. często jest tak że w początkowej fazie terapi bierze się jakieś prochy które stopniowo się odstawia. nie wiem jak tam twój żoładek, ale mój przy prochach zaczął zadziwiająco dobrze funkcjonować. nie było stresów i nerw, nie było dolegliwosci. jak dla mnie zapętliłes się między swoją psychika która napędza wszelkie dolegliwosci ciała, a ciałem które dodatkowo powoduje stres i lęki. ja z uporem maniaka szukał bym pomocy u specjalisty.

  3. no to trochę mało fajnie. moja żona żyłą ze mną i moją nerwicową strona od kąd się znamy. ale i dla niej niektóre moje lęki czy obawy to jakiś kosmos.

    ale nie zależnie od tego poszedł bym się leczyć. kwestia znalezienia odpowiedzialnego terapeuty a nie jakiegoś artysty co daje leki i każe przyjśc za miesiąc. tak nic się nie zmieni. co najwyżej "ogłuszysz" się trochę chemią i tyle.

  4. poszukaj może jakiegoś jednego psychologa. daj na chwilę spokój z badaniami, gastrologami i armadą prochów (co nie oznacza wywalenia wszystkiego do kibla). jak twierdzi mój terapeuta choroby i dolegliwości tkwią w nas samych, w naszej podświadomości. i ja, mimo sceptycyzmu, przyznaję mu rację. nie raz i nie dwa kiedy musiałem zrobić coś czego nie chciałem, bałem się lub powodowało dyskomfort psychiczny w cudowny sposób zapadałem na jakies choróbsko. nie symulowanie ze poudaję i jakoś się upiecze ale realne choroby! wszystko ustąpiło kiedy zacząłem brać psychotropy. przez ponad rok było cudownie. byłem "wolny". stresu omijały, dolegliwości też, zmiany nastroju i choroby. ale po tym czasie, jak odstawiłem leki, powolutku zaczęło wszystko wracać. tak więc z takimi dolegliwościami nie jesteś sam.

    co do żony możesz spróbować ją zabrać ze sobą do psychologa. zwyczajnie, są osoby dla których stwierdzenie że ma się doła, nerwy czy jakies lęki jest zbyt abstrakcyjne. to jak wymyślac bajki. musza albo to zrozumieć albo nie. ona zwyczajnei nie rozumie co się z tobą dzieje i pewnie tez w jakimś stopniu sie tego boi i o ciebie się boi.

    i nie jesteś wariatem. wariat się nie męczy i nie dostrzega co sie z nim dzieje. ze to jest nie tak, nie ta bajka.

    prawda niestety jest taka że żeby wyleźć z dołu pierwszy krok trzeba postawić samemu. nawet wbrew swojej woli. próbuj. nie ma gwarancji że się od razu powiedzie, ale próbuj. inaczej popadasz w głebszą depresję i koło się zamyka ...

  5. NnNn, jelito i nerwicę mam od kilkunastu lat, ze zmiennym natężeniem. mam to na tyle długo że nie jestem w stanie sobie przypomnieć co było pierwsze. mam tez syna który ma siedem lat i jest dla mnie wszystkim. to co opisujesz to na móg gust, nie jestem specjalistą, w dużej mierze stan depresyjny. nie wiem jakie masz kłopoty i jak długo ale to co opisujesz to dokładnie takie stany od jakich ja staram się uciec jak najdalej. kołatania serca, gwałtowne bóle brzucha, skurcze przy których nie sposób wykonać jaki kolwiek ruch nogą, stany niepokoju i paraliżujące doły trwające dniami i nocami, stany osłabienia i omdlewania, zawroty itd. z tego co napisałeś masz dwoje dzieci. ja "jakoś" funkcjonuję bo mam dziecko. nie chcę go chwytac za rękę żeby pomogło mi wstawać. to ja mam mu podawać rękę. jeżeli za którymś razem się położysz bez chęci wstania bo nie masz siły na to co się z tobą dzieje, to pomyśl o nich. to sa ludzie którym na tobie zależy i dla których jesteś kimś bardzo ważnym. idź do specjalisty. nie tylko jakiegoś gastrologa. mój stwierdził że do życia trzeba z jajami :? tylko idź do psychologa. z tym co opisujesz daje się jakoś walczyć i przeważnie wygrywa się. trwa to długo ale jeśli w którymś momencie stwierdzasz "nie mam już na to siły" i siadasz i płaczesz to przegrałes sam ze sobą. ja chodzę teraz do terapeuty. nie objadam się lekami mimo że nie jest mi różowo. ale powoli robi się inaczej. najgorsza jest rezygnacja.

  6. to jak jest prowadzona terapia zależy od terapeuty. moja pani psycholog zapytała mnie czego od niej oczekuję i wydaje się to logiczne. samamu musisz określić czego tak serio chcesz. i nie jest to głupie. sama musisz wtedy zdać sobie sprawę z czym sobie nie radzisz i w czym potrzebujesz pomocy. określenie "co zrobić żeby było gorzej" może służyć uzmysłowieniu sobie mechanizmów wywołujących ten czy inny stan. ale "nie biorę odpowiedzialności" jest moim zdaniem dziwne. normalny terapeuta zdaje sobei sprawę ze terapia to nie jedno czy dwa spotkania tylko jakiś dłuższ czas który spędzicie razem. to jest tak jak by kogos wpóścic do swojej głowy bo się ma do niego zaufanie. może zwyczajne zapytaj tego go o nurtujace ciebie wątpliwości.

  7. no i lekarz raczej ma rację. może to być kwestia psychiki. prochy sobie poki co odpuść bo to leki doraźne i skoro ich nie brałeś to się nimi nie faszeruj (po hydroxyzynie idzie się świetnie spać a tranxene działa przeciwlękowo). znajdz jakiegoś psychologa nawet w rejonie i pogadaj co dalej z tym fantem począć. a wtedy ewentualnie jakieś proszki ale to już zależy od terapeuty.

  8. wybczcie to określenie ale poruszamy się w obrębie dość "gównianego" tematu ;)

    a nawrażliwość akurat niestety mam. i to z tym objawem parcia. błonniki są dwa, rozpuszczalny i nie. ten pierwszy wzmaga perlstatykę jelita drugi nie. tłuszcze rzaczej nie bywają zalecane przy nadwrażliwości chociaż trafiają się osoby co im to za bardzo nie przeszkadza. ale szczerze to nie spotkałem jeszcze np gastrologa który stwierdził by "nie bać się tłuszczu" może poza oliwą.

  9. świezo wykryta jak rozumiem przez internistę? jak na mój gust najpier mozna podejść do psychologa i porozmawiać. u psychiatry skończy się raczej jakimiś prochami i tyle.

    i czy to aby bardziej nie depresja niż nerwica.

    co do badań to różnie bywa. czasami lekarz chce żeby zrobić cała masę różniastych badań żeby wyeliminować inne choroby lub schorzenia. ale jak mówię, tym bym się nie martwił a poszedł do psychologa i najpierw porozmawiał. psycholog podpowie czy jest warto wspomóc się farmakologią czy też nie.

    i staraj się nie zamykać w domu. serio. to nie pomaga.

    pozdrawiam!

  10. jest jeszcze reasec. niestety na receptę i ma pewną wadę. zawiera atropinę co nie jest fajne przy dłuższym braniu. ja mam podobny problem jako efekt stresu. przez długi czas nawet brałem reasec aby wyłaczyć perstatykę i xanax antylękowo. teraz to leczę u psychoterapeuty i jedyne co mogę dodać ze chemia nie załatwi problemu. potrzebny ktoś, kto za rękę kawałek poprowadzi :lol:

×