Skocz do zawartości
Nerwica.com

impressionniste

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez impressionniste

  1. Cześć, Wiem co przeżywacie, bo też przez to przeszedłem. Może Wam to pomoże. Mi pomogło bardzo: Viktor E. Frankl (fragment) Psychoterapia dla każdego Instytut Wydawniczy PAX Warszawa 1978 Gertrudzie Paukner poświęcam Właśnie ta obawa przed chorobą psychiczną powstrzymuje większość takich chorych od porady psychiatrycznej. Nie mniej niż 2/3 ankietowanych w tej sprawie pacjentów leczonych w poliklinice neurologicznej, na oddziale więc nie psychiatrycznym, zapewniało leczącego ich lekarza, że przenigdy nie poszliby na oddział psychiatryczny, właśnie z lęku przed wszystkim, co się łączy z psychiatrią. Również w takich przypadkach terapia winna zaczynać się od samych korzeni zła. A zło tkwi w tym, że wszyscy tego pokroju neurotycy padają ofiarą błędu. Nie wiedzą, w każdym razie, zanim o tym im się nie powie, że lękają się czegoś, czego lękać się, właśnie przy swym nerwicowo-natrętnym usposobieniu, nie mają żadnego, nawet najmniejszego, powodu. Mianowicie właśnie oni nie mogą zachorować psychicznie, ponieważ jest rzeczą znaną wszystkim psychiatrom, że ludzie skłonni do wyobrażeń natrętnych lub na nie cierpiący są po prostu odporni na prawdziwe choroby psychiczne, a więc na psychozy. Polecam także ten wątek: http://forum.kardiolo.pl/temat7069,5.htm i koniecznie psychoterapię, gdyż bez jej pomocy nie wygracie. Zaburzenia lękowe (nie cierpię określenia "nerwica") to nie choroba, która się pojawiła jak "grypa". To Wy, wasze wnętrze, wasze emocje. Tu może pomóc jedynie psychoterapeuta. Nie leki, ani nie silna wolna, ale "lekarz duszy". Głowa do góry. Cierpimy wg. Junga na cudowną dolegliwość, która pojawiła się w naszym życiu, tylko po to byśmy stali się wreszcie szczęśliwi :) EDIT: literówki
  2. Pewnie :) Na początku nadmienię, że dotychczas miałem tylko 3 takie ataki (sorki, pomyliłem się co do ilości we wcześniejszym poście, ale doszedłem do wniosku, że poprzednie to też były ataki nerwicy). Pierwszy pojawił się podczas oglądania na podyplomówce pewnego dokumentu o Auschwitz i zmieszczonej tam relacji operatora komory gazowej. Zrobiło mi się słabo, tętno podskoczyło i myślałem, że wtedy wyjdę z sali wykładowej. Zignorowałem to jednak, bo tamtej nocy mało spałem i zrekompensowałem to bardzo mocną kawą. Ot, przemęczenie. Drugi nastąpił jakiś miesiąc później. Wytłumaczyłem sobie, że to z powodu mojego trybu życia (praca 12h/dobę, ogromny stres, potężne ilości kawy, wielość obowiązków, brak relaksu). Trzeci mnie wystraszył nie na żarty. Najstraszniejszy był ten paniczny lęk. Kołatanie serca, nieziemskie tętno, ścisk w gardle, co a'la fale adrenaliny przepływające przez mózg, szum w uszach, zimny pot, mocny szczękościsk. Potem doszły jeszcze dreszcze i uczucie zimna. Wraz z analizowaniem objawów i pojawiającego się wniosku, że nie mam nad tym kontroli. Pojawiły się myśli przed utratą kontroli nad sobą; że zachoruję na schizofrenię, i będąc w jakimś amoku zrobię coś bliskim, albo sobie. Zaraz potem, w drodze logicznego rozumowania, pojawił się szpital/sąd, koniec kariery, płacz, skandal i ogólna katastrofa. Najgorsze były noce i ta obawa, że "dziś" będzie tak samo, że może już dziś dam rady z tym walczyć. Fatalne uczucie i ci co to przeżyli na pewno je znają. Doszedłem do tego, że to właśnie moja bogata wyobraźnia, podczas ataku, pcha mnie w coraz to nowe obszary moich wewnętrznych lęków (czyli tego kim nie chciałbym być, a także tego co uważam za najgorsze). Najgorsze było to, że nie potrafiłem jej powstrzymać. Wszystko zaczęło przypominać mi te myśli, a jak sobie je przypominałem to wtedy pojawiały się objawy somatyczne. I tak w kółko. Postanowiłem więc, że idę na konsultację. Poszedłem na psychologa, mając nadzieję, że "powie mi coś miłego" - że nie jestem chory psychicznie, że nie zwariuję, i że (co może się wydać śmieszne) potwierdzi, że to "tylko" nerwy. Tak też się stało. Już w gabinecie byłem bardzo spięty. Jak z karabinu wystrzeliłem serię wyliczającą moje objawy, wątpliwości, przemyślenia. Na szczęście psycholog nie miała innego wyjścia jak tylko potwierdzenie, że nie jestem chory psychicznie, ale też nie jestem całkowicie zdrowy. Od razu mi ulżyło. Korzystam z terapii psychodynamicznej. Terapeutka posługuje się także hipnozą, która pomaga w bardzo precyzyjny sposób w skierowaniu uwagi na faktyczne problemy i przypomnieć sobie to co stłamsiliśmy w sobie. Dowiedziałem się także, że tym co wywołuje bezpośrednio moje dolegliwości jest trudny wewnętrzny konflikt emocjonalny. Analizując tę wiedzę, zobaczyłem, że w moim życiu są liczne symptomy tego konfliktu. Dopiero psychoterapia pozwoliła mi je dostrzec. Jestem na razie po czterech konsultacjach i wiem, że jeszcze długa droga przede mną. Uświadomiłem sobie jednak, że nerwicę można wyleczyć, ale tylko jeśli się ma odwagę zmierzyć z samym sobą i swoją przeszłością. Staram się unikać szukania informacji o innych chorobach, tylko zdać się na wiedzę terapeutki. Wiem, że to nęci, ale prowadzi do "wkręcania" sobie coraz to nowych chorób, a to przecież tylko maniafobia
  3. Monika1974, Terapię rozpocząłem jakiś miesiąc temu, w tygodni dni po pierwszym "ataku" nerwicy. Jestem dziennikarzem i staram się myśleć racjonalnie. A tu nagle pojawiło się coś, czego nie jestem w stanie kontrolować i co chciało do mnie wracać kiedy tylko chce Wystraszyłem się nie na żarty. Całe szczęście nie zastanawiałem się zbyt długo, i nie "upewniałem" się czy to nie TA choroba (bo to tylko prowadzi do pikowania w głąb lęku), tylko szybciutko google=>objawy=>nerwica=>psychoterapia. Kilka dni później pierwsza konsultacja.
  4. Witam, przypadkowo trafiłem na to forum, ale wydaje mi się, że moje doświadczenie może się paru osobom przydać. Otóż w związku z moją sytuacją rodzinną również uroiłem sobie tę niemiłą chorobę. Tak już to jest, że nerwica "uderza" właśnie te schorzenie, którego się z jakiś powodów obawiamy. Garść słów otuchy: - nerwica nie jest chorobą psychiczną! To "choroba" dszy, konflikt emocji, które zostały przez nas zepchnięte do podświadomości. Gdybyś ktoś był chory psychicznie wcale by sobie z tego nie zdawał sprawy - jak już wspomniałem nerwica "wkręca" nam te choroby, których się najbardziej boimy - podłoże nerwicy leży gdzieś w naszych doświadczeniach, przeżyciach. Przed wszystkim z dzieciństwa. - JEDYNYM lekarstwem na nerwicę jest psychoterapia! Żadna farmakologia (choć pomaga z walczyć reakcje fizyczne), bo nie jesteście osobami psychicznie chorymi! - psychoterapia to fajna sprawa i niema się czego bać. Na Zachodzie jest ona bardzo popularna. Tylko u nas uważana jest za "leczenie czubków" - ot, taki buraczano-kartoflany kraj. Można nieźle siebie poznać, a to pomaga żyć i rozwinąć skrzydła! Mam nadzieję, że tych parę zdań pomoże co poniektórym w podjęciu decyzji i rozwieje ich czarne myśli Pozdrawiam
×