Nie widzę sensu by z tego wyjść.
O jeden raz za dużo się podnosiłem. Rok temu pękłem. Rzuciłem sam robotę. Nie miałem sił już.
W jeden rok zmieniłem 3 razy pracę na coraz lepszą. Z lepszą pensją. Wszystko dla niej. Ale to było za mało. Może przez to że nie miałem samochodu, własnego mieszkania i bogatych rodziców jak to inni mają....
Nigdy nie miałem granić mimo trudności zawsze dążyłem do celu dla niej. Nie umiem dobrze pływać a dla niej przepłynąłem jezioro...
NIe miałem samochodu. Autobusem nie chciała jechać do kina. Nad morze... Ale bezemnie jechała. Ze swoją rodziną,przyjaciółmi samochodem... Kiedy ciągle pytałem w końcu powiedziała że kiedyś jeździła autobusem i jest to mniej wygodne niż samochodem...
Ja do niej jeździłem na wigilie ona do mnie nie chciała pod pretekstem, że musi pomóc swojej mamie... gdy ja byłem u niej jej mama wszystko sama robiła....
Kiedy razem wracaliśmy do jej domu zawsze ją przodem puszczałem przez furtke wcześniej ją otwierając. Ona gdy przez nią przeszła pedziła do domu nie czekając na mnie. Kilka razy czekałem w furtce, a ona zawsze wracała w domu i się zapytała czemu nie idę. Ja się pytałem czemu mnie zostawiła ona na to że byłą pewna że jestem z tyłu. Przez pół roku tak pytałem a ona w końcu w złości że się ciągle o to pytam stwiedziła że to facet powinien się starać dla kobiety. Wtedy pojąłem że ona ma podejście takie do całości. Dla mne to było symbolem że ja się mam dla niej starać ona dla mnie nie musi.
Na początku było cudownie. Ona mnie masowała po plecach, ja ją z wdzięczności za jeden taki masaż trzyd dni masowałem. Tak po roku zdażało się że ja ją dzień w dzień masowałem. Kiedy ja poprosiłem o masaż położyła mi raz noge na plecach i zapytała czy mogę być. powiedziałem czy by mogła rękoma ona że jest zmęczona, że paznokcie się w góre będą jej odginać. Później mówiła że jej koleżanka raz masowała męża. Po masaży powiedział jej: a teraz możesz iśc pozmywać. I że niby jej koleżanka się obraziła. Powiedziałem jej że ja już nie pamietam kiedy ja byłem masowany, dopiero wtedy zrozumiała. Ja zrozumiałem że inni się starają mniej albo wogule. I dostają więcej. Kiedy robulismy sobie coś do jedzenia np pizze pomagałem jej. Kiedy obierałem pieczarki stwierdziła "czy nie da się wolniej". Ja jej co miesiąc kwiatek nosiłem. zawsze w tym dniu w którym się poznaliśmy. Gdy wieczorami do niej dzwoniłem stwierdzała że właśnie ogląda Housa i jak się skończy to porozmawiamy. Wtedy mówiłą że jest zmęczona i nie chcę o poważnych rzeczach rozmawiać wieczorami.
Zawsze mówiła że mnie bardzo kocha, i zrobi dla mnie wszystko. Lecz miałem świadomość że to wszystko jest wszystkim oprócz tych kilku rzeczy. Ja nić więcej nie oczekiwałem. Tylko 10% tego co jej dawałem. mogę ją cały miesiąc masować dzień w dzień żeby choć raz w tygodniu mieć samemu masaż. Mogę jej pomagać w jedzeniu i zmywać po jedzeniu jeśli nie będzie się nabijać.
Lecz dziś stwiedzam że zachowywałem się jak ciota. Jak pantoflarz. Że gdybym się zachowywał jak prawdziwy męzczyzna i ją traktował tak jak jej ojciej jej matkę to bym dostawał więcej. Moje całe życe to porażka z dziewczynami. Zawsze się bałem że mnie zostawią. WIęc starałem się najlepiej jak mogłem. Zawsze mnie zostawiały dla innych....
Jak to było z przyjaciółmi. Było bardzo dobrze. Raz pewnego kiedy z pracy dostałem bilety do kina zapytałem ją czy może jej przyjaciele by chcieli pojechać. Zawsze była ona dla mnie najważniejsza. Stwierdzili, że nie mają czasu. Poprosiłem moich przyjaciół. Zgodzili się. Potem jej przyjaciele się namyślili. Że jednak pojadą. TO ja swoim powiedziałem, że jednak jadę z jej przyjaciółmi i przeprosiłem. To ja nie byłem dobrym przyjacielem, pokazałem im że inni są dla mnie ważniejsi niż oni. Dziś nie trzymam z nimi kontaktu od tego czasu.....
Rodziną się mnie ciągle czepia. Rodzice ciągle mnie nachodzą do pokoju. Szydzą ze mnie że taki łody to powininen mieć więcej życia a nie się lenić. Że jestem leń i nie wiedzą co się ze mną dzieję. Zresztą nigdy mnie nie pochwialili w życiu. Zawsze tylko mówili co robie źle. Teraz tak jakoś powoli mi dają spokój. Ale żeby mi nie przeszkadzali zamykam się w pokoju.
Zmęczyło mnie szukanie ciągłych odpowiedzi. Kiedy ją pytałem stwierdziła że zadaje trudne i ciężkie pytanie. Dla mnie oznaczało to pretekst do nieodpowiadanie ze wzglę du na przypuszczalnie tę gorszą i smutną idpowiedź.
Zawsze mnie ciekawiło dlaczgo.
Dziś już nie chcę wiedzieć. To co tu opisałem to tylko skrawek myśli które mam w głowie i które mi nie dają spokoju.
Ona miała pewną chorobę. Bała się że ją zostawię przez. Nigdy bym jej nie zostawił. Pod koniec naszego związku kiedy w końcu poszedłem do psychologa i psychiatry. Powiedziała że nie wie czy będzie mnie w stanie kochać tak jak kiedyś. Ona się naprawdę zmieniła pod koniec się starała. Ale ja tylko widziałem ją poprzez przeszłość to jak było kiedyś. To mnie bardzo męczyło. Poczułem strach nie wiedziełem jaka jes naprawdę. Stwiedziłem że pod koniec stała się przez mój stan. Mimo iż ja był bym z nią w zdrowiu i chorobie ona mie powiedziała że nie chce być z chorym mężem. Chce mieć wybór .
Zrezygnowałem z leczenia. Nic nie pomagało. Z dnia na dzień jest coraz ciężej.
Nie chę mi się już żyć
Muszę tylko znaleźć w sobie odwagę,
Potem już będzie ta upragniona chwila w której wszystkie troski i smutki odejdą.
Będę szczęśliwy gdy będę umierał........