Skocz do zawartości
Nerwica.com

czarna megi

Użytkownik
  • Postów

    89
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez czarna megi

  1. majcyk30 tak poukladalam sobie pewne sprawy, a co do innych postow. wiecie to nie tak, ja wlasnie bededz chora staralam sie z wszelkich sil robic wszystko dla dzieci. nie bylam rok u nich bo nie moglam taka procedura adopcji. ale syn kocha mnie tak bardzo ten co poszedl do adopcji ze pragnie kontaktu. wiem ze one trafily do dobrych ludzi to mnie uspakaja, a ten syna co zostal. coz pewnie i tak z domu dziecka te niektore osoby mnie odbieraja jak tu piszeagusiaw. tak ja umiem przyjac krytyke i napewno to wyglada ze meza mam a nie nie syna.ze nagle sie pojawilam i chce syna ale to nie tak, jedna pani derektor wie ze ja caly czas pomimo ze nieodwiedzalam ich dzwonilam pytalam az jak sie dowiedzialam ze syn zostal sam zrobilam w brew ich woli i wystapilam do sadu o syna. moze to zbyt malo czasu aby pokazac ze naprawde zalezy mi na dziecku ze to nie jaks kaprys. inne wychowawczynie tego domu dziecka znaja mnie 5 lat i same byly zaskoczone ze sad nie dal mi syna powniewaz ona uwazaja mnie za dobra mame opiekuncza i odpowiedzialana, nawet teraz rozmawialam z nimi, chce tez ta opinie przed sadem pokazac, nie tylko zla. walcze dalej czekam na badania, badan sie nie boje bo wiezi sa i ja niemoge sobie nic zarzucic teraz. owszem wczesniej mialam potkniecia ale nie ma osob ktorzy by niepopelnili bledu

    czas to naprawic. pasman mylisz sie a przeciez mnie znasz..

  2. witam moja sytuacje juz tu raz opisywalam, mam czworke dzieci niestety w roku 2007 zostalam skatowana przez bylego meza znalazlam sie w osrodku to ze musialam isc do szpitala a nikt nie chcial zajac sie moimi dziecmi poprosilam sad o umieszczenie ich w domu dziecka i tak sie stalo trafily ja przez te lata bylam bardzo duo razy w szpitalu, operowana, poznalam obecnego meza i staralam sie o moje dzievi oczywiscie odwiedzalam je bralam do siebie.ale poltora roku temu sad pozbawil mnie w niezrozumialy dla mnie sposob wladzy, i musialam rozstac sie z dziecmi .oczywiscie pozegnalam sie z nimi powiedzialam im prawde. i nie widzialam ich od rok temu w maju. teraz jak zaczelo mi sie w zyciu ukladac dowiedzialam sie ze moja trojka poszla do adopcji a zostal jeden syn. wiec zaraz napisalam do sadu o przywrocenie mi wladzy i powrot syna do domu. spotkalam siez synem w wakacje po takim rozstaniu , teraz mam kontakt caly czas syn przyjezdza. mam sprawe w sadzie ale wiedze ze niektorzy nie chca by mojsyn powrocil do domu. z domu dziecka wychowawcy chca aby zostal tam nie chca tak jak ja i moj syn aby powrocil jaknajszybciej do domu. tymbardziej ze mam warunki, ma swoj pokoj, mam na utrzymanie go, szkole mu znalazlam, i nierozumiem postepowania tych osob dlaczego wola by byl w domu dziecka nie w domu z mama?mialam wywiad kuratora mam opinie, nie pije nie mam nalogow, procz palenie. i nierozumiem dlaczego chca przeciagnac sprawe. bo chca wystapic o takie badania rodk na wiezi miedzy mna a synem.a to niestety dlugi czas sie czeka na badanie na opinie czyli z pol roku zanim znow bedzie sprawa.walcze ale niemam juz sil brak mi ich a jezcze jak moj syn placze ze chce do domu ze on juz niewytrzymuje, to ja sie rozpadam, nie wiem co ja jeszcze moge zrobic by moj syn byl w domu juz.nieobrazajac nikogo aleznam takie sytuacjegdzie matka wcale nie dba o dzieci jest alkohol dzieci samopas a tam im sad daje je i nieodbiera, a u mnie wszystko jest a nie chca mi oddac.nie mam z kad dalej brac sil.. tak mi jest ciezko a przeciez trzeba dalej walczyc o syna... tylko jak ?nie mam wsparcia u nikogo jestem sama maz pracuje nie mam znajomych, kolezanek nie mam z kim pogadac wiec bardzo mi ciezko

  3. mam problem nie wiem czy ktos chcialaby chociaz ze mna popisac siedze w domu bardzo bola mnie nogi ale mam potrzebe popisania z kims, nie musi byc to o chorobach poprostu samotnosc mnie dopadla tu jest moje gg6608291

  4. bede plkac i krzyczec, znow plakac i krzyczec az zwariuje, bo nikt mnie nie chce, noo juz tyle czasu tu na forum pisze ii co.. samotnosc. wiem ze kazdy ma swoje klopoty i nimi sie zajmoje, wczoraj rozmawialam z moja dawna przyjaciolka terapeutka.. ale nie ma zbyt czasu, jestem taka wsciekla i zalamana

     

    hustalam sie na żdżblach trawy

    otrulam sie smiertelnie samotnoscia

    teraz mi dobrze trzymam Boga za rece.

  5. tak zgadzam sie sie odkrywanie siebie pomaga nam samym, to fajnie ze chcesz jeszcze bardziej popracowac nad soba, lubie muzyke i tez jestem kolo 30, a tak naprawde to ja juz niestety mam.

     

    -- 28 mar 2012, 13:36 --

     

    bedziesz chcial to napisz do mnie 6608291,gg

  6. witaj.. z tego co cytalam to sporo przeszlas jak na swoj wiek i napewno jest to powodem ktory spowodowal zamkniecie sie w sobie, wazne jest jednak to ze tu napisalas, wiec jednak szukasz pomocy dla samej siebie to dobrze. mysle ze potzreba ci jakiejs rozmowy z psychologiem bo naprawde jest duzo spraw nad ktorymi sobie nie radzisz, mowisz ze boisz sie taty, wiem cos na ten temat ja sie piekielnie balam swojego taty jestem dzieckiem alkoholikow. i wiem ze od dzxiecka te wszystkie nawarstwione niezalatwione sprawy powoduja ze czlowiek zamyska sie w sobie i doprowadza do nerwicy lub innych chorub, bylas w szpitalu wiem jak to jest ja bardzo duzo przeszlam mialam 13 operacji.wedlug mnie wazne jest zebys w jakis sposob zaczela wyrzucac z siebie to co cie tak boli i meczy. to pomaga. mi bardzo pomaga jak tu napisze na forum czy z kimkolwiek popisze. jesli chcewsz mozesz do mnie napisac na gg. chcetnie..pogadam..

     

    -- 28 mar 2012, 13:23 --

     

    Odrazu z góry mówię, jestem tu nowa i moje wypowiedzi potrafią być dosyć chaotyczne, lecz sprobuje poukladać i od początku strescić to co mi lezy na sercu.

    Mam nadzieję ze znalazlam odpowiednie forum, odpowiedni dział by móc o tym porozmawiać i sobie jakoś z tym radzić, bo moze u mnie " objawy " nie są takie jak u wiekszości osób ktore się tu zwracają.

    Jestem osobą, dosyć wstydliwą nigdy nie lubilam być w centrum uwagi, zawsze sie balam ubrać jakoś smiało, gdy widzę ze ktoś sie smieję to wydaje mi sie najczesciej ze to ze mnie, gdy mam wygłosić przemówienie w klasie, to jestem niczym burak. Jestem na pewno pesymistką, to szczegolnie mi się nasila bo dla mnie wszystko jest na nie, ze to nikomu sie nie spodoba - teraz jak wiekszość napisze, ze pewnie nikt tego nawet nie przeczyta.

    Zaczeło się gdy 1 raz wylądowalam w szpitalu, stwierdzono ze jak mam bóle mocne brzucha to muszę lezeć w szpitalu na obserwacji, i po 2 dniach zabrano mnie szybko na operację, po operacji nie mogli mnie wybudzić, no ale potem powiedziano ze odnaleziono u mnie uchylek meckela, po czym po powrocie, PO MIESIĄCU do domu, zaczelam czytać co to jest, i oczywiscie nasiloło mi się na oczy "Występuje u około 2% populacji i jest najczęstszą wadą wrodzoną jelita cienkiego. Występuje częściej u mężczyzn niż kobiet, w stosunku 3:1, w zdecydowanej większości ma przebieg bezobjawowy." co wcale nie dalo mi do zrozumienia ze mogę być wyjątkowa, a wręcz przeciwnie INNA. Bedąc dosyć zamknietą osobą nie mam wielu znajomych, a wlasciwie na 1 ręce zalicze osoby z ktorymi mogę wyjśc na dwór. a nigdy tego nie robię, zamknelam sie w wlasnym pokoju siedząc w internecie, zaczelam grać w rózne gry, korzystać z forum do tych gier, i stalam się " porządaną " osobą na kilka dni, co teraz mi pokazuje ze w pewnym momencie utrafilam sama szacunek do siebie, lecz mialam chlopaków wirtualnych o ile mozna tak ich nazwać, przezylam z jednym rok, spotkalismy się poza grą, uwazam ze zmarnowany rok bo to się niefortunnie skonczyło, po czym 2 miesiące poźniej dowiedzialam się o rozwodzie rodziców, co bylo dla mnie sporym ciosem, niby mialam swiadomość ze oby dwoje się zdradzają ale jakas częsc mnie potrafila wierzyć w milosc na zawsze, a oni to popsuli, pewnego dnia gdy wrocilam do domu mamy już nie bylo, byl to czerwiec zakonczenie roku,no i to mnie dosyć dotchnelo bo tata powiedzial ze zamieszkam z nim - a mamy identyczne charaktery wiec sie o byle co klocimy, potrafi mnie rano obudzic i sie ze mną klocić bo ma zly humor, i sie go strasznie boje wlasciwie bo ma władze nademną. No ale gdy zaczeły sie wakacje, z mamą nie rozmawialam az do wrzesnia bo jej nie potrafilam wybaczyć, do tej pory nie potrafie, ale we wrzesniu narodzil sie kolejny problem - NOWA SZKOŁA. mam w klasie 29 osób, z czego znam dwie, w szkole chyba nikogo nie znam - teraz już oczywiscie mam jakieś kontakty z osobami w klasie ( jest to 26 dziewczyn i 2 chłopaków) wiec jak by nie mówic dziewczyny to plociuchy wiec czesto zdaje mi się ze to wlasnie o mnie plotkują.. I kolejną rzeczą ktora jest gwodziem do mojej trumny jest to, ze od grudnia jestem z pewnym chlopakiem, znalismy sie juz wczesniej [przez internet co prawda] ale tak tez mozna jakoś poznać człowieka, i jestesmy razem od grudnia, jest strasznie zazdrosny co mnie rownież przytłacza bo zwazając na to ze bylam niegdyś wirtualna flirciarą o byle co jak znajdzie mam kłotnie, a uwierzcie ze sporo moze tego znaleść, ale zrezygnowalam z 95% rzeczy ktore mi sprawialy jakąs codzienną radość, gra jakieś fora, i zajelam sie nim, pomimo klotni zaryzykowalam, spotkalismy się w moje ferie, pod koniec stycznia, i dostalam pierscionek co w ogole jest też ponad mnie bo jest szalone a ja jestem monotonna, ale sie zglodzilam, jesteśmy ciagle razem wakacje mamy JUŻ zaplanowane razem (lubie mieć wszystko zaplanowane wczesniej ) ale ciagle kłotnie, i rezygnowanie co dnia z ulubionych rzeczy mi nie pomagają, ale z drugiej strony po rezygnacji i kłotni z czegoś mam idealny zwiazek, idealnego mezczyznę. Lecz już po tylu klotnach oraz niemilych słowach ktore przeszlam, moj dzien konczy się placzem i myslą czy rano bede mieć odwage by sobie w koncu coś zrobić bo wiem ze to kazdemu ulzy, rodzice mnie nie chcą, tata ma swoją dziewczyne i sie cieszy jak mnie nie ma w domu, mama sie wyprowadzila dosyć spory kawałek i przychodzi sie wyzalić jak sie z chlopakiem pokłoci, babcia to nalogowiec internetowy co jest też smieszne, a z przyjaciomi nie rozmawiam, bo ich nie mam ? moja przyjaciolka okazala sie zwykłą kolezanka. Nie wiem co zrobić z tym by potrafić jakoś zaakceptować swoje zycie, swoje kompleksy (ze jestem gruba, mam duzy nos, i sie poddaje smiesznym zabiegą upiększającym które mnie szpecą, jak ten ostatni) by móc być szczesliwa, i by nie planować swojej smierci, a plan wydaje sie być idealny lecz brak odwagi - mam swiadomość tego że samobójcy nie mówią o swojej smierci tylko to robią, ale ja chce mieć jakąs nadzieje ze mogę być zwyklą dziewczyną, 17 letnią. Z góry zakladam ze nie jestem wierząca lecz z przymusu mam wszystkie sakramenty "zaliczone" i nie wiem czy umiem sie podjac aktywnego dzialania w kierunku zmienienia swojego zycia.

    Mam nadzieje ze ktoś umie coś odpisać, i ze tak naprawde mi coś jest bo jesli nie to jeszcze gorzej nie wiedzieć o co chodzi.[/quote

  7. witaj.. troche masz klopotow widac z tym wszystkim, ale warto niepoddawac sie a przedewszystkim, probowac mimo wszystko pozytywnie myslec ja wiem ze to nieraz wydaje sie glupie, bo zle sie czujemy caly swiat nam wiruje a ja tu gadam o pozytywnym mysleniu, ale z mojego doswiadczenia wiem ze to to bardzo pomaga..

  8. no tak zwierzeta sa bardzo pomocne nam w zlych stanach, bardzo nas motywoja i kochaja bezinteresownie, co wlasnie to jest wazne, od dziecka mam stycznosc z zwierzetami i teraz mam kotke, znaleziona w smietniku,byla zawinieta w worek.. teraz jest ze mna, smieje sie ,bawi, i tula, kochana jest

     

    -- 21 mar 2012, 13:41 --

     

    i powiem wam, ze teraz jak zdaje sobie sprawe ze jestem chora, to zrozumialam cos bardzo waznego, od mojej malenkosci mielismy psa, doga czarnego na imie diana, rosla razem ze mna, mialam brata i rodzicow, ale nikt nie mogl rownac sie z moim psem, uwielbialam z nia wychodzic, ganiac sie po lakach, ale tez mialam przykre doswiadczenia, poniewaz jestem DDA mialam ciezkie nieraz chwile, jak wracalam ze szkoly do domu i mialam gorszy stopien czy uwage to najpierw po cichu szlam do zagrody do diany i tam jej plakalam, mowilam wszystko i to ze boje sie bo tata mnie zbije, dopiero pozniej szlam do domu i dostawalam lomot, ale sunia jak slyszala moj placz to chciala siatke wyrwac, i to byla moja najlepsza przyjaciolka, ona mnie nigdy nieodtracila, nie zbila, nie skrzywdzila...

    791663506_Zdjcie0065.thumb.jpg.979c07f0a0e101fc4e21d036ebb89fb7.jpg

  9. wett, dobrze zrobilas bo po co ci taka znajomosc, wlasnie przyciagamy do siebie ludzi bardzo czesto takich ktorych nie chcemy miec za znajomych, tak to juz jest,

     

    -- 22 lut 2012, 15:46 --

     

    tez tak mialam ze inni wykozystywali moje dobre serce, ale ja powiedzialam koniec, nie, i zmienilam swoj ponkt patrzenia, owszem przykro mi bylo z roznych zachowan bylych znajomych ale zdalam sobie sprawe ze w takim razie oni nie byli warci tej znajomosci, jak ktos nie umie tak normalnie sie spotkac, porozmawiac nie czekajac na nic w zamian. i tak zostalam sama, przenioslam sie do nowego miasta i caly czas jestem sama, nie mam nikogo w swoim otoczeniu, nie mam nawet jednej osoby z ktora moze pogadac tak o pogodzie, to juz dlugo trwa, ale staram sie nie lamentowac bo to nie przyniesie nic dobrego.chociaz czasem latwo sie mowi a jednak uczucia robia swoje

  10. wett-wedlug mnie to bardzo duzo zrobilas ze przelamywalas sie by wyjsc, to naprawde duzo. nie musisz zgadzac sie na wszystko co kolezanka chce robic, masz swoje ja i nie mozna kolegowac sie z drugim czlowiekiem po to by czuc udreke, to nie tak

  11. przez dlugi czas mojej choroby, nerwiy, depresji to pare lat juz, ciagle bylam sama i sama musialam miezyc sie z bardzo ciezkimi sytuacjami, jak stracilam wkoncu dzieci tez zostalam z tym sama, ci niby znajomi byli przez chwile, wtedy gdy potzrebowali cos ode mnie a jak ja podupadlam to znajomi odeszli, to jest bardzo przykre uczucie, i bolesne. do tej pory sama mecze sie ze soba, bo nie mam tak ze moge do kogos sie zwrocic i pomagac.jestem tylko czlowiekiem, zamknietym w domu :bezradny:

  12. Nigdy nie przyjaźniłam się z kimś dla notatek czy dowartościowania, jak moi 'przyjaciele'. Ja po prostu chcę mieć kogoś, z kim mogę porozmawiać, wyjść czasem, ale to chyba nie są jakieś wielkie wymagania? No chyba, że akceptacja mojej osoby to trudne zadanie...

    nie sa to wielkie wymagania, ale sama po sobie widze jak teraz ludzie gonia i tylko mysla o wlasnym dobru, nie innych, dlatego ja tez przestalam sie kontaktowac z takimi ludzmi i jestem sama,

  13. samotnosc- jestem samotna calymi dniami, nikt nie rozmawia ze mna, co depresja pogarsza mi sie, czuje sie odepchnieta przez innych, duzo w zyciu stracilam, i jestem zmeczona klopotami i tymi ciezkimi przejsciami. bardzo brakuje mi tak naprawde kogos z moglabym porozmawiac. nie koniecznie o chorobie, chcialabym poczuc sie znow potzrebna choc troche. ale im dalej jestem sama tym bardziej czuje ze nic z tego nie bedzie

  14. mialam juz przyjemnosc spotkac sie wczesniej z mackiem jednym i drugim jak powstawala dawna grupa, jakos to sie wszystko rozwalilo, ale teraz zaczne jeszce raz. i taka grupa wsparcia powstanie, wierze w to tylko czy ktos by chcial? i moze to nieuda sie w lodzi ale blisko w pabianicach bylyby takie spotkania. jest to bardzo dobry pomysl, i naprawde to pomaga, bo sa grupy AA ale nie ma nic dla takich chorych jak my, a takich chorych jest duzo. w iec zapraszam do kontaktu ze mna.moje gg6608291tel. 695206229

  15. wiec pisze wam tu ze ja chcetnie to znow zaczne taka grupe. wtedy ja z mackiem i jeszcze drugi maciek spotykalismy sie jak ona powstawala. i moze znowu powstac. tylko potrzeba ochotnikow.

  16. ja bym chetnie ruszyla znow ta grupe. macku wiesz o co mi chodzi. tylko musialabym znalesc nam jakies pomieszczenie, ilu z was by chcialo? mogloby tez tak byz ze nie koniecznie w lodzi ale blisko w pabianicach. piszcie do mnie jakbyscie chcieli byc. bo jak nikogo nie bedzie to nie ma sensu moja praca.gg6608291 numer wyjatkowo swoj podam. 695206229 to czekam na was

×