Skocz do zawartości
Nerwica.com

Monia130

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Monia130

  1. Czasami się zastanawiam nad tym wszystkim i mam wyrzuty do

     

    Tego Najwyższego i żal mam do Niego,że taką właśnie drogę życia dla mnie przewidział.Za słaba jestem na to wszystko.Z

     

    drugiej,jednak,strony patrząc,to przeżyłam i wytrzymałam już tak wiele,że może jednak silna kobita ze mnie i już gdzieś

     

    niedalko jest kres tej udręki i już niedługo będę tak niemoralnie i nieprzyzwoicie szczęśliwa.

    A szczęście dla mnie,to

     

    życie bez strachu.Czy to tak dużo?

  2. W domu czuję się najbezpieczniej.Powiem szczerze,że nie chcę

     

    się już spotykać ze znajomymi,dla których moja choroba i mój problem,to dobry temat do plotek i śmiechu.Tym bardziej,że to

     

    najbliżsi mi ludzie.

    Mój błąd polegał jeszcze na jednej sprawie.Ja,poza znajomymi z ekipy,z którą spotykam się już bardzo

     

    długo,w zasadzie nie mam innych znajomych.Jedynie w pracy,ale stosunki z ludźmi z pracy nie są aż tak zażyłe.

    Może w końcu

     

    czas się otworzyć na innych?Ale to nie będzie proste,bo ja byłam z wszystkimi emocjonalnie związana,a szczególnie z moją

     

    Przyjaciółką,która...chyba tylko nazwy nią była.

    Jutro może na to wszystko spojrzę lepszym okiem i bez emocji.

    Dlaczego

     

    mnie w udziale przypadła nerwica i takie życie?Czym zawiniłam?Tylko tym,że dorastałam w domu,gdzie moim nieodłącznym

     

    towrzyszem był STRACH?To niesprawiedliwe...

  3. Nie każdy chyba jednak potrafi to zrozumieć,że to choroba

     

    taka jak każda inna.Może tak piszę,bo jestem rozżalona zachowaniem znajomych.Może to znów mój błąd polegający na nie mówieniu

     

    o problemie.Chociać znajomi wiedzieli czytając mojego bloga.

    Na pewno taki zawód i rozczarowanie najbliższymi ludźmi nie

     

    pomaga w leczeniu.Z drugiej strony wiem,że ciężko wytrzymać" z nerwicowcem.Tak źle i tak niedobrze.

    Najlepiej będzie mi

     

    chyba w domu.Na pewno najbezpieczniej.

  4. Jaką rolę w

     

    chorobie i kolejnych etapach zdrowienia mają ludzie,którzy są wokół nas?Rodzina,przyjaciele,znajomi...

    Czy mówić o tej

     

    chorobie,żeby nie było niedomówień,czy nabrać wody w usta i pozwalać myśleć o sobie jak o człowieku z fochami?

    Moje

     

    doświadczenia w tej kwestii nie są najprzyjemniejsze,jeśli chodzi o najbliższych znajomych i jednego jedynego

     

    Przyjaciela.

    W związku partnerskim nie jestem,bo wydaje mi się,że przez nerwicę,nie nadaję się do bycia z kimś.

    Choć

     

    głęboko wierzę,że wszystko,co najlepsze jeszcze przede mną,a nie już za

     

    mną...

     

    Temat przeniesiony do subforum 'O nerwicy lękowej...' (dop.

     

    Lith)

  5. Ja potrafię to wszystko zrozumieć,bo sama idealna nie

     

    jestem,ale jeśli już wiedzieli o moim problemie,to mogli tak po ludzku zapytac-Monia,może możemy Ci jakoś pomóc?Tak

     

    zwyczajnie i bez żadnego wysiłku.

    Wiesz o czym najbardziej marzę?Żeby zacząć w końcy żyć bez strachu,tak jak wtedy,gdy

     

    miałam 5 lat.

    Od czego w końcu są marzenia,prawda?

  6. KOREK--->dziękuję za dobre słowo.

    Wiesz,moim znajomym

     

    łatwiej szybko ocenić,że to strojenie fochów i moje widzimisię,niż poprzeglądać w necie strony o nerwicy.

    Wczoraj

     

    wydarzyło się coś,co spowodowało całkowitą utratę zaufania do moich znajomych.Piszę bloga.Nigdy tego jakoś specjalnie nie

     

    ukrywałam,ale też o tym nie mówiłam.Okazało się,że większość z nich czytała moje zapiski i nawet je komentowili,ale pod

     

    różnymi nickami.

    Wczoraj byłam na imprezie.Jako pierwsza wyszłam i za jakieś 30 min.dostałam smsa,że właśnie wspólnie

     

    czytają mojego bloga.

    Miłe,prawda?

    Wracając pamięcią wstecz do postów,przypominam sobie komentarze,które były wręcz

     

    złośliwe i nieprzyjemne.Teraz wiem,że to byli ONI,moi najbliżsi znajomi.Przykre,ale prawdziwe.

    Chciałabym bardzo spotkać

     

    kogoś takiego,przy kim czułabym się bezpiecznie i kto nie uważałby moich ataków lęku i paniki jako moje

     

    fanaberie.

    Wszystko się jeszcze może zdarzyć...

  7. Witam,

    Ja nie wiem jak długo już żyję z nerwicą,ale

     

    dobrych parę lat na pewno.Do 5 roku życia byłam najszczęśliwszym dzieckiem pod słońcem,a potem to się

     

    skończyło.Przeprowadziłam się z Rodzicami do innego miasta.Ojciec zaczął pić.Były awantury,wyzwiska,nocne libacje,bicie

     

    Mamy...Do teraz pamiętam ten paniczny strach,kiedy mijała godzina 15,a Ojca jeszcze nie było w domu.Pamiętam ten strach,kiedy

     

    słyszałam jak przekręca klucz w zamku.

    Od tego,to wszystko się chyba zaczęło.

    Raz było lepiej,raz gorzej,ale jakoś

     

    było.

    W 1999r.doczepiła się do mnie arytmia serca.To rozłożyło mnie psychicznie na łopatki.Zawsze okaz zdrowia,a tu

     

    problemy z sercem.Lekarze,badania,różne diagnozy i znów paniczny strach przed atakami.

    Choć jestem po zabiegu ablacji i

     

    lepiej się czuję,niż przed zabiegiem,to strach pozostał.

    Długo by jeszcze o tym wszystkim pisać,ale to może innym

     

    razem.

    W każdym razie,teraz dochodzą coraz to nowe lęki,głównie dotyczące mojego zdrowia.Powoli wpadam w

     

    hipochondrię.

    I do tego znajomi,którzy nie wierzą,że nerwica,to nie strojenie fochów i moje widzimisię.

    Przygnębiająca

     

    myśl,że nigdy nie założe rodziny,bo czy podołam temu wszystkiemu?Jak spotykać się z kimś i bać się,że dostaniesz ataku

     

    paniki?Powoli godzę się z życiem jakie jest...

×