-
Postów
9 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Odpowiedzi opublikowane przez Monia130
-
-
Czasami się zastanawiam nad tym wszystkim i mam wyrzuty do
Tego Najwyższego i żal mam do Niego,że taką właśnie drogę życia dla mnie przewidział.Za słaba jestem na to wszystko.Z
drugiej,jednak,strony patrząc,to przeżyłam i wytrzymałam już tak wiele,że może jednak silna kobita ze mnie i już gdzieś
niedalko jest kres tej udręki i już niedługo będę tak niemoralnie i nieprzyzwoicie szczęśliwa.
A szczęście dla mnie,to
życie bez strachu.Czy to tak dużo?
-
W domu czuję się najbezpieczniej.Powiem szczerze,że nie chcę
się już spotykać ze znajomymi,dla których moja choroba i mój problem,to dobry temat do plotek i śmiechu.Tym bardziej,że to
najbliżsi mi ludzie.
Mój błąd polegał jeszcze na jednej sprawie.Ja,poza znajomymi z ekipy,z którą spotykam się już bardzo
długo,w zasadzie nie mam innych znajomych.Jedynie w pracy,ale stosunki z ludźmi z pracy nie są aż tak zażyłe.
Może w końcu
czas się otworzyć na innych?Ale to nie będzie proste,bo ja byłam z wszystkimi emocjonalnie związana,a szczególnie z moją
Przyjaciółką,która...chyba tylko nazwy nią była.
Jutro może na to wszystko spojrzę lepszym okiem i bez emocji.
Dlaczego
mnie w udziale przypadła nerwica i takie życie?Czym zawiniłam?Tylko tym,że dorastałam w domu,gdzie moim nieodłącznym
towrzyszem był STRACH?To niesprawiedliwe...
-
Nie każdy chyba jednak potrafi to zrozumieć,że to choroba
taka jak każda inna.Może tak piszę,bo jestem rozżalona zachowaniem znajomych.Może to znów mój błąd polegający na nie mówieniu
o problemie.Chociać znajomi wiedzieli czytając mojego bloga.
Na pewno taki zawód i rozczarowanie najbliższymi ludźmi nie
pomaga w leczeniu.Z drugiej strony wiem,że ciężko wytrzymać" z nerwicowcem.Tak źle i tak niedobrze.
Najlepiej będzie mi
chyba w domu.Na pewno najbezpieczniej.
-
Jaką rolę w
chorobie i kolejnych etapach zdrowienia mają ludzie,którzy są wokół nas?Rodzina,przyjaciele,znajomi...
Czy mówić o tej
chorobie,żeby nie było niedomówień,czy nabrać wody w usta i pozwalać myśleć o sobie jak o człowieku z fochami?
Moje
doświadczenia w tej kwestii nie są najprzyjemniejsze,jeśli chodzi o najbliższych znajomych i jednego jedynego
Przyjaciela.
W związku partnerskim nie jestem,bo wydaje mi się,że przez nerwicę,nie nadaję się do bycia z kimś.
Choć
głęboko wierzę,że wszystko,co najlepsze jeszcze przede mną,a nie już za
mną...
Temat przeniesiony do subforum 'O nerwicy lękowej...' (dop.
Lith)
-
Ja potrafię to wszystko zrozumieć,bo sama idealna nie
jestem,ale jeśli już wiedzieli o moim problemie,to mogli tak po ludzku zapytac-Monia,może możemy Ci jakoś pomóc?Tak
zwyczajnie i bez żadnego wysiłku.
Wiesz o czym najbardziej marzę?Żeby zacząć w końcy żyć bez strachu,tak jak wtedy,gdy
miałam 5 lat.
Od czego w końcu są marzenia,prawda?
-
KOREK--->dziękuję za dobre słowo.
Wiesz,moim znajomym
łatwiej szybko ocenić,że to strojenie fochów i moje widzimisię,niż poprzeglądać w necie strony o nerwicy.
Wczoraj
wydarzyło się coś,co spowodowało całkowitą utratę zaufania do moich znajomych.Piszę bloga.Nigdy tego jakoś specjalnie nie
ukrywałam,ale też o tym nie mówiłam.Okazało się,że większość z nich czytała moje zapiski i nawet je komentowili,ale pod
różnymi nickami.
Wczoraj byłam na imprezie.Jako pierwsza wyszłam i za jakieś 30 min.dostałam smsa,że właśnie wspólnie
czytają mojego bloga.
Miłe,prawda?
Wracając pamięcią wstecz do postów,przypominam sobie komentarze,które były wręcz
złośliwe i nieprzyjemne.Teraz wiem,że to byli ONI,moi najbliżsi znajomi.Przykre,ale prawdziwe.
Chciałabym bardzo spotkać
kogoś takiego,przy kim czułabym się bezpiecznie i kto nie uważałby moich ataków lęku i paniki jako moje
fanaberie.
Wszystko się jeszcze może zdarzyć...
-
Witam,
Ja nie wiem jak długo już żyję z nerwicą,ale
dobrych parę lat na pewno.Do 5 roku życia byłam najszczęśliwszym dzieckiem pod słońcem,a potem to się
skończyło.Przeprowadziłam się z Rodzicami do innego miasta.Ojciec zaczął pić.Były awantury,wyzwiska,nocne libacje,bicie
Mamy...Do teraz pamiętam ten paniczny strach,kiedy mijała godzina 15,a Ojca jeszcze nie było w domu.Pamiętam ten strach,kiedy
słyszałam jak przekręca klucz w zamku.
Od tego,to wszystko się chyba zaczęło.
Raz było lepiej,raz gorzej,ale jakoś
było.
W 1999r.doczepiła się do mnie arytmia serca.To rozłożyło mnie psychicznie na łopatki.Zawsze okaz zdrowia,a tu
problemy z sercem.Lekarze,badania,różne diagnozy i znów paniczny strach przed atakami.
Choć jestem po zabiegu ablacji i
lepiej się czuję,niż przed zabiegiem,to strach pozostał.
Długo by jeszcze o tym wszystkim pisać,ale to może innym
razem.
W każdym razie,teraz dochodzą coraz to nowe lęki,głównie dotyczące mojego zdrowia.Powoli wpadam w
hipochondrię.
I do tego znajomi,którzy nie wierzą,że nerwica,to nie strojenie fochów i moje widzimisię.
Przygnębiająca
myśl,że nigdy nie założe rodziny,bo czy podołam temu wszystkiemu?Jak spotykać się z kimś i bać się,że dostaniesz ataku
paniki?Powoli godzę się z życiem jakie jest...
-
Wielkie dzięki za link.
Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta
w Nerwica lękowa
Opublikowano
Może zobacz w ulotce jakie ten lek daje działania
uboczne.
Ja od czasu do czasu czuje mrowienie głowy,barku albo biodra,a nie biorę żadnych leków typu serotax.
Mam też
wrażenie,że zawraca mi się w głowie,że mi oczy jakoś dziwnie uciekają,ale badał mnie neurolog i miałam robioną TK głowy i
wszystko jest OK.
To najprawdopodobniej objawy nerwicy.