Skocz do zawartości
Nerwica.com

wouldntitbegood

Użytkownik
  • Postów

    34
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez wouldntitbegood

  1. flirt według mnie jest bardzo miłym, przyjemnym pisaniem z domieszka podrywu..

    lecz tak jak ona pisze z nim, nimi jest bardzo dziwne.. nie wygląda na zwykle pisanie, wiec dlatego napisałem ze to nie jest zwykły flirt..

    dziękuje wam za rady.. pomyśle nad tym, narazie nic jej nie będę wspominać o tym..

    choc dzisiaj poruszyłem ten temat...

    gdy wzięła mój tel, aby poszperać sobie, powiedziałem ze nie musi sie martwic o mnie.. kiedys nie pasowały jej 2 nr moich koleżanek.. usunąłem wszystkie nr znajomych, ona przez to sie zdenerwowała.. powiedziałem ze i tak sa mi nie potrzebne, am ciebie wiec twoj nr jest najwazniejszy, a rzeszta jest zbedna.. dodalem jeszcze kilka milych zdan i powiedziala ze mnie kocha:D

    zapytala czy ma zrobic to samo, powiedzialem ze nie i zostawila swoje nr..

    lecz teraz chyba nr znajomych jej brakuje..

     

    jeszcze raz bardzo dziekuje za pomoc

     

    [Dodane po edycji:]

     

    'mile pożegnanie'..

    krotko i po chamsku mówiąc...

    jeśli byście z nią popisali wacki:D stały by wam godzinami, a co do pożegnania...

    bardzo...hmmmm... podniecające

     

    tia, bankowo stałby mi godzinami ;>

    skasowałeś numery telefonów. ok. ale dlaczego? :)

     

    sory, ale ja nic z tej historii nie rozumiem. to że jesteście w związku nie jest powodem do odcinania się od znajomych. związki kiedyś się kończą. prześwietlanie sobie nawzajem komorek to już w ogole jakiś total, kosmos, masakra, bez komentarza, wyluzujcie ;).

  2. nie wiem co to jest wyższa półka szczerze mówiąc, ale sprobuje (a przynajmniej sprobuje nie powtarzac już wymienionych;) )

     

    najnowszy von trier - antychryst, historia też o tym, do czego może prowadzić psychoterapia ;)

    odmienne stany moralności - z jednym z moich ulubionych aktorów (gosling)

    shrink - o troche dziwnym psychiatrze (kevin spacey)

    mary i max, harvey krumpet - dwie fantastyczne animacje (syndrom aspergera)

    adam - w sumie lekka komedia romantyczna, choć główny bohater ma aspergera ;)

    pianistka - b dobra ekranizacja świetnej książki, choć to raczej mocna rzecz ;).

    lukas moodysson, jeden z moich ulubionych reżyserów - trzy filmy, takie może mniej, hm, klasyczne - kontener, dziura w sercu, bara prata lite (krótkometrażowy).

    życie rodzinne (ken loach) - refleksja nad owczesnymi (film jest z 71) metodami 'leczenia' w 'szpitalach' psychiatrycznych.

    elling - rewelacyjne skandynawskie kino na poprawienie humoru, o próbie podjęcia normalnego życia przez dwóch ee.. nieprzystosowanych ;)

    sztuka płakania - tu można obejrzeć za darmo http://www.iplex.pl/vod/p672-sztuka_plakania_the_art_of_cry.html

  3. Myślę, że warto zadać sobie tutaj pytanie - w jakim celu i w jakich sytuacjach dochodzi do masturbacji. Jeśli ktoś traktuje to jako narzędzie do neutralizowania napięcia, stresów , odreagowywania to może w pewnym momencie nie umieć w inny sposób radzić sobie z trudnymi sytuacjami - a to może stanowić już problem.

     

    yhm. a nierozładowanie napięcia seksualnego to samo zdrowie ;>

  4. ja takiej wyraźnej różnicy nie widzę, brałam troche leków uspokajających i np marihuana w tej kwestii wydaje mi się być dużo mniej szkodliwa i uzależniająca od takiego xanaxu. przynajmniej dla mnie. obecnie zaczynam z sertagenem i czuję się jak po kodeinie - mam na maxa rozszerzone źrenice, odwodnienie, nogi mi same chodzą jak leżę i totalny brak apetytu. psychiatria to dość młoda nauka i nie jest wolna od błędów, podejrzewam że niektóre leki stosowane teraz będę za kilkanaście lat nielegalne, tak, jak było np z mdma. jesteśmy królikami doświadczalnymi ;]

  5. jakie że moje lęki przebiegały do tej pory w troche innej formie (nazwałabym to po prostu stanem ciągłego niepokoju który zazwyczaj kończył się lekką fiksacją i pożeraniem alprazolamu, ale nie o tym ;)), a przed czynnikami stresogennymi stosowałam najczęściej strategie uniku, nie do końca wiem co się dzisiaj wydarzyło, a jeśli ktoś wie, i powie, będę bogatsza o jego wiedzę :)

     

    przed wyjściem z domu zastanawiałam się jak skończy się moja kilkudniowa nadpobudliwość (pozytywna, piorę, sprzątam, gotuję, uczę się do egzaminu, frustruję się przy szukaniu pracy), ale byłam dobrej myśli. dotarłam do sklepu, stanęłam w kolejce w bezpiecznej odległości od osoby stojącej przede mną (nie-na-wi-dzę jakiegokolwiek kontaktu fizycznego z obcymi ludzmi) , ale osoba za mną praktycznie stanęła mi na plecach, więc musiałam przesunąć się do przodu. zrobiło mi się niesamowicie gorąco, czułam się jakby krew z eee... głowy ;) gdzieś mi odpłynęła, nogi miałam jak z ołowiu, totalnie zdrętwiałe, coś jak omdlenie, nie wiem, nie mdlałam jeszcze nigdy. to trwało ok 10 minut, dlatego niespecjalnie pasuje mi do definicji (wikipedia :DD ) ataku paniki.

     

    a w związku z tym co stało dzisiaj, przypomniałam sobie mnóstwo sytuacji z przeszłości, podobnych epizodów, do ktorych nie przywiązywałam - nie wiem czy to dobrze czy źle, większej wagi, które zawsze udawało mi się jakoś wytłumaczyć - najczęściej tym, że jestem mało odporna na stres. nie martwiłam się więc, gdy miałam podobne objawy przy rozmowie z większą ilością obcych osob niż jedna. nagłe duszności potrafilam sobie wytlumaczyc krzywą przegrodą nosową ;) tylko raz stało się coś poważniejszego, bardzo podobnego, z tą różnicą trwało cholernie długo, przynajmniej pol godziny. przyjaciolka ktora byla wtedy ze mną chciała wezwać karetkę, bo to chyba wyglądało z boku jak atak astmy (jakkolwiek wygląda atak astmy:)). wytlumaczylam to sobie nierozsądną dietą.

     

    tyle że tym razem nie wiem jak to wytłumaczyć. tak, irytują mnie ludzie którzy nie szanują mojej przestrzeni osobistej ;) w publicznym miejscu, ocierają się, etc. ale oprocz zbyt bliskiego (jak dla mnie) kontaktu fizycznego nic się nie wydarzyło.

     

    jeśli macie jakieś sugestie, z góry dziękuję.

  6. bez przesady, z takim podejściem powinnam na śniadanie mieć elektrowstrząsy.

     

    No wreszcie ktos mi pojechal.... Czytalas moj pierwszy post? Chcialem sie tylko dowiedziec czy jest to poczatek jakiejs choroby nic wiecej... Normalne to na pewno nie jest. Moze to choroba zadna ale skad wiesz ze takie cos nie jest poczatkiem jakiejs innej choroby?? MIalas to nie... wiec prosze jesli nie masz nic madrego do powiedzienia to nie pisz.

     

     

    czytałam. pewnie że nie wiem, tak samo jak nikt inny tutaj nie wie. buzi ;>

  7. nie potrafię być sama, wchodze z ludzmi w jakies dziwne relacje, niezależnie od płci, związków, seksu i innych pierdol; muszę mieć przy sobie kogoś na tej samej zasadzie na ktorej musze mieć zawsze przy sobie zapasową paczke papierosów czy czegoś na sen. totalnie uzależniam sie od ludzi bo jestem bez nich bezradna. nie chodzilabym na uczelnie, gdybym nie miala przyjaciolki na roku, nigdy nie bylam sama np w dziekanacie, to jest dla mnie nie do przejscia. w każdym momencie mojego życia był ktoś, kto sie mną opiekowal. nie potrafie robić nic sama. dostalam prace, ktora teoretycznie bardzo mi odpowiadala - po jednym dniu juz tam nie wrocilam, bo czulam sie jak male bezradne dziecko. oplacilam sobie polroczny kurs hiszpańskiego, bylam tylko na pierwszych zajęciach, z tego samego powodu. kiedy mialam leciec sama samolotem, przez tydzien mialam okrutne rozwolnienie, na szczescie okazalo sie ze ktos leci ze mną :D i tak dalej.

    myślę, ze kiedy zostane sama (mimo tego wszystkiego, albo moze z powodu tego wszystkiego, boje sie wchodzic w zwiazki damskomęskie, a wiadomo, ludzie w moim wieku zaczynają ukladać sobie życie, rodzic dzieci, kupowac psy, domy, sadzić drzewa, na niańczenie mnie może zabraknąć czasu; swoją drogą raz już uslyszalam że 'nie jestem dzieckiem i nikt się mną nie będzie do kończa życia opiekował' w odpowiedzi na prośbe o jakąś pierdołę typu 'chodź ze mną na pocztę' ;> ) wprowadzę się do rodziców, i będą mieli swój rachunek karmiczny ;]]]]

  8. hej, dziękuję za odzew, on jest chętny do sprobowania gdzie indziej, choć dziś to jego 'gdzie indziej' wyglądalo tak, ze pier. wszystko, leci do barcelony ;) psychoterapeuta też sugerowal mu, że to wcale nie musi być chad, ale moze na tej zasadzie, żeby nie budował tak bardzo swojej tożsamości na tej chorobie. dokształciłam się troche w zakresie urojeń, te wszystkie kategorie wydają mi sie być strasznie płynne. najdziwniejszym jest dla mnie leczenie go tym samym lekiem (jedyna zmiana w ciągu lat dotyczyła dawkowania), kiedy nie widać poprawy. nie wiem - być może nie ma innych, może to kwestia kubka do kawy z logiem producenta ;)

  9. wrocilam wlasnie z pracy stopem, gdzie nakrzyczalam na mojego hm.. zwierzchnika, żeby nie machał na mnie palcem. i o dziwo podziałało, dostałam innego ;) swoją drogą zastanawiam się, co jest ze mną nie tak, że zawsze musze nadepnac komus na odcisk, zwłaszcza, kiedy nie mam o tym zielonego pojęcia. testowalam niedawno usmiechanie się do ludzi, słucham laski, wydaje mi się że się uśmiecham, a ona ' i z czego sie kurwa smiejesz?'; niechybny znak, że musze do konca zycia pozostac gburem :D

  10. no wiesz, anemia nie jest zwykla, tylko tez swiadczy ze cos tam jest nie w porzadku w organizmie. szukalas przyczyny?

     

    wydaje mi sie, tak na chlopski rozum, ze kazda osoba ktora wazy ponizej 50 kilo ma z tym jakies problemy; ja sie zle czuje przy poziomie hemoglobiny 7, kiedy norma stanowi 13-18scie, do 13 udało mi sie dobic raz :) lekarzy to nie dziwi, wszystko tlumaczą tym, że nie jem mięsa ;) oczywiscie, przy pierwszych wynikach, bylam przekonana że to białaczka i nie widzialam powodow dla ktorych lekarka pozwala sobie na żarty w stylu 'pani powinna już nie żyć' ;>

  11. wyłącz komputer.

    swoją drogą pamiętam, jak zgramoliłam się z łóżka (bo muszę), pojechałam na uczelnię (bo muszę), wlazłam po schodach (bo zajęcia na piętrze), stanęłam pod drzwiami i ch*j, zawróciłam do domu :D

  12. witam, może nietypowo, bo o przyjacielu, bo chciałabym pomóc, ale chyba nie (już) potrafię.

    od pięciu lat leczy się na chad, które zdiagnozowano mu po próbie samobójczej. leczy się olzapiną + leki na padaczke (obecnie odstawia); epizod manii wystąpił tylko raz, zakończył się próbą samobójczą i pobytem w szpitalu psychiatrycznym. problem polega na tym, że znam go pare lat, zawsze byliśmy dosyć blisko, i wg moich, często codziennych, obserwacji, jest z nim coraz gorzej - coraz ciężej jest się mu dogadać z ludzmi, słowa neutralne traktuje jako atak na swoją osobę, boi się, jest kilka podstawowych tematów od dłuższego czasu, które porusza w rozmowach - sądy, policje, że ktoś go obserwuje (nie miał problemów z prawem); jest ciągle przybity, zamyka się w sobie, łazi po mieszkaniu, gada do siebie, etc. moje pytanie jest kierowane do osob, które chorują lub mają kontakt z osobami u ktorych stwierdzono chad - czy jest możliwe, że to nie jest ta choroba, a jego lekarz to - przepraszam - debil?

     

    konsultacje u innych lekarzy (nfz) polegały mniej więcej na tym - to jest pana lekarz prowadzący (lekarz który leczyl go na chad), my możemy panu tylko przepisywać leki. swoją drogą to naturalne, bo nawet przedstawiając im historie choroby, czytają historie choroby napisaną przez 'lekarza prowadzącego', z jego perspektywy. być może w tym momencie to ja mam paranoje, nie, nie jestem lekarzem, nie chce sie tez wymądrzać, po prostu się martwię, jestem zła na to, że przepisuje sie mu od 5 lat te same leki, mimo, że nie widać poprawy, albo czemu nie leczy sie go na depresje, zwalając wszystko na chad, i tak dalej.

     

    ktokolwiek?

×