Nie wiem czy dobrze trafilem, czy w odpowiednim watku pisze, wszedlem tu jako przed ostatnia deska ratunku. Zreszta g.... widze bo lzy zalewaja mi oczy. Zyc mi sie nie chce, ale niestety jestem parszywym tchorzem i nie potrafie zalozyc sobie sznurka na szyje, latwiej mi dac w morde komus na ulicy bo jestem wsciekly. Ale ja tak nie chce !!!! Chce zyc normalnie, bo jestem u kresy wytrzymalosci nerwowej. Nie mam drzenia rak nie boli mnie brzuch z nerwow, ale jak wyjede na ulice to wokol widze samych wrogow ktorych najchetniej zabilbym. Z drugiej strony wiem ze to sa sympatyczni w wiekszosci ludzi a ot ja tworze konflikty. Dlatego moze kiedys sie upije i zaloze ten sznurek.
Wczoraj bylem u psychiatry, mialem pecha gabinet zamkniety, a dzis? Dzis juz mam ochote skonczyc z soba by nie zawadzac ludziom na tym swiecie. Moze w koncu narkotyki mi dodadza odwagi. Tylko gdzie stary h... moze je kupic, mlodziezy jest latwiej.