Skocz do zawartości
Nerwica.com

Larog

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Larog

  1. Mam to samo Może nie aż w takim stopniu, ale zasada ta sama. Starałem się to zanalizować i jak dla mnie wynika to z perfekcjonizmu - chcesz być idealny i gdy widzisz że nie potrafisz sprostać postawionym sobie zadaniom, opuszcza Cię motywacja. Za każdym razem wydaje się że jutro, gdy wstaniesz i wypoczniesz, będziesz na tyle silny by temu wszystkiemu dać radę a i tak zawsze wychodzi tak samo. Swoją drogą to też jest natręctwo jak każde inne - idź do psychologa, możesz spróbować suplementować się inozytolem, trochę pomaga
  2. Chodziło mi jedynie o sprawdzenie czy może ktoś tutaj ma podobną sytuację, ew. ktoś kto ma o tym pojęcie z fizjologicznego punktu widzenia (hormony) mógłby mi ten mechanizm wytłumaczyć :) Możliwe że po prostu sobie coś sam wkręcam, a dość często tak robie niestety
  3. Witam, zawsze byłem osobą ambitną, na poziom inteligencji też narzekać nie mogę. Jestem raczej typem perfekcjonisty, który stara się robić wszystko jak najlepiej i wciąż dąży do 'ideałów' :) na nerwicę natręctw cierpię w sumie od dzieciństwa. Nigdy nie był to jakiś wielki problem, zazwyczaj polegało to na ciągłym sprawdzaniu czy umyłem ręce, czy wycieraczka jest na swoim miejscu i czy gaz jest wyłączony. Był też okres kiedy wszystkich przepraszałem - dawało mi to poczucie bezpieczeństwa że ze wszystkimi jestem w zgodzie. Gdy poszedłem do liceum zaczęła się jazda - pod koniec 1 klasy stwierdziłem że powinienem trochę schudnąć - tak też zrobiłem. Przez kolejny rok na przemian miałem kilkumiesięczne okresy obżarstwa a potem odchudzania się. W całym okresie schudłem około 25 kilogramów (obecnie mam około 65kg na 181cm) - pod koniec drugiej klasy poszedłem z rodzicami do psychologa. Pani stwierdziła że cierpię na anoreksję (tak, facet z anoreksją :) ), która wynika z ciężkiej sytuacji rodzinnej w domu gdy miałem ok. 8-10 lat. Powiedziałem jej że wierzę, że w końcu uda mi się osiągnąć 'sylwetkę idealną' i że nie chcę podejmować żadnej terapii. Przestałem więc chodzić, przez trzecią klasę liceum odchudzałem się dalej (61 kg pod koniec). Uczyłem się wtedy bardzo dużo - maturę zdałem z super wynikiem i dostałem się na wymarzoną uczelnię. Teraz przestałem się przejmować tym co jem i jak jem i w sumie jest ok - nie myślę już tyle o jedzeniu i łatwiej mi się skupić. Pojawił się jednak kolejny problem (jak zawsze :) ). Otóż zauważyłem że po jedzeniu, szczególnie bogatym w węglowodany robię się inny - ogólnie rzecz biorąc spokojniejszy, mniej mi się chce. Nie byłoby z tym problemu gdyby nie fakt że gdy zjadam uboższy posiłek, lub o większej zawartości białka to jestem całkiem innym człowiekiem, szczególnie jeszcze gdy wypijam coś z kofeiną. Mam wtedy dużo energii i jestem, że tak napiszę, 'naeuforyzowany'. Ponadto robię się bardziej ambitny i zależy mi na wielu rzeczach - z drugiej jednak strony ciężej mi się skupić, w głowie lata mi masa myśli. Gdy jeszcze założę do tego słuchawki ze swoją ulubioną muzyką (psychedelic trance) to mój własny świat totalnie mnie pochłania. Zauważyłem, że tak naprawdę cała ta moja anoreksja prowadziła właśnie do tego by ten stan utrzymać jak najdłużej, wręcz cały czas. Na początku być może chodziło o odchudzanie się, lecz w sumie przez całą trzecią klasę liceum jadłem naprawdę niewiele (i oczywiście piłem ogromne ilości kawy i energy drinków) właśnie by podtrzymać ten stan naergetyzowania i ambicji. Teraz gdy przestałem się tak przejmować jedzeniem, oprócz diety i miejsca zamieszkania nie zmieniło się zbyt wiele. A jednak problem jest w tym że tak naprawdę nie wiem kim jestem - czy tym spokojnym (i najedzonym ) chłopakiem sprzed liceum, czy tym strasznie ambitnym (choć trochę nierozgarniętym) uczniem trzeciej klasy. Co gorsza, te stany zmieniają mi się nawet kilka razy w ciągu dnia, co prowadzi do pewnej 'niestałości' zachowania i opinii, co utrudnia mi dosyć życie zawodowe i prywatne. Wiem, że na pewno ma to związek z poziomami serotoniny i dopaminy, które zmieniają się pod wpływem spożytego posiłku, szczególnie gdy jest on bogaty w tryptofan lub tyrozynę. Nie potrafię jednak tego uregulować - po prostu zwyczajnie nie wiem który z tych stanów jest mi dany naturalnie. Zastanawiam się nad pójściem znów do psychologa ale czasu jak zawsze brakuje. Napiszcie mi proszę co o tym sądzicie, bo przy mojej skłonności do popadania w skrajności ciężko jest tak żyć
×