Skocz do zawartości
Nerwica.com

poczatkujaca

Użytkownik
  • Postów

    60
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez poczatkujaca

  1. Witam,

    mam nadzieję że odpowie mi jakiś schizofrenik,

    czy Wy też czujecie się nieszczęśliwi i nic wam się nie chce, bo mnnie dobija samotność...i nie wiem jak to zmienić.

    Chciałabym móc np. przytulić się do kogoś ale zawsze jestem zdystansowana i z nikim jak do tej pory nie nawiązałam dłuższej relacji, chodzi mi o chłopaka.

    Proszę o jakiegoś posta.

  2. ctks witaj :)

    ja miałam namolne myśli homoseksualne, co po 2-3 dniach poskutkowały tak że nie mogłam spać 2-3 noce. Pamiętam że wyszłam wtedy do sklepu i wydawało mi się że wszyscy mężczyźni jakoś na mnie dziwnie patrzą i jakby wiedzą że miałam myśli homoseksualne. Po tym zdarzeniu tak jak piszę nie mogłam spać. Po 4 dniach poszłam do lekarza bo sama już nie dawałam rady ze sobą byłam strasznie spięta i ciągła ochota i podniecenie. Ale dali mi leki i mi przeszło. W nocy też już mogłam spać spokojnie. A leki dali mi wpierw na depresję a póżniej na psychozę.

    Terapeutą nie jestem ani lekarzem, ale te myśli homoseksualne zostały mi do teraz tylko nie aż w takim nasileniu.

    A jaką Ci postawią diagnozę, póki nie pójdziesz to sie nie przekonasz.

    pap ;)

  3. nominał, na pewno pewność siebie to nie jest twoją najmocniejszą stroną, ale to można zmienić i wzmocnić poprzez wizytę u psychologa, psychoterapeuty. Psychiatry nie polecam chyba że masz jakieś lęki, boisz się wychodzić z domu itp.chociaż myśli samobójcze da się wyleczyć "psychotropami".

    A jeśli chodzi o to że nie masz żadnej pasji, zainteresowania to może być objaw depresji. Nie chcę straszyć ale u mnie zubożenie uczuciowe brak zainteresowań, brak czerpania przyjemności z czegokolwiek było efektem choroby psychicznej (psychozy).

    Ja nie jestem terapeutą więc Ci za bardzo nie pomogę, pójdziesz do specjalisty to się dowiesz więcej niż pisanie tu na forum.

    Serdecznie pozdrawiam,

    i szybkiej interwencji w Twojej sprawie życzę;)

  4. zgadzam się z

    uzytkownikiem.
    Sama mam schizofrenie ale miałam nieco inne objawy. oczywiscie na poczatku diagnozowano u mnie depresje, ale poszłam do innej placówki i tam wkoncu otrzymałam pomoc - leki przeciwpsychotyczne olanzapine dokładnie.

    idź do psychiatry, tylko nie prywatnie, najlepiej w jakiejs większej placówce zdrowia psychicznego.

    pozdrawiam,

    buźka;-)

  5. a w CHADzie ma się okropne lęki i derealizacje? bo teraz wydaje mi się że mam głęboką depresję, okres manii chyba mi minął ale wraca...i jak wraca to mam ataki lęku, z kolei w depresji tez miewam okropne derealizacje, że aż wytrzymać się nie da...a mania wykańcza, nie lubię jej...mimo, że niby tak świetnie się czuję wesoła itd i że świat stoi przede mną otworem.

    odpowiedzcie plis....

     

    [Dodane po edycji:]

     

    jeszcze jedno pytanie: czy można mieć CHAD i nerwicę jednocześnie, bo jak mam depresję to mam też lęki i derealizacje

    dziękuję bardzo jeśli ktoś mi odpowie o co w tym CHADzie chodzi...;)

  6. Witam. Nie byłem nigdy u psychologa, ale wiem że mam problemy z nerwami i wiem jakie mogą być tego powody. Cały czas nałogowo obgryzam paznokcie i skórki wokół do krwi. Palce mam cały czas w ustach i zazwyczaj zauważam to dopiero kiedy nie mam już pół paznokcia, albo leci krew. Jak obgryzę trochę i się zorientuję to i tak nie mogę tego zostawić takiego odstającego i nie mogę się powstrzymać, żeby nie odgryźć. Kiedy się mocno skupię mogę nie obgryzać, albo zapuścić jednego paznokcia, ale co z tego. Jak widzę że mi paznokieć odstaje to podważam go zębami i staram się nie obgryzać, ale w chwilach silniejszego stresu i tak obgryzę i koniec. W szkole jakoś się wstydzę (albo inny powód) trzymać ręce w ustach, ale co z tego skoro i tak wszyscy widzą jakie mam ręce. Poza tym jak nie trzymam rąk w ustach to gryzę wargi, albo skórę wewnątrz jamy ustnej i to wszystko do krwi. Kiedyś pewnie dostanę jakiegoś raka, bo zdarzało mi się palić papierosy z ranami wewnątrz. Jest jakiś sposób albo w formie uspokojenia, albo coś na zęby, żeby nie dało się gryźć? Motywacja mi nie wystarcza, widzę jak to ochydnie wygląda i chciałbym nie obgryzać, ale nie mogę. Nie biorę żadnych leków, nie palę nałogowo, nie piję alkoholu (zazwyczaj po 1 piwie jestem jeszcze bardziej zdenerwowany, jak piję to w trupa co kilka miesięcy) Do psychologa nie chcę iść. Wiem, że fajnie ładnie i nie ma się czego bać, ale na razie nie chcę nigdzie iść.

     

    nie chcesz psychologa to może kup sobie lakier do paznokci przeciw obgryzaniu paznokci, jest przezroczysty, w Avonie, jak posmakujesz paznokcia smak będzie ohydny, pół żartem pół serio

     

    ale taki lakier naprawdę istnieje, trochę mnie rozbawiłeś ,bo szukasz sposobu aby uwolnić się od swoich paznokci...równie dobrze można by polecić Tobie noszenie rękawiczek, bo nie będziesz miał dostępu do dłoni

    trzymaj się ;)

  7. powinnaś powiedzieć mamie :) jeśli nie chcesz mówić o tym mamie, to może masz zaufanego lekarza w przychodni rodzinnej i z nim/nią mogłabyś o tym porozmawiać, że podejrzewasz u siebie natręctwa itp, może wtedy jak juz lekarz powie Ci żebys zgłosiła się z rodzicem to będzie łatwiej, bo rodzica do przychodni można przyprowadzić pod byle pretekstem a wszystko powiedzieć w środku w gabinecie, przy osobie trzeciej...>

    musi być jakaś przyczyna, coś w Twoim życiu, może w rodzinie co spowodowało u Ciebie pojawienie się natręctw. Myślę, że mama lub lekarz zdecyduje wtedy o psychologu albo lekach, które pozwolą Ci uśmierzyć natrętne myśli.

    A może nawet będzie tak, że to Twoja mama, nie Ty zostanie wysłana się na rozmowę do psychologa dziecięcego. Bo słyszałam, że jak małe dziecko 6latek przykładowo jest bardzo strachliwy, nieśmiały to wtedy rodzice chodzą na spotkania z psychologiem, bo w ich zachowaniu jest coś co powoduje, że dziecko jest nieśmiałe.

    Nerwica jest uleczalna i jeśli wyeliminuje się czynnik ją powodujący powinna ustać.

    Trzymaj się. I niczego się nie bój ;) Nie męcz się z tym sama, powiedz dorosłemu :)

    Pa.

  8. A możecie napisać jak u Was wygląda/-ła terapia szerzej trochę? I w jakiej metodzie?

     

    Ja mam za sobą terapię grupową (3 m-ce) i 9 m-cy indywidualnej psychodynamicznej. No i własnie ta terapia jest nastawiona na szukanie przyczyn, z czym że od początku mam wątpliwości co do tego, jak ta terapia wygląda i dziwnie się na niej czuję - bo terapeutka prawie nic mi nie mówi, do wszystkiego muszę dochodzić sama i zastanawiam się czy podobnych "efektów" nie osiągnęłabym robiąc to samo w domu, skoro i tak ja wszystko robię, a ona tylko słucha moich przemyśleń, spostrzeżeń.

    Macie jakieś doświadczenia z tego typu terapią?

     

    trek:

    Zgadzam się z Tobą, ważne też jest ogólna sytuacja życiowa, w momencie kiedy nerwica się pojawi (ja akurat mam ja "od zawsze" ale większość dopada "nagle") i czy ma się kogoś bliskiego przede wszystkim, czy ma się jakieś wsparcie, jeśli tak to dużo łatwiej jest przejść przez to. I wiele innych czynników.

     

    kreatka

    hej, miałam jak Ty do wszystkiego dochodziłam sama na terapii, bardzo mnie to irytowało, nawet mówiłam głośno że to mnie bardzo wkurza, jak zapytałam w jakim nurcie terapia jest prowadzona to zapytano mnie :a do czego to Pani jest potrzebne? i nadal nie uzyskałam odpowiedzi na te pytanie, nawet nie wiem jakie mam zaburzenia czy mam, na co cierpie , a niech im będzie machnęłam na to ręką. Ale sama w domu to wątpię że można się zanalizować, chyba można się bardziej znerwicować i w to wkręcić. Nie polecam analizy domowej.

  9. Kreatka, można ignorować nerwicę. Spróbuj:) Nie zastanawiam się na istotą nerwicy, szkoda na to życia...

    Jeśli chodzi o psychoterapię, byłam wcześniej na trzech zanim trafiłam na tę właściwą. Może problem tkwił w tym, że poprzednie terapeutki leczyły tylko objawy (lęk), a nie przyczyny (zaburzenia osobowości).

     

    Zapętlona z tym leczeniem objawów a nie przyczyn to kurcze ale do mnie dotarło, że to jest racja co mówisz, tzn. zgadzam się.

    Ja się zawsze dziwiłam, dlaczego mam tyle wrogów, przecież jestem taka miła dla wszystkich, zawsze przyjazna....hmmm...po terapii no tak sobie dostrzegłam że wcale taka uprzejma to ja nie byłam, stosowałam ironię, sarkazm na każdym kroku,,,tyle że ja tego nie widziałam. I tak się dziwowałam że nie mam przyjaciół, przecież jestem taka dobra...naprawdę tak myślałam. I jako podstawę pójścia do terapeuty podałam, że nie potrafię nawiązywać trwałych relacji z ludźmi, trwałych więzi. I faktycznie mój terapeuta leczył przyczyny a nie gmatwał się w lęku. Dał mi być sobą na terapii, później dopiero wyciągnął wnioski chyba z czego mam ten lęk i pomału krokami dołował mnie że wcale nie jestem taka nieomylna, najmądrzejsza, miałam spojrzeć na siebie obiektywnie, nie narcystycznie.

     

    Tak jak mówiłam ludziom wszystko prosto w oczy, nie mówię że teraz się z tym duszę, ale wszystkiego nie wolno mówić bo to razi, boli. Hmmm... rok temu stwierdziłabym a co w tym złego? że się powie prawdę.

    Jeślibyś mogła Zapętlona napisać mi jakie jest/było Twoje zaburzenie osobowości, dokładnie sytuacja konkret...chciałabym porównać, a i czy Tobie powiedziano że masz takie i takie zaburzenie osobowości?diagnozę...proszę Cię o jakąś informację zwrotną :)

  10. Przeszło mi to przez myśl, ale to chyba nie dla mnie, ja nie mam problemów z relacjami z innymi ludźmi, ja mam problem jedynie z czuciem emocji i uczuć wobec nich. Może i jestem trochę aspołeczna, ale dla mnie to nie jest problem, to mi pasuje;]nieważne czy mam czy nie mam uczuć. Zresztą w takich grupach chyba bardzo koncentrują się na uczuciach i emocjach zwłaszcza tych teraźniejszych, a ja nie jestem w stanie dać prawdziwej reakcji zwrotnej opartej na emocjach; / z tego powodu też średnio mogłabym pomóc innym w grupie;/. Dlatego obstaję jednak przy indywidualnej.Chociaż, jak i ta nic nie zdziała... to może i spróbuję grupowej, aczkolwiek raczej nie widzę tam siebie. A wy co myślicie o grupowej?

     

     

    zależy jakim jesteś człowiekiem, jak bardzo przykre zdarzenia zamknęły Cię na ludzi, czy jesteś skryta...

    ja byłam na grupowej pół roku, i wiem że gdybym trafiła wpierw na indywidualną to zwiałabym po 3 sesjach...nie potrafiłabym się otworzyć, na grupowej jest inaczej czułam się swobodniej, oprócz mnie było ok 9 osób wraz z psychologiem/terapeutą, a nie że oko w oko , sam na sam z psychologiem...

    na grupowej nabrałam zaufania do ludzi, na indywidualnej wątpię żeby tak się stało

     

    ale myślę, że to zależy od człowieka, grupowa i indywidualna są dobre, ale na grupowej masz więcej uczestników i różne spostrzeżenia z różnych perspektyw, bo każdy widzi daną sytuację inaczej, na indywidualnej tylko psychoterapeuta może Cię naprowadzać,

     

    myślę, że nie można tak tego grupować, która lepsza terapia...obie są cenne jeśli pracujemy z właściwą osobą :)

     

    [Dodane po edycji:]

     

    ja też nie byłam w stanie dać informacji zwrotnej ludziom, ale po terapii potrafie: wczuć się w położenie innych, wykazać empatię, mieć poczucie winy jeśli kogoś urażę lub odezwę się ironicznie mnie pytano np co Pani czuje w tym momencie? a ja na to, że nic;p wtedy pytano innych uczestników grupy co może czuć taka osoba jak ja, i mówiono może czuje się Pani zażenowana, jest Pani smutno, samotna, porzucona itp...podawano emocje na tacy :) bo ja nic nie czułam

     

    a teraz sami widzicie co osiągnęłam, empatia, w/w.

    oceńcie sami :)

  11. To może i łagodne ale natręctwa miałeś/masz. Dobrze że już tak nie robisz, bo jakbyś robił to mogłoby się to rozwinąć i wtedy trudniej nie robić.

     

    O, cześć Śnieżka, ja mam nastrój uzależniony od nerwicy natręctw, to znaczy jak formułki porobione czuje się nawet nawet, a jak wiem, że mam do wykonania jeszcze rytuał to deprecha i dyskomfort. Np dzisiaj narazie wykonałem wstęp do formułki czyli powtórzyłem 500razy 'to za tamto' i wieczorem wykonam resztę(to taki złożony rytuał) jestem spięty, tak jakby przed klasówką bo wiem, że jak nie uda mi się wykonać tej reszty to będzie deprecha przez cały jutrzejszy dzień.

     

    Ale to nie jest chyba taka typowa depresja.

     

     

    trek, co ty wygadujesz, miej gdzies te formułki!, któregos razu byłam tak spieta że myślałam że jestem opetanaq, nałozyłam na siebie różaniec i myślałam że jak go zdejme to spotkam diabła, i wiesz co Musiałam pójść do łazienki pod prysznic, zdjęłam rózaniec i nic sie nie stało....po paru dniach minęło te natręctwo...ale jakbym zaczęła znowu o tym mysleć to pewnie znów bym miała co chciała...za dużo chyba myśleć nie wolno!!!!!!!!!

  12. W nawiązaniu do podobnego tematu w dziale zaburzeń osobowosci chciałabym zalożyć nowy temat gdzie by sie ewentualnie wpisały osoby, którym zanikły uczucia, a potem wróciły? To byłoby krzepiące. Bo tamten temat w sumie nic konstruktywnego nie wnosi, tylko tak sobie narzekamy. Jesli komus powróciły uczucia, to neich napisze w jaki sposób to się stało, po jakim leku itd.

     

     

    TAK, mi chyba wróciły...dobra napisze to...chociaż to moja prywatna sprawa...zaczęłam mieć sny o przyjaźni, o partnerstwie ciepłym miłym dotyku mężczyzny...które miałam przedtem aż 4 lata temu, no może 3 przed 18stką , zaczęłam mieć sny że sie boję np kolokwium, zaczęłam mieć bóle podbrzusza przed kolokwium jak dawniej w gimanzjum przed egzaminem gimnazjalnym

     

    napiszę Wam po czym u mnie "zaczęłam odczuwać", co zadziałało...

    przeszłam terapię...półroczną grupową na nfz...po pół roku po skończonej terapii zaczęło coś się we mnie burzyć, przestałam byc radosna, tzn może przestałam udawac radosną (jak się czułam naprawde to pokazywałam otoczeniu) później było coraz gorzej, coraz większe dołki, derealizacje koszmarne, myśli jak z piekieł, wybuchy złości, byłam i jestem w jednej wielkiej rozpaczy

     

    ale emocje odczuwam, są one coraz częstsze, towarzysza coraz częściej, chociaż nie znaczy to że było łatwo to pzrez co przeszłam koszmarne lęki o rodzinę, o siebie, ale wiedziałam że to z powodu niewyzwolenia się spod skrzydeł matki ale te zmiany są STOPNIOWE, jest to proces i gwałtowne niestety:|

     

    uczucia wracają ;) mam przebłyski że czuję się szczęśliwa, mimo moich niektórych postów napisanych w czarnej rozpaczy sprzed niecałego tygodnia;p

    2 zeszyty założone po terapii, gdzie spisywałam wszystko o czym myślałam

     

    mam nadzieję, że jakoś napisałam wiarygodnie wszystkim tym złaknionym uczuć...:)

    Terapia z psychoterapeutą, jedyne wyjście :)

     

    NIE BIORĘ ŻADNYCH LEKÓW ;)

  13. Chociażby kiedy chcę z nią porozmawiać,to ona nigdy nie ma czasu,nie może,zawsze coś nam w tym przeszkadza.Nawet gdy wie,że to ważne.Kiedy o coś pytam,piszę np do niej,nie wiem:smsa,na gg to nie odpisuje.Kiedy raz na jakiś czas piszę do niej,wyżalam się,bo już mam dość i najchętniej bym ze sobą skończyła,to ona zwyczajnie NIC się nie odzywa.Czasami mam wrażenie,że nic nie robi sobie z naszych kłótni,tzn.załóżmy ja się obrażam,jest kilka dni milczenia,a ona później jak gdyby nigdy nic się odzywa i coś tam pisze.Może ja wyolbrzymiam,nie wiem co o tym myśleć.Zależy mi na niej,ale cierpię każdego dnia,kiedy ona tak dziwnie się zachowuje.Ja poza nią nie mam nikogo.Nikomu innemu bym się nie wygadała,tylko jej ufam.Ale ona nigdy mi nie pomaga:(Nie wiem,może powinnam prosić się o pomoc wprost,choć wydaje mi się,że to ona powinna wyciągać do mnie rękę w tak tragicznych sytuacjach.

     

     

    miałam podobnie na studiach...mogłam źle zinterpretować Twoje słowa;p odniosę się do swojej sytuacji, też mi sie wydawało że koleżanka mnie olewa że jesteem dla niej tylko kiedy ma ze mnie pożytek...

    z perspektywy czasu zauważyłąm że ona widziała że ze mną dzieje się coś złego, że jestem smutna i zdołowana i temu nie chciała mnie pytac o różne rzeczy, pytać co się ze mną dzieje, bo może uważałą że skoro ja o tym nie mówię to jest to dla mnie bolesne...tez czułam się odrzucana...tyle że ja nigdy sie nie żaliłam nikomu ze swojego smutku...

     

    Twoja sytuacja, napiszę szczerze ...albo cie delikatnie odsuwa od siebie...albo poprostu bardzo ciężko jest cały czas kogos pocieszać, nie chcę przez to powiedzieć że żalenie się jest złe ale może byc uciążliwe w nadmiernych ilościach...

    przepraszam jeśli tym cie uraziłam

     

    ale najważniejsze chyba jest to co Ty masz z takiej przyjaźni ?....;) i czy taka jakośc Ci odpowiada?;)

    trzymaj się ciepło

     

    uważam, że nie ma ludzi niezastąpionych:)

     

    [Dodane po edycji:]

     

    Hera ja nie umiem pocieszac ani radzić, ale Eksajter jest w tym wyśmienity, POLECAM kolegę ;)

  14. poczatkujaca, ja się zastanawiam tylko, jak to zmienić... zmienić rodzinę? ;) nawet nie mam z nimi o czym za bardzo pogadać, bo jakoś nie umiem chrzanić o nieświeżym karpiu, tłumach w sklepie itepe

     

     

    hmm...ja juz nie wiem, tak samo jak Ty zastanawiam się czy to ja juz jestem tak pochrza...na czy oni?nie wiem, oni sa jak ślepcy...i bez uczuć....:| strasznie tak ciężko...

     

     

    u mnie rozmawaili o pracy, matka wmawiala swoje nakazy i jak zyc uczyła 25-letniego syna...nie dałam rady tego słuchac;p chyba ze mna już niedobrze;p

  15. poczatkujaca, ja się zastanawiam tylko, jak to zmienić... zmienić rodzinę? ;) nawet nie mam z nimi o czym za bardzo pogadać, bo jakoś nie umiem chrzanić o nieświeżym karpiu, tłumach w sklepie itepe

     

     

    hmm...ja juz nie wiem, tak samo jak Ty zastanawiam się czy to ja juz jestem tak pochrza...na czy oni?nie wiem, oni sa jak ślepcy...i bez uczuć....:| strasznie tak ciężko...

  16. Ja z kimś, a jednak sama - czuję, jakby mnie nikt nie zauważał, chyba że coś chce.

     

    czuje sie identycznie ;) jak zamilklam nikt nawet mnie nie zauwazyl ze nic nie mowie znieczulica? czy jak? nie jestes sama;)

     

    na zewnatrz, w swiecie poza domem olałabym takich ludzi;) tylko jak żyć bez rodziny? toz to najbliżsi, jak nie ufasz im, jak można zaufać obcemu?....:|

  17. Jak bylem dzieckiem to bardzo lubilem wigilie. Obecnie jej nienawidze. Za kazdym razem mowie sobie ze wogole nie pojade na kolacje wigilijna, jednak nie chce wywolac wojny w domu. Osobiscie nawet bym nikomu oprocz rodzicow nie skladal najchetniej zyczen. Nie chce na nich wszystkich patrzec. 23.12-03.01 to najgorsze dni w roku jak dla mnie.

     

    ja tak samo, dzisiejsza wigilia, przyszedł braciszek który wyprowadził się od nas. nie lubie tego dnia, wszyscy jak zwykle udaja ze wszystko jest w porzadku, usmiechy przez lzy, nieszczesliwi a udaja szczesliwych, matka wciska bratu swojee nakazy, swoje przemyslenia, nienawidze jej za to, niech sie zajmie soba a nie uwiesi na kims i tak cale zycie, bez nas popadlaby w depresje bo zawsze czas to ona zajmowala nami, do d...! po kolacji od razu weszlam na neta.

    mam na wszystko wyjeb..., mam ich gdzies, udaja ze wszystko w porzadku, to q...czemu wszyscy oprocz matki maja rozszerzone źrenice? zastanawia mnie czemu ona nie ma...tak mozna mocno zaspokajac swoje potrzeby poprzez innych?az tak?!!!!!!!!

     

    taka to wigilia.,.,. razem a jednak osobno, nic nas ze soba nie laczy, a sorki matka sztucznie "stara" sie spajac, łatać dziury

  18. i znowu ja : )

    coraz bardziej myślę że jestem ostro zaburzona, może psychopatyczna, ja na serio juz nie wiem...

    wybieram się znów do psychologa, im dalej w las tym bardziej wariuję w terapii, mam taki kołowrotek,

    że juz nie wiem gdzie ja żyję, czasem to myślę że jak pozwolę sobie na głębię uczuć,

    to nie wytrzymam, na to chyba się zanosi, strasznie się boję chociaż kiedyś miałam lęk z tego powodu, teraz myślę że jest to coraz bardziej możliwe że na serio nie wyrobię, mam jakieś stany psychopatyczne bo już sama nie wiem?

    Cała reszta mojej rodziny, odkąd po terapii grupowej zaczęłam głośno mówić kto jak się zachowuje, też patrzę że wariują...myślę że za dużo przeszłam, oni też rok mieszkania z rodzicem alkoholikiem to stanowczo było dla mnie za dużo...dla mnie tydzień, dwa to już byłby horror...Kojarząc sobie fakty, pamiętam jedną noc jak obudziłam się w nocy i stanęłam przed lustrem i wiszczałam, miałam wtedy może ze 6 lat, może 5, już wtedy nie wytrzymywałam...ale to taki urywek...nie chcę być taka...chcę być normalna, całe życie tak nie wyrobię, odkąd zauwazyłam jak dużą krzywdę robię innym ludziom mówiąc prosto z mostu...ironicznie...przestałam , ale w zamian za to pojawiła się chyba depresja, bo siedzę i ryczę...już sama nie wiem co ze mną nie tak. Ja mam wybuchy złości tzn prawie że miałam ale się cudem powstrzymałam, moja mama już miała....ostatnio miała wybuchnąć....widziałam to w jej oczach, to było straszne jak patrzenie na osobę opętaną..wiem że my wszyscy, tzn moja rodzina już nie wytrzymuje...szkoda mi ich..

     

    Wszystko przez tą terapię, trzeba było zażyć leki uśmierzyć lęk i się nie bawić w psychoterapię....jest mi strasznie ciężko, na szczęście mam w realu znajomych, wybiórczych ale takich że mogę im powiedzieć że chodzę do psychologa , trochę wyrzucić z siebie...ale też nie chcę ich zadręczać bo wiem jakie to obciążające, dlatego piszę tutaj. Jeszcze w takiej formie, co to u góry jest?

     

    Pozdrawiam Was ciepło ironiczna < już coraz mniej>, zdołowana, szukająca prawdziwego uczucia, którego matka mi nie dała, nie wiem co to jest nawet ciepło, zdrowa miłość. W domu praktycznie już nikt ze soba nie rozmawia jak dawniej, czyli przed moją terapią. Ja, jak zacznę to się kłócę, mam jakiegoś bzika na punkcie jak kto się do mnie zwraca. Wszyscy są spięci. Ale staram się żyć dalej..Czy to realne nie wiem, nie wiem po co tu napisałam...mogłam zapisać to w swoim zeszycie, 2 z kolei, który założyłam po terapii. Ale może już nie chcę ze wszystkim dusić się sama. Szukam pomocy. I nadal jej będę szukać, chyba że wcześniej nie wytrzymam...to już ode mnie niezależne.

     

    Pozdrawiam;)iw.

  19. Bardzo mnie ciekawi jeden fakt, osoby mające podobne przezycia powiedzmy z dzieciństwa, zapadają na różne zaburzenia, jedni będą chorować na nerwicę lękową, inni będą mieli nerwicę natręctw jeszcxze inni tylko depresje. Jakie to dziwne że u kazdego wystąpi coś innego albo np. wszystko naraz.

     

     

    eksajter, a ty obecnie bierzesz leki na swoją nerwicę?

     

    ale ty to jesteś Śnieżko;p, z tego co pisał to bierze:)

    nie chwała mu za to, ale każdy radzi jak umie...[ :->

     

    [Dodane po edycji:]

     

    ale może niech sie eksajter wypowie...;>

  20. Na wstępie słówko do poczatkujacej, rzucanie rzeczami ze złości w pracy, przy wykrzykiwaniu epitetów pod różnymi adresami nie jest zdrowe. Takie zachowanie wpływa na dyskomfort otoczenia. Denerwuje innych. Szczególnie jak siedzisz na Open Spacie z 30 innymi osobami. Oni nie muszą chcieć znosić czyichś emocji.

    Pracuję z naderekspresyjnymi osobami i czasami szczerze mam ich dosyć.

    Jakie mam sposoby na swoje złości i nerwy? Zmieniam w odtwarzaczu utwór na taki, który mnie uspokaja, idę na spacer do kuchni po świeżą melisę, albo po prostu na spacer po świeżym powietrzu.

     

    A teraz o moim ostatnim ataku.

     

    wlazłam do tramwaju. Całe szczęście że w towarzystwie znajomych z pracy. Usiadłam. Obok mnie (jakieś 50 cm) stanął sobie pewien czarnoskóry mężczyzna. Od razu zwróciłam na niego uwagę. był jakiś taki poukrywany. dłonie w swetrze, twarz w w szaliku. Nie trzymał rurek tramwajowych, grzebał w kieszeniach i patrzył. No i się u mnie zaczęło. Gorąco... nie mogłam o niczym innym myśleć, jak o nim. Oczami wyobraźni widziałam, jak wyciąga nóż i mnie atakuje, byłam pewna, ze zaraz umrę. Postanowiłam uciekać. Całe szczęście, że obok siedziała moja znajoma z pracy, to się opamiętałam. Uspokoiłam się, bo przecież nie zrobię z siebie wariatki...

    Masakra...

    Honorato co to jest Open Spat? a po za tym nie wiem, ale się z Tobą nie zgodzę, chodziło mi o np. stuknięcie długopisem, rzucenie nim o swoje biurko jak się je ma oczywiście. nie mówię o ataku agresji ale takim zdrowym odreagowaniu, nie mam na myśli rzuceniem książką o podłogę gdy lezy na biurku ale hmmm...długopisu się chyba nikt nie przestraszy, czy nawet stuknięcie dłonią o biurko, dłonią otwartą... takie jest moje podejście...może wpływa to na dyskomfort dla otoczenia ale kurczę myślę że takie odreagowanie jest lepsze niż później wyżywanie się na kimś w żartach, czy robienie głupich docinek< wg mnie nieuswiadomione wyrzucanie z siebie agresji własnie tego stresu>

    ale mogę się mylić:)

  21. Ja na dziś dzień biorę Ketrel, Pernazynę i Fevarin.

    Brałem kiedyś pokrewny lek Sulpirydu, Solian. Ale to nie akurat na nn. Czułem sie strasznie po tym solianie.

    W ogóle to jak dla mnie znacznie 'przyjemniejszym' lekiem na natręctwa są leki z grupy SSRI niż neuroleptyki.

     

    no przyznam, że niezłą aptekę w siebie ładujesz :/ powiem CI ze sertagen jest własnie z grupy SSRI, i faktycznie ja gdy zacząłem go brac to szybko poczulem ulge.

    Pogadaj z psychiatrą zeby pomału odrzucił Ci neruleptyki a zapisał np. sertagen albo inny antydepresant.

    Neuroleptyki cie tylko mulą i założe sie ze przez to jestes zniechęcony do wszystkiego.

    Ty chodzisz na psychoterapię do jakiegos psychologa?

     

     

    nie znoszę jak ktoś mówi co kto ma robić eksajter:

    "pogadaj z psychiatrą żeby pomału odrzucił ....." muszę , tzn nie muszę ale chcę, o tym pogadać z psychologiem, może jestem przeczulona...sama już nie wiem;p

×