Skocz do zawartości
Nerwica.com

Tomek1974

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Tomek1974

  1. Spróbuję :) Ale już nieraz jak wychodziliśmy w dobrym humorze to wracaliśmy już w odmiennym. Ona ma to do siebie że podczas dyskusji nie potrafi się zdystansować tylko jeżeli w czymś się nie zgadzamy to już jestem wrogiem! Także staram się z nią nie polemzować bo to jest walka z wiatrakami z reguły po moich kilku słowach następuje monolog z jej strony trudny do przerwania! No, ale widzicie, życie to nie je bajka jak to się mówi Poza tym obawiam się że Ona ma problem z tarczycą a to by dużo tłumaczyło, bo czytałem, że przy podwyższonej tarczycy człowiek jest bardzo nadpobudliwy itp. A jej rodzice mieli problemy z tarczycą
  2. Jestes na dobrej drodze do deprechy. Musisz wybrac - albo zona i depresja (a w konsekwencji Twoja przegrana), albo rozwod i widzenie z dziecmi raz w tygodniu. Znam te klimaty i wiem jak niewiele znaczy szczera i otwarta rozmowa dla kogos o paskudnym charakterze. Jestes w podobnej sytuacji w jakiej ja bylem 5 lat temu, wiec wiem co mowie. To ze dziecmi zajmie sie jakas babcia a zona pojdzie do pracy niczego nie zmieni, a wrecz przeciwnie - bedzie jeszcze gorzej. Szantaz dziecmi jest typowy dla matek w trakcie rozwodu wiec musisz sie nastawic na niezle jazdy (tez to pzrerabialem). Poza tym mozesz jeszcze sprobowac blefu - zgodz sie na rozwod, napisz pozew, pokaz jej i obserwuj reakcje. Jesli zaakceptuje - zaklej koperte i idz na poczte, bo co Ci zostaje? Posklejane garnki zupy nie gotują, a meczenie sie w chorym zwiazku oznacza rowniez narazanie dzieciakow na cyrk w domu - skad wiesz ze tego chcą? To jedno, a drugie - w jakim stanie wracasz od kolegow? Wstawiony? Bo jesli tak, to zdaje sie ze argumenty zony moga byc sluszne. Przemysl to sobie wszystko i odezwij tu sie czasem. Pozdr i powodzenia Wiesz co nieraz o tym myślałem, ale to nie jest wyjście dla mnie! Może tak jak dzieci będą większe, bo wtedy będą w stanie całą sytuację zrozumieć, a teraz to bym je zranił odchodząc, co Ja gadam! Ja nie chcę odejść od moich maluchów. Dla nich zniosę te jej odpały, bo Kocham ich przytulić, usłyszeć KOchany Tatuś itp. To wynagradza mi wszystkie zrzędzenia Żonki. Ale nieraz nie wytrzymuję psychicznie tego ciągłego gadania! Jak tylko wspomnę żę chcę wyjść to już jest dym. Pozostaje tylko opcja oszukiwania jej lub inaczej nie mówienia całej prawdy! Aha Ja jak wychodzę do kolegów to dzieci już śpią tak po 21.oo i wracam o 23-24! Więc jak to jest ona nawet wtedy nie musi się dziećmi zajmować! [Dodane po edycji:] No i jakie są twoje sugestie?? Mam nad tym przejść do porządku dziennego? Przecież tak nie można! Fakt pozwoliłem sobie. Ale Ja jestem kompromisowy, rzeczywiście przeciwności się przyciągają. Ja jestem ugodowy a ona z pierdoły zrobi problem natury światowej :) [Dodane po edycji:] tak jak byś trafiła w sedno! Potrzebuję tego! Własnie, a ona tego nie rozumie i zawsze przy wyjściu jest afera. Jak wyjdę to mam gadanie smsowe, jak zostanę to mam gadanie domowe, jaki to jestem beznadziejny
  3. Dzięki za zaangażowanie w mój problem, ale Magda, Ja mojej Żonie nie bronię wychodzić i ona do koleżanek sobie chodzi może nie raz w tygodniu, ale Ja jej nie zabraniam i się nie stawiam, obrażam i wysyłam głupie smsy. Co do tego czy Ją Kocham?? Hmmmm, sądzę że nieraz bardzo a nieraz to jak ją zobaczę to mam odruch wiecie jaki... ale to jest skrajność. Ja nigdy w stosunku do niej nie będę grał dziećmi i ich buntował przeciwko niej bo Ona jest ich Matką i nic tego nie zmieni!!!! Uważam że ogranicza moją wolność mimo że powinniśmy mieć taki sam status partnerski. Poprostu jest władcza i lubi być w centrum uwagi, nieraz już miałem wykład wsród moich znajomych o tym gdzie ona mnie ma i jaki to jestem beznadziejny. Tylko że to Ja mam firmę i zarabiam, nie wnikając jak i ile to wystarcza na jej zachcianki! Ale jak muszę pracować wieczorem to już jest afera że nie ma mnie w domu i żebym tą firmę olał bo to jest bez sensu, że się nie wyrabiam w 8h pracy! A ja nie pracuję na godziny i Ona dobrze o tym wie! Ale najgorsze jest to nękanie w domu i tego nie da się słuchać, musi wygadać się przez 2h mi już uszy więdną, dzieci słuchają jakiego mają Ojca! A jak ją proszę że porozmawiamy jak dzieci pójdą spać to że nie bo nie! Nic tylko wstać p... drzwiami i wyjść, ale nieraz dla świętego spokoju wyłączam się i może sobie gadać! [Dodane po edycji:] Ona szuka pracy, ale tak jej szuka że trudno jej znaleźć. Mogłaby u mnie pracować, ale wtedy to Ja musiałbym sobie innej roboty poszukać :) Co do dzieci to jak najbardziej chodzą do przedszkola, woże je codziennie i odbieram! Zawożę na tenisa, na piłkę bo mam 2 chłopaków! Przyjeżdżamy często 18-19 to ona jeżeli już się zajmuje dziećmi to do 21 max! Jeżeli chodzi o imprezy to Ja już jestem po studiach i sobie już poimprezowałem, ale muszę nieraz poprostu przestać myśleć o problemach życia codziennego! Porozmawiać z kolegami o za przeproszeniem dupie marynie! Pośmiać się i wyluzować! Sorki ale z nią tak nie potrafię mimo że niejednokrotnie próbowałem. Gadanie z nią na jakikolwiek nawet błachy temat przeradza się w kłótnię i ona z reguły widzi we mnie wroga który z nią się nie zgadza i polemizuje! Ale Ja rozmawiam spokojnie a Ona włącza dopalacz i ciężko wtedy ją przegadać!
  4. Nie wiem jak sobie poradzić w naszym związku. Żona chce mieć mnie cały czas przy sobie, rozumiem że mnie potrzebuje, ale Ja oraz chyba większość mężczyzn, mam potrzebę od czasu do czasu spotkania się z kolegami pogadania itp. Nie jest to codzienne bynajmniej ale raz w tygodniu chciałbym się odstresować od pracy, kłopotów itp. dodam że niejednokrotnie proponowałem jej żeby poszła ze mną to nie chce, bo nie! Ale mi też nie wolno! Taki układ mało partnerski i byłoby pewnie już po tym "układzie" gdyby nie dzieci, które bardzo kocham, a ona nimi gra! Tzn. Jak uprę się że idę i wyjdę, to mam stałe smsy że nie mam po co wracać, że jestem śmieciem, że mam się pakować, że już z dziećmi (4 i 6lat) rozmawiała jakiego mają poj... Ojca! Zaznaczam że nie jestem konfliktowy i jak wracam po takiej ilości obelg to nie robię zadymy, a wręcz przeciwnie staram się sytuację wyjaśnić i załagodzić. Nie wiem czy dobrze robię? Cała sytuacja mnie trochę przeraża bo nie umiem sobie wyobrazić braku przy mnie dzieci! A grozi rozwodem i zabraniem dzieciaków! To Ja ich odwożę do przedszkola i potem odbieram, bawię się z nimi w domu. Żona siedzi w domu nie pracuje, może to ją przytłacza, ale fakt że obiady przygotowuje i interesuje się dziećmi tyle że jest niejednokrotnie w stosunku do nich tak samo agresywna jak do mnie! Proszę o radę jak powinienem się zachować?
×