Cześć!
Przy farmakoterapii uzyskanie odpowiednich rezultatów rozłożone jest w czasie. Dosłownie! Cierpliwości:) Nasilenie objawów choroby przy rozpoczęciu leczenia jest typowe dla większości pacjentów. Bez obaw! Też to przeszłam. Doborem leków powinien zająć się lekarz - psychiatra, który cię prowadzi (nikt poza tym!). Ja zażywałam Asentrę, a w szpitalu Fevarin (300mg na dobę) i Seroquel.
Osobiście uważam, że łykanie kapsułek pomaga odetchnąć 'od siebie' i nabrać energii (bo dużo się śpi:) do stawienia czoła własnym lękom. Lekarze - psychoterapeuci, dają wskazówki jak radzić sobie z natrętnymi myślami i pomagają nam znaleźć żródło lęku (wewnętrzny konflikt, pilnie strzeżony przez nasz mechanizm obronny). Jednak to my sami jesteśmy odpowiedzialni za zwolnienie 'blokady' (to takie przyzwolenie, by złe myśli płynęły swobodnie... trudne jak cholera!) i wyciągnięcie szydła z worka (tj. zbagatelizowanie tego wyimaginowanego strachu, który nie ma żadnych podstaw, żeby istnieć). Po pewnym okresie uświadamiamy sobie, że to nie o nas mówił ten 'autodestrukcyjny potworek' (ten, który zamieszkał w naszej głowie i podpowiadał różne dziwne rzeczy). Z perspektywy czasu myślę, że było warto odkryć na nowo swoje prawdziwe 'ja', bo przecież nic się nie zmieniło (nikt nie stał się mordercą, przestępcą... czy jeszcze nie wiadomo kim); człowiek pozostaje tym samym człowiekiem, którym zawsze był, tylko mądrzejszym i bogatszym... 'tam w środku' o nowe doświadczenia. Pozdrawiam:)