witam,muszę sie wygadać.no niby też mam nerwice,jak to stwierdził mój lekarz rodzinny i zapisał mi CLORANXEN.a do takiego stanu doprowadziła mnie choroba taty i jego śmierć.przez 2 miesiące widziałam jak z dnia na dzień te wstrętne raczysko odbiera mu życie.każdego dnia byłam z nim,starałam sie przy nim nie płakać ale to było silniejsze.i ta myśl,że teraz go widze i wiem,ze za pare dni już ze mną go nie będzie. nie zapomnę do końca życia,jak w nocy weszła do mnie na góre mama i powiedziała"tata nie żyje".to było nie do opisania,ani jednej łzy i ogromny strach zejścia na dół.nigdy nie widziałam zmarłego,nigdy nie dotknęłam.jakos sobie wmówiłam,w końcu to jest ojciec i powinnam iść,być z mamą.okropny widok.cała noc nieprzespana,na drugi dzień czekając aż go zabiora,ciągle wchodziłam do pokoju.patrzyłam na tate,mysląc że śpi.nadszedł dzień pogrzebu,szłam do kościoła jak na zwykłą msze.ani jednej łzy na pogrzebie.choć minęło prawie 9 miesięcy mam paniczny strach zejscia w nocy na dół.cloranxen brałam miesiąć,lekarz stwierdził,że jestem za młoda i moge sie szybko uzależnić.wybłagałam nastepne opakowanie,bo czekał mnie egzamin.nawet nie zadziałały i przestałam je brać,nie biore nic a moje życie to koszmar.ostatnio jadąc w nocy widziałam postać mężczyzny,ubranego na czarno.twarzy nie widziałam,chociaż był pod lampą.szedł tak powoli i nagle zniknął.powiedzialam o tym mężowi to zaczął sie ze mnie śmiać.nikt mnie rozumie.wystarczy,że obudze sie w złym humorze.dostaje atak furii,poprostu nie panuje nad sobą.jeszcze doszedł mi problem z zajściem w ciąże.mało tego siostra urodziła i to mnie dobiło.nie widzialam jeszcze dziecka,choć mineły 2 tygodnie.czasami mam takie głupie myśli,żeby jechać do niej i zabrać jej to maleństwo.już nie daje rady,nie mam nawet z kim pogadac.
ale przynajmniej mogłam to wyrzucić z siebie,dzieki i pozdrawiam