dwa razy w zyciu mialam tak stresowa sytuacje, ze dostalam jakiegos ataku. najpierw zdretwiala mi okolica ust i nosa. usta wygiely sie w U. potem zesztywnialy mi rece, wszystkie palce do srodka, wzdluz, jakby dlonie chcialy sie upodobnic do patyka. nadgarstki, lokcie - przykurcz miesni. potem ucisk w klatce piersiowej, jakby cos na niej lezalo. potem juz sztywnosc calego ciala, bez mozliwosci mowienia, ruszania.... raz stalo sie to, gdy zniknelo mi dziecko, a drugi raz przy porodzie drugiego dziecka.... od pewnego czasu przy wiekszym zdenerwowaniu odczuwalam mrowienie ust i nosa, ale do tej pory przychodzilo bez dalszych konsekwencji w momencie, gdy sie uspokoilam. czy ktos sie z czyms takim spotkal? do kogo sie udac - do neurologa? czy do psychologa? czy to mogla byc po prostu panika?