Mam problem z rodzicami;) Jestem już dorosły i zarabiam na siebie, ale niestety póki co na wynajem czegoś mnie nie stać.. mieszkam więc z nimi. Zacznę od początku..
Od 3 roku życia babcia wychowywała mnie (26 lat) i brata (35 lat). Zostaliśmy jej pozostawieni przez rodziców kiedy wyprowadzali się 150 km dalej..powodem był brak pracy, a w nowej miejscowości mój ojciec otworzył własny interes. Widywałem ich tylko co drugi weekend oraz w wakacje i ferie. Mama jest alkoholiczką nie pijącą od roku. Rodzice już dłuższy czas nie „żyją” razem ( mają osobne pokoje), a ich stosunki są chłodne..wręcz jak między lokatorami mieszkania.
Dołączyłem do rodziców ok. 4 lat temu..mój brat rok temu.
Jest jeszcze siostra (19 lat)..ona mieszka z rodzicami od urodzenia. Uwaga była głównie skupiona na niej i jej wadzie serca. Większość czasu spędziła w szpitalu, a rodzice starali się jej to wszystko wynagrodzić. Tak więc rozpieszczali ją jak tylko mogli. Nauczona jest, że zawsze dostaje to, czego chce..w każdej sprawie czuje poparcie rodziców i właśnie o to toczą się spory. Ona odreagowuje swoją złość na innych. Kiedy zwracam jej na coś uwagę, pyskuje i skarży rodzicom..no i jak bardzo by nie zawiniła, oni stają w jej obronie. Niedawno wprowadziłem jej pewne kary (zakaz korzystania z komputera, nie spełnianie każdych próśb i zachcianek), na co ojciec w odwecie grozi mi wywaleniem z domu, albo odłączeniem komputera..abym i ja nie mógł z niego korzystać. Próbuję mu wytłumaczyć, że ona źle zrobiła..tylko, że nikt mnie nie słucha. Matka mówi „nie tak to powinno być”, że ona jest duża i niczego jej nie nauczę a ojciec wciąż powtarza "chcę spokoju"..zamyka się w swoim pokoju i ma gdzieś moje wyjaśnienia.
Matka nie ma żadnych znajomych do, których mogłaby chodzić w wolnym czasie..ona żyje Nami i dla Nas. Ogólnie słabo dba o dom. Poza gotowaniem, praniem niewiele sprząta..nie „inwestuje” w dom. Dla niej i ojca czas się zatrzymał..są na emeryturze i żyją z dnia na dzień.
Mój ojciec natomiast to typ cwaniaka, hipochondryka i skąpca. On zawsze wie najlepiej, a kiedy chcę mu się sprzeciwić.. grozi, że tego pożałuję. Nie ma między nami równych relacji..on zawsze musi pokazać swoją wyższość nade mną. .kpi ze mnie, poniża. Owszem mogę czasem liczyć na pomoc rodziców, ale dogadać się z nimi nie potrafię. Powtarzają, że jesteśmy rodziną i tak mam ich traktować..z ich strony jakoś tego nie czuję. Wszyscy są dla mnie obcy..oni w stosunku do siebie też stwarzają pozory. Nikt nie rozmawia o problemach..to wisi w powietrzu..i chciałbym to zmienić.