Witam,
Postanowiłem po raz pierwszy udzielić się na forum. Przeglądałem listę tematów i myślę, ze mój post tu pasuje. Skoro się tu znalazłem, to pewnie łatwo się domyślić, ze jestem raczej emocjonalnym typem. Niezbyt często nawiązuję nowe znajomości, być może przez wzgląd na obawy związane z rozczarowaniem. Niestety, kiedy już postanowię złapać z kimś bliższy kontakt- przywiązuję się od razu, ufam od razu. I choć zdaję sobie sprawę z faktu, że to mój podstawowy błąd, który często do rozczarowania prowadzi, nie umiem zdystansować się do ludzi, których polubiłem.
Zatem do sedna – głównym problemem jest to, że podtrzymywanie znajomości zwykle staje się w pewnym momencie wyłącznie moim problemem. Rzadko kiedy inicjatywę wykazuje ta druga strona, jakby jej zupełnie nie zależało. Mam przez to poczucie wyobcowania, często czuję się niedoceniany. Kiedy jestem „przydatny”, gdy ktoś prosi mnie o pomoc – robię to bardzo chętnie. Nie przez wzgląd na ewentualne korzyści, które ja mogę osiągnąć w przyszłości, ale z czystej sympatii. Kiedy zaś ja proszę o cokolwiek, zwracam się do tej osoby z prośbą o pomoc albo po prostu proponuje spotkanie, coś wspólnego, najczęściej słyszę: nie mam czasu, nie obraź się, nie chce mi się… Pytanie zatem brzmi: co zrobić, żeby nie przeżywać, gdy ktoś, kogo bardzo polubiłeś/łaś ewidentnie ma cie w D.