Skocz do zawartości
Nerwica.com

delirium

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez delirium

  1. Lęk tkwi w nas - przed odrzuceniem, oceną, negacją, wyśmianiem, brakiem aprobaty. Sami sobie to fundujemy grzęznąc w bezsensownych schematach. Nie ma co wszczynać od rewolucji, ale od miłych gestów, słów jeszcze nikt nie umarł.
  2. wovacuum, nie wiem, czy straciłem.. Może nie, ale jeśli on popatrzył na to właśnie z takiej perspektywy, którą opisałem wcześniej, to obawiam się, ze mnie nie zrozumiał. Nie gadaliśmy od tamtej pory. W ogóle nie skomentował tego, co mu powiedziałem. Ale w zasadzie nie wymagam tego. Powinienem zrozumieć, że tak jak mnie z łatwością przychodzą pewne słowa, dla innych mogą być trudne do wypowiedzenia. Myślę, ze kilka miłych słów bardzo dowartościowuje każdego człowieka. Ale to być może znów tylko i wyłącznie mój punkt widzenia. Ja bym sie poczuł bardzo doceniony Nie mówię tu o nie wiadomo jakiej wylewności i codziennym "wyznaniom", ale w kontekście tematu, który poruszyliśmy wydawało mi się, że warto dac do zrozumienia kumplowi: "dobrze, że jesteś i mogę na ciebie liczyć".
  3. LSDisland, no to mnie pocieszyłeś ;P W dalszym ciągu nie uważam, żeby to było coś złego. Zresztą wyznaje taką zasadę, że gdyby ludzie nie bali się mówić tego, co czują, nasze społeczeństwo w jakiś sposób uwrażliwiłoby się na wiele problemów. No ale to prawdopodobnie wynika z charakteru, wychowania... Nie rozumiem tylko, dlaczego tak wiele osób postrzega wrażliwych facetów jak cioty. Ciągle funkcjonuje u nas jakiś dziwny kompleks maczo. Mimo wszystko dzięki za opinię. Dobrze, ze nie mieszkam na osiedlu:P W myśl tego, co piszesz, pewnie straciłem kumpla.
  4. Witam. Powiedziałem niedawno bardzo dobremu kumplowi, ze mi zależy na jego przyjaźni. Rozmawialiśmy luźno i kiedy zeszliśmy na temat przyjaźni, tego, czym ona dla nas jest, jak pojmujemy to słowo, powiedziałem mu, że traktuję go jak przyjaciela i że jest mi bliski. Mimo że bardzo bałem się niezrozumienia, bo faceci dość rzadko gadają o uczuciach, zaryzykowałem. Stwierdziłem, ze warto powiedzieć takie słowa dobremu kumplowi, bo sam chciałbym od kogoś coś takiego usłyszeć. Nie wiem, czy ryzyko się opłaciło. On nie mówił nic, szybko zmienił temat. Powiedział, ze nie umie mówić o tym, co myśli i czuje. Jak uważacie- czy warto mówić bliskim nam osobom, bez względu na płeć, o tym, co do nich czujemy? Ja powiedziałem, nie żałuję tego, ale czuję się w jakimś stopniu odrzucony. Czuję dyskomfort, że się otworzyłem i chyba nie zostałem zrozumiany, jest mi głupio..
  5. delirium

    Trudne przyjaźnie

    W moim przypadku nie pomagało przemilczenie, nie pomagały rozmowy, ze tez chciałbym coś "dostać"... najgorzej, kiedy nasza samotność wynika z wyboru innych.
  6. delirium

    Trudne przyjaźnie

    Witam, Postanowiłem po raz pierwszy udzielić się na forum. Przeglądałem listę tematów i myślę, ze mój post tu pasuje. Skoro się tu znalazłem, to pewnie łatwo się domyślić, ze jestem raczej emocjonalnym typem. Niezbyt często nawiązuję nowe znajomości, być może przez wzgląd na obawy związane z rozczarowaniem. Niestety, kiedy już postanowię złapać z kimś bliższy kontakt- przywiązuję się od razu, ufam od razu. I choć zdaję sobie sprawę z faktu, że to mój podstawowy błąd, który często do rozczarowania prowadzi, nie umiem zdystansować się do ludzi, których polubiłem. Zatem do sedna – głównym problemem jest to, że podtrzymywanie znajomości zwykle staje się w pewnym momencie wyłącznie moim problemem. Rzadko kiedy inicjatywę wykazuje ta druga strona, jakby jej zupełnie nie zależało. Mam przez to poczucie wyobcowania, często czuję się niedoceniany. Kiedy jestem „przydatny”, gdy ktoś prosi mnie o pomoc – robię to bardzo chętnie. Nie przez wzgląd na ewentualne korzyści, które ja mogę osiągnąć w przyszłości, ale z czystej sympatii. Kiedy zaś ja proszę o cokolwiek, zwracam się do tej osoby z prośbą o pomoc albo po prostu proponuje spotkanie, coś wspólnego, najczęściej słyszę: nie mam czasu, nie obraź się, nie chce mi się… Pytanie zatem brzmi: co zrobić, żeby nie przeżywać, gdy ktoś, kogo bardzo polubiłeś/łaś ewidentnie ma cie w D.
×