witam, chcę podzielić się z wami moją historią i upewnić się czy to na pewno jest nerwica.
na wstępie chcę powiedzieć, że półtora roku walczyłam z natręctwem religijnym, kiedy już się z tym uporałam życie wydawało się piękne jak przedtem, jednak do czasu zaczęło się od połknięcia tabletki (od jakiegoś 9 roku życia mam z tym problem, po prostu nie umiem połykać tabletek, bo boję się, że stanie mi w przełyku) ale zmusiłam się do jej połknięcia no i się zaczęło... miałam wrażenie, że ona stoi mi w przełyku, ciąglę ją czułam, dostałam jakiejś histerii, że zaraz się nią uduszę, zrobiło mi się strasznie duszno, byłam cała spanikowana, nie mogłam przestać się trząść, to było straszne uczucie. Niedługo po tym nastąpiły duszności bez powodu, ciągle czułam, że coś mi stoi w gardle, do tego kołatania serca, albo uczucie, że serce na chwilkę się zatrzymało, albo jakby podskoczyło. Bliżej wakacji poszłam na operacje (sympatektomia piersiowa) wtedy duszności i "kłopoty" z sercem raczej ustąpiły (może dlatego, że ciągle myślałam o operacji) wakacje minęły mi raczej spokojnie, bywały tylko sporadyczne duszności, jednak kiedy zaczęła się szkoła wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Duszności i kołatania serca są na porządku dziennym. Tydzień temu miałam atak w szkole. Nagle, bez większego powodu, serce zaczęło mi kołatać a potem bić jak oszalałe, nie poszłam na lekcje, tylko zamknęłam się w ubikacji i starałam się uspokoić, ale nie mogłam, byłam cała roztrzęsiona, myślałam, że zaraz umrę, będę mieć zawał, stanie mi serce. Musiałam dzwonić po tatę, żeby odebrał mnie ze szkoły, w samochodzie jeszcze bardziej zaczęłam panikować, nie mogłam opanować trzęsienia całego ciała, zaczęłam płakać, pojechaliśmy do domu, tata dał mi moje ziółka na uspokojenie, usiadłam w fotelu, włączyłam telewizję byleby nie myśleć o sercu i jakoś później mi to minęło. serce się uspokoiło i zaczęło normalnie bić.Byłabym pewna, że to wszystko wynikło z operacji, ale miałam już te odczucia jakiś czas przed nią. Teraz boję się chdzić do szkoły bo ciągle myślę o tym, że będę mieć kolejny atak, ciągle mam duszności (dzisiaj złapałam się na tym, że nie myślałam o tym, że mi duszno i faktycznie nie było, jedna myśl i oczywiście nagle duszności powróciły i trzymały się do czasu póki nie wzięłam validolu) pozatym nie mogę opanować trzęsienia całęgo ciała, nawet teraz pisząc to, bez powodu, cała się trzęse.Dodam też, że jakby kompletnie uszło ze mnie życie. Nic mi się nie chcę, rano muszę zmuszać się do wstania z łóżka i od razu pojawiają się lęki przed atakiem kołatania serca i duszności, do każdej czynności muszę się zmuszać, ciągle chce mi się spać (szczególnie w szkole). Cała ta sytuacja bardzo mi przeszkadza, czuję, że oddalam się od moich znajomych i najbliższych, mam coraz mniej chęci do życia jeśli pomyśle sobie o tym, że cała moja przyszłość ma stać pod znakiem zamartwiania się o swoje życie, strachem przed atakami ( dodam też, że robiłam wszystkie badania i wszysko mam w normie.