Sporo mam za sobą, więc na początku napiszę krótko.
Mam 19 lat, uczę się, mam chłopaka 20 lat starszego, wcześniej byłam w związkach tylko z kobietami.
Kiedyś ktoś mi zrobił nie małą krzywdę, był to chłopak.
Miałam depresję, nerwicę. Szpital, leki, terapie, bla bla. on obecnie daje mi energię i dużo siły aby żyć.
Ale jedno mnie nie opuściło i boję się, że nie opuści...
W nocy, czasem, gdy się przebudzę. Po alkoholu... jak mam mocnego doła i jestem z nim w pokoju...
Wpadam w szał, panika mnie ogarnia, zaciskam ręce, biję siebie, biję o ściany. Jego drapię, duszę, odpycham gdy stara się uspokoić mnie i trzyma mocno. Wydaje mi się, że mi zrobi krzywdę. Ryczę jak opętana ale nie krzyczę bo się boję. Czasami nie pamiętam co robię. Nie pamiętałam ostatnio, że go podrapałam. Rano patrzę i się domyśliłam, że to ja, bo przecież znowu wpadłam w szał... Często aby się uspokoić i wyjść z tego stanu muszę się pociąć.
Wcześniej nie było takich sytuacji. Cięcie mam dawno za sobą, depresje i całą resztę. Mam dużo stresów ale żyje mi się dobrze. Starych czasów nie wspominam, o krzywdzie nie myślę ale to przychodzi samo... Chłopak na razie sobie radzi, nie narzeka na mnie, nie dziwi się, rozumie. Ale boję się, że przez to zacznie się mnie bać, że może coś się stanie kiedyś za wiele... Co ja mam zrobić? Terapia? Ja o niektórych rzeczach nigdy nie będę rozmawiać!