Czuje sie lepiej, jeśli jestem tak zajęta. Rozwija mnie to napewno, dla ciała napewno jest dobre dla duszy też.
Odpoczywam np. Jeden dzień, na więcej ie umiem sobie pozwolić.
Teraz z wiadomych powodów, mam tylko pracę i uczę się nowych rzeczy.
Nie wiem czemu się poniżam, nie robię tego notorycznie ale jak już czuję jakaś pustke wtedy ja zabijam czymś co później mnie smuci jeszcze bardziej.
Terapia uzależnień, nie chodzę bo uznałam że już nie potrzebuje
Nie wiem, wydaje mi się że ludziom wierzącym jest łatwiej w życiu, nie czują się tak samotni, wierzą w coś i dzięki tej wierze, trzymają się życia jakie by ono nie było bo wiara nadaje im sens.
Tak samo jak bycie z kimś, posiadanie dzieci, ma się dla kogo żyć. Nie skupia się człowiek tylko na sobie, nie ma wyjścia i musi myśleć o innych.
Boje sie zabic. Boje sie ciemności i niczego po śmierci. Boje sie skoku, bo tylko w ten sposób mogę to zrobić.
Nie wiem czy związek mnie uszczęśliwi. Może jakiś sukces, bogactwo by mi udowodniło że jestem coś warta. Ale związek już chyba nie. Kiedyś myślałam, że miłość jest ważna a nawet najważniejsza. Teraz wiem, że nie. Że tylko to co osiągniesz, to oznacza kim jesteś. A ja nie osiągnęłam nic więc jestem. Zerem.