Skocz do zawartości
Nerwica.com

Piotr Krzyworączka

Użytkownik
  • Postów

    38
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Piotr Krzyworączka

  1. To wszystko co robisz jest bardzo dobre. Ale żeby w pełni pokonać swoje dolegliwości proponuję , abyś zorganizował sobie kilka/ może kilkanaście seansów terapeutycznych. Tylko indywidulanych, nie grupowych!

    Terapeuta powinien pomóc określic przycznę, źródło Twojego problemu. Zdefiniowac co powoduje, ze w pewnych sytuacjach, tak się czujesz.

    Niewykluczone, że sam też kiedyś byś to pokonał , ale po co sie jeszcze męczyć może i kilka lat? Jesli mozesz skorzystać z pomocy fachowca i odkryć przyczynę dużo wcześniej.

  2. A czym sie objawia , Twoja nerwica? Można wiedzieć? Jeśli mamy Ci pomagac napisz cos więcej o swoich dolegliwościach.

     

    Na początek powiem, że niekoniecznie zwalczanie nerwicy we dwoje jest lepsze niż samemu. To zalezy od rodzaju schorzenia, no i oczywiście - a może przede wszystkim - od osoby, której możesz się zwierzyć. Jeśli jest to osoba, której możesz w pełni zaufać - to jest super. Bo wtedy może byc Ona dla Ciebie swego rodzaju terapeutą. nawet bez specjalistycznej wiedzy, ale samo "wygadanie się" drugiej osobie często dużo daje.

  3. Ja bym na Twoim miejscu wybrał psychologię. ( nie wiem jaka jest teraz konkurencja na ten kierunek, ale zakłądam,,że zdajesz tam gdzie chcesz).

    Po pierwsze:

    - dlatego że z pewnością te studia pozwoliłby Ci odkryć i zdefiniować , oswoić wiele Twoich fobii; bardzo prawdopodobne, ze dzieki nim byś wyleczył ( a może zaleczył) nerwicę - po prostu umiał sobie radzić z tym paskudztwem

    Po drugie:

    - są to studia bardzo konkretne - jesli bys się dobrze w tym czuł - jestes psychologiem i mozesz nieźle żyć ( kwestia finansowa)

    Po trzecie:

    - nikt Cię nie zmusza być po studiach terapeutą - psychologia ma wiele różnych innych zastosowań

     

    Więc moim zdaniem jest to wybór najlepszy dla Ciebie -, bo może przynieśc w życiu wielokrotną korzyść

  4. Spotkałem się z koncepcją Allena Jamesa "tak jak człowiek myśli" mała książką, w której napisał, że okoliczności nie tworzą człowieka tylko pokazują jaki jest.

     

    I tu pytanie, czy okoliczności ogólnie świat zewnętrzny tworzy człowieka, czy okoliczności tylko pokazują jaki jest?

     

    Zdecydowanie jestem za koncepcją współdzieloną, czyli po części udział świata zewnętrznego, a po cześci nasze JA.

    Jeśłi na przykład masz w genach zakodowaną asertywność, to teoretycznie poradzisz sobie w każdym środowisku, dasz radę w każdym związku, wytrzymasz bez problemu upierdliwego przełozonego. Natomiast człowiek z natury uległy uczy się tej cechy całe zycie, nieważne jak dobre będzie miał przykłady wokół siebie - zawsze będzie miał problem z pełnym wyrażeniem swoich poglądów.

     

    Faktem niezaprzeczalnym jest, ze pewne cechy nabywamy jak np. uczciwość, czy dobre wychowanie. Jednak wiele zachowań determinuja nasze cechy wrodzone. I raczej przez większośc zycia postępujemy w pewnych sytuacjach za każdym razem podobnie, niezaleznie od tego co ktos powie.

  5. Też miałem w życiu podobną sytuację. Podobną o tyle , ze moja matka wtrącała się w mój zwiazek ze starszą dziewczyną ( Ja 20 lat, Ona 24). Mówiła że to nie ma sensu, że to nie przetrwa. I faktycznie nie przetrwało.

    Ale powiem Ci coś: gdybym wtedy miał tyle rozumu i determinacji, ile teraz mam - to walczyłbym o tamten związek do upadłego.

    Po latach musze stwierdzić, ze to była moja pierwsza i największa miłość. Taka miłośc , dla której bym na kolanach do Częstochowy poszedł.

     

    NIE DAJ ZNISZCZYC SWOJEJ MIŁOŚCI !!!!!!!!!!!!!!!

     

    ( jeśli oczywiście czujesz, że to jest ta jedyna, a jedna z wielu)

  6. ... wynikło dla Was z tej tragedii? Mnie przykładowo wyrwała ona z derealizacji, przynajmniej na chwilę obecną. Zobaczyłem z jakąś taką dogłębną ostrością, że to co mam przed oczami, to co mnie mnie porusza, widzi też i przeżywa cały świat. I naprawdę poczułem, że uczestniczę w tym świecie. Że jestem jego częścią, że rzeczywistość wokół mnie to nie jakiś sen, zwid czy majak. Chociaż tyle dobrego.

     

    Taki jest sens cierpienia. Żeby z kazdego nawet najgorszego wypadku / tragedii / dramatu wyciągać pozytywne przesłanie.

    Tych ludzi juz nic nie wskrzesi, ale może ich śmierć coś zmieni w naszym nastawieniu do świata i ludzi?

     

    Ja sobie to tak tłumaczę: Cieszmy sie każdym dniem i nie narzekajmy na wszystko, bo w życiu dzieją się takie tragedie, ze nasze małe cierpienia, to przy tym pikuś.

     

    Chodzą też nadzieje, ze politycy się zmienią , nie będa się juz tak opluwać. W to jednak akurat wątpię. Po śmierci Papieża - ludzie też się wielce jednoczyli i byli "dobrzy" - na tydzień albo dwa, potem znów to samo.

  7. -Podejmuj ryzyko. Kto nie ryzykuje ten nie ma. Ale nie wymagaj od siebie za duzo, zwlaszcza na poczatku.

     

    Z tym ryzykiem to bym był ostrożny. Dlatego ponieważ osoba znerwicowana potrzebuje stabilizacji emocjonalnej - że tak to ujmę.

    Więc jednak położyłbym spory nacisk na słowa " ...ale nie wymagaj od siebie za dużo..." Gdy juz wszystko poustawiasz sobie w głowie, to nagle znowu przychodzi coś nowego - i nerwica się budzi - bo trzeba się oswoić z nowymi emocjami, nową sytuacją.

    Więc niestety trzeba sobie zmiany w zyciu dawkować powoli i rozważnie.

    Napisałem "niestety" bo zycie bez zmian to życie jednostajne i bez rozwoju. Ale lepsze takie, niż z bólem głowy, kołataniem serca, i czym tam jeszcze.

  8. Powiem Ci coś ciekawego, ale zarazem nie tak łatwego dla wszystkich, bo... chodzi o spotkanie z panienką lekkich obyczajów.

    Miałem kiedyś w technikum kumpla z podobnym problemem co Twój. Pocił się na widok dziewczyny, ale kiedy już było coś na rzeczy nie był w stanie wykonać ruchu. Umówiliśmy go z prostytutką. On sam też chciał to zrobić wcześniej, ale jakoś nie mógł się przełamać.

    I wyobraź sobie, ze taka pani już wiedziała, co robić z Jego problemem. Po tym "seansie" odblokował się. Ba stał się nawet casanową. hehehe. Aż nie mogłem potem uwierzyć z jaką łatwością podrywa kolejne laski.

     

    Więc, może to jest Twoje rozwiązanie. Wiem że to nieco "drastyczny" sposób, ale ... psycholog nie w każdej sytuacji może pomóc..czasami trzeba coś ekstra. Wszystko jest dla ludzi - można rzec. Chyba w takiej sytuacji, to naprawdę cel uświęca środki.

  9. Ja tu widzę dwa sposoby rozwiązania sytuacji:

    1. W ogóle nie zwracasz na gówniarę uwagi, po prostu totalnie ja ignorujesz. Z czasem powinna się odczepić. Pamiętaj , że takich ludzi prowokuje to i jeszcze bardziej nakręca, że Ty się nimi interesujesz, zwracasz na nich uwagę.

    Jeśli okażesz totalny olew sytuacji, po prostu omijasz jak g...o, to powinna w końcu wyczerpać "zainteresowanie" Twoja osobą i przerzucić się na kogoś innego.

     

    2. Jeśli jednak to nie pomoże, to sprawa gorsza. Bo musisz uderzyć do jej rodziców, szkoły. I normalnie opowiedzieć co się dzieje.

    Ja miałem podobna sytuację kiedyś. Mojego brata młodszego napastował taki jeden o rok starszy chuligan. Musiałem iść do rodziców, nagłośnić sprawę w szkole. Skończyło się przeniesieniem tego cwaniaczka do innej klasy, a potem nawet szkoły. Bowiem okazało się, ze nie tylko mój brat przez niego cierpiał, ale także sporo innych dzieciaków / nastolatków.

     

    Spróbuj najpierw pierwszego sposobu.

     

    pozdro

  10. Cześć

    Zadałeś ciekawe pytanie. Ale odpowiedź jest bardzo prosta, według mnie:

    NIE RÓB NIC, PO PROSTU IDŹ.

    To nie jest egzamin na prawo jazdy, czy na studia. Psycholog jest od tego , żeby podjąć z Tobą rozmowę i zadać Ci spokojne pytania.

    Ty przecież wiesz, co Cię gnębi.

    Ja miałem tą samą wątpliwość, przed pierwszą wizytą u psychoterapeuty. Robiłem sobie w myślach rachunek, mojego życia i problemów.

    Ale już na samej wizycie okazało się to zupełnie niepotrzebne. Rozmawialiśmy zupełnie inaczej, niż to sobie "zaplanowałem"

    Najważniejsza rzecz, to po prostu TAM iść.

     

    Podziel się wrażeniami po pierwszej wizycie.

     

    pozdro

  11. Jasne, ze ktoś Ci pomoże. Po to jesteśmy na tym forum, aby sobie pomagać i wspierać się wzajemnie.

    Napisz coś więcej o swojej depresji. Czy się leczysz? Jak się leczysz, czym? Jakie są Twoje największe problemy?

    Pisz o sobie, nie bój się. to forum pomogło już wielu osobom. Tylko zaglądaj tutaj częściej niż raz w miesiącu.

    Forum to swego rodzaju darmowa psychoterapia. Tak jak na seansach psychoterapii - żeby skorzystać trzeba się otworzyć.

  12. coolkidofdeathh,

    Jeśli masz możliwość wyjazdu do takiego ośrodka, to nie wahaj się tylko jedź.

    Może będziesz miała możliwość porozmawiania z ludźmi, którzy cierpieli na to, co Ty i wyszli z tego. A to niezwykle ważne.

    Większość problemów tego typu ma podłoże psychiczne. Szczera rozmowa może być początkiem lepszych czasów.

  13. Zielonooka,

    Nie wiem czy Tobie to by pomogło, ale mi tak. Mianowicie - zacząłem uprawiać sport - bieganie. Rekreacyjnie, ale codziennie.

    To mi uspokoiło tętno. Zniknęły kłucia w okolicach mostka (jakie opisujesz).

    Do tego dołożyłem jeszcze codziennie jedna tabletkę magnezu i jest lepiej. Czyli wsparcie farmakologiczne + sport.

    Spróbuj. Jak mówię - nie każdemu pomoże. Jednak mnie dzięki temu żyje się łatwiej z tą cholerną nerwicą.

  14. Teraz jest bardzo ważne, żebyś Ty mu pomogła. Jeśli dostaje / będzie dostawał silne leki, to pewnie się uspokoi, ale może to doprowadzić do sporych zaburzeń w zachowaniu Twojego męża. Będzie senny, brak reakcji na wiele problemów.

     

    Miałem taką sytuację w swojej rodzinie, gdzie matka walczyła o zdrowie ojca. W końcu się udało, ale związek wisiał na włosku.

    Ona jednak nie dawała za wygraną. Ojciec dzisiaj jest na stałych lekach od wielu lat. Jest senny, czasem nic go nie obchodzi, ale ...jest w domu spokój. Nareszcie.

  15. Witaj Pawle,

    Cieszymy sie, że znalazłes to forum. Jest chyba jednym z najlepszych w swojej branży, a na pewno najbardziej "aktywnym", ze tak powiem. Tutaj ciągle nowe wpisy są ,forum zyje, i reaguje.

    Z pewnościa niedługo przedstawisz nam swoja historię, zebyśmy mogli w jakiś spsob Ci pomóc.

     

    pozdro

     

    [Dodane po edycji:]

     

    WITAM,jestem tu nowa,CZy moge z kims porozmawiac?

     

    Tak jak w tytule. Jeśli masz problemy - pisz śmiało. Jesteś anonimowa, nie bój się niczego! :D

  16. No cóż ja bym ją nazwał osobą zabójczo konsekwentną ( hehe).

    A tak poważniej. Jest to głęboka depresja, która co by się dobrego nie stało i tak każe zrobić to najgorsze. Miałem kumpla, który mówił o samobójstwie kilka lat, wtedy kiedy Mu się nie wiodło. Paradoksalnie(?) zabił się wtedy kiedy życie zaczęło Mu się układać.

    Czyli w zasadzie nie ważne, co się w życiu takiej osoby wydarzy. złego czy dobrego - Ona i tak zrobi swoje.

  17. Witam

    Ja mam małe pytanie nie wiem czym to jest spowodowane brakiem może witamin po stresie/nerwicy ale na moim małym języczku czuje jakby mi się "coś" przykleiło do niego :/ takie uczucie jakby został tam kawałek ryżu albo coś podobnego i to mam długo owe uczucie,nie najlepiej się z tym czuję pomoże ktoś ? co to może być ? może jakieś witaminy na to będą potrzebne ? proszę o pomoc walczę z tym od tygodni i nic :(

     

    Pozdrawiam.

    Miałem coś podobnego. Nie całkiem, ale też czułem coś dziwnego na języku. Poszedłem, trochę przypadkiem do ... dentysty. Oznajmił mi, że organizm wyczerpany, znerwicowany, osłabiony może łapać przeróżne infekcje, w tym także coś takiego jak AFTY w jamie ustnej. Przepisał jakiś specyfik na odkażanie ( chyba dentosept) i pomogło.

  18. Mnie przy nasilonych objawach nerwicowych bolały nie tylko nogi, ale prawie wszystkie mięśnie.

    Napisałem w tytule, że magnez nie zawsze pomoże. Mi na początku średnio pomagał, bo miałem problemy emocjonalne i stres ciągły.Ile bym go nie zjadł, to działał tylko jeśli nie było napięcia.

    Kiedy przychodził stres , to już nie.

    Teraz po latach kiedy opanowałem swoje "boje" - magnez z reguły po tygodniu zażywania świetnie mnie uspokaja.

    Tak, że jeśli nie opanuje się źródła swoich kłopotów, to tona proszków na niewiele się zda.

  19. Tez tak miałem ( teraz coraz bardziej zanika).

    Sprawdzałem czy śmieci wyniesione, po 20 razy, czy ręce umyte, czy wszystko przygotowane na jutro, itp, itd.

    Szczerze mówiąc sam sobie z tym jakoś poradziłem, chociaż łatwo nie było ( nie jest).Od terapeuty dostałem "wskazówkę": zajmij się czymś, bezczynność wzmaga twoje objawy.

    Poniekąd to jest racja, ale wprowadzić to w życie łatwo nie jest.

  20. To co opisałeś Ethard , to jest klasyczny przykład kompletnego braku asertywności.

    Wiele osób ma takie problemy.

    Ale mam dla Ciebie dobrą wiadomość: z tym można walczyć!

    Nie wiem , czy wiesz, ale psychike i nasze zachowania można tak samo trenować, jak nasze ciało od strony fizycznej.

     

    Polecam Ci przede wszystkim, na początku poszukać i poczytać stronki związane z asertywnością.

    Jeśli "nie ruszysz z miejsca" to wtedy może jednak znaleźć dobrego terapeutę ( niestety ciężko o takich, moze ktoś poleci).

     

    Polecam równiez mój darmowy kurs. Jest pisany na bazie własnych i nie tylko doswiadczeń, z życia wziętych z odrobiną wyjaśnień naukowych.

     

    Pamiętaj jeśli uda Ci się powiedzieć napastnikowi NIE - to będzie początek Twojej drogi do sukcesu.

    I uwierz mi - nikt ( napastnik) Cie za to nie zabije. W większości przypadków TY wygrasz! On sie przestraszy, że ktoś go zastopował. Oczywiście jeśli będziesz grał w słusznej sprawie, i racja po Twojej stronie.

×