Skocz do zawartości
Nerwica.com

szopka404

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez szopka404

  1. Staram się od 3 miesięcy To znaczy, że jest to więcej niż flirt. Nie miłość, bo to dla mnie olbrzymie słowo, ale wystarczająco dużo żeby myśleć o kimś częściej niż raz dziennie. Podoba mi się, tylko gdzie takiego znaleźć? Myślę, że się w końcu wybiorę... Ale wiesz, ja? Taki posąg Nie boję się być samodzielna. Ja jestem samodzielna. I to ja jestem w naszym związku maszyną do robienia kasy. Tak się akurat złożyło. A bycie samą to takie minusy jak brak ręki która Ci poda aspirynę kiedy masz grypę... Tego się boję. Samotności. Bingo... Nie potrafię znaleźć drogi powrotnej do tego szczęścia po prostu
  2. Ale właśnie ja nie mam pojęcia w jaki. Nie chce być z moim obecnym. Nie chcę z tym drugim, trochę boję się sama, chociaż to w obecnej chwili wygląda najbardziej "spokojnie" dla mnie... Nie mam zielonego pojęcia jak sobie z tym poradzić.
  3. Jestem typem, który sam rozwiązuje swoje problemy, ale to mnie przerosło. Zrobiłam coś bardzo głupiego i nie radzę sobie z tym. Jestem w związku z dobrym facetem. Bardzo dobrym dla mnie, chociaż oczywiście z wadami, ale któż ich nie ma. W sumie było mi z nim dobrze przez rok. Po roku zaczęłam się nudzić. I to co najgorsze... seksem. To powtórka w moim życiu w sumie. Z poprzednim facetem byłam wiele lat i stało się "mi" podobnie. Wtedy nie miałam jaj żeby go zdradzić, a kiedy umówiłam się z kolegą na piwo i okłamałam partnera, że dłużej pracowałam, nie mogłam z powodu wyrzutów sumienia spać przez dwa miesiące. I nie, nie jestem ciepłą kluchą, czy niezaradną laleczką. Wręcz przeciwnie, zazwyczaj jestem ostoją emocjonalną rodziny i przyjaciół. Ale co najciekawsze, nasze życie seksualne ożyło na jakiś czas. Nie wiem.. może potrzebowałam odżywki dla wyobraźni, nie żeby tej było mi bardzo brak... Sama nie wiem. A wyrzuty sumienia skąd? Bo mam takie popierniczony kodeks moralny i staram się go trzymać... Tym razem "zaszalałam"... Zdradziłam i co najgorsze, nie bardzo żałuję. Wybór kochanka był dobry, bo spełnił moje wszystkie wymagania. Facet z wyobraźnią i inteligentny. Świetny w łóżku. A przy tym realista: rozumie, że jestem z kimś, więc siedzi cicho i nie gada nic nikomu. Tylko nie doceniłam, że: 1. Będę miała wyrzuty sumienia 2. Kochanek okaże się zbyt dobry... Zadurzyłam się, a on chce być ze mną. Zaczęłam więc myśleć o tym co mam, o tym co mogłabym mieć. Klasyczny gołąb na dachu i wróbel w garści. Zaczął się dół. Poważny. Płakałam i śmiałam się na przemian. Mój partner szalał ze strachu, ale przecież nie powiem mu, że go zdradziłam dla "kaprysu", bo to by go zabiło. Płakałam i myślałam przez 3 miesiące. Wczoraj nie potrafiłam już wstać z łóżka. Nie chce mi się robić absolutnie nic. Tak naprawdę to, że chce mi się umrzeć, a żyję z poczucia obowiązku wobec tych którzy są ode mnie zależni. Wczoraj powiedziałam partnerowi, ze chcę zerwać. On się z tym nie zgodził, chce walczyć o nasz związek. A ja po prostu nie mam już na to wszystko siły. Co robić? Jestem tak rozbita, że nawet teraz pisząc to przy komputerze w pracy ryczę jak bóbr. Chcę być wolna... od tego wszystkiego. Od rodziny (którą kocham na życie - jestem potworem!), od rewelacyjnego faceta (jestem nienormalna chyba) i o jakichkolwiek obowiązków... Mam już tego wszystkiego dość...
×