Skocz do zawartości
Nerwica.com

Berishia

Użytkownik
  • Postów

    20
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Berishia

  1. To jest okropne...

     

    ...ledwo co się pozbieram to znowu mi się wali, wystarczy, że zobaczę pewnego chłopaka... parę dni dochodzę do siebie... przez czwartek, piątek, sobotę, niedzielę, poniedziałek i we wtorek w świetnym humorze a wieczorem znowu człowiek popada w doła...

     

    ...nie chcę tak żyć.

     

    Jak to dobrze, że już niedługo wakacje, w końcu od niego odpocznę.

  2. Kiedyś pisałam pamiętniki.. przez ładne parę lat, potem zaprzestałam.

    W życiu miało się wiele złych chwil, ale rzadko kiedy pisałam o złych chwilach. Ja pisałam najczęściej tylko o dobrych.

    Przecież prawdę jest, że to co złe nie zapomina się tak szybko, jak tego co było dobre.

     

    Może zacznę na nowo przelewać wspomnienia... dawno tego nie robiłam i może zacznę nawet te swoje żale wylewać.

    Przyda mi się jak nic.

     

    Zrobię sobie taki dziennik negatywnych emocji i będę pisać codziennie. Kiedy go zapiszę - spalę go.

  3. Ja całymi dniami ziewam i czuję się zmęczona, wieczorami boli mnie już z tego wszystkiego głowa, chodzę spać późno bo jednak sporo mam zawsze do roboty a kiedy się położe to nie mogę zasnąć. Godzina, dwie, tylko patrzę na zegarek i myślę że o 7 muszę wstać, nie zdążę się wyspać, wskutek czego denerwuję się i tym trudniej usnąć. Kiedy już zasnę to wydaje mi się że minęła chwila a tu już budzik. I kolejny dzień... Ile tak można?

    Bywają takie dni, że mam podobnie..

     

    No ostatniej nocy to pospałam sobie dobrze, ale i tak jak wróciłam z zajęć to się zaraz położyłam (nawet obiadu nie zjadłam). Padłam o 15ej wstałam z łóżka po 19ej.

     

    Właściwie to codziennie całymi dniami chciałabym spać... okropne jest to, że nic nie chce się robić, a ma się tyle do zrobienia, nie można się za to wziąć ~~

    A nawet jak się za bardzo nie chce tak spać, to ma się ochotę leżeć tylko.

    Ale ze mnie leń :(

  4. A ja to miałam fajny sen.

     

    Śniło mi się, że idę sobie drogą przez wieś i ciągnę za sobą dwa worki ziemniaków. Mijam domy. Ludzie stojący przed swymi domami machają do mnie i ja się z nimi witam. Pytają czy mogą mi pomóc. Ja odpowiadam, że nie trzeba, dam sobie radę.

    W pewnym momencie kończy się droga i jest pomiędzy dwoma domami bardzo wąska ścieżka. Zaczyna mi się drzeć jeden worek. Wchodzę na czyjeś podwórko, czuję, że jest mi lżej. Patrze, dziura duża i ziemniaki mi uciekają :D Zauważam, że w środku worka jest duży głaz. Ale ciągnę dalej...po chwili jednak rzucam worek i zaczynam zbierać uciekające ziemniaki.

    Była tam staruszka, która zapewne chciała mi pomóc, ale ja zaczęłam się śpieszyć ze zbieraniem, bo obawiałam się,że ona mi je ukradnie. Naglę podbiegam gdzieś do babci i schylam się... aby zabrać garstkę pszenicy, bo babcia chciała ją podnieść.. Oo

  5. witaj!

    a myslalem ze tylko ja tutaj przez google :)

     

    No pewnie żeś nie jeden.

    Bardzo często korzystam z wyszukiwarki Google - zawsze można znaleźć coś ciekawego, zawsze znajduję to czego szukam. ;)

     

    I cieszę się, że trafiłam tu, na to forum :)

  6. Witam...

     

    jestem taka przybłęda, Google mnie tu zaprowadziło.

     

    Co mogę o sobie opowiedzieć ??

     

    Wiem co to jest samotność.

    Jestem z natury samotnikiem.

    Nigdy nie byłam wygadaną osobą, zawsze byłam skryta.

    Zawsze jak czymś się martwię, jestem zdołowana to wolę nie wychodzić z domu - źle się czuję w towarzystwie, nie raz wychodziłam "na siłę", a to tylko dlatego, że ojciec uważa, że ja wolę siedzieć przed komputerem niż wyjść się przewietrzyć.

     

    Odkąd pamiętam matka zawsze mi powtarza "uśmiecha się częściej", "nie bierz tak wszystkiego do siebie, nie przejmuj się".

     

    Kiedy jestem wśród ludzi staram się być wesoła i beztroska. Nie lubię się żalić i przyznawać, że z czymś sobie nie radzę. Zawsze wolałam się z jakimś problemem męczyć sama... a przylatywałam po pomoc, kiedy już nie dawałam rady...

     

    Przyleciałam tu na forum by trochę się pożalić, nie wiem czy tu pasuję, ale myślę, że moja obecność nikomu nie będzie przeszkadzać :)

    Póki co zaglądam tu parę razy dziennie :)

  7. a ja wręcz odwrotnie im wiecej czytam to bardziej sie nakręcam--ale człowiek głupi-a i tak tu zaglądam co chwila!

     

    Ale dlaczego bardziej się nakręcać ??

    Nie masz powodu by cierpieć tego co cierpią inni - to ich cierpienia.

    Wystarczy, że czyta się smutne rzeczy i samoistnie się nakręcamy.

    To tak jak oglądajac kabarety. Oni się śmieją, my też.

     

    Zależy co się jeszcze czyta... na różne rzeczy różnie człowiek reaguje.

    Dla mnie zbyt mocne są niektóre posty w temacie " myśli samobójcze" - oczywiście przestałam czytać i nie mam zamiaru tam zaglądać.

    Samo czytanie historii, nawet w tamtym temacie, jakoś podbudowało mnie do wychodzenia z dołka, jakoś znacznie mniej czasu nagle zaczęłam myśleć o swoim problemie. Myśleć a raz to, że będzie dobrze, a zaraz potem dołować się, że nie będę w stanie nic zmienić i tego psychicznie nie wytrzymam. Najbardziej obawiam się pchać dalej to błędne koło.

     

    Przeczytałam już tutaj na forum wiele historii i chodziaż chętnie bym się w każdym wypowiadała to jednak wolę milczeć :?

  8. Skąd ksywka ??

    Aaa... parę lat temu, jak dostałam neta to zagrałam coś takiego co się Tibią zwie.

    I właśnie wtedy sobie wymyśliłam Berishia... wcześniej to miałam różne dziwne nicki tam :)

    A grałam parę dni... i stwierdziłam, że nie warto.

    Ci co wiedzą co to Tibia, grali w to i nie popadli w manię na punkcie tej gry, to przyznają mi rację :P

  9. Jak już napisałam.. On nie potrafi przebywać w jednym korytarzu gdzie ja... i właściwie rzadko Go widuję i się już trochę przyzwyczaiłam.

     

    Może i prawda, że próbuję Go usprawiedliwiać.

    Zarówno On jak i ja nie zachowaliśmy się w porządku wobec siebie.

    Nie usprawiedliwiam Go za to, że nie dotrzymał słowa i zrobił to.

    Nie usprawiedliwiam też siebie. Nie opisałam dokładnie jak ja się wtedy zachowałam, ale swoje zachowanie oceniłam już wtedy. Wiedziałam, że zrobiłam z siebie dziwkę - prowokowałam faceta.

    I chodziaż cudownie było z Nim się kochać i chciałam tego, to jednak uczucie, że zrobiłam z siebie dziwkę kazało mi wyjść.

    I zostawiłam przybitego chłopa, który nie wiedział o co chodzi... ja wyszłam, bo resztki godności kazały mi to uczynić.

     

    Dlatego też za to co się stało nie mam do Niego żalu, do siebie też nie. Jedynie mam do siebie mały żal, że wyszłam bez słowa.

     

    Po prostu źle mi jest jak obecnie i przez to przeżywam to co się stało i tego już nie odwrócę.

     

    Jak to się zaczęło... ja tak sobie postanowiłam, że nie będę za nim łazić, jak nie będzie chciał to mu nie będę tłumaczyła szczegółowo o co chodzi.

    Jakby nie zaczął mnie unikać od początku roku znowu to pewnie nie uderzyło by mnie to co się kiedyś stało tak mocno.

    Faceta całkiem nie rozumiem, dlaczego zaczął znowu mnie unikać.

    Napisałam mu na gg, dzień przed rozmową, że pogada ze mną i da mu spokój... Może nie uwierzył i dlatego...

    Próbowałam Go potem przez dłuższy czas w dziwny na pewno dla Niego sposób przekonać Go, że nie będę za Nim chodziła...

    Zapewne z tego co pisałam mu na początku za wiele nie zrozumiał... ja to strasznie przeżywałam i zamiast prosto przekazać co chcę to jeszcze naznaczyłam szerokim opisem jak ja się z tym wszystkim czuję.

  10. Jak znowu coś będę miała to chętnie ponownie zwale się na głowę :D

     

    No dzięki temu, że napisałam tutaj nie pomyślałabym się przyznać, pisząc mu na gg, że nie wiem jak odbierać to co on robi, że sama jestem zagubiona w tym wszystkim.

    Jeśli nawet nie pogadamy sobie to na pewno nie będzie już gorzej :)

    I pewnie będzie to sprawa, którą się "rozwiąże" w wyniku przedawnienia czy jak to się mówi ;)

  11. "Z resztą poznałam pewnego miłego chłopaka, świetnie mi się z nim gada, może coś z tego będzie... jak nie, to będzie bardzo fajny kolega :)"

     

    chwala Bogu... czytam o Tobie jakbym czytala o sobie pare lat temu... nie daje mi to spokoju i nawet nadal mam jakies uczucia z wiazane z tym (Twoja sytuacja). wybacz ale czas zrobil swoje i jak patrze jak sie meczysz ogarnia mnie zlosc.

     

    zycze Ci wszystkiego dobrego i tak naprawde jestem po Twojej stronie :)

     

    Będzie dobrze.

     

    Opisałam się jak głupia na gg, i odpisała mi świnka, że ok, spotkanie w sobotę.

    Ja nie wiem czy nawet jak rzeczywiście mi napiszę tego smsa to czy przyjść.

    I tak nie wierzę mu... udowadniać mu, że jestem taka naiwna, że jakbym przyszła i Go nie było, to się spytam o inny termin.

    W sumie już to mi wisi.

     

    Macie rację, że powinnam dać sobie spokój. Nie brać tak wszystko do siebie, nie rozmyślać, nie knuć po nocach... pora zająć się innym i może poszukać kogoś kim warto byłoby się zainteresować :)

     

    [*EDIT*]

     

    jest nowy chłopak to jest dobrze zajmij się sprawami przyszłości nie przeszłości rozwiąż na tyle ile możesz ta sprawę, myśl o sobie ;)

     

    W sumie tak niewiele mi ktoś napisał tu na forum, a jednak pomogło.

    Chodziaż nie dowiedziałam się właściwie niczego nowego... ale to co wiedziałam i nie chciałam przyjąć do mnie dotarło.

     

    Dobrze jest się wygadać na takim forum. Żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej.

  12. nie wiem ale nie wierze że tak to się zakończy ,wróci moment wspomnienie chwilka myśli o nim i odezwiesz się do niego na pewno a teraz słuchaj czy to nie jest tak ,że " poszłaś do łóżka z nim bo pomyślałaś a może coś z tego będzie nie pytając go czy coś z tego będzie on to zrozumiał w sposób jesteście znajomymi po prostu taki moment Ona ma ochotę ja mam więc dlaczego nie i tak nikt z nas nie ma planów z tym związanych na przyszłość to się stało a nagle Ty oczekujesz czegoś więcej on broni się w sposób konkretny unikając Cie bo myśli przecież to nie tak miało być a Ty wywierasz presje tym bardziej On się broni " może Ty go chcesz ale On nie wiąże planów z Tobą wiem że przykre ale tak bywa w życiu może to o to chodzi :?:

     

    Właśnie w tym sęk, że nie liczyłam na związek z Nim. Chciałam mu to wyjaśnić, a On widać odebrał to za tym, że latam, bo zakochana. W sumie do mnie nie docierało wtedy, że jest w nim zauroczona... ale pewnie to było widać...

     

    Sama podczas krótkiej rozmowy jak go zaczepiłam powiedziałam, że chciałabym żebyśmy pomimo tego wszystkiego co się stało byli po prostu kolegami.

     

    Wszystko jest bezsensu i teraz piszę mu jak głupia wszystko teraz na gg.

    Teraz będzie mnie unikać jeszcze bardziej.

    Trudno... długo sobie wszystko trzymałam i wypłynęło.

     

    Skoro mu już wszystko napisałam... trudno... zmienić i tak się nie zmieni, a przynajmniej się wyżaliłam.

    W sumie już się przyzwyczaiłam do tego, że mnie unika, więc już tak ciężko nie idzie mi znosić tego.

     

    Z resztą poznałam pewnego miłego chłopaka, świetnie mi się z nim gada, może coś z tego będzie... jak nie, to będzie bardzo fajny kolega :)

     

    [*EDIT*]

     

    Berishia, bylam w TOKSYCZNYM zwiazku trzy lata. nie da sie z takiej relacji szybko wygrzebac i dopoki nikt odpowiedni nie stanie na Twojej drodze tak bedziesz o nim myslec dzien i noc. poza tym on Cie nie szanuje, mowi, ze zgwalci ?!?!?! nie bedzie Cie kochal, nie stworzycie zwiazku i musisz sie od niego odseparowac. pewnie myslisz "jak to latwo powiedziec"... pewnie boli Cie z kazdym razem jak go widzisz, albo szukasz miejsc gdzie go mozesz zobaczyc...

    patrzysz na niego nierealistycznie i Ty wiesz o tym... usilujesz go tlumaczyc i czasem stajesz po jego stronie jakbys zapomniala, ze dla siebie to Ty jestes najwazniejsza i nikt nie powinien Cie traktowac tak jak na to nie zaslugujesz.

     

    pzdr

     

    Znaczy... jak Go widzę to się cieszę, jak Go nie widzę to się nie cieszę.

    Zawsze po wykładach idzie gdzieś niżej, nie zostaje w tym samym korytarzu co ja.

    Aż tak chłopaka "przestraszyłam"

  13. wystawiam diagnozę "miłość w jakimś dziwnym wydaniu" ;)

     

    Chłop ma przeze mnie przewalone :lol: I strasznie się obwinia przez to jeszcze :-|

     

    I szczerze, to nawet jakby się zgodził ze mną rozmawiać to nie wiedziałabym co mu powiedzieć i myślę, że on też nie. W sensie co mu powiedzieć miałam namyśli co zostawić dla siebie, a to co powinnam mu przekazać to w jaki sposób.

    Przydałoby się znaleźć wspólny język... żeby jakoś sensownie pogadać, a nie żalić się i pokazywać jakim to się jest nieszczęśliwym.

     

    Tak właściwie na gg pisałam mu tylko wtedy jak mnie coś wkurzyło, byłam zdenerwowana i wtedy starałam się jak najmniej pisać i jak najmniej z nim pisać, bo ja to potrafię dowalić słownie (bez wulgaryzmów).

    No tylko znowuż pisałam skrótowo i mógł bardzo źle odebrać, nawet końcowe zdanie, w którym napisałam, że się nie gniewam mógł odebrać jako "że on jest beee, a ja taka wspaniałomyślna i mu wybaczam", widziałam jak na drugi dzień chodził zdołowany i oglądał się za mną :(

     

     

    Wymyśliłam sobie tak... pewnie to głupie, ale cóż.. może zrealizuję to.

    Przemyślę dokładnie co robiłam (co pisałam, co mówiłam) i jak On na to reagował.

    Napiszę list : krótko, zwięźle i prosto, same konkrety bez opisu przeżyć wewnętrznych.

    Przedstawię Mu w nim krótko fakty, których nie zna.

     

    Wręczę mu list i powiem żeby się zastanowił czy chce to przeczytać. Oczywiście powiem, że nie liczę na to, że coś to zmieni... więc jak nie widzi sensu to niech nie czyta. Przecież ja się nie obrażę jak mi tego nie przeczyta czy coś ;)

    I obiecuję Mu, że czy przeczyta czy nie, nie będę Mu już ględziła na gg.

    Będzie miał wybór, będzie chciał to skorzysta... jak nie to trudno nic nie poradzę.

     

    Chcę sobie zamknąć wszystkie możliwości i przestać myśleć co mogłabym jeszcze zrobić.

    Dam Mu list i co będzie nie ważne... pójdę do przodu i tak bez Niego :)

  14. Długo się nad tym zastanawiałam... i sama nie wiem czy wiem. Minutka to dla mnie za mało...

     

    "co Ty do niego czujesz ?"

    Trudno mi określić... raz jestem na Niego zła i nie chce Go znać, a raz płacze i tęsknie do Niego. Uczucia stale się zmieniają. Wszystko przez to, że pewne rzeczy mogę tylko przypuszczać.

    Jednakże za każdym razem kiedy mu coś napisałam ze złości przepraszałam Go.

     

    "co chcesz osiągnąć poprzez taką sytuację ?"

    Co bym chciała ?? Polepszenia stosunków.

    Za cel postawiłam sobie, że chce po tym co się stało żyć normalnie i żeby facet mnie nie unikał. To co on robi nie tylko powoduje u mnie smutek (czuję się tak jakbym zabierała mu wolność, sam z resztą mi to napisał i utwierdzał mnie w tym), ale i ból, bo to zaraz przywołuję do mnie z powrotem przeszłość (którą trudno wspominać właśnie dlatego, że była dobra).

     

    "i czy czasami się zauroczyłaś ale sama przed sobą boisz się do tego przyznać ?"

     

    Długo oszukiwałam siebie, że chłopak mi się nie podoba. Jak się zaczęło to udawałam, że jest ok. Parę dni później napisałam, że chce pogadać... odpowiedź była taka jakiej się spodziewałam, że nie...

    I te dni przed świętami, to ja chodziłam uśmiechnięta od ucha do ucha. Chciałam pokazać mu, że nic się "nie stało", że mnie to nie rusza. Uważałam, że zapewne nic dla Niego nie znaczyłam to i sama nie chciałam mu tego pokazywać. Oszukiwałam siebie i Jego.

     

    Jakiś czas temu dotarło do mnie, że jednak chłopak strasznie mi się podoba... i ciężko mi gdy Go obok nie ma. Wystarczyłaby mi sama Jego obecność, do szczęścia chyba nic więcej by mi nie trzeba.

  15. Sama nie wiem czego chce. A to co napisałam to tylko fragment. Wiem, że się pogubił i właściwie chciałabym jakoś Go naprowadzić i sama nie wiem czego chce.

    Muszę dać sobie więcej czasu i przestać za Nim "ganiać".

    Jeśli w końcu jedno da sobie spokój to drugie będzie mieć spokój i oboje będą mogli spokojnie to przemyśleć.

    To co robię, robię pod wpływem uczuć... nie raz łapałam doła i jakoś chcąc się podnieść, tylko znowuż chłopa przewracałam.

     

    Każdego dnia odkąd się to zaczęło mam ochotę do niego pisać, zalewać Go smsami.

    Niewątpliwie by mi to pomogło, co prawda nie rozwiązałabym problemu, ale zrobiłoby mi się lżej.

    Jednak nie oto mi chodzi.

     

    Chciałabym udowodnić sobie, że sama dam sobie radę z tym.

    Nie wiem jak ja sobie mam to wszystko poukładać, czuję się z tym wszystkim taka bezradna.

    Najgorsze, że zamiast zastanawiać się nad solucją moje myśli raczej biegną w wyobrażaniu sobie czarnych scenariuszy - ileż bym dała żeby nie myśleć, sama siebie tym torturuję.

     

    Ile to już trwa ?? Mamy kwiecień.. to już piąty miesiąc się zaczął.

     

    Nie wiem jak radzić sobie z tym i nie myśleć o tym, bo zaraz odechciewa mi się żyć.

    Zawsze byłam taka, że potrafiłam się przejmować bardzo byle czym.

  16. Upadłam już całkiem na głowę żeby pisać o tym na jakiś forum. Chwilami daję sobie z tym radę, a nieraz wpadam w dołek i czuję taką niemoc, bezradność, bo nie chce tak żyć.

     

    Żadna nowa historia. Kobieta zauroczyła się w facecie. Wieczór bardzo miły, całowanki, przytulanki. Jaka ja głupia byłam. Ściągnął ze mnie koszulkę i spodnie. Powiedział, że bielizny nie ściągnie... Stało się inaczej. Ja zaskoczona, wydusiłam z siebie tylko Jego imię. Cofnął się.

    Poszedł do łazienki, a ja w tym czasie się ubrałam.

     

    Wrócił i siadł przy komputerze. Ja do niego podeszłam i przytuliłam się, zaczęłam Go głupio pocieszać "Nic się nie stało X, byłeś cudowny...". A on powiedział, że "Jestem jednak menda". Potem puścił mi kawałek piosenki Comy, powiedział "Ta zwrotka jest o mnie"

    Chciałem zreperować świat.

    A oto widzę, że sam.

    Jestem jednym z tych

    cholernych drani i świń

    Później zaczął mi opowiadać o swoich zainteresowaniach, pokazywał mi różne stronki.

    Śpiewaliśmy nawet razem piosenki.

    Nie chciałam wtedy dopuścić do siebie myśli co się stało. Wygłupiałam się i dokuczałam mu.

    W pewnym momencie powiedział, że jak jeszcze raz dam mu brodę na głowę, to mnie zgwałci.

    A ja dałam... bo właściwie tego chciałam i zrobiliśmy to...

     

    Jednak nie było w porządku... przecież tak naglę nie mogło stać się ok, jakby nic się wcześniej nie stało, w dodatku poszłam do łóżka z obcym facetem.

    On był świnia i menda, a ja osobą naiwną i dziwką.

     

    Oglądał pierwszy odcinek "Wiedźmina" na komputerze. Wzięłam krzesło i chciałam się dosiąść się do niego. Ten się nie posunął. Tak siedzieliśmy w ciszy i oglądaliśmy.

     

    Kiedy się film kończył, ja odstawiłam krzesło na bok i zaczęłam się ubierać.

    I kiedy już ubrałam bluzę i kurtkę, ten się odezwał takim smętnym głosem "a tak to jutro mamy sobotę...", odwrócił się i zauważył, że wychodzę. Zatrzymał mnie przy drzwiach, których z resztą nie mogłam otworzyć. Zapytałam mnie "Co się stało ?", ja zadałam mu również to samo pytanie i powiedziałam, że nie wyjdę do póki mi nie powie.

    Ale ani jedno ani drugie nic nie powiedziało. Ja coś paplałam, że się nie odsunął trochę, bo chciałam siąść koło Niego...

    Wyszłam...

     

    I tak zaczęło się... oczywiście zaczął mnie unikać. Po paru dniach napisałam mu sms'a. Odpisał mi jedynie, że chce być sam. Tak bardzo chciałam z nim pogadać. Napisałam mu trochę wcześniej, że będę chciała pogadać na gg i będę mu chciała powiedzieć o co mi chodzi. Chodziaż dziś nie wiem po co...

    Nie pisałam do niego nic, codziennie mówiłam mu "cześć" na powitanie.

    Mijały dni, a mi było strasznie z tym źle, że chłopak mnie unika.

     

    Przed świętami udało nam się porozmawiać. Rozmowa nie poszła dobrze, czułam to.

    Za dużo mu nie powiedziałam. Powiedziałam mu, że oboje byliśmy egoistami, a ja mu wybaczam i nie gniewam się. Przyznałam się, że chciałabym z nim o tym pogadać, ale nie potrafię. Chciałam mu szczerze wszystko powiedzieć, chodziaż dziś nie wiem po co....

    On widać też nie miał siły, przyznał się do tego.

    Skończyło się tym, że on powiedział "było, minęło". Odeszłam...

     

    Od nowego roku zaczął znowu mnie unikać, ale to już w większym stopniu i przerażało mnie to. Wiedziałam dlaczego i wiem, że nie potrzebnie, ale strasznie się obwiniałam...

    I zaczęło się pisanie do niego na gg, chodzenie za nim - czego na początku nie robiłam, bo nie pozwalała mi na to duma. Tak mi było z tym źle, że nie mogłam przestać i zdeptałam swoją dumę.

     

    Napisałam mu jakiś czas temu, że chyba rozumiem, że on nie potrafi inaczej... wiem, że powinnam mu dać po tym spokój, ale nie potrafię.

    Parę dni jest dobrze, ale potem znowu wraca dołek, użalam się nad sobą i płaczę.

     

    Wiem, że nic tego nie zmieni i już pewnie do końca studiów będzie mnie unikał... Jeszcze tylko 4 lata, ale ja nie wiem czy wytrzymam. Czasem myślę, żeby z nich zrezygnować, ale studiowanie na tym kierunku to moje marzenie i nie chcę mieć rok w plecy :(

     

    Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nie pisałam mu jeszcze, że sobie z tym nie radzę, gram twardą, chodziaż to co pisałam do niego nie wskazywało na to i może się domyśla, że sobie nie radzę i może chciałby mi pomóc i mieć spokój, ale nie wie jak.

     

    A mnie wystarczyłoby żeby mógł stać ze mną w jednej grupie i rozmawiać z innymi, ze mną nie musiałby. Chciałabym żeby mnie ignorował, żebym dla niego nie istniała.

    Ale się nie da, musi mnie unikać.

    Wszystko przez to, że chciałam bardzo z nim porozmawiać, choć troszeczkę, a mogło być dobrze... parę dni przed świętami było dobrze, tak normalnie... ja się tak cieszyłam i wszystko to runęło. Zaczęło się znowu i było gorzej.

     

    Wiem, że nie powinnam do niego pisać, bo tylko pogorszę sprawę.

    Nie ma dnia bym o tym nie myślała, nie ma dnia w którym nie chciałabym do niego pisać i się żalić, bo tylko to mi zostało, problemu nie załatwię. Powstrzymuję mnie przed pisaniem jedynie myśl, że Go tylko bardziej dołuję, ale czasem brakuję mi sił i mam ochotę wyrzucać z siebie nagromadzony ciężar.

     

    Zostaje obserwować, bo może pewnego dnia .. tak jak kiedyś raz wystarczyło... podejść do niego, powiedzieć "cześć", uśmiechnąć się i zapytać "jak leci". On się uśmiechnie, odpowie "dobrze". Na tym się skończy i będzie prawie normalnie...

     

    Wiem, że muszę być silna.

    Umawiałam się z nim niedawno na rozmowę po sesji, mówiła mu, że ja nie z sekty i nie będę ciągle za nim chodzić i się pytać czy ze mną pogada. Powiedziałam mu, że nie musi... ale chłop nie umiał odmówić i oczywiście odpowiedź była twierdząca.

    Na drugi dzień zapytałam "kiedy ?", chodziaż nie widziałam sensu... jego odpowiedź mnie nie zaskoczyła.

     

    Tydzień później zaczął mnie większym łukiem unikać i już znałam odpowiedź.

    Napisałam do Niego smsa "Przepraszam, że chciałam z Tobą rozmawiać", potem podeszłam do ławki, oczywiście widząc, że idę, odwrócił się i zaczął rozmawiać z kolegą siedzącym obok.

    Popukałam go w plecy, a że się nie odwrócił... schyliłam głowę do Jego ucha i mu powiedziałam, że "Ja się tak nie bawię". Wieczorem na gg napisałam mu w stylu "nie ma co wzmacniać przekazu, milczenie jest wystarczającą odpowiedzią", nazwałam go idiotą, bo ze mnie zrobił idiotkę. Usilnie chciałam nie wierzyć, że jednak chciałby ze mną trochę porozmawiać. Jednak czasami człowiek stara się zbyt bardzo i mu to nie wychodzi.

    Na drugi dzień napisałam przeprosiny, bo widziałam, że mu smutno.

    Na tym powinnam zakończyć i mogłabym być z siebie dumna... ale, niestety, jestem człowiekiem słabym.

     

    Staram się zajmować czymś inny, ale czasami jak przyjdzie do mnie taka myślę, że "tak już będzie", bo wiem, że nic nie zrobię... W tej chwili ciężko mi to jest wyrzucić, chodziaż teraz jak trochę popisałam jest mi trochę lżej. Mogę się domyślać co czytającym o mnie myślą i szczególnie krytyczne opinię o mnie będą prawdziwe.

     

    Sama nie potrafię sobie pomóc, a jemu też bym chciała. :(

    No tylko jak mu pomóc żeby też nie odbierał to tak, że ja myślę, że on sobie nie radzi.

    On sobie radzi właśnie... poprzez unikanie mnie... a ja poprzez pisanie do niego.

    Bardzo bym chciała żeby to błędne koło się kiedyś skończyło.

     

    I zostałam z powodu dołku sama w domu, rodzice i siostra pojechali do babci.

    Znowu musiałam nakłamać, że martwię się tym, że nie dam rady z nauką.

     

    Idę teraz sobie wypić herbatkę z Melisy i położę się spać.

    Może jak wstanę to będzie lepiej.

     

    Tak bardzo chciałabym się skupić na przyszłości.

×