Skocz do zawartości
Nerwica.com

Akari

Użytkownik
  • Postów

    24
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Akari

  1. Wracając do wątku o Szpitalnej: Kochane, wpierw odradzałam Wam pobyt tam... jednak teraz po namyśle, wydaje mi się, że taka "szkoła życia" również może Wam się przydać. Osobiście doznałam tam takiej traumatycznej (?) przemiany, takiej, że od 1,5 roku nie miałam żadnej większej depresji. Dlaczego? Ponieważ tam, gdy zobaczyłam tą ludzką pustkę, osoby chore w większości na schizofrenię bądź anoreksje, zaś lekarzy którzy potwierdzali we mnie uczucie, że wszystko jest zależne tylko i wyłącznie ode mnie - jestem zdana sama na siebie, obcy ludzie mają Cię, za przeproszeniem, w dupie - ocknęłam się.

     

    Tyle tylko, że ja wyciągnęłam taki wniosek z tego... ktoś inny po pobycie tam, może jeszcze bardziej się załamać... Zresztą z tego co Was czytam, przygotowujecie się na ten szpital jak na hm... Jesteście zbyt zdrowe, wybaczcie. Jesteście w stanie tutaj pisać, w miarę normalnie funkcjonować. To raczej nie klasyfikuje się pod szpital, chociaż nie mnie to oceniać. Osobiście trafiłam tam, ponieważ jakoś 3 poprzednie miesiące przeleżałam w łóżku, potem miałam nagły zryw i się pocięłam.

     

    Co Wam mogę polecić? Mi pomogły tylko bliskie osoby. One mnie wspierały, w nich widziałam sens swojego życia. Jednak i te osoby straciłam. Obecnie właśnie... trochę przez to się zagubiłam, może nawet znacznie... Nie widząc wiary już w psychiatrów, trwam... ale jest to stąpanie po kruchym lodzie. Czuję, że znów powoli powracam do tamtych stanów.

     

    A, na pytanie o psychiatrów na Szpitalnej - owszem, macie codziennie obchód. 2 minuty rozmowy dziennie "jak się Pani/Pan czuje?". W końcu dla świętego spokoju odpowiadasz, że dobrze. Tyle tylko... że każdy musi to chyba sam przeżyć. Ja wysnułam takie a nie inne wnioski z pobytu akurat tam (może gdzie indziej jest inaczej).

     

    Wierzę w ludzi, mimo wszystko... to oni są sensem.

     

    Straciłam jednak sens parę miesięcy temu. Obecnie obijam się o pustkę. Każdego dnia staram się tylko przetrwać... po raz kolejny czuję stopniowe zatracenie. Wcale nie chcę tego, a jednak...

     

    Ciepło Was pozdrawiam.

  2. emme_4 ...zależy od oddziału. Jest zamknięty i półotwarty. Na zamkniętym komórkę Ci wydzielają, na półotwartym - możesz mieć. Aczkolwiek... nie polecam Szpitalnej. Lepiej zaryzykować już pobyt w Gnieźnie (nie wiem jak tam jest), gdziekolwiek zresztą, byle nie Szpitalna... Miałam psychologa raz w tygodniu, raz... Ogólnie wspominam ten pobyt jako jedną wielką parodię polskiego szpitalnictwa hah

  3. Nie pamiętam dokładnie momentu, w którym umarłam, a moje życie trupa, zaczęło mi dokuczać. Nie pamiętam nawet czy się dziś obudziłam. Wszystko wydaje się bezbarwne już od dawna.

     

    "Psychiatra wie, że ludzie tak naprawdę mogą mieszkać tylko w innych ludziach, wie, że depresja to nic innego jak bezdomność, na depresję cierpią ludzie, którzy nie mają w kim mieszkać."

    Wojciech Kuczok, "Senność"

     

    I nic chwalebnego, w podpisywaniu się pod tymi Twoimi punktami... To strasznie smutne. Czy trup, który się smuci, okazuje ludzkie uczucia? Zabawne.

    W byciu trupem zabawne jest to, że gdy ktoś Cię reanimuje - posiadasz najpiękniejszy płomień życia. Bo przecież każdy trup tak naprawdę chciałby być szczęśliwy, tyle, że... nie potrafi.

  4. Z takich ciekawostek, słyszałam już od dwóch osób o OOBE (czyli tzw. świadome śnienie). Za pomocą specjalnych ćwiczeń, osoby te (niezależnie) nauczyły się popadać w takie stany podczas snu, jak świadome spacerowanie (w owym śnie) po rozmaitych miejscach, dotykanie przedmiotów... mając przy tym pełną świadomość umysłu, że to tylko sen! Jeden z moich znajomych dotarł do takiego etapu, w którym miewał już trudności z odróżnieniem jawy od snu... Często popadał w tzw. "fałszywe przebudzenie".

    Jeśli ktoś byłby zainteresowany bardziej tym tematem, to nieco tutaj o tym pisze: http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Awiadomy_sen

     

    Mój prywatny sposób na zaśnięcie? Najlepszy: wzmożony wysiłek fizyczny, totalne wycieńczenie. Najgorszy: alkohol, parę nieprzespanych nocek.

  5. Czytając Wasze wypowiedzi, biorąc pod uwagę moje prywatne rozmowy z ludźmi i własne doświadczenia, wydaje mi się, ze osoby z "problemami", których bagaż jest tak ciężki, że same nie potrafią go udźwignąć - poszukują właśnie kogoś, kto będzie wiedział jak "chwycić" aby nie "popsuć"... Tylko osoba na równi/lub bardziej zwichrowana emocjonalnie od nas samych (indywidualnie podchodząc do każdego przypadku) jest w stanie nas zaspokoić, stąd też bardzo często DDA wybierają sobie osoby do związku z problemem alkoholowym. Same mając ciężkie dzieciństwo, pełne nieprzewidywalnych sytuacji/emocji ze strony najbliższych, później w swoim życiu - gdy uda im się już uwolnić od tego koszmaru - pchają się w podobne scenariusze życia, ponieważ inaczej żyć już nie potrafią. Odczuwają niedosyt emocji, których w dzieciństwie tak wiele doświadczały. Pomijając fakt, jak bardzo negatywne to były stany.

     

    Aby oduczyć się tych destrukcyjnych potrzeb emocjonalnych w dorosłym życiu, wydaje mi się, że wszyscy DDA powinni znaleźć się w gabinecie psychoterapeuty... Tylko kto ma na to czas? Pieniądze? I przede wszystkim - świadomość, że coś jest nie tak z jego psychiką, zaspokajaniem potrzeb? A, i dochodzi też wola walki... by coś w sobie zmienić.

  6. Matnia, i jak było na AD?

     

    Ogólnie mam do Was wszystkich pytanie: możecie polecić jakiegoś dobrego psychologa, który prowadziłby psychoterapię behawioralno - poznawczą, ale - na NFZ? Albo takiego, który dość dobrze zajmuje się zaburzeniami lękowymi (agorafobia)? Również namiary na psychiatrę mile widziane.

     

    Doszłam do wniosku, że dalsze udawanie braku problemu - nie sprawia wcale, że ten problem znika :)

  7. Witam, cierpię na agorafobię od 1,5 roku. Przez ten czas musiałam zrezygnować kolejno ze studiów oraz pracy.

     

    Przez ten czas tylko jeden sposób opatentowałam na zmniejszenie lęków - jazda taksówką w miejsca takie jak np. urzędy. Inaczej nie ma rady bym cokolwiek mogła samodzielnie załatwić ;) Od mieszkania jestem w stanie oddalić się jedynie tyle co do pobliskich sklepów.

     

    Jedyne co mi pomogło to ludziowie, którzy byli przy mnie i nagminnie wychodzili ze mną na dwór. Żadne leki, psychoterapie. Jednak każdy ma też swoje życie i moja "terapia wychodzenia" zmniejszyła się do minimum a lęki zwiększyły przez to.

     

    Nawet wpadłam na pomysł psa przewodnika heh Taki wielki wyszkolony owczarek niemiecki? Ciekawe hm I mam pytanie do tych którzy posiadają prawo jazdy - czy boicie się sami jeździć autkiem?

     

    Pozdrawiam ciepło ;)

  8. Jest mi kosmicznie źle, pusto... wszechogarniająca rozpacz... Mam ochotę pójść po alkohol. Znieczulić, zasnąć. Nie radzę sobie, potrzebuje pomocy, potrzebuje być kochana i kochać... I chyba nie potrafię, co jest najgorszym. Przeżyłam już swoje szczęście w życiu, więc teraz tylko studia studia studia... Chociaż tego też nie potrafię. Całymi dniami leżę, męczę się. Nic nie potrafię zrobić. Tak mi strasznie źle...

  9. Tak sobie czytam te Wasze pozytywne opinie o terapii i... zdecydowałam, że ponowie moją wizytę u terapeuty. Byłam w zeszłym roku na spotkaniu, po 5 minutach wyszłam. Pamiętam, że zadałam mu takiego pytanie "jaki sens jest opowiadania znowu tego samego kolejnej osobie?", a on z kolei odpowiedział mi, że dopóki nie powiem to się nie przekonam.

     

    I wyszłam ^^

     

    Jednak tak jak piszecie: jak w każdym zawodzie są dobrzy i źli rzemieślnicy (btw bardzo mądre słowa w tej kwestii, naprawdę dodające otuchy - nie pamiętam już kto to napisał).

  10. na jednym z oddziałów powiedzieli mi, że ni jestem w stanie zrezygnować z chorobowej części mnie. ale pytanie - czy aby na pewno musimy z tego rezygnować? czy po całej tej psychoterapii nie będziemy obdarci z całego naszego indywidualizmu, wyróżniania się z szarego tłumu?

    Idziemy do psychologa/terapeuty właśnie dlatego, ponieważ chcemy się w jakimś stopniu zmienić na lepsze (przynajmniej takie jest nasze założenie). Wydaje mi się, że jeśli powiedzmy np. Twoi przyjaciele nie są wstanie manipulować Twoimi poglądami, to takiemu terapeucie też się to nie uda, więc nie ma powodu do obaw. Ma to swoje plusy i minusy, ponieważ jesteśmy mniej podatni na te pozytywne zmiany jakie chce w nas "wpoić" owy psychochocho ^^ Ale też nie będziemy z kolei każdego jego słowa (mam na myśli te błędne słowa) łaknąć jak powietrza i brać od razu za dogmat.

     

    Podsumowując: skoro jesteś na tyle samoświadomy i dostrzegasz te manipulacje, to... nie wiem czy Ci gratulować czy nie ^^ W każdym razie nie masz się co obawiać o swoją indywidualność, zresztą patrząc po Twoim blogu -mogę wręcz stwierdzić, że byłoby to niemożliwe dla takiego terapeuty. Masz już jasno zakorzenione poglądy na różne kwestie itd.

     

     

    ahh Ci indywidualiści bojący się stracić swą maseczkę inności ;p

  11. (...)Nie wiem czemu, ale dzisiaj naprawdę potrzebowałam trzeźwej mamy... :-| ale się nie doczekałam. Dzisiaj chciałam się powiesić, ale... No właśnie jestem tchórzem, nic nie potrafię zrobić... nawet się zabić.

    Żywcem wycięte z mojego dzieciństwa (fuck, to ja miałam jakieś dzieciństwo?). Również gdy wracałam ze szkoły zawsze towarzyszyła mi myśl "napiła się, czy nie?". Teraz... teraz lepiej nie mówić co robię i gdzie jestem. Nie jest to raczej nic dobrego.

     

    Jednak Ty powinnaś walczyć. Nie wiem w jakim jesteś wieku, ale z pewnością za jakiś czas będziesz mogła już się usamodzielnić itd. Wytrwaj do tego momentu, chyba warto...

     

     

     

    A teraz ja podołuję:

    Smutno mi, nie mam nikogo. A tego kogo mam, nie mam, choć mam, ale nie chcę mieć, co to znaczy "mieć"? Nawet na durnym czacie tego forum zdążyłam już poczuć się jak gówno.

    Czemu tylu ludzi jest tak bardzo skrzywdzonych? Czemu ja muszę być w tej grupie? Znudziło mi się. Nawet nie wiem jak to opisać, co opisać. Nie mam nikogo. Brakuje mi metafor w życiu, do życia.

     

    Zwyczajnie nie rozumiem, jaki jest sens wstawania rano i zapieprzania na uczelnie/do pracy? Żeby zarobić money? Fuck all. Mogę się obyć bez kasy, to nie jest moim priorytetem. Mam żyć tylko po to, aby kupować? Niestety nie jestem różowym konsumentem tipsów :P Mam żyć aby kochać? Ale po co kochać, skoro to nie jest stałe uczucie? Kogo kochać... A więc reasumując: jaki jest sens porannego egzystowania aż do wieczora i tak w kółko jak pieprzony chomik?

  12. Był ktoś z Was lub wie coś na temat oddziału dziennego na os.Kosmonautów 110? Będę wdzięczna za jakiekolwiek info bo zastanawiam sie właśnie nad podjęciem terapii grupowej tam :smile:

    ew. znacie namiary na kogos SPECJALIZUJACEGO sie w borderline?

     

    Yeah. Jednak nie miałam pojęcia, że oni prowadzą tam terapię grupową. Jest tam jedna psychiatra nazwiskiem Chałupka (bodajże), po której naprawdę widać, że rozmawia z Tobą nie tylko dlatego, że to jej praca, ale ponieważ lubi to robić. Przynajmniej ja mam takie odczucia, choć i tak chodzę do innego psychiatry (długa historia).

     

    Oczywiście wszystko tam jest w ramach NFZu

  13. Mam za sobą niemałe doświadczenia u psychologów i (jak dotąd jednej) pani psychiatry. Nie mam przyjaciół - bo nie lubię ludzi ^^ Jednak czasem, nawet ja czuję się samotna... może nawet czasem bezpodstawnie stwierdzam, że Was nie lubię. Ciężko mi się z kimś dogadać, bo... tak naprawdę nie umiem rozmawiać o imprezach i nie interesuje mnie kto z kim bla bla bla

     

    O mnie? Kobieta - Dziewczyna chodząca krawężnikami, kochająca koty, anime, mangi, jRPG ^^ Jestem studentką, DDA, mam śliczną depresję o ciekawych rysach twarzy, uwielbiam metafory.

     

    Tak więc - kobieto, mężczyzno - jeśli masz ochotę pogadać... mój nr gg 12749791

  14. Biorę Citabax dokładnie od roku. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że naprawdę w jakimś stopniu mi pomógł - mogę spać, nie trzęsę się, rzadziej dopadają mnie stany pustostanu. Naprawdę polecam, choć trzeba przyznać, że jego działanie widoczne jest dopiero z perspektywy miesięcy - ale warto.

     

    Co do łączenia go z alkoholem - piłam piwo, szampana i nic się nie stało. Ogólnie jednak nie zaleca się mieszania leków przeciwdepresyjnych z alkoholem, gdyż różnie na różnych ludzi może wpłynąć taka mieszanka ^^

     

    Polecam zażywanie leku połączyć z psychoterapią... Osobiście tego nie uczyniłam z braku czasu - teraz dostrzegam tego dość opłakane skutki, ponieważ co z tego, że lek pomaga mi jakoś przeżyć skoro mojego toku rozumowania nie zmieni przecież żaden medykament. Pamiętajcie o tym.

×