Skocz do zawartości
Nerwica.com

jennifer1

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

Odpowiedzi opublikowane przez jennifer1

  1. Witajcie. Od lat biorę Chlorprothixen na sen, jednak od 28 marca, od śmierci taty mam silne lęki że go zobaczę czy coś w tym stylu, nie wiem na ile irracjonalne to jest ale na pewno uniemożliwia mi normalne funkcjonowanie. Dodałam sobie małe dawki - 30mg kilka razy w ciągu dnia i większą - 100-150mg - na sen, skonsultowałam to z psychiatrą i potwierdziła moje rozumowanie ale Chlorprothixen zamula mnie w ciągu dnia. W środę mam telefoniczną "wizytę" i chciałabym dowiedzieć się od Was jaki lek mogę zaproponować lekarce aby mi przepisała? Taki który będzie działał mocno przeciwlękowo ale nie usypiająco w dzień. Dodatkowo biorę także 40mg Seronilu rano. Za wszystkie odpowiedzi z góry dziękuję.

  2. Gdy dotarłam do sedna problemu - problem odszedł sam

     

    Pstryk, czy możesz mi wyjaśnić, jak do tego dotarłaś? Z czyją pomocą? Jak zmieniło się Twoje życie, jakich prac się podejmowałaś, w czym odnosisz sukcesy? Bardzo się boję ubiegać o nową pracę, wiedząc, jak do tej pory kończyły się moje ledwo zaczęte etaty..

     

    Pozdrawiam.

  3. nie chce pracowac w biurze, miec kredyt na mieszkanie 30 letni czy 100 letni :) nie chce monotonii bo mnie zabija, wpadłam w wir błednych decyzji, które niby były takie dojrzałe i słuszne. wtedy zaczełam myslec o co mi tak naprawde w zyciu chodzi, hm, nadal tego nie wiem, ale wiedziałam, ze potrzebuje zmian. złozyłam wypowiedzenie w pracy, rzuciłam studia i wyjechałam za granice, by pomyslec o zyciu. mam prace, która bardzo lubie

     

    Po pierwsze to bardzo Ci zazdroszczę tych błędnych decyzji bo przynajmniej zrobiłaś coś z zyciem, dokonalas czegos, zamiast siedziec jak ja, calymi miesiącami w domu :roll: Mam pare pytań, jeśli mozna - w jakim wieku jestes, ile masz stażu i czym sie zajmowalas w biurze a co robisz za granica? Czy bylo Ci z Twoimi dolegliwosciami ciężko wyjechac? Tez o tym myslalam ale jak zwykle paraliżuje mnie lęk "ło matko, ja tam umrę ze strachu za granicą, skoro w Polsce przy rodzicach jestem taga gapa.." Studia tez rzucilam - zrobilam licencjat z turystyki "bo wszyscy robili" więc ja jak sierota tez - mając 20pare lat nie mialam zielonego pojęcia czego chcę. Dwa lata temu zaczelam magisterke i po semestrze rzucilam bo juz w ogole nie moglam sie tam odnalezc. Zreszta potem trafilam na terapię do Komorowa i to byl pierwszy przełom w moim smutnym życiu - na plus.

    Minely dwa lata i jestem osob dosc dobrze funkcjonującą ze swoją nerwicą. Zeby jeszcze to zycie zawodowe dalo sie nadgonic. Mam 30lat i chce sprobowac w biurze, moze trafie na rozumnego szefa ktory da mi szanse i rozkręcę się zawodowo? Praca nauczyciela to nie jest powód do finansowego rozkwitu. :roll:

  4. Ja mialem powazne problemy w pracy biurowej, nie przedluzono mi umowy, mialem tez powazne problemy ze wspolpracownikami

     

    Ja obecnie sobie radzisz, pracujesz gdzieś, jesli tak, co robisz zawodowo? Ja szukam, bo miałam lada moment zacząć pracę obiecaną w lipcu ale chyba się to nie powiedzie (nie z mojej winy).

     

    To widmo nieprzedłużenia umowy zawsze strasznie mi ciąży choć nie wiem czy tylko dlatego wiałam z każdej firmy lub starałam się by mnie zwolnili, bo miałam gdzieś jakiekolwiek zaangażowanie.. Poza dwoma przypadkami zawsze skracałam widmo nieprzedłużenia umowy, rezygnując.. Teraz mam ogromny żal do siebie, bo moje znajome, które mimo stresów przetrwały takie momenty, teraz mają dobre stałe posady i spokój materialny..

    Druga sprawa, jak się przekładają Wasze lęki i nerwica na relacje i związki? To temat na osobny wątek, ale powiem tylko że w miłości tez mi przeszkadza ta lękowa natura (zazdrość, strach przed odrzuceniem, kontrola, męczenie się w związku to mój chleb codzienny). Obecnie singluję nie tracąc wiary że spotkam kogoś kto zrozumie tę skomplikowaną naturę.

    Oby nie za późno :)

     

    ---- EDIT ----

     

    Nie wytrzymałem napięcia i siedzę w domu już od 8 miesięcy pod pretekstem pracy naukowej. Co do pracy fizycznej, rzeczywiście przychodzi łatwiej ale mnie nie satysfakcjonuje, niestety dla mnie liczy się prestiż

     

    Cieszę się że to czytam, że ktoś ma tak samo, że w końcu nie mówi "przesadzasz, weź się w garść, jak można się bać pracy głupiej sekretarki..." - nie umiałam wytłumaczyć bliskim swoich stanów, zamętu w głowie, tego co się działo wewnątrz.. czasem myslałam że to początek jakiegoś obłędu..

    Jeszcze coś mi się przypomniało - w biurze, w chwilach stresujących ogarnia mnie coś w rodzaju szumu w głowie, dekoncentracji, senności, derealizacji nawet.. opadam z sił i nie docierają do mnie najprostsze polecenia, nawet te które sobie sama po cichu dyktuję.. Patrzyłam w tym momencie na koleżanki które w ferworze telefonów, krzyków i presji czasu, potrafiły wszystko ogarnąc.. jedyne co mnie ogarniało, to panika, chęć rzucenia wszystkiego i ucieczki.. Nie chcę zabrzmieć nieskromnie, ale uważam że jestem osobą inteligentną, błyskotliwą i wrażliwą, otwartą na świat, bliscy i znajomi często mówią że cenią moje poczucie humoru, dziwiąc się jednocześnie "jak taka mądra, fajna dziewczyna nie może znależć pracy, zrobić kariery, blaa blaa...." Czemu za biurkiem staję się jakimś bezmózgim zalęknionym kłębkiem nerwów i lęku, nie umiejącym wytrwać choć roku na stanowisku mało skomplikowanym? :-| Dla mnie też liczy się prestiż, chciałabym przewalczyć w sobie te lęki i z radością iść do pracy.

     

    Czy komuś z Was udało się częściowo/całkowicie pokonać lęk przed pracą, znaleźć dobrą posadę z szefem o "ludzkiej twarzy", zakorzenić się w firmie na dłuzej? Jak tłumaczycie na rozmowie luki w CV jesli takowe macie?

     

    Pozdrówki :)

     

    ---- EDIT ----

     

    Nie wytrzymałem napięcia i siedzę w domu już od 8 miesięcy pod pretekstem pracy naukowej. Co do pracy fizycznej, rzeczywiście przychodzi łatwiej ale mnie nie satysfakcjonuje, niestety dla mnie liczy się prestiż

     

    Cieszę się że to czytam, że ktoś ma tak samo, że w końcu nie mówi "przesadzasz, weź się w garść, jak można się bać pracy głupiej sekretarki..." - nie umiałam wytłumaczyć bliskim swoich stanów, zamętu w głowie, tego co się działo wewnątrz.. czasem myslałam że to początek jakiegoś obłędu..

    Jeszcze coś mi się przypomniało - w biurze, w chwilach stresujących ogarnia mnie coś w rodzaju szumu w głowie, dekoncentracji, senności, derealizacji nawet.. opadam z sił i nie docierają do mnie najprostsze polecenia, nawet te które sobie sama po cichu dyktuję.. Patrzyłam w tym momencie na koleżanki które w ferworze telefonów, krzyków i presji czasu, potrafiły wszystko ogarnąc.. jedyne co mnie ogarniało, to panika, chęć rzucenia wszystkiego i ucieczki.. Nie chcę zabrzmieć nieskromnie, ale uważam że jestem osobą inteligentną, błyskotliwą i wrażliwą, otwartą na świat, bliscy i znajomi często mówią że cenią moje poczucie humoru, dziwiąc się jednocześnie "jak taka mądra, fajna dziewczyna nie może znależć pracy, zrobić kariery, blaa blaa...." Czemu za biurkiem staję się jakimś bezmózgim zalęknionym kłębkiem nerwów i lęku, nie umiejącym wytrwać choć roku na stanowisku mało skomplikowanym? :-| Dla mnie też liczy się prestiż, chciałabym przewalczyć w sobie te lęki i z radością iść do pracy.

     

    Czy komuś z Was udało się częściowo/całkowicie pokonać lęk przed pracą, znaleźć dobrą posadę z szefem o "ludzkiej twarzy", zakorzenić się w firmie na dłuzej? Jak tłumaczycie na rozmowie luki w CV jesli takowe macie?

     

    Pozdrówki :)

  5. Witam wszystkich ciepło,

     

    Wklejam tez tu swoj post, bo nie wiem czy na ogolnym nerwicowym to dobre miejsce - a tu widze omawiacie problemy pracy.

     

    Nie macie pojęcia jak się cieszę że znalazłam to forum. Przeczytałam Wasze posty i odczułam po latach że nie jestem sama.. Dotąd spotykałam "podobne problemy" ale nie dokladnie takie reakcje jak moje.. Długo błądziłam po necie szukając osób borykających się z podobnymi problemami. Wyszukiwałam głównie po hasłach "lęk praca nerwica" i trafiłam tutaj. Od 10 lat (a żyję 30) czułam się jak odludek, bo moje lęki nie pozwalały mi normalnie żyć. Kilka terapii, załamania nerwowe, leki, dołujące motywowanie bliskich i niezrozumienie moich stanów, poczucie wyobcowania,brak planów na włąsne życie, brak pracy lub notoryczne z niej uciekanie, nałogowa natura, długi... powodują iż myślałam o sobie w kategoriach bardzo złych. Rodzina chcąc pomóc utwierdzała mnie negatywną motywacją - " jesteś leniwa, wez odpowiedzialnosc, jak mozna tak zyc, nie tlumacz sie nerwami".. Trochę juz okiełznałam tych demonów (kilka terapii i rozmowy z ludzmi, czytanie na ten temat), ale wciąż nie umiem się dostosować do dorosłości i pracy jaką wykonują równieśnicy. Ostatni rok pracowałam z dziećmi, czułam się tam dobrze i uważam ze to sukces ale od 2 miesięcy znów nie mam pracy, nowa miała się zacząć tuż ale są jakies opóźnienia ( i trochę ją podswiadomie sabotuję znow..). W tym oczekiwaniu i lekkim przygaśnięciu, apatii, zaczęłam znów się zastanawiać co mnie tak przeraźliwie zalęknia w pracy typowo biurowej, w takiej gdzie mam szanse zarobić dobre pieniądze.. Praca z dziećmi jest bardzo ciekawa ale marnie płatna. Myślę o swojej działalności ale przede wszystkim o sprawdzeniu sie jeszcze raz "w firmie za biurkiem". Parę lat temu przerażała mnie każda praca, nawet rok temu gdy zaczynać miałam w przedszkolu, myslalam ze padnę ze strachu ale dzieci jakoś wpłynęły na mnie kojąco (choć to nie jest sielanka i spory stres) w przeciwieństwie do korporacji.. Od 20roku zycia probowalam sie wpasować w schemat - studium, studia (3lata, w nieinteresującym mnie kierunku), kariera.. Dostawalam wiele ofert. Radosc konczyla sie wraz z dniem nadejscia zatrudnienia.. Bałam się ubrać elegancko i iść do autobusu.. Bałam się odebrać telefon bo może nie będę umiała załatwić sprawy.. Bałam się zaradnych i przebojowych koleżanek.. Przewaznie pracowalam jako asystentka - bałam się (co nieuniknione) każdego polecenia szefa, od zrobienia kawy do napisania pisma włącznie.. Modliłam się by wybiła 17.00 i do domu.. Lęk, lęk, lęk.. Panika, mysl by uciec.. Presja rodziny by wytrwac.. Po krótkim czasie rezygnowałam (przewaznie ok miesiąca-dwóch, rekord to 1 dzień pracy). Często pod naciskiem bliskich szukałam pracy tak by jej nie znależć.. Miesiącami siedzialam w domu.. Ciut pracy, miesiące wegetacji.. leki.. terapia.. próba pracy, porażka.. terapia.. Błędne koło.. Uciekalam z pracy do domu gdzie mnie wypychano "bo masz sobie radzić, bo inni mają nerwice a pracują, bo takie problemy to nie problemy".. Doszły używki i długi.. Nie umiem odkładać kasy, wydaję na głupoty, impulsywnie.. <-- Też tak miewacie?

    Męczyłam się z tym i dalej mam problem, bo znów się boję zacząć, marzy mi sie przepracować w jednej firmie 5-10lat.. A nie wciąż szukać i zaczynać od nowa. Praca z dziecmi nie pozwala zrealizować planów, a lepiej płatna praca biurowa przeraża.. Bez problemu mogłabym znalezc pracę któa pozwoli mi sie usamodzielnic i wyprowadzic (co jest wskazane w moim wieku) ale sęk jak ją utrzymać dłuzej niz 3miesiace?

    Też tak macie że praca fizyczna itp - jest znośna, a praca w biurze powoduje paniczny lęk i chęć natychmiastowej ucieczki? Czy ktoś poradził sobie z tym? Czy macie problem z finansami? Jak bliscy reagują na Wasze problemy? Majac 20lat bylam znosna bez pracy, mając 30 - przynoszę im wstyd, tak mowią.

     

    Sorki za elaborat, liczę na odzew, będę wdzięczna za kazdą odpowiedz.

    Jen

  6. Witam wszystkich ciepło,

     

    Nie macie pojęcia jak się cieszę że znalazłam to forum. Przeczytałam Wasze posty i odczułam po latach że nie jestem sama.. Dotąd spotykałam "podobne problemy" ale nie dokladnie takie reakcje jak moje.. Długo błądziłam po necie szukając osób borykających się z podobnymi problemami. Wyszukiwałam głównie po hasłach "lęk praca nerwica" i trafiłam tutaj. Od 10 lat (a żyję 30) czułam się jak odludek, bo moje lęki nie pozwalały mi normalnie żyć. Kilka terapii, załamania nerwowe, leki, dołujące motywowanie bliskich i niezrozumienie moich stanów, poczucie wyobcowania,brak planów na włąsne życie, brak pracy lub notoryczne z niej uciekanie, nałogowa natura, długi... powodują iż myślałam o sobie w kategoriach bardzo złych. Rodzina chcąc pomóc utwierdzała mnie negatywną motywacją - " jesteś leniwa, wez odpowiedzialnosc, jak mozna tak zyc, nie tlumacz sie nerwami".. Trochę juz okiełznałam tych demonów (kilka terapii i rozmowy z ludzmi, czytanie na ten temat), ale wciąż nie umiem się dostosować do dorosłości i pracy jaką wykonują równieśnicy. Ostatni rok pracowałam z dziećmi, czułam się tam dobrze i uważam ze to sukces ale od 2 miesięcy znów nie mam pracy, nowa miała się zacząć tuż ale są jakies opóźnienia ( i trochę ją podswiadomie sabotuję znow..). W tym oczekiwaniu i lekkim przygaśnięciu, apatii, zaczęłam znów się zastanawiać co mnie tak przeraźliwie zalęknia w pracy typowo biurowej, w takiej gdzie mam szanse zarobić dobre pieniądze.. Praca z dziećmi jest bardzo ciekawa ale marnie płatna. Myślę o swojej działalności ale przede wszystkim o sprawdzeniu sie jeszcze raz "w firmie za biurkiem". Parę lat temu przerażała mnie każda praca, nawet rok temu gdy zaczynać miałam w przedszkolu, myslalam ze padnę ze strachu ale dzieci jakoś wpłynęły na mnie kojąco (choć to nie jest sielanka i spory stres) w przeciwieństwie do korporacji.. Od 20roku zycia probowalam sie wpasować w schemat - studium, studia (3lata, w nieinteresującym mnie kierunku), kariera.. Dostawalam wiele ofert. Radosc konczyla sie wraz z dniem nadejscia zatrudnienia.. Bałam się ubrać elegancko i iść do autobusu.. Bałam się odebrać telefon bo może nie będę umiała załatwić sprawy.. Bałam się zaradnych i przebojowych koleżanek.. Przewaznie pracowalam jako asystentka - bałam się (co nieuniknione) każdego polecenia szefa, od zrobienia kawy do napisania pisma włącznie.. Modliłam się by wybiła 17.00 i do domu.. Lęk, lęk, lęk.. Panika, mysl by uciec.. Presja rodziny by wytrwac.. Po krótkim czasie rezygnowałam (przewaznie ok miesiąca-dwóch, rekord to 1 dzień pracy). Często pod naciskiem bliskich szukałam pracy tak by jej nie znależć.. Miesiącami siedzialam w domu.. Ciut pracy, miesiące wegetacji.. leki.. terapia.. próba pracy, porażka.. terapia.. Błędne koło.. Uciekalam z pracy do domu gdzie mnie wypychano "bo masz sobie radzić, bo inni mają nerwice a pracują, bo takie problemy to nie problemy".. Doszły używki i długi.. Nie umiem odkładać kasy, wydaję na głupoty, impulsywnie.. <-- Też tak miewacie?

    Męczyłam się z tym i dalej mam problem, bo znów się boję zacząć, marzy mi sie przepracować w jednej firmie 5-10lat.. A nie wciąż szukać i zaczynać od nowa. Praca z dziecmi nie pozwala zrealizować planów, a lepiej płatna praca biurowa przeraża.. Bez problemu mogłabym znalezc pracę któa pozwoli mi sie usamodzielnic i wyprowadzic (co jest wskazane w moim wieku) ale sęk jak ją utrzymać dłuzej niz 3miesiace? :roll:

    Też tak macie że praca fizyczna itp - jest znośna, a praca w biurze powoduje paniczny lęk i chęć natychmiastowej ucieczki? Czy ktoś poradził sobie z tym? Czy macie problem z finansami? Jak bliscy reagują na Wasze problemy? Majac 20lat bylam znosna bez pracy, mając 30 - przynoszę im wstyd, tak mowią.

     

    Sorki za elaborat, liczę na odzew, będę wdzięczna za kazdą odpowiedz.

    Jen

  7. Witam wszystkich ciepło,

     

    Nie macie pojęcia jak się cieszę że znalazłam to forum. Długo błądziłam po necie szukając osób borykających się z podobnymi problemami. Wyszukiwałam głównie po hasłach "lęk praca nerwica" i trafiłam tutaj. Od 10 lat (a żyję 30) czułam się jak odludek, bo moje lęki nie pozwalały mi normalnie żyć. Kilka terapii, załamania nerwowe, leki, dołujące motywowanie bliskich i niezrozumienie moich stanów, poczucie wyobcowania,brak planów na włąsne życie, brak pracy lub notoryczne z niej uciekanie, nałogowa natura, długi... powodują iż myślałam o sobie w kategoriach bardzo złych. Trochę juz okiełznałam tych demonów, ale wciąż nie umiem się dostosować do dorosłości i pracy. Ostatni rok pracowałam z dziećmi, czułam się tam dobrze i uważam ze to sukces, jednak chcę tutaj podzielić się doświadczeniami z przeszłości i znaleźć zrozumienie moich lęków. Proszę doradzić, czy mam założyć od razu wątek na interesującym mnie forum "nerwica lękowa" czy tutaj kontynuwać? Nie wiem jakie zasady mnie obowiązują.

     

    Serdecznie pozdrawiam :smile: ,

    Jen

×