Skocz do zawartości
Nerwica.com

tamarteczka

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez tamarteczka

  1. Ja przeszłam na leki po kilku tygodniach z bezsennością, przy czym u mnie nie ma problemu z zaśnięciem na noc, tylko z wybudzaniem po 3 godzinach. Zdarzyły mi się także 2 noce, w trakcie których przespałam 1,5 godziny. Mimo że w ciągu dnia chodziłam jak zombie, nie byłam w stanie nawet wtedy się zdrzemnąć. Po jednej z takich nocek musiałam iść z dzieckiem do lekarza na kontrolę i bałam się tylko tego, że zemdleję w trasie albo nie będę pamiętała, czy go potem odstawiłam do szkoły. Było naprawdę aż tak źle. U Ciebie minął tydzień od wpisu. Czy po tym czasie tabletki już zadziałały na lepszy sen? O której kładziesz się do łóżka? Może to zabrzmi dziwnie, ale jak już byłam na tabletkach i zanim w pełni zadziałały, to żeby mimo wszystko odgonić myśli nakręcające mój stres, skupiłam się na oddechu i myślałam sobie: wdech, wydech, wdech, wydech... W międzyczasie próbowały wkraść się stresujące myśli, ale próbowałam je w ten sposób odgonić i udawało mi się łatwiej zasypiać. Do tego włączałam cichutko Spotify (muzyka relaksacyjna) i ustawiałam, żeby się wyłączyła za jakieś 40 minut. Starałam skupić się na tym, że jest mi wygodnie i ciepło, i że czeka mnie przespana noc. Ale bez tabletek nic z tych rzeczy nie zadziałało, bo zbyt mocno odczuwałam stres i tętno było tak szybkie jak przy długim szybkim marszu.
  2. Rok temu trafiłam z dziwnymi kłuciami do neurologa i delikatnymi zaburzeniami czucia w rękach i nogach. Właściwie to prawdopodobnie przećwiczyłam jedną rękę, bo nawet gulka się na niej pojawiła i byłam z tym u fizjoterapeuty, ale stopniowo zaczęłam czuć, że mam słabszy ścisk tej ręki i trochę słabsze nogi. Co do kłucia, zaczęło się w okolicach serca, ale ponieważ szybko przeszło na drugą stronę... a potem na jedno kolano, drugie kolano, jeden staw biodrowy i drugi... spodziewałam się, że to nerwobóle. Wszystkie te dolegliwości przeszły jak ręką odjął po wyjściu od neurologa, który powiedział, że wszystko jest w porządku. No i fizjo pomógł na przetrenowaną rękę i sam stwierdził, że pozostałe dolegliwości to pewnie nakręcanie się, więc zaraz wszystko powinno ustąpić. Problemy jelitowe występują przy różnych chorobach, a zwłaszcza w reakcji na stres. Czasem wystarczy przejść jakąś jelitówkę, żeby tymczasowo uszkodzić ścianki jelit i wtedy lekarze czasem zalecają tymczasowe ograniczenie mleka, a konkretnie - laktozy. U zdrowego człowieka jest ona normalnie trawiona, natomiast po jelitówkach może szybko powodować podrażnienia i częste wizyty w toalecie. Więc ja bym zaczęła od dosłownie kilku dni do tygodnia bez produktów mlecznych, a jak już, to tych oznaczonych jako "bez laktozy", żeby zorientować się, czy to uspokoi jelita. Bo chorób to sobie można mnóstwo z tym powiązać, ale też nie wszystkie wymagają od razu badań takich jak kolonoskopia. Jak się nie uspokoi, wróciłabym do lekarza POZ i ewentualnie dietetyka.
  3. tamarteczka

    Cześć, witam...

    Cześć! Na forum trafiłam kilka miesięcy temu, ale dopiero teraz na spokojnie postanowiłam założyć konto i swój wątek... o nieszczęsnych mętach Na ten moment jestem jeszcze oficjalnie niezdiagnozowana, bo oprócz wizyt u lekarza rodzinnego zdążyłam mieć jedną pilną teleporadę z lekarzem innej specjalizacji (wiecie, tej od... nerwów i takich tam spraw), a teraz czekam na wizytę stacjonarną. Myślę jednak, że mam zaburzenia lękowe. Od lat (zawsze?) mam spory problem z radzeniem sobie z lękami i wizualizowaniem najgorszych scenariuszy. Strasznie ciężko funkcjonuje się tak na dłuższą metę, zwłaszcza że wprowadzam za dużo strachu i ograniczeń w rodzinie. Boję się, że przeniosę to na dzieci, tak samo, jak prawdopodobnie ja przejęłam to od starszego pokolenia. Bliska osoba, która mnie wychowywała, bała się wojny (dużo o tym mówiła), złodziei (mieliśmy próbę włamania, jak miałam jakieś 5 lat), wody (opowiadała, jak się topiła), jazdy autem i rowerem, chorób i starości - ja nie boję się tylko jazdy rowerem. Nie zliczę, ile razy w ostatnim roku przechodziłam wojnę... w snach oczywiście, chociaż raz obudził mnie sygnał syren w związku z pożarem w okolicy i od razu miałam wizję najgorszego. Przez prawie rok chodziłam na terapię, która miała pomóc mi w ich przełamywaniu i wszystko było super, dopóki nie dopadły mnie dolegliwości somatyczne (a przynajmniej lekarz rodzinny widzi ich związek z długotrwałym stresem) i nie trzeba było mi pomóc w lękach o moje zdrowie. Jak nasiliły się problemy z bezsennością, było już tylko gorzej. Tak w skrócie wygląda moja historia.
  4. Cześć wszystkim. Przeszukałam już pół internetu w poszukiwaniu informacji na temat mętów w ciele szklistym. Najczęściej trafiałam na to i na drugie forum dla osób z nerwicą lub innymi zaburzeniami. I również na nich znalazłam cień nadziei na to, że to może minąć. W badaniu dna oka i USG je widać, tyle że ponoć w małej ilości i okuliści dziwią się, że tak mi to przeszkadza. Nie zastanawiają się jednak, czemu pojawiły się tak nagle, bo diagnostyka kończy się na ustaleniu, że nie ma poważnych okulistycznych przyczyn (jak odwarstwiająca się siatkówka). Męty, które widzę, to zarówno "nitki" czy "robaczki" (jak kto woli), jak i szare półprzezroczyste plamy - i to one są tak strasznie uciążliwe. Lekarz rodzinny widzi szansę na wyciszenie tego "efektu brudnej szyby" lekami, ponieważ wszystko zaczęło się w okresie długotrwałego stresu związanego z chorobą w rodzinie, a co za tym idzie, występowała również bezsenność (zasypiałam na wieczór, ale szybko się wybudzałam i nie mogłam znowu zasnąć). Po pierwszej w pełni przespanej nocy wszystkie efekty wizualne częściowo zbledły, ale potem utrzymywały się przez długi czas na tym samym poziomie. Refleksoterapia z elementami akupunktury też nieco pomogła, bo tych najdrobniejszych mętów było po niej mniej, jednak ostatnio nie chodziłam ma zabiegi. Wracając do pytania do Was... niektórzy pisali, że u nich męty były objawem nerwicy. Wielu pisze, że ma je od lat i nic nie pomaga. Ale niektórzy - że np. leczenie nerwicy pomogło nawet na 2 lata i że dopiero po tym czasie one wróciły. Inni - że zaczęli trenować i skupiać swoją uwagę na czymś innym, przez co zapomnieli o mętach i dostrzegają je dopiero, jak ktoś o nich wspomni. Jeszcze inni - że po prostu po jakimś czasie nagle same zniknęły. Jak to u Was dokładnie wyglądało? Czy pisząc o leczeniu nerwicy, mieliście na myśli samą terapię, czy połączenie z lekami? Czy zmniejszała się ilość "paprochów", czy również większe plamki z ciągnącymi się z nich nitkami również znikały albo stawały się dużo mniej widoczne? Ile czasu od rozpoczęcia leczenia ten objaw zniknął? Możecie napisać coś więcej zarówno o odchodzeniu tego, jak i innych objawów - co pomogło, po jakim czasie i czy wróciło? Dodam, że oczy dawały mi więcej objawów, zwłaszcza w okresie najsilniejszej bezsenności. Były to m.in.: bóle oczu, uczucie jakby ktoś od środka ciągnął za oczy, zezowanie (np. nagle w trakcie stresującej rozmowy telefonicznej). Część badań już robiłam, część zostawiłam na później, po przerwie od maratonu po lekarzach.
×