Skocz do zawartości
Nerwica.com

kosmos_

Użytkownik
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez kosmos_

  1. 3 godziny temu, Mozo napisał(a):

    Wow, jasnowidzka,🤣

     W sumie to nie mnie oceniać, czy to ok dla Ciebie, widziałem z Nią wywiady, to wrażenie robi dobre. Ale każda pliszka swój ogonek chwali. Ogólnie z tych recenzji pobytu w IPIN-nien nie wynika że jest ok. Ostro tną, no nie mnie oceniać. 

     Nie wybieram się tam. Jak nie dam rady sam, to w Szwecji spróbuję jeszcze prywatnie. Niewiele drożej niż u nas.

     Tam są specjaliści od tego szitu. 

    Pzdr.🙂

     

    Nie wiem, czy dobrze, czy źle, ale opieprzyła mnie po prostu, że słyszy, że nie jestem gotowy na leczenie i mam się zgłosić kiedy już będę. 

     

    A dasz więcej info nt. leczenia w Szwecji?

  2. 5 godzin temu, Mozo napisał(a):

    Hej Dziewczyny 💐, Kosmos witaj 😊

    U mnie dziś mega dół, dopiero się jakoś pozbierałem. 

    Nic się nie chce😬

    Fizycznie to norma, ale psycha też dzień potrafi załatwić. Ale to takie tam, boję się że jak już to odstawię to tak zostanie. 

     O tym lorafenie dziś dużo czytałem na hypku, to jedni chwalą ale większość twierdzi że w tego w ogóle nie czuć. No, ale to takie specyficzne forum. Chyba najszybciej uzależnia. Ale co nam to uzależnionym robi za różnicę 🙃.

     W żadne antydepy nie wejdę, bo to już ma lata i tylko lęki testują. Zresztą ci którzy je zaczynają brać mają uboki już przy wstawianiu leku. To ja wolę mieć przy odstawieniu. Bo zanim lek zacznie działać to czas u każdego inny. 

     Benzo jak alko, działa od razu. Jest dysktretne za to. 

    Czuję się jak zombie.

    Kosmos, nie wiem jak jest na mityngach AN, jedynie że słyszenia mogę Tobie powiedzieć, że ponoć każą wyrzucić wszystkie dragi, z domu i chodzić i się zrobi samo. Benzo to nie krótka piłka, nie musisz mówić prawdy że brałeś tyle żebyś przetrwał uboki. 

    A co, masz padaczki dostać na spotkaniu?

     Ja na AA nic nie mówię. Zresztą, tu nie ma porównania. Prawie półtora roku nie piję i mi to z głowy wyparowało. Ta lekomania mnie dobija, bo jestem niewolnikiem tabletki. To nie jest wolność. 

    Ten stres jest gorszy niż tam, wiecie, dziewczyny. 

    Ale może jutro będzie lepiej. 

    Pustka w głowie, żywy trup, tak się dziś czuję.🤔

     Byle do jutra. 💓

    Pozdro Wam 💐

     

    Dzięki za ciepłe przyjęcie 🙂

    No właśnie najgorsze jest to, że ludzie (w tym lekarze) nie zdają sobie sprawy z tego, że nie da się z tego tak szybko schodzić jak musisz funkcjonować na co dzień jakkolwiek. Ja rozumiem wóz albo przewóz, ale ludzie, trochę zrozumienia. Nie z własnego wyboru jestem w tym bagnie. Ogólnie ja chcę zejść ze wszystkich leków, ewentualnie być na jednym. Mam przerobioną praktycznie każdą substancję leczniczą (mam niestety w pakiecie ADHD, borderline, depresje, zaburzenia lękowe i ch wie co więcej mi wynajdą). Teraz znowu doktor proponuje mi pregabalinę, ale nie chce się ładować w kolejny szajs, kiedyś to przerabiałem, już nawet graniczne dawki i oczywiście działało jak zwykle, czyli maksymalnie pół roku, a później jak cukierki, nic... 

     

    Co do mitingów to po prostu chwytam się już wszystkiego, bo nie wiem co robić, po prostu znowu mam kryzys i dość bycia zależnym od durnych małych tabletek i wydawania na nie ogromnych pieniędzy, które wolałbym przelać np. na jakieś schronisko. Na szczęście nie mam problemów z alko, tzn. miałem kiedy łączyłem z benzo i mi odwalało, po sylwestrze rok temu, do 9 stycznia miałem takiego kaca moralnego, że w cholerę z dnia na dzień przestałem pić i tyle. Więc czuję się z tym bardzo dobrze, że nie jestem uzależniony i mam tę swobodę, że mogę sobie kiedyś jak będzie mi się chciało wypić piwko nad wodą, czy coś. 

    Trzymam za Was wszystkich kciuki, każdy z nas ma swoją ciężką historię i jestem wdzięczny, że można się tutaj trochę "pożalić" na to wszystko. W szczególności na te pieprzone tabletki, których z jednej strony nienawidzę, bo niszczą mi życie, a z drugiej kocham, bo pozwalają mi funkcjonować... 

  3. Cześć wszystkim, dawno mnie tu nie było. Moja "przygoda" ciągnie się już od wielu lat, wpadłem w sidła przypadkowo, nieświadomie... Aktualnie minęła rocznica próby pójścia na detoks (w ostatniej chwili zrezygnowałem, a dokładniej p. doktor w Ipinie mnie opieprzyła, że się nie nadaję, bo ona słyszy, że podświadomie nie jestem gotowy. Od miesiąca z dnia na dzień z alpry przeszedłem na rolki (kolejna próba z nowym lekarzem). Z 4-5mg alpry, zszedłem na dłuższy czas na 1,5-2 mg, a teraz staram się trzymać 5mg relanium. Dzisiaj po wizycie, na której doktor powiedział, że nie może mi więcej niż jedno opakowanie wypisać to powiedziałem, że tak się boję, że zrobię to co zwykle, żeby mieć psychiczny komfort, "na zapas", bo do niego bardzo ciężko się dostać. Miało być jedno opakowanie zamówione "na boku", a skończyło się na czterech... Jestem załamany, lekarz mówi mi, że mało kto wyjdzie z tego w warunkach domowych. Dzisiaj czuję jeszcze jakieś potężne uboki, dorzuciłem trzecią dzisiaj już rolkę, bo wszystko mi aktualnie jedno. 

    Czy wiecie może, gdzie znajdę jakieś dobre mitingi i czy można uczęszczać na nie pod wpływem leków? (te dawki nic mi absolutnie nie robią jeżeli chodzi o zachowanie i świadomość). 

    Dzięki za przeczytanie, nie mam gdzie z siebie wylać tej bezsilności... 

  4. Teraz, Ilus napisał:

    Mi już pod koniec też słabo pomagalo na depresję i lęki. Mam wsparcia w rodzinie i narzeczonym. Tylko strasznie sobie nie radzę i nie wiem czy to minie wszystko czy po prostu znowu wziąć żeby sobie ulżyć. 😔

    Nie bierz, idź lepiej do jakiegoś dobrego psychiatry (nie jakiegoś konowała z przypadku), który może dorzuci Ci coś na przetrwanie. Wydaje mi się, że jest to ważne w Twoim przypadku, żeby być pod opieką specjalisty. 

  5. 10 minut temu, Ilus napisał:

    Ja ponad 5tyg już nie biorę i strasznie się męczę psychicznie i fizycznie i nie wiem co robic dalej. A miałam wszystkie książkowe objawy odstawienia i one niektóre zostały. Najbardziej to depersonalizacja, smutek, przygnębienie,brak apetytu,lęki. Jest kiepsko z moją psychiką.😔

    Trzymaj się stara. Ja jak widzisz, może nie biorę tego całymi blistrami, ale wystarczająco dużo, żeby te dawki powodowały u mnie straszne stany depresyjne i wszystko inne. Mam już dość dziur w pamięci i rozchwiania. Zobaczymy, może do tego marca uda mi się jakoś ogarnąć samemu, bo strasznie szkoda mi tracić czas, bo już za dużo mi go zabrała deprecha i lęki. Ale może tak będzie trzeba. Mam nadzieję, że masz jakieś wsparcie. 

  6. Teraz, Ilus napisał:

    A długo bierzesz benzo? W Przasnyszu jest detoksykacja od benzo i innych substancji.i przyjmują bez skierowania 

    Ogólnie ciężko mi nawet powiedzieć, kiedyś już byłem w małym ciągu ze 3 lata temu, potem jakoś się rozeszło po kościach, a tak "grubiej" to jakoś 1,5 roku - ciąg od małych dawek, a od nieco pół roku to już codziennie (3-4mg, sporadycznie nawet minimalnie więcej). Ciężko ocenić czas, bo nagle się orientujesz, że tabletki lecą jak woda. Ale przez ogromne zaburzenia lękowe bardzo trudno mi schodzić z dawek, więc nawet chyba już się nie łudzę i nie będę dalej tracić czasu. 

  7. Ja powracam, żebyście trzymali za mnie kciuki, jutro idę po skierowanie na detoks na sobieskiego, może uda się dostać jakoś w marcu (podobno takie są terminy). Aktualnie od jakiegoś tygodnia jestem na samych SR (5-6mg), więc mam nadzieję, że rodzinny da mi normalnie skierowanie, a nie jak ostatnio na izbie przyjęć odesłali mnie z kwitkiem, że nie dadzą mnie na detoks (inne duże miasto), bo nie mam objawów abstynencyjnych... I tak muszę się z powrotem przerzucić na zwykłą alprę, bo muszę pojechać w trasę autem (na SR nie ma opcji prowadzić) więc modlę się, żeby lekarz mnie zrozumiał, że potrzebuję dawki na dotrzymanie do tego detoksu. 

     

    Dzięki i pozdro

  8. Dobra to znowu ja. Jest jednak lipa. Dzisiaj przed terapią dorzucone 2mg zwykłej alpry, co z mixem z porannym 2mg SR zrobiło mi taką odklejkę podczas sesji, że aż nie mogę z żenady. Teraz oczywiście na wieczór 1mg SR, której po godzinie nic a nic wciąż nie czuję. 

     

    Coraz poważniej myślę o jakimś detoksie, nie wiem, czy ze swoim dawkowaniem się nadaje, czy jednak jest to kwestia własnego samozaparcia, ale aktualnie widzę to niestety tragicznie, bo nie żeby funkcjonować "normalnie" na spotkaniach, czy na mieście, czy choćby na terapii to nie jestem w stanie uciągnąć na SRkach. Sorry, że się tak żale, ale nie mam komu. Pozdro.

  9. Lekarz odpisał mi oczywistością - jest to SR, czyli wolniej się wprowadza, czyli odbieram ją jako mniej skuteczną i poziom zastąpienia nie będzie 1:1. Zaproponował ustabilizować dawkę na jakimś poziomie, "nawet trochę wyższym" (-cytat) i potem zacząć ją redukować. Ale co z tego skoro rano już zarzucone 2 mg, przed chwilą dobrane 1 mg i wciąż duszności i jakieś wszelakie "lęki", a mam plan wyjść na miasto, chociaż na spacer. A jest dopiero 12:35. To ja nie wiem do jakiego poziomu dojdę zanim naprawdę będę się czuć ok. Po prostu mam mętlik w głowie trochę, bo boję się jak widzę w jakim tempie te mg wzrastają. 

  10. Dobra, nie wiem czy kogoś to interesuje, ale jest ciężar. Napisałem do doktora, żeby się wypowiedział dosadnie o tym. Dzisiaj znowu była próba wyjścia, tym razem spacer w dosyć dużym tłumie do księgarni. Było średnio, ale udało się. Ale to dawkowanie tych SRek to jest jakiś koszmar (pierwsza tabletka tak późno, bo mam teraz kilka dni odpoczynku):

    11:40 - 2mg SR

    14:40 - 1mg SR

    16:50 - 0,5mg SR

    18:50 - 0,5mg SR

    23:13 - 0,5mg SR

     

    Dzisiaj chociaż bez duszności i innych podobnych. Lekki niepokój i można by jeszcze coś dołożyć, ale do wytrzymania. Ale nie wiem czy dzisiaj to już nie była przesada z tym dawkowaniem (dopiero eksperymentuje z działaniem tego leku). Ale no nie wyobrażam sobie nagle lecieć według zaleceń jedna rano 1mg a pod wieczór druga 1mg. No nie ma opcji. Ale chociaż jakiś sukces - bez sięgnięcia po zwykłą alprę. Pozdro.

     

  11. 3 minuty temu, zzyyggaa napisał:

    Niestety ale takich dni będzie jeszcze sporo. To normalne i trzeba sobie w głowie zakodować, że trzeba to przeżyc, przetrwać i pamiętać o tym że to przejdzie mimo że droga daleka. Dziś poszedłeś do sklepu, jutro to powtórz i nawet jak z niego uciekniesz bo zapewne zawsze szukasz ucieczki to próbuj następnego dnia. Pójdziesz 20 razy i za 21szym nawet nie zauważysz że było ok. To że masz dziś kiepski dzień to chociażby przez pogodę lub sąsiada czy jego psa ale nie jest to w żaden sposób Twoja wina czy jakiejś choroby. Ty masz duszności w kolejce w sklepie potem jest efekt kuli śnieżnej bo do nich z automatu dochodzi lęk pod tytułem co mi jest? Zawał, udar, stracę przytomność, umrę? Nie stracisz przytomności bo serce już masz wkręcone na wyższe obroty i szybko oddychasz. Żeby się nie zhiperwentylować oddychaj 4-7-8 tzn 4 sekundy wdech, 7sekund trzymasz i 8 powoli wypuszczasz. Pamiętaj o tym że nikt wkoło nie widzi tego co się z Tobą dzieje, czujesz to tylko sam. Ja mam dokładnie to co Ty tylko u mnie są to zawroty głowy. 

     

    No ja mam coś na zasadzie, że boję się, że omdleje, zaczynam się strasznie pocić, duszności, dochodzi derealizacja, depersonalizacja i tak dalej.

     

    Dziękuję naprawdę, czuję od Was wsparcie pomimo, że to dosłownie kilka wpisów, ale czuję już konkretne zrozumienie. 

  12. 3 minuty temu, Fobic napisał:

    3 mg alprazolamu dziennie przez 8 miesięcy to dużo. Jest to ekwiwalent co najmniej jednego opakowania Relanium 5 mg. Objawy odstawienne uzależnienia fizycznego gwarantowane.

     

    Schodzenie z tak dużych dawek silnych benzo przy pomocy diazepamu jest powszechnie stosowaną praktyką, chociaż może niekoniecznie w naszym kraju. Najpierw zastępuję się większą część alprazolamu równoważną dawką diazepamu, następnie schodzi z alpry i ostatecznie z samego diazepamu.

    Ok, rozumiem. Dzięki serdeczne. No dobra, bo już mnie kusi, żeby na własną rękę przerzucić się na diazepam, ale spróbuję wytrzymać chociaż trzy dni na tych przepisanych SRkach od lekarza. Dzięki za trafne porady. W końcu ktoś mi pokazał jakąś alternatywę, bo boję się, że pęknę (teraz mogę sobie akurat pozwolić na przesiedzenie tego w domu), ale jak przyjdzie powrót do "normalnego" życia to ja nie wiem co to będzie i to mnie najbardziej przeraża. W ogóle sama myśl o całkowitym wyczyszczeniu się z tego doprowadza mnie do strasznego poddenerwowania, bo nie wyobrażam sobie totalnie powrotu do "trzeźwej" rzeczywistości. Ale wiem, że teraz są ostatnie chwile na próby zejścia, bo już powoli zaczyna się równia pochyła, dolerka coraz wyższa i boję się, że pozostanie mi tylko jakiś detoks (ale wciąż nie wiem czy to nie jest "za mało" na jakiś detoks). W ogóle jeszcze podzielę się przemyśleniem, że wciąż w mojej głowie jest myśl, że "mam to wszystko pod kontrolą". Masakra

  13. Godzinę temu, acherontia styx napisał:

    @kosmos_ ja na Twoim miejscu chyba nie bawiłabym się w SR, tylko schodziła z alprazolamu przy pomocy diazepamu. 

    SR działa inaczej niż zwykły, subtelniej, także jak najbardziej możesz mieć odczucie, że jest gorzej. 

    Może to będzie jakiś wariant C dla doktora, bo może boi się, że wpierdzielę się w kolejne benzo, albo w ogóle zacznę to miksować... Nie wiem.

  14. 1 godzinę temu, zzyyggaa napisał:

    Witaj w klubie. Też mam to zdiagnozowane. Zasugerowałbym lekarzowi przesiadkę na benzo o długim okresie półtrwania, chyba najbezpieczniejsze byłoby relanium w odpowiedniej dawce. Nie musiałbyś wtedy dobierać po kilku godzinach. Do tego pregabaline ale na krótko żeby przetrwać te najgorsze dni związane z przesiadką i ustabilizowaniem emocji na jednym poziomie. Potem dopiero można myśleć o powolnym odstawianiu. Stosuj się zawsze do tego co mówi lekarz. Jeśli leczenie nie skutkuje to go zmień. No i polecam też kilka sesji z psychologiem, który nakieruje jak sobie radzić z atakami paniki. Mi pomogło na tyle że potrafię je zignorować mimo silnych objawów somatycznych. 

     

    Kurde, nie wiem, to jest dopiero druga próba schodzenia, takiego schodzenia "na serio". I z tego 0.5 mg SR teraz nakazał 1 mg SR dwa razy dziennie, i generalnie próbować, że jak za mało to jeszcze więcej sobie spróbować, żeby dobrać dawkę na której będę się już czuł dobrze i wtedy dopiero redukcja z tej SRki. 

     

    Pregabaline kiedyś brałem nawet dosyć długo, jeszcze mam gdzieś w szufladzie, ale po dojściu do bodajże 450 mg (to u innego lekarza) stwierdziliśmy, że to bez sensu, bo nic nie daje, a wręcz za dużo skutków ubocznych. Ogólnie mam problem z dobraniem leków, bo próbowałem już większości, a nawet jak coś działa na początku to bardzo szybko mija. 

     

    Co do relanium - posiadam w swojej apteczce z przypadku, kiedyś na własną rękę próbowałem jak idiota nie wiedząc jak to działa dokładnie i dokładałem, bo nic nie czułem (dobrze, że coś mnie tknęło i nie było tego dużo).

     

    Więc jest to już naprawdę któryś z kolei lekarz i wydaje się być naprawdę ogarnięty i taki "życiowy". Może to jego metoda - próbowanie z SRkami, a potem jak to nie wyjdzie to wtedy jeszcze to o czym wspominacie, czyli jakieś inne benzo. Tak więc stosuję się na razie jak najbardziej do jego zaleceń, jak nie będę dawać rady to napiszę mu maila i zobaczymy. Ale na moje pytanie, czy to 3mg to jest dużo czy mało nie dał mi jednoznacznej odpowiedzi, bo wiadomo, że niektórzy biorą to blistrami, a to nie są wyścigi, ale jednak jest to dla mnie ważne wiedzieć "na czym realnie stoję". 

     

    Co do terapii - jestem od ponad miesiąca i w końcu rokuje (po wielu zmianach i próbach). Terapeuta niby nie jest stricte od uzależnień, ale ostatnio zaoferował mi tak ogromne wsparcie i różne propozycje, że jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem. 

     

    Dzisiejszy dzień to koszmar, o 15:30 dorzucone 1mg SR, mój dzisiejszy sukces to wyjście na chwile do sklepu i zrobienie malutkich zakupów i nie wyjście z niego pomimo, że było bardzo dużo ludzi i duchota. Teraz siedzę i po tym "wypadzie" będę odpoczywać ze 2h... Wciąż czuję jakieś duszności, czy bóg sam wie co. No masakra jakaś. Jedyny plus, że dzisiaj nie pękam i jadę na tych SRkach zasranych XD

  15. Cześć wszystkim, 

     

    ciężko mi było przejrzeć cały wątek, ale chyba nic nie było na ten temat. Mianowicie jestem znowu w ciągu od początku kwietnia, aktualnie 1,5mg-3mg dziennie. Czy ktoś schodził z alpry przez zmianę na xanax SR? Próbuję znowu, ale po wzięciu 0,5 mg SR czułem się jeszcze gorzej, jeszcze większe lęki, jakaś derealizacja i inny szajs, więc trzeba było dorzucać normalne piguły. Teraz magik przepisał mi 1 mg SR i jeszcze gorzej, czuję praktycznie od razu straszną zamułę, jak w jakiejś szklanej kuli, koszmarne uczucie. Ktoś tak miał? Próbować dalej? Aktualnie próbuję schodzić z dawki zwykłej alpry - z około 3mg na 1,5-2mg… ale idzie strasznie topornie, bo po wzięciu np. 1 mg to potem tak we mnie sie gotuje, ze nie mogę wytrzymać, miliard emocji na raz, irytacja na poziomie k2. 

     

    Dzisiaj kolejna próba -> o 11:00 1mg SR, dorzutka o 12:30 0,5mg SR... Czuję jakiś ucisk w klacie, jakby ciężej mi się oddychało. Na razie trzymam się, żeby nie dorzucić zwykłej, ale jest jakaś masakra. Macie jakieś doświadczenia, pomysły co zrobić? I co myślicie, czy dawka 2-3mg dziennie to obiektywnie wysoka dawka?


    PS oczywiście w*ebałem się w to nie dla zabawy, tylko przez to, że cierpię na ostrą nerwicę lękową.

     

    Pozdro

×