Skocz do zawartości
Nerwica.com

anemone_8

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez anemone_8

  1. Jestem ciekawa, jakie techniki psychoterapeutyczne stosują Wasi terapeuci w poszczególnych nurtach? Ja słyszałam m.in. o tabeli myśli automatycznych, która służy do weryfikacji błędów poznawczych. PS. Czy ktoś miał do czynienia z rysunkiem w psychoterapii?
  2. Leków o tyle wolę nie zmieniać, że zlikwidowały całą masę innych nerwicowych objawów, z którymi dosyć ciężko było mi funkcjonować.... Terapii póki co nie próbowałam, chciałabym kiedyś, jeśli pozwolą na to warunki finansowe. Ja chyba nawet nie tyle boję się, że zostanę bez pracy, co że stanie się to w jakichś nieprzyjemnych okolicznościach, które utrudnią mi znalezienie pracy w innym miejscu...
  3. Kurs o którym piszesz to nie jakiś tam kurs, tylko specjalistyczne szkolenie przygotowujące do pracy psychoterapeutycznej w dziedzinie uzależnień. Zwykle idą na to osoby po studiach magisterskich z zakresu psychologii, pedagogiki, socjologii itp, choć mogą też odbyć go osoby z wykształceniem średnim. Wtedy jednak mają nieco inne, mniejsze uprawnienia. Nie jest to stricte szkoła psychoterapii trwająca kilka lat, ale mimo wszystko uprawnia do pracy z osobami uzależnionymi lub problematycznie używającymi substancji psychoaktywnych (a także do pracy z osobami borykającymi się z uzależnieniem od czynności). Nie można więc mówić, że terapeuta Twojego wujka nie ma dyplomów, ponieważ posiada dyplom ukończenia tegoż szkolenia. PS. Psychoterapia psychodynamiczna nie jest jedynym skutecznym nurtem.
  4. Witam, to mój pierwszy post na tym forum. Jakiś czas temu stwierdzono u mnie zaburzenia lękowo-depresyjne. Na co dzień funkcjonuję w miarę nieźle (tak myślę), ale miewam gorsze okresy. U mnie nerwica zazwyczaj wiąże się z problemami ze snem i somatyzacją (silne migreny, problemy żołądkowe, kołatanie serca) oraz zwykle lekkimi natręctwami. Biorę leki - trittico i escitalopram, które w zasadzie pomagają. Mimo wszystko lęk nadal się utrzymuje, a to czego najczęściej dotyczy to utrata pracy. W zasadzie w każdej pracy, w której dotychczas byłam ten lęk mi towarzyszył w mniejszym lub większym stopniu. O ile wcześniej, gdy były to prace dorywcze w trakcie studiów (np. gastronomia) miałam świadomość, że nawet w razie zwolnienia nie stanie się tragedia, to od kiedy zaczęłam pracę w zawodzie jest znacznie gorzej. Każda, najmniejsza nawet rzecz którą można zaklasyfikować jako błąd w pracy jest przeze mnie postrzegana jako potencjalny powód do tego, żeby mnie zwolnić. Zresztą analizuję nie tylko błędy, ale też to co i do kogo mówiłam i jak może to zostać przez innych wykorzystane przeciwko mnie. Wydaje mi się, że w pracy jest podsłuch i sama już nie wiem na ile to paranoja, a na ile prawda. Za każdym razem, gdy szef chce ze mną porozmawiać (a specyfika mojej pracy wymaga tego kontaktu, więc nie jest to coś dziwnego), spodziewam się najgorszego. W mojej głowie powstają natrętne myśli i czarne scenariusze dotyczące dalszej drogi zawodowej. Wydaje mi się, że współpracownicy mnie obgadują, albo uważają, że jestem beznadziejna w tym co robię. Dużo czasu upływa mi na zadręczaniu się i roztrząsaniu tego co się danego dnia wydarzyło w pracy. Mam przez to permanentnie zepsuty humor. Ponadto daję się trochę wykorzystywać i przystaję prawie na każde warunki, które są mi proponowane, żeby przypadkiem nie dać szefowi powodu... Jestem ciekawa, czy ktoś ma podobny problem... Jeśli tak, jak sobie z nim radzicie?
×