Skocz do zawartości
Nerwica.com

naleśnik

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez naleśnik

  1. Powiedzcie mi co mam robić. Mam myśli, że chciałbym zabić człowieka. Udusić go za odrzucenie. Złapać za gardło i dusić, bić, szarpać. Porwać i torturować. Za to że nawet nie chce ze mną rozmawiać. Nie potrafię tego pojąć. To była osoba która znała mnie od 8 lat, była ze mną w bliskiej relacji. Jak to możliwe że teraz ta osoba nie chce wiedzieć co u mnie? Że tak po prostu jej nie obchodzę? Po 8 latach? Do cholery.

     

    Ciągle myślę o tym, próbuje te osobe usprawiedliwić. Ale nie zawsze daje rade. Czasem potwór przejmuje kontrolę. I ten potwór chce krwi. Zemsty.

  2. Ja chce pomagać też innym i jestem wyczulony na próbe manipulacji. Jakiś nawiedzony człowiek wciska drugiemu który potrzebuje pomocy, że jak się pomodli to mu problemy znikną. To jest chamska manipulacja i powinna być banowana tutaj i blokowana.

  3. Droga PRawda Życie, przestań takie bzdury wpajać człowiekowi który szuka pomocy. Niech pomaga mu psycholog a nie te Twoje bajeczki wymyślone tysiąc lat temu żeby manipulować owieczkami.

  4. Od 16 roku życia miałem pewne problemy. Samookaleczenie, brak sensu. Takie problemy które ma wiele nastolatków. Dzisiaj mam 21 lat. I chyba poznałem prawdziwy smak depresji i chęci śmierci dopiero po rozstaniu z ukochaną dziewczyną, która była dla mnie czymś w rodzaju katalizatora moich problemów. Wtedy zaczęła się obsesja. Wydzwanianie do niej, wypisywanie, stalking. Chciałem ją odzyskać. Straciłem sens życia. Później była próba samobójcza, chciałem się powiesić, ale ktoś mnie "przyłapał" jak już stałem na gałęzi, spanikowałem, zeskoczyłem i uciekłem. Później miesiące wegetacji, chodzenia pod dom owej dziewczyny. Nie miałem siły na nic. Nie miałem siły nawet nie mieć siły.

     

    Czas mija. Minął rok, minął kolejny rok. Teraz już minęło 2,5 roku od rozstania. Nadal ją kocham. Nadal myśl o niej wraca co jakiś czas. Jestem praktycznie bezrobotny od tego czasu, utrzymywała mnie rodziny. Nie mam siły ruszyć do przodu. Byłem dwa razy w szpitalu psychiatrycznym, nic mi nie pomogli. Tylko te leki, a leki moim zdaniem niewiele dają., a czasem nawet szkodzą.

     

    Raz fantazjuje o tym że jesteśmy razem, a raz że ją szarpię z nerwów. Jestem rozchwiany emocjonalnie.

     

    Dobija mnie świat. Dobija mnie samotność. To, że kiedyś miałem ludzi wokół siebie, a dzisiaj nie mam prawie nikogo. Dobija mnie osoba którą widzę w lustrze. I jednocześnie nie mam w ogóle siły nic zmienić. Lata mijają, życie przecieka mi przez palce. Nie mam nawet matury, bo uwaliłem szkołę. Nie mam nic. Jestem śmieciem, gównem. Nikogo nie obchodzę. Bo kto by chciał mieć bliższą relację z takim zerem.

     

    Ja naprawdę ją kocham. Mimo tego jak popieprzony jestem, mimo czasu jaki minął i prób ułożenia uczuć w innych kobietach, ona do mnie wraca jak bumerang. To jest prawdziwy problem. Nie umiem się odkochać i przez to cierpię. Moja samoocena jest równa zeru. Widzę w niej symbol wszystkiego co straciłem. Widzę jakie to wszystko szare i beznadziejne, jak nie ma ratunku. Boje się każdego dnia. Nie mam na nic siły. Nie chcę żyć, ale nie mogę się zabić, żeby nie zranić rodziny. I tylko dlatego żyje. Żeby nie zrobić rodzinie dodatkowego problemu z pogrzebem, cierpieniem, zwłaszcza że teraz pewien członek rodziny leczy się na raka.

     

    Odezwałem się do niej w tym tygodniu po roku nie rozmawiania, o dziwo odpisała. A dzisiaj już nie. Nie wiem, pewnie się bała że zacznę znowu ją męczyć. Ja tylko zapytałem jak jej dzień minął. Nic ponad to. Chciałbym chociaż mieć w niej przyjaciółkę, jak kiedyś, zanim byliśmy razem. Nie była tylko miłością, ale i moim najlepszym przyjacielem.

     

    Patrzę teraz na mój dowód osobisty który leży na biurku. Czuje pogardę do tego śmiecia na zdjęciu. Paskudnego, obleśnego typa. Szkoda że ona nie zgłosiła mnie na policję jak do niej wydzwaniałem. Może to by mnie czegoś nauczyła. Boże, jaki ja jestem żałosny. Pewnie dostarczę wiele śmiechu czytelnikom - chociaż tyle w sumie, że się ktoś pośmieje z młodego idioty.

×