Ja jak cierpiałam na nerwicę lękową to oprócz lęku nie odczuwałam praktycznie żadnych uczuć. I to było na skutek zmęczenia psychicznego i fizycznego, bo lęk męczy też fizycznie. Niestety tak jest, że osobom zmęczonym wszystko obojętnieje. I wydaje mi się, że to czy związek przetrwa czy nie zależy po prostu od jej pracy nad sobą.
Podjęła decyzję o rozstaniu, bo mówi, że ją męczy ten związek. Mimo że jeszcze niedawno to ja z nią pierwszy poszedłem do lekarza i jak się wtulała to się czuła bezpieczna. No, ale jak to mówiła, że od dłuższego czasu się coś psuło, ale zawsze byłem, a teraz mówi, że potrzebuje wolności, że chce sie poczuć, ze nie ma zobowiazan, bo meczy to, ze nic nie czuje i musi udawac. Jednocześnie nie zamyka drzwi, ale przy wszystkich atakach paniki, czy jak było gorzej to do mnie się pierwsza zwracała.. Pomogłem jej przez to w miarę przejść, bo mówi, że już mniej stresu odczuwa i jest generalnie lepiej, nie ma ataków paniki.. Ciężko stwierdzić na ile to jest związane z chorobą, ale do tej pory za każdym razem jak byliśmy ze sobą było wszystko ok, bez kłótni, ostatni raz jak z nią byłem co poszła pierwszy raz do psychologa sama stwierdziła, że jest inaczej.. Ciężko stwierdzić czy to przez nerwicę, czy rzeczywiście to po prostu się wypaliło jak to ona stwierdziła... Poza tym utrzymawała cały czas, że już nawet rozmową ze mną ją męczy i nie ma po prostu ochoty, ale nadal sie interesuje jak mi idzie pisanie inżynierki itd..