Skocz do zawartości
Nerwica.com

Faalagorn

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Faalagorn

  1. Ugh... Szukając czegoś na Google znowu natknąłem się na to forum (losowy wątek; jeden z pierwszych wyników) i pamiętając, że wciąż mam tu konto zastanawiłem się chwilę, czy aby czasem nie napisać - korzystając z okazji, że jestem akurat w stanie sklecić coś choć trochę sensownego (jeszcze myślę ^^;) i mam ochotę się wyżalić. A pomyślałem, że może choć tutaj nie wszyscy będą od razu powtarzać co muszę zmienić/zrobić (jakbym sam tego nie wiedział, heh) i zamiast tylko mieć do mnie wyrzuty/uważać za emo to ktoś zechce faktycznie poczytać i może nawet dać jakąś sensowną poradę..

     

    Otóż chodzi o to, że ostatnio.. może zacytuję lepiej to, co napisałem znajomemu na gadu, czekając jeszcze na (ewnetualną) odpowiedź:

    Otóż chodzi o to, że ostatnio strasznie źle się czuję (psychicznie) oraz mam straszne problemy ze sobą. Zacząłem mieć nawet jeszcze bardziej zaniżone mniemanie o sobie niż zwykle, straszne wyrzuty sumienia (m.in. spowodowane ostatnimi wydarzeniami, ale nie tylko - to raczej było tylko "uwydatnienie" całości problemu(-ów)). Brakuje mi motywacji do robienia czegokolwiek/lenistwo, bardzo ciężko jest mi się do czegokolwiek zmusić (nawet prostych czynności), a mało rzeczy daje mi satysfakcję. Jeśli nic nie robię i zaczynam myśleć o czymkolwiek, to strasznie się denerwuję i nachodzą mnie w.w. wyrzuty sumienia, jak i brak większej perspektywy na przyszłość...

     

    W dodatku ostatnio chyba przybrałem na wadze, plus jakiś czas temu zacząłem poraz pierwszy mieć kompleksy na punkcie swojego wyglądu (z czym nawet nie wiem co zrobić, bo to nie chodzi TYLKO o wagę) - to dlatego, że wciąż nie mam dziewczyny, a jestem już po 6 nieudanych zakochaniach/koszach oraz paru lekkich zauroczeniach ^^;... Plus ostatnio nie mogę już pić kawy :< - w żaden sposób tego nie mierzyłem, ale chyba strasznie mi po niej skacze ciśnienie - zaczynam się mocno denerwować, serce mi jakby szybciej bije, a w piersi mam uczucie kłócia - nie wiem, czy to sobie wmawiam, czy nie, ale na razie odstawiłem energy drinki, kawę a nawet colę czy inne kofeinowe napoje (zostawiam sobie prawo tylko do zwykłej herbaty).

    A teraz jest druga noc w czasie której nie śpię >.<... Zegar biologiczny też mi się nieźle rozstroił.

     

    FYI, parę detali o mnie: Mam 20 lat (21 rocznikowo), studiuję (dziennie, w tej chwili jeszcze przerwa wielkanocna) i jestem jedynakiem ^^;

    Swego czasu leki brałem na nerwicę natrętw i depresję dwubiegunową, chociaż sam nie wiem czy to nie było tylko przerważliwienie moich rodziców opowiadających bóg-wie co psychologom/psychiatrom do których mnie ciągneli swojego czasu - jako, że dwie osoby zdiagnozowały mi naraz te 2 rózne przypadłości, i że chociaż był pewien sens w braniu leków na ZOK, jako że faktycznie miałem odruchy nerwicowe które ustały po zażywaniu leków, to tak na własne życzenie po zrezygnowaniu z leków na to, gdy czułem się lepiej - żadne następstwa nie wróciły. A leki uspokajające musiałem odstawić już dużo wcześniej, bo nawet jeśli to była rzekomo "niemowlęca" więc dawka (10mg hydroksyzyny jeśli dobrze pamiętam), to i tak chodziłem po nich przymólony połowę dnia, a drugą połowę spałem.

     

    Teraz tylko biorę czasmi ziołowe leki (valused bez recepty) przed snem, albo piję herbatkę z melisy na uspokojenie, gdy strasznie się denerwuję i nie zapomnę jej zrobić ^^;

     

    PS. Piszę w "pozostałych zaburzeniach", jako że nie mam żadnego jeszcze sklasyfikowanego w tej chwili, a nie chcę się przyporządkowywać do jakiś konkretnych zaburzeń tylko na podstawie moich domniemać.. Mam nadzieję, że nie będzie problemów związanych z odpowiednim działem ^^;

    PPS. Przepraszam jeśli pisałem nieskładnie/długo/nielogicznie/z błędami - chciałem się wyżalić, ale nie miałem siły tego wszystkiego sprawdzać... ^^;

  2. Dziś zdałam polski ustny na 75% :mrgreen: Cieszę się bardzo :)

     

    Gratz :P. Ja miałem 65% ^^. Ale biorąc pod uwagę moje (nie)przygotowanie się do tematu to i tak świetny wynik ^^.

     

     

    PS. Co do Twojej poprzedniej wypowiedzi – jestem pesymistą i realistą; z wielkim naciskiem na to pierwsze :). Dla mnie szklanka zawsze jest w połowie pusta ^^.

  3. Faalagorn zastanawiałam się przez jakiś czas jak mam odpowiedzieć na Twój post, który mnie momentami zaitrygował... I dzięki za pozdrowienia ;) i... nie przepraszaj tyle.

    Cóż, odpowiadanie na moją wypowiedź nie było obligatoryjne, ale fakt faktem, dobre wychowanie rzeczywiście tego nakazywało :smile:. Co nie zmienia faktu, że i tak bardzo Ci za Twoją wypowiedź dziękuję ^^.

     

    No ok działają na organizm, ALE gdyby je odstawić to natychmiast powróci cała paleta objawów depresji. Gdy weźmiesz proszek na ból głowy to nie wcinasz całych opakowań miesiącami tylko jednorazowo i Ci przechodzi. Depresji tak nie da się wyleczyć. Chyba, że ma ona podłoże biologiczne i bierzesz leki conajmniej(!) pół roku... A moja depresja nie ma podłoża biologicznego... Nie ćpałam, piłam ani whatever.

    Znowu masz rację – depresja to choroba przewlekła, z natury (długo)trwała i często bardzo trudna do zupełnego wyleczenia. Nie zmienia to jednak faktu, że depresja jest chorobą uleczalną w wielu przypadkach, a w dodatku chorobą, z którą można normalnie funkcjonować i żyć, podobnie zresztą jak z innymi chorobami, nawet tak „drastycznymi” jak ciężka astma, AIDS czy rak. Warunkiem jest jednak zażywanie leków.

    Prawda, w przypadku pojedynczego bólu głowy, bierzesz jedną tabletkę i przeważnie na tym się kończy. Ale analogicznie wiele, jeśli nie każda osoba w dobie stresu i przepracowania miewa rozdrażnienia czy małe podłamania, ba, nawet myśli samobójcze (do których jednak, na szczęście zwykle nie dochodzi), na co, również doraźnie, biorą ziołowe krople uspokajające, dostępne bez recepty. Poza tym leki depresyjne nie są jedynymi lekami, które trzeba brać stale, jeśli się na coś choruje. Nawet wspomniane przez ciebie proszki przeciwbólowe dla niektórych są nieodzownym elementem życia codziennego i muszą ich zażywać codziennie – chociażby po ciężkich operacjach, czy innych długotrwałych bólach. Często przez całe wręcz życie.

     

    Ok, użalam się nad sobą, ale śmiem twierdzić, że mogę i mam prawo to robić... Tak, jestem emo(cjonalną) osobą, ale nie jestem emo - nie obnoszę się ze swoją depresją i nie narzekam każdemu kogo spotkam, że och ach jaki ten świat jest be, wogóle wszystko ble. Wręcz przeciwnie staram się być normalna, cóż - udaję, uśmiecham się, ale myślami jestem gdzie indziej... A piszę tutaj, bo na tym forum znajduje zrozumienie - to czego mi tak brak w realnym życiu... niestety.

    Tak, to prawda. Trudno nie zauważyć, jak miła społeczność panuje tu na tym forum, zresztą chwała za to! Może to dlatego, że jest to jedno z nielicznych for dyskusyjnych, na których nie wypowiadają się tylko osoby z IQ <50 i/lub kompletnym brakiem kultury osobistej...

    Cieszę się też, że jak piszesz nie pragniesz szukać na siłę akceptacji u innych osób i nie obwieszczasz swojej depresji na ulicy krzycząc i narzekając na życie, świat i manifestując tego. Owszem, to prawda, że takich rzeczy nie powinno się trzymać w sobie, ale w dobie dzisiejszego kompletnego braku tolerancji u znaczącej części naszego społeczeństwa to naprawdę jedyne wyjście...

    Najbardziej cieszy mnie jednak to, że masz o sobie wysokie mniemanie. Mi z kolei bardzo go brakuje :).

     

    Ja potrzebuje sensu, jakiejś pasji, czegoś czemu się oddam i mi będzie na tym zależało... cokolwiek, żebym mogła żyć, a nie istnieć. Skoro nie ma sensu to po co się starać, skoro można się rzucić z jakiegoś pięknego wieżowca, albo połknąć garść tabletek...

    Moje życie nie ma sensu – szczerze wątpię w to, że osiągnę to o czym marzę, osoba w której się zakochałem nie może mnie pokochać, a nawet ja wątpię, czy jestem w stanie kochać, nie wiem po co i dlaczego żyjemy, a właściwie to nie wiem niczego, ale jednak – igram sobie z losem, ignoruję moje przeznaczenie i brnę dalej nie zważając na chwilę. Jak trzeba to żyję chwilą, ale myślę też o przyszłości, nie biorąc jednak sobie zbytnio do serca co będzie. Cokolwiek by nie było mam to gdzieś. I żyję. Bo warto.

     

    Owszem, tyle, że czasem trudno tak patrzeć na depresje, szczególnie wtedy, gdy wszystko wydaje się beznadziejne... Zresztą chyba to znasz? Powiedz mi jak Ty sobie radzisz z depresją drogi nie-emo Faalagorn?

    Gramy na hardzie, mi się to podba :).

    Co prawda jeśli dobrze pamiętam, nie wspominałem otwarcie, że również mam depresję (dwubiegunową; bynajmniej tak twierdzi mój lekarz z Poznania, ja nie jestem tego do dzisiaj pewien; o wiele łatwiej mi mówić po prostu o chwilowych załamaniach), ale domyślam się, że zarówno z treści mojej wypowiedzi jak i samego faktu rejestracji tutaj trudno było się tego nie domyślić :).

    Jak ja sobie radzę z depresją? Całkiem nieźle, mimo, że brakuje mi akceptacji... rodziców... trochę szkoda, bo tak bliskie mi osoby nigdy nie rozumieją czego tak naprawdę potrzebuję (spokoju!... i czegoś na uspokojenie -_-) i każdorazowe próby zmuszenia mnie do czegoś (najczęściej szkoły/lekcji) kończą się albo wybuchem drastycznego płaczu, albo losowymi atakami agresji gdzie często wyrządzam albo sobie (lekką! nigdy nie zrobiłem sobie niczego poważniejszego od zadrapań i nadwyrężeń) krzywdę, albo biednym rodzicom, jeśli chcą mnie powstrzymywać... Pomijając to, jest jednak dobrze. Nie mam ciężkiej depresji, a w dodatku choruję na chorobę afektywną dwubiegunową (a bynajmniej na to biorę leki), więc oprócz długotrwałych dołków, mam też okresy przesadnej radości i chęci do życia. Jednak nigdy na serio nie próbowałem targnąć się na swoje życie, a odkąd biorę leki rzadko nawet płaczę czy mam ataki depresji... po prostu najwyżej mam chandrę, no ale przez to zdarza mi się przesypiać całe dnie, a czasem nie pójść do szkoły (przez co mam większe lub mniejsze problemy). Krytycznie jednak nie jest.

  4. Przepraszam, że wypowiadam się:

    primo: bez przedstawiania się na forum,

    secundo: bez awatara,

    tertio: bez czytania całego tematu,

    quarto: bez jakiegokolwiek zapoznawania się z forum,

     

    ale zarejestrowałem się tutaj pod wpływem impulsu, po prostu „odpowiedz” -> brak loginu = rejestracja -> proste hasło -> szybkie odebranie maila i aktywacja konta -> cytuj i pisanie wypowiedzi. Po drugie, jestem tu również z iście kuriozalnego powodu, bowiem w Google wpisałem... „matura +depresja”, jako, że chciałem się dowiedzieć, jak poradzić sobie z depresją tuż przed maturą... przepraszam, że użalam się nad sobą, już nie będę ¬_¬...

    Jak się później okazało, słowo matura wcale nie było słowem kluczowym tego tematu, a po prostu padło w którejś z kolei wypowiedzi. Jednak po przeczytaniu postu-tematu użytkowniczki whisper (którą również pod wpływem impulsu chciałbym serdecznie pozdrowić o_O)...

     

    Przepraszam też za to, że piszę o tak wcześniej (dla mnie późnej... 3 zarwana z kolei noc =_=), ale jako, że jest to forum a nie telefon, to i tak nie ma znaczenia, o której godzinie piszę.

     

    Przepraszam (po raz n-ty) również za to, że tak się rozpisałem pisząc kompletne bzdury, a nie przechodząc do sedna... A chciałem tylko (chociaż nie powinienem) skomentować wypowiedź autorki...

     

    Biorę leki, niby czuję się lepiej, ale wiem, że to tylko oszukiwanie mojego umysłu [...]

    Po pierwsze nie masz racji, bo leki przeciwdepresyjne wpływają fizycznie na organizm, na przykład zwiększeniem wydzielania serotoniny. Nie jestem lekarzem, nawet z biologii nie byłem dobry, więc nie opiszę Ci tego niestety dokładnie, ale jestem pewien swojej wypowiedzi, że leki przeciwdepresyjne (i na inne choroby psychiczne) są takimi samymi lekami (w sensie: tak samo są lekami), jak antybiotyki, czy leki przeciwbólowe.

     

    [...] gdyby je odstawić wszystko natychmast by wróciło. Stan zaczął by się pogarszać... Eh.

    Czy to ma sens? Leczenie? Zakładając, że z tego wyjdę zacznę sobie z powrotem uświadamiać, że warto jednak żyć (ale czemu niby warto żyć? Nie wiem czy jestem w stanie polubić ten świat i ludzi, którzy nawet tego sobie nie uświadamiając niszczą swój gatunek i wszystko inne po drodze.) [...]

    Użalasz się nad sobą kotku. Tak w ogóle, wnioskując po twojej impulsywnej wypowiedzi, nicku, podpisie i prawdopodobnie tym, że o wiele łatwiej jest Ci się wypowiadać w internecie niż w „realu”, każdy by powiedział, że jesteś emo. Ja zresztą też... GDYBYM DO KUR** NĘDZY AKCEPTOWAŁ COŚ TAKIEGO! Po pierwsze nie można stwierdzić, czy ktoś jest emo i chcę po prostu zwrócić na siebie uwagę, bo jest koszmarnym n00bem, czy jest po prostu wartościową osobą, która jest czuła, silna i... krucha. I ma depresję. A ryzykując wiele, ponieważ w ogóle Cię nie znam, powiedziałbym tfu, właśnie tak twierdzę!, że taka właśnie jesteś. Pewno się mylę, ale WTF, jestem człowiekiem i coś mi się z tego tytułu należy, więc mogę się mylić STFU -_-!!! Nic, oprócz samego siebie, mojego zdania nie zmieni, mówi się trudno.

     

    [...] zacznę tworzyć system wartości, filozofie, którą będę się kierować w życiu. Przecież to wszystko jest takie kruche, wystarczy, że jedna część się osunie albo spadnie i już cała moja filozofia legła w gruzach i znowu depresja. [...]

    Na świecie i poza nim nie ma rzeczy idealnych. I nigdy nie będzie. I chwała za to, bo dla nas idealne są nie te rzeczy, które są idealne dla wszystkich, ale są idealne dla nas, czyli akceptujemy je za ich plusy i minusy, więc Twoja filozofia miałaby sens istnienia. Poza tym, to, co jest kruche, jest też najpiękniejsze.

     

     

    [...] Bo czy istnieje jakiś sens? Wydaje mi się, że dopowiadamy tyle różnych rzeczy żeby go stworzyć.

    Agreed and agreed. Ani sens nie istnieje, i dopowiadamy tyle różnych rzeczy, żeby go stworzyć. But who cares? Kto potrzebuje jakiegoś sensu? Myśląc nad tyloma rzeczami za dużo gdybamy, za mało robimy... a może to ma jakiś sens ;)?

     

    To może depresja jest prawdą? Dlatego tak bardzo boli, bo żadnego sensu nie ma.

    I znów masz rację. Chociaż pewnie nie w tym znaczeniu, o którym ty myślałaś. Depresja jest prawdą w tym sensie, że jest jedną z wielu dróg, które pozwalają nam ją – prawdę – dostrzec. To niezły test dla życia i chwila na zastanowienie się, nieprawdaż? A że bardzo boli... cóż, prawda, ale wiele wspaniałych rzeczy też boli, ale i tak jest wspaniałe. Np. możliwość dawania nowego życia... (BTW – nie twierdzę, że depresja jest wspaniała, w sensie „powinieneś ją mieć”. Ale uważam w takim sensie, że jeśli już ją masz i z jakiegoś powodu było Ci to dane, to tak, jest to wspaniała rzecz. Dla ciebie, zarówno jako wyzwanie jak i jako dar.)

    To by było na tyle, jeszcze tylko notatki na marginesie

     

    PS. Przepraszam Cię whisp, za moje zauroczenie się Tobą, ale jestem, byłem i prawdopodobnie będę kochliwy, więc nie miej mi tego za za złe, lecz po prostu zignoruj mnie.

     

    PPS. Przepraszam za mój chaotyczny i zbyt szczery/dosadny styl pisania, ale naprawdę źle się ostatnio, a szczególnie teraz czuję...

     

    A więc cóż, arrivederchi, ja tymczasem zbieram się jakoś, żeby przygotować się i jakoś zdać maturę ustną z polskiego -_-...

×