Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zmierzchun

Użytkownik
  • Postów

    239
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Zmierzchun

  1. Chyba pierwszy raz piszę w tym dziale. Mam wielki problem z kontaktami z innymi ludźmi, który trwa od dziecka. Nigdy nie umiałam łatwo nawiązywać kontaktów. Wstydziłam się zagadywać nawet do osób z klasy. Typowa cicha, szara myszka. Chociaż chyba nie było ze mną tak źle bo zawarłam głębsze relacje i miałam kilku przyjaciół. W gimnazjum się pogorszyło. Rozmawiałam może z 6 osobami z klasy! Porażka. W liceum było o niebo lepiej. Jednak dalej byłam nieśmiała. Żadne randki czy nawet flirt nie miały miejsca.. poszłam na studia i chciałam rzucić po tygodniu. Nie potrafiłam wpasować się w grupę, nie wiedzialam co mówić żeby nie zostać wyśmianą.. ale jakoś poszło. Zakolegowałam się z kilkoma osobami i było fajnie :) oczywiście typowo studenckiego życia nie przeżyłam, bo jak. Lęk przed poznawianiem nowych osób towarzyszy mi od bardzo dawna. Rzadko mi przeszkadza bo po prostu unikam takich sytuacji. Ale ileż można. Mam już dosyć. Potrzebuję kontaktu z ludźmi. Zwłaszcza teraz jak nie studiuję i nie pracuję. Mam 4 znajome, z którymi spotykam się od czasu do czasu zawsze osobno. Ostatnią nową osobę poznałam w wakacje. Jak nadarza się okazja to panikuję, rezygnuję. Wszystko ze strachu, że nie będę się odzywać i wyjdę na dziwną.. Po prostu jestem małomówna, w towarzystwie nieznanych mi osób potrafię się wgl nie odzywać :/ macie rady jak się przełamać? Chcę w końcu coś z tym zrobić. Duszą towarzystwa raczej nigdy nie będę, ale chcę spróbować być bardziej otwartą i pozbyć się lęku

     

    Może warto byłoby skorzystać z psychoterapii? Być może Tobie to pomoże. U mnie lęk przed ludźmi był tak silny, że trudno mi było wystać w kościele, sklepie czy na stadionie. Obecnie jest lepiej ale przyjmuję leki.

  2. Nie jestem pewna, gdzie umieścić ten wątek, więc w razie czego, proszę o przeniesienie do odpowiedniego działu.

     

    Mam nerwicę lękową i PTSD. Od ponad półtora roku biorę antydepresanty, chodzę na terapię.

    Co jakiś czas (czasami bardzo często, czasami rzadziej) mam kołatanie serca, ból lub ucisk w klatce piersiowej, poczucie osłabienia. W sytuacjach nerwowych, stresowych, serce mi wali jakby miało połamać żebra. Ogólnie w nerwicy to nic nadzwyczajnego, normalka.

     

    Ale do rzeczy.

     

    Chcę rozpocząć aktywność fizyczną, jakieś bieganie itp, od roku jestem "zasiedziała". Zanim jednak ubiorę dres i wyjdę ćwiczyć chcę sobie zrobić profilaktycznie badania krwi (sugestia lekarza psychiatry) + EKG (bardziej dla siebie). Przeczytałam ostatnio, że leki antydepresyjne czasami wywołują dodatkowe skurcze serca, kołatanie.

     

    I tutaj pojawia się moje pytanie, skierowane głownie do osób, które mogą coś wiedzieć w tym temacie.

    Otóż: czy warto robić EKG, jeśli istnieje prawdopodobieństwo zafałszowanie wyników przez nerwicę i leki?

    Czuję ból, kołatanie, ale na EKG może nic nie wyjść, a nawet jeśli to nie wiem na ile to powód do zmartwień, a na ile "stara dobra nerwica".

     

    Co o tym myślicie?

     

     

    Kiedyś robiłem EKG (miałem dodatkowe uderzenia serca przez nerwice i niemiarową pracę serca- trochę też przez leki) no i jak się położyłem już na badanie to wszystkie objawy ustąpiły i wynik był normalny. Bieganie to spory wysiłek dla organizmu i na pewno warto to skonsultować z lekarzem. Osobiście wolę rower lub odrobinę boksu

  3. Nigdy nie byłem w związku, ale miałem kontakty seksualne. Jedna koleżanka nawet bardzo chciała, abym z nią zamieszkał. Jednak odmówiłem, bo mi się nie podoba. Dzisiaj pewna koleżanka chciała, abym się z nią spotkał. Była akurat na moim osiedlu, chciała, abym wyszedł pod klatkę, bo miała zamiar podjechać samochodem pod mój blok i gdzieś ze mną pojechać, pogadać. Odmówiłem, ponieważ nie miałem dzisiaj zbytnio ochoty na spotkanie. Przyjąłem Kodeinę i chciałem poleżeć, posłuchać muzyki. No, ale to są wyjątki. Całe moje życie to samotność.

    Mnie podrywają tylko takie co mi się nie podobają; starsze, grube albo nie w moim typie. No może 2-3 razy w życiu było inaczej, a te które mnie pociągają mają mnie w dupie. Generalnie to jestem atrakcyjny tylko dla tych mniej atrakcyjnych, niestety się pogodzić z tym nie mogę choć powinienem żeby nie być resztę życia sam.

     

    Mam podobnie- też interesują się mną tylko kobiety które mnie nie pociągają

  4. Wenlę biorę już miesiąc czasu. Pierwsze dwa tygodnie 37,5 mg, a później 75 mg. Zaczęła wyraźniej działać gdzieś po 4 tygodniach, zresztą o pozytywnych efektach pisałem kilka postów temu. Teraz może skupię się na negatywach. Rano jestem strasznie rozleniwiony, zawsze po przyjęciu porannej kapsułki chce mi się spać i muszę uciąć sobie drzemkę. Dłonie bardzo mocno drgają, w takim stanie nie nadaję się do żadnej pracy manualnej, będę musiał na pewno przyjmować Propranolol, aby to osłabić. Występują też różne 'fazy', jednego dnia czuję się dobrze, mam dużo energii, objawy somatyczne są minimalne, fobia społeczna nie występuje itp. Innym razem czuję się gorzej, przedziera się jakiś smutek, jest mniej energii, objawy somatyczne pomimo, że są stłumione i słabsze niż przed podjęciem leczenia to dokuczają mi wyraźniej, pojawia się lekka fobia społeczna. Być może potrzebuję większej dawki rzędu 112,5 mg lub 150 mg? Jak uważacie? Na wahania nastroju przyjmuję Absenor 600 mg/dz (Walproinian Sodu), który na prawdę mi pomógł w tym zakresie. Może jednak należałoby zwiększyć dawkowanie Absenoru do 900 mg/dz zamiast Wenli, aby była większa stabilizacja? Wszystkie leki są w formie przedłużonego uwalniania. Rano Wenla na pusty żołądek, a wieczorem Absenor przy kolacji. Zauważyłem również, że wpływ na działanie leków i mój obecny stan mają dodatkowe czynniki. Bez wystąpienia dodatkowych czynników leki działają zbyt słabo. Jeżeli dodatkowe czynniki są negatywne, to działanie leków słabnie. Te dodatkowe czynniki to, np. pogoda, rozmowy z ludźmi, zajęcia rutynowe, dieta, zbliżająca się sytuacja itp.

     

    Ja biorę 225mg Alventy od dwóch tygodni, fakt ręcę mi się trzęsą ale w mniejszych dawkach lek na mnie nie działał (taki mam organizm). Na fobię społeczną ten lek jest dobry- wreszcie mogę pójść do kościoła czy na mecz gdzie jest wiele ludzi

  5. Nadal samotny, życie jest beznadziejne. Co z tego że są te wszystkie portale randkowe, jak większość osób które tam mają konta, moim zdaniem nie istnieją. Myślę że są to konta zakładane przez pracowników portalu, w celu zwabienia idioty by zapłacił za konto. A jak już się trafi jakaś osoba która odpisze to dwie, trzy wiadomości wyśle i na tym kontakt się urywa. Bez sensu to wszystko jest. Całymi dniami siedzę w domu i zastanawiam się po co żyć w ogóle.

     

    Też miałem problem z urywaniem kontaktu. Dawno już nie miałem do czynienia z portalami randkowymi ale wydaje mi się, że nadal mam niskie szanse na poznanie tam kogoś

  6. Zmierzchun ja bym podwyższył dawkę na + 300 mg działa tłumiąco na natręctwa

     

    Na razie powoli wchodzę na 225 mg, te 300 mg jest na razie mało realne, bo na tym leku mam szybszy puls i wyższe ciśnienie

     

    -- 24 gru 2017, 12:04 --

     

    jak masz wenlę podzieloną na takie małe tabletki po 12.5 to sobie spróbuj trochę zmiejszyć dawkę. ja jestem na 212.5 i jest lepiej niż na 225. na 225 byłem strasznie nastymulowany, więc wiem o czym mówisz. ale myślę też, że z czasem to może minąć, bo jeszcze niedawno strasznie ruszałem nogą, żeby rozładować to napięcie a teraz już nie jest tak źle, więc może warto jeszcze trochę poczekać - 10 dni to niewiele.

     

    Nie mam niestety tych małych tabletek. 37,5 mg raz dziennie sobie dołożyłem do standardowych

×