Skocz do zawartości
Nerwica.com

Sekreska

Użytkownik
  • Postów

    81
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Sekreska

  1. Nie, nie biorę. U mnie w zasadzie zaczęło się i skończyło na jakichś syfnych i mocnych tabletkach nasennych, które jeszcze na dodatek znalazłam gdzieś w domu heh wzięłam pół takiej tabletki, żeby łatwiej zasnąć i poczułam się tak dobrze, wszystkie dolegliwości mi ustąpiły. W końcu wyszło na to, że tabletki nasenne brałam po prostu non stop na noc, w dzień, w środku nocy, kiedy się budziłam, no dosłownie co kilka godzin, bo mi pomagały, choć tylko na chwilę tak naprawdę... Rozregulowałam sobie totalnie sen, to był koszmar, w pewnym momencie raczej mi się nasiliły różne objawy, miałam trzęsawki jakieś jak dłużej nie wzięłam choć kawałka tabletki :lol: A kiedy się wreszcie skończyły no to to był dopiero koszmar hehe, niby brałam te tabletki tylko dwa tygodnie, ale za to non stop co 3 godziny już potem i jak przyszło "odstawienie" to się czułam jak szmata wyżęta z życia i narkoman na głodzie :lol: Dlatego nie chcę brać żadnych tabletek, nawet pod kontrolą lekarza, bo wiem, że te tabletki cholernie uzależniają i nie jest potem łatwo z nich zrezygnować.

    Staram się radzić sobie samodzielnie, uzupełniam braki różnych rzeczy w organizmie (głównie magnez, żelazo i kwas foliowy, poczytaj, jakie są objawy ich niedoboru, może się zdziwisz tak jak ja, bo ja miałam mnóstwo tych objawów), staram się lepiej jeść, bo przyznam, że jadłam raczej marnie i dość śmieciowo, stosuję też metodę samoleczenia BSM (jak chcesz to Ci pomogę się w tym odnaleźć ;)), no a przede wszystkim walczę z własnymi myślami, które są przecież głównym sprawcą mojego stanu. Raz jest lepiej, raz gorzej, a czasem są dni, że w ogóle nie wierzę już w poprawę i mam wrażenie, że już zawsze tak będzie, ale nie można się poddawać. Ja widzę po sobie, że masa, dosłownie masa dolegliwości fizycznych i psychicznych bezpowrotnie mi minęła, teraz walczę z tymi, które pozostały :)

  2. Od takiego poważnego ataku paniki (czyli de facto punkt nr 2, po punkt nr 1 to chyba mi się nawarstwiało tych stresów od dzieciństwa), który u mnie zapoczątkował te wszystkie stany i dolegliwości nerwicowe, minęło ponad 2 miesiące, więc myślę, że zrobiłam duży postęp, patrząc na to, jak niektórzy się męczą latami...

    Muszę mieć nadzieję, że już bliżej końca niż dalej :)

     

    I Tobie też tego życzę, że może i wydawać się powoli, ale ostro do przodu i nie poddawać się, nawet jak przyjdzie fatalny dzień :)

×