Skocz do zawartości
Nerwica.com

purple

Użytkownik
  • Postów

    41
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez purple

  1. Jaką terapię uważacie za bardziej skuteczną?

     

    Usłyszałam od psycholog, że podobno grupowa jest lepsza. Nie powiedziała jednak, że jest lepsza dla mnie, tylko tak ogółem.

     

    Ja osobiście wolałabym mieć indywidualną. Nigdy nie byłam na grupowej, a indywidualnej nie zaczęłam jeszcze, takie mam po prostu odczucia. Czy ktoś posiada jakieś doświadczenia w sprawie obu terapii i mógłby się podzielić?

  2. purple, tez tak uwazam, sama bylam w zwiazku z zbaurzona osoba i to jest trudne. Od wielu lat jestem w zwiazku z osoba calkiem zdrowa i sama tez widze ze mam inne podejscie, nie jecze, nie smece itd. Jednak dwie osoby z zaburzeniami to prosta droga donikad.

     

     

    Dokładnie...

     

    Obie strony mają poważne problemy i nie dość, że próbują z nich wyjść, to jeszcze "na głowie" mają tą drugą osobę - nie fajnie... A co jeśli oboje zaczną przeżywać kryzys mniej-więcej tym samym czasie? To mieszanka wybuchowa.

     

    Można odnieść wrażenie, że jedna strona z DDA zrozumie tą drugą, ale do zrozumienia nie są potrzebne te same przeżycia. Funkcjonalny człowiek też może zrozumieć kogoś z syndromem, pytanie tylko, czy chce się w to "bawić" :P.

     

    Jednak... Osobiście (obecnie) nadal boję się, że jeśli powiem komuś, że mam objawy syndromu DDA to ta osoba zwieje, bo się przerazi...

  3. Taka wymiana może się zdarzyć i bez wyzwisk, ale i tak tego nie lubię. Jednak to bardziej skomplikowane - bo można z radości, podekscytowanym, podniesionym głosem coś mówić - to mi nie przeszkadza. Chyba zależy od kontekstu.

  4. Ja też się bardzo szybko zakochiwałam. Pierwszą "miłość" ledwo pamiętam, ale wiem, że mało go znałam. Głównie były to wyobrażenia na jego temat, dlatego nie nazywam tego prawdziwą miłością. Ale czułam mocno, mimo że najwyżej się przytuliliśmy (ogrom głodu miłości). Druga miłość - podobnie, chociaż znałam go lepiej. Jednak i tak za szybko się zauroczyłam. Teraz wiem, że ten drugi przypominał mi mojego ojca (niestety), a przeżycia z nim, które były jakimś nieokreślonym chaosem to było jakieś odtworzenie tego, co działo się przez większość mojego życia - w domu. Bardzo mnie to martwi, ale są i plusy - dotarło do mnie dobitnie, że wreszcie muszę zająć się sobą, bo nie jest ze mną za dobrze.

  5. Emocjonalna,

     

    W wieku 40 lat poszłaś na terapię? Co Cię do tego skłoniło?

     

    Jeśli terapia aż takie efekty przynosi (umiejętność zażegnania przeszłości), to nie mogę się doczekać. Chociaż się boję, bo wiem, że będzie bolało ale trudno. Gorzki lek najlepiej leczy podobno.

  6. Dla mnie związek z chłopakiem jest bardzo trudny, przede wszystkim z tego powodu, że on nie jest DDA, może to dobrze, ale ja czuje że on mnie nie rozumie bo nie miał w życiu tak jak Ja. Ile razy już mu mówiłam żeby mnie zostawił, że nie chce go niszczyć. Życie z kimś takim jak ja jest ciągłą huśtawką, bo nie wiadomo co się wydarzy :( Dla mnie moje zachowanie jest trudne do przeżycia, a co dopiero dla kogoś kto tego nie rozumie, sama siebie często nie rozumiem. To chyba prawda, że zanim zaczniesz z człowiekiem kup sobie kwiatka...

     

    A ja właśnie jestem zdania, że dwie osoby z zaburzeniami (czy tam syndromem) mogą stworzyć jeszcze większe piekiełko. Moje wnioski z tego, że mój ojciec jest alkoholikiem, a matka miała schizofrenię - nie mogli sobie wzajemnie pomóc, bo żadne się do tego nie nadawało aż doszło do tego, że się rozwiedli. Oczywiście to tylko ich przykład, ale wydaje mi się, że w każdym wypadku takiej mieszanki dysfunkcyjnej nie wyjdzie nic fajnego, tylko podwójne problemy. Więc chyba lepiej, jak chociaż jedna strona w związku "trzeźwo" myśli. Pewnie to niemiłe, co piszę, ale naprawdę tak myślę.

     

    Zresztą czy możliwe jest absolutne zrozumienie między dwoma osobami? Nie ważne czy z DDA, czy bez. Mi się wydaje, że nie. Najważniejsze to jednak się akceptować i kochać. Jesteś szczęściarą, Aleksandra, uwierz. Masz kogoś kto kocha Cię taką, jaka jesteś.

  7. Ja uważam, że krzyk sam w sobie nie jest awanturą. Awantura jest wtedy, kiedy w tym krzyku występują jakieś bardzo ostre słowa.

     

    Czyli uważasz, że to normalne, że ludzie podnoszą głos? Mnie to od razu odpycha i kojarzę to z agresją. Jeśli ktoś podniesie tylko na mnie głos, zwracam takiej osobie uwagę, bo bardzo tego nie lubię. :P

     

    Z tego co mi wiadomo o moim wczesnym dzieciństwie (bo do przemocy w rodzinie dochodziło tylko w moim wczesnym dzieciństwie), to fizycznej przemocy nie obserwowałem, a jedynie psychiczną. Przemoc fizyczna w mojej rodzinie ustała po moich narodzinach. No chyba, że matka nie powiedziała mi do końca prawdy o atmosferze w domu w moim wczesnym dzieciństwie.

     

    No to widocznie wyobraźnia zadziałała i to wystarczyło. Albo Twój lęk przed konfliktem jest tak duży, że aż sprowadzasz go do najgorszych jego form, a więc agresji fizycznej. Takie katastrofizowanie chyba to się nazywa.

  8. Mam w swoich emocjach jakieś skojarzenie, że konflikt jest wtedy, kiedy ktoś przynajmniej krzyczy, a kiedy ktoś krzyczy, to może zastosować fizyczną agresję.

    A skąd w moich emocjach takie skojarzenie, to nie mam pojęcia.

     

    Czy w Twoim obecnym życiu dochodzi aż do takich kłótni, że ktoś krzyczy? To już nie jest konflikt, ale awantura moim zdaniem. A skojarzenie możesz mieć takie, bo, jak sam mówiłeś, obserwowałeś przemoc i pewnie tam tak się działo, że najpierw krzyk, a potem bicie. Nie musiałeś brać w tym udziału, ale się tego nauczyłeś poprzez obserwację.

     

    Też mam takie lęki, ale staram się je przezwyciężać, bo, tak, jak mówiłam, w "niedomowym" świecie ludzie nie są aż tak agresywni i patologiczni.

  9. Odrzucenie zakochania (bez poniżania) jest znacznie łatwiej przepracować.

     

    Dla mnie łatwe nie było.

     

    W każdym razie ze zwykłych odrzuceń (których nie zliczę) wychodziłem zwykle w czasie od kilku dni do kilku tygodni. Z niegodnego potraktowania około roku. A jestem i tak relatywnie odporny.

     

    Co rozumiesz poprzez "zwykłe" odrzucenie? Chciałeś wziąć nr telefonu od dziewczyny, a ona nie dała? Na tej zasadzie? Takimi rzeczami to ja się w ogóle nie przejmuję na przykład.

     

    Mnie odrzucił facet, w którym byłam zakochana. Zniknął sobie, narobił mi wcześniej nadziei, naobiecywał i powoli się odsuwał, a ja czekałam. Dlatego wydaje mi się, że tak źle to zniosłam, chociaż teoretycznie - gdzie tu "złe traktowanie"?. Poczułam się oszukana, a on był i jest egoistą nie z tej ziemi, ale cóż, miał prawo :). Oficjalnie nie byliśmy parą, nie musiał się przede mną tłumaczyć. Ale i tak czułam się bardzo pokrzywdzona i chciałam go za to ukarać, ale zrozumiałam, że mi to samooceny i dumy nie zwróci. Jednak ten proces trwał u mnie prawie rok. W pewnym sensie nadal trwa, ale borykam się z zupełnie innymi emocjami (brakiem akceptacji obecności jego osoby np.). Jak to wytłumaczysz?

  10. Gdzieś przeczytałem, że jedną z cech DDA jest potrzeba otrzymywania od innych współczucia i litości i zastanawiam się jak się tego pozbyć?

     

    A to dla mnie nowość, bo ja nie lubię współczucia, a tym bardziej litości. Zawsze mnie złości, gdy ktoś mi mówił, że mi "współczuje" albo, że jest im mnie "szkoda" (tego to już w ogóle nie toleruję).

     

    Nawet po śmierci mojej matki koleżanki patrzyły na mnie z takim ogromnym współczuciem w oczach, a ja byłam wręcz wściekła (to było dwa lata temu, ale nadal pamiętam).

     

    Nie wiem czy to wynika z mojego wiecznego udawania, że taka jestem silna i ze wszystkim dam sobie radę (głównie w przeszłości) :?:. Obecnie proszę o pomoc, przyznaję, że czegoś nie potrafię, płaczę - i to sporo, ale za silną nadal się uważam, tyle, że bardzo wrażliwą, o czym też otwarcie mówię. Ale współczucia nadal nie lubię i nie chcę. Co najwyżej zrozumienia, ale nie litości.

  11. mark123,

     

    Ale dlaczego łączysz tak bardzo konflikt z agresją słowną i fizyczną? Dla mnie konflikt to nieporozumienie, które można sobie wyjaśnić bez obrażania ani, tym bardziej, bicia kogoś, więc nie ma się czego bać. Kto Ci się każe bić?

     

    Chociaż skojarzenia z biciem mogą być (bo w przeszłości było), to w "pozadomowym" świecie bardzo rzadko do takich aktów dochodzi (zależy od środowiska).

  12. Emocjonalna,

     

    podziwiam, że udało Ci się tak zamknąć sprawy. Ja z ojcem-alkoholikiem nie potrafię na razie. Jak do tego doszłaś?

     

    Niby mój ojciec nie pije od kilku lat i tak na odległość (mieszkam w innym mieście) albo jak go widzę raz na miesiąc jest ok. Nawet mi pomaga, zdarzyło się, że doradził (byłam w szoku, że to potrafi, chociaż nie powiem, żebym jego rady posłuchała, bo mamy inne poglądy, ale poczułam wsparcie z jego strony chyba pierwszy raz w życiu), a nawet pyta "co u ciebie", ale raczej tak na odwal i nie ma szans, żebym "naprawdę" z nim porozmawiała, bo wiem, że go to nie interesuje.

     

    Ale mimo to - czasami wspomina o tym, że chciałby znowu pić albo ma inne swoje "jazdy" (on nie tylko jest alkoholikiem, ma nerwicę lękową), co mnie od niego po prostu odrzuca. Nie mam ochoty "przeżywać" jego ewentualnego powrotu do picia i w rezultacie jeszcze bardziej się od niego dystansuję.

     

    Nie chcę by był moim przyjacielem, po prostu nie chcę czuć żalu lub gniewu, a czuję. Zwłaszcza, gdy mnie przytula - nigdy nie potrafię odwzajemnić jego uścisku. Ani razu tego nie zrobiłam przez lata. Jak u Ciebie z przytulaniem rodziców, Emocjonalna?

  13. ...Pomyśl proszę, bo moim zdaniem, najlepiej odpuścić, szkodzisz tylko sobie. Zwłaszcza, że, jak sama mówisz, to szkodliwa osoba i jest duża szansa, że nigdy nie będzie żałował tego, co zrobił albo machnie na to ręką. Zresztą - co on Cię obchodzi?

     

    Obsesja? Ile czasu jesteście po rozstaniu? Może za mało czasu minęło i tyle? ;)

    ....

    Natręctwo, od ktorego niełatwo się uwolnić. Bierze się z niezrozumienia (wywołującego dysonans poznawczy) przyczyn takiego nie innego potraktowania. Dysonans poznawczy ma charakter popędu i żadne myślenie nie zredukuje go w łatwy sposób.

     

    Ok, tylko skąd pewność, że to dysonans poznawczy, a nie uczucia? Przecież zauroczenie czy tam zakochanie nie przechodzi z dnia na dzień.

  14. purple, my chyba tak mamy, że wyrażanie złości jest dla nas "złą emocją", w dzieciństwie nie mieliśmy na to prawa. Ja się uczę... choć powoli, że złość to stawianie przez nas granic. Tłumie ją jeszcze często i znajduję tłumaczę sama przed sobą osobę na którą powinnam w danym momencie być zła.

    Co do wzruszeń.... ehhh no beczę... ze szczęścia, z żalu... Wrażliwość DDA jest chyba zdecydowanie nadmiernie rozwinięta

     

    Emocjonalna, dziękuję za odpowiedź.

     

    No tak. A na dodatek dziewczynki uczy się, że nie ładnie jest złość wyrażać ;). Też jestem bardzo uczuciowa i wrażliwa, ale uważam to za ZALETO-WADĘ :). Niektóre osoby z DDA podobno mają stłumioną wrażliwość :?: Ale ja do tej grupy zdecydowanie nie należę.

     

    Też tłumaczę osoby, na które jestem zła. Np. "ona nie chciała", ale to mi nie pomaga.

     

    Też uczę się stawiania granic. Miałam pole do popisu w pracy i udawało mi się (choć czasami był lęk). Większy problem mam z osobami, na których mi zależy, bo boję się, że jak im złość pokażę to "przestaną mnie lubić" albo odejdą". Sama już się z tego śmieję, bo te uczucia i myśli są bez sensu, a i tak się u mnie pojawiają. :mrgreen:

     

    :!:Interesuje mnie nadal te "zamienianie emocji". Jeśli ktoś coś wie na ten temat, proszę o informacje, uwagi, doświadczenia - cokolwiek :). :!:

  15. Podpisuje się - też nigdy nie usłyszałam "przepraszam". Od matki nawet tego nie wymagałam, natomiast ojciec-alkoholik nie potrafi przepraszać, więc czego tu oczekiwać? :mrgreen:

     

    Oczywiście chciałabym wynagrodzenia za swoje krzywdy, ale coraz częściej uważam to za nierealistyczne. Mój ojciec na pewno nie pamięta nawet 1/3 tego, co zrobił, więc jak miałby szczerze przeprosić?

     

    Raz chyba mu się zdarzyło przepraszać, ale wtedy był chyba jeszcze pijany i taki "numer" odwalił, że w d... miałam jego "przepraszam".

     

    Chyba trzeba samemu jakoś wybaczyć i zapomnieć, bez udziału rodzica.

  16. Też boję się konfliktów, ale takich z ludźmi "z zewnątrz" głównie. Chociaż z jakiegoś niewyjaśnionego (dla mnie) powodu konflikty z autorytetami to mi się niestety zdarzają (rzadko, ale bywa).

     

    Co ciekawe to wszystko, nie z powodu rodziców, a z powodu macochy, która potrafiła uderzyć, nie wspominając nawet o wyzwiskach, poniżaniu i karaniu. Jak się przez takie bagno przejdzie, trudno potem być asertywnym i nie bać się konfliktów. Ale z rodzeństwem nie raz potrafię się pokłócić i nie mam z tym problemów, ale bez agresji.

     

    Tak czy inaczej nad konfliktami z ludźmi "z zewnątrz" nadal pracuję i są małe kroczki do przodu, tak więc lęk DA SIĘ pokonać i warto.

  17. Odcinanie się od emocji to ciekawa sprawa. Jeszcze w zeszłym roku bym powiedziała, że nie mam z tym problemów, a tu bach, zakochałam się i bach, mój wybranek serca mnie odrzucił, a ja? Z uśmiechem, zero reakcji, spoko, nie ma problemu. On uwierzył, że wszystko gra, bo ja byłam o tym przekonana. Gorzej było już na drugi dzień, kiedy dotarło do mnie, że obiekt moich uczuć nic do mnie nie czuje, a ja zakochana po uszy - załamałam się. Chociaż cała prawda dotarła do mnie jeszcze później, bo jakieś dwa tygodnie potem (i po innych jeszcze wydarzeniach). Sama jestem w szoku, że tyle czasu mi to zajęło, ale w końcu dotarła do mnie brutalna rzeczywistość, tylko, że niestety ze zdwojoną (jeśli nie trzykrotną) siłą, więc zabolało tak, że myślałam, że się nie podniosę. Ale i to już przeszłość na szczęście.

     

    Tylko ciekawe jest to, że cały ten proces przebiegał u mnie kompletnie nieświadomie. Gdybym od razu dopuściła do siebie odrzucenie i cierpienie z tym związane, nie przeżyłabym tego tak mocno później. Teraz to wiem.

     

    Tak poza tym to tłumię złość, ale pracuję nad tym i są już nieśmiałe efekty. Mam też czasami tak, że zamiast odczuwać złość, czuję smutek i/lub lęk (złość później do mnie dociera). Ale i z tym różnie bywa. Ktoś też miewa taką zamianę emocji?

     

    Pozytywne emocje wyrażam czasami "słabiej" niż je odczuwam, ale to też zależy od sytuacji, osoby itd. Wzruszenie zdarza mi się akurat często, taki płaczek ze mnie trochę (i ze smutku, i z radości ;)).

  18. Ja nie raz słyszałam, żem odważna i coś w tym jest, mimo że mam masę lęków, a i ataki paniki się zdarzają :D.

     

    Niedawno usłyszałam, że "wszystko dla mnie jest takie łatwe", co mnie rozwaliło kompletnie, bo to bzdura nie z tej ziemi. Dla mnie większość rzeczy jest trudna, po prostu i tak ogarniam, ale kosztuje mnie to sporo nerwów. Za dużo nerwów.

     

    A że spokojna niby jestem to słyszałam milion razy. Ciekawa jestem, jak by ci wszyscy ludzie zareagowali, gdyby wiedzieli, co się dzieje w mojej głowie :mrgreen:

     

    Poza tym głównie dobre rzeczy słyszę. No, może poza opinią, że "wredna" bywam, co mnie nieźle zaskoczyło, bo uważam, że jestem wręcz za miła ;).

  19. Cheiloskopia,

     

    najważniejsze, że nie mieszkasz już z toksycznymi rodzicami. Najwyraźniej potrzebujesz i terapii, a do tego leki. Powodzenia!

     

    Wiesz, Purple - K. to dla mnie bardzo drażliwy temat. Naprawdę bardzo go kochałam, dużo zniosłam i wybaczyłam... Chciałabym tylko, żeby miał świadomość, jak bardzo mnie skrzywdził - nic więcej. Nie chcę mieć z nim żadnego kontaktu, nie chcę go nigdy więcej widzieć, nie chcę nakreślać mu ogromu cierpienia, jakie mi zadał. Chciałabym, żeby tak jak ja z perspektywy czasu zobaczył, jaka byłam za nim i ile robiłam dla nas, dla niego.

    I z tego też chciałabym się na owej terapii wyleczeć - z obsesji na punkcie swojej krzywdy...

     

    OK, ale PO CO? :D Nie jesteście już parą, nic was nie łączy oprócz przeszłości, a ona już minęła. Co to Tobie da, oprócz tego, że w ten sposób nawiążesz z nim kontakt (informując go i oczekując reakcji) i na dodatek będzie to próba jednak ukarania (po co mu świadomość tego, jaka byłaś dobra, a on be? żeby poczuł się źle)?

     

    Pomyśl proszę, bo moim zdaniem, najlepiej odpuścić, szkodzisz tylko sobie. Zwłaszcza, że, jak sama mówisz, to szkodliwa osoba i jest duża szansa, że nigdy nie będzie żałował tego, co zrobił albo machnie na to ręką. Zresztą - co on Cię obchodzi?

     

    Obsesja? Ile czasu jesteście po rozstaniu? Może za mało czasu minęło i tyle? ;)

     

    Też się bałam, że mam obsesję na punkcie tego mojego ostatniego Romeło od siedmiu boleści, ale z czasem zauważyłam, jak moje podejście do niego się zmienia i uczucia bledną. Choć nie ukrywam, że nadal mam trochę problem z akceptacją jego osoby, bo niestety jestem w takiej sytuacji, że jestem go zmuszona widzieć (studia) i widzę teraz realnie, jak pokręcony jest to człowiek i wzbudza we mnie jakąś taką złość jego osoba ("ja takie coś kochałam?!" itd.). Ale jest lepiej i z Tobą też będzie :).

×