Skocz do zawartości
Nerwica.com

assassin

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez assassin

  1. Postanowiłam znowu do WAs zajrzeć...

    Po 10 miesiącach szukania udało mi się dostać robotę - niestety tylko na dwa miesiące. Myślałam, że rodzice trochę odpuszczą, że może przez moment będą zadowoloeni. ale nie... ciągle jest to samo - ciągłe awantury, że tylko na dw amiesiące, że inni mogli na stałe, że za mało zarabiam itd :(

  2. Może teraz wyjdzie, że marudzę, ale co tam :P

    Nowe miejsce,nowe wyzwanie,będziesz zdana na siebie i to da Ci siłę.

    Właśnie tego się tez boję. Że będzie to samo, że nie dam sobie rady, że z pracą będzie to, co tutaj.

    Ale już sobie po cichu zaczynam postanawiać - najpóźniej we wrześniu. Jak nie wymarzona szkoła, to w ostateczności jakiś supermarket, cokolwiek, byle na początek.

  3. Mój pierwszy post. Właściwie nie wiem, co chcę napisać.

     

    Pozornie wszystko jest ok - ten Ktoś, paru świetnych znajomych i.. no własnie. nic więcej. Ale po kolei.

    Prawie dwa lata temu skończyłam studia. Szybko udało mi się znaleźć fajną robotę (szkoła - może to nieco dziwne, ale naprawdę polubiłam tą robotę). Wszystko było ok przez rok szkolny. Niestety - umowa na czas określony, ale miałam obiecaną robotę od września. Parę dni przez początkiem nowego roku okazało się, że jednak nic z tego. Od tego czasu siedzę w domu.

    I tu zaczyna się problem - nie mogę znaleźć pracy. Niby wykształcenie ok (studia + podyplomówka), ze mną też niby wszystko ok - nigdy nie miałam problemów z nauką, ale kujonem nie byłam, więc nawet myślałam o sobie, że jestem inteligentna. A tu nic - pracy niet. Coraz częściej zaczynam myśleć o sobie jako beznadziejnej, niedającej się do niczego osobie. Zresztą - nie bardzo wiem, co mogłabym robić - poza pracą w szkole (uwielbiam kontakt z dzieciakami / młodzieżą).

    Do tego dochodzi sytuacja w domu - zero wsparcia ze strony rodziców. wprost przeciwnie - ciągle słyszę, że jestem beznadziejna, że jestem idiotką, że jestem gruba (fakt - szczupła to ja nie jestem, puszysta raczej, ale... polubiłam siebie własnie taką), że do niczego się nie nadaję. Przynajmniej raz w tygodniu dochodzi do awantury - zawsze zaczyna się od tematu pracy (m.in. że jakoś inni mogą znaleźć pracę, a ja nie), zaczyna się wypominanie mi "lat nauki", że źle wybrałam kierunek studiów. Ostatnio matka uznała, że niepotrzebnie "pozwoliła mi iść pracować w szkole". Dodatkowo mam wrażenie, że rodzina nie traktuje poważnie moich pragnień - planuję w najbliższym czasie przeprowadzić się do Ktosia (mieszka na drugim końcu Polski), o czym doskonale wiedzą, co nie przeszkadza im kazać szukać lub wręcz szukać (w sensie przez wszystkich możliwych znajomych) stałej pracy tutaj (usłyszałam już zarzut, w rodzaju "to my ci tu pracę znajdziemy a ty ją rzucisz, tak?"). Do tego ciągłe kontrole - gdzie idziesz, co robisz na kompie, z kim gadasz. Zero wolności - w moim odczuciu.

    Boję się ludzi, boję się rozmów z nimi (mam wrażenie, że to wynika z sytuacji w domu - tu co jakiś czas jestem wyśmiewana z powodu tego, co mówię) - to pewnie też wpływa na to, że nie mogę znaleźć pracy - rozkładam się na rozmowach (o ile już ktoś mnie na nie zaprosi...), często wręcz paraliżuje mnie strach przed wykonaniem telefonu (vide ogłoszenia w gazetach).

    rodzice uważają, że nie znajduję pracy, bo mi się nie chce pracować. a ja chętnie bym poszła do pracy, ale zwyczajnie się boję - rozmowy, nowego. Ludzi się boję.

    Chyba nie wiem, jak sobie z tym radzić.

     

    Edit - dodane zdanie.

×