Skocz do zawartości
Nerwica.com

Marcin_Mir

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Marcin_Mir

  1. Pragnę podzielić się z wami moimi problemami związanymi z rodziną. Mam 27 lat, żonę i wspaniałego synka. Dwa lata temu mieszkaliśmy sobie w dużym mieście. w wieku 24 lat ( zaraz po studiach) pobraliśmy się i zaczęliśmy życie na własny rachunek. Były to pierwsze nasze prace więc zarobki nie były powalające ale żyć się dało. Mieliśmy ten plus, że mieszkaliśmy we własnym mieszkaniu, które otrzymaliśmy od mojego ojca. Ojciec prowadzi dobrze prosperujący biznes na wsi. Całe życie powtarzał że pieniądze są najważniejsze. Podśmiewał się z naszych prac i zarobków. Pewnego razu zaproponował abyśmy przeprowadzili się do nich i wspólnie prowadzili jego interes. Mając w perspektywie zarobienia większych pieniędzy, mimo wielu obaw związanych ze wspólnym zamieszkaniem z rodzicami przystaliśmy na propozycję. Oczywiście wszystko miało być cacy, każdy miał pilnować swojego nosa, prowadzić oddzielne życie rodzinne itp. Łączyć nas miały jedynie interesy. I tak było.... 3 miesiące....

     

    Potem pojawiły się schody. Zauważyłem, że w interesie tak naprawdę moje zdanie się nie liczy. Ojciec mimo moich sugestii i tak wszystko wykonywał po swojemu. Doszły problemy związane z domem. Uwagi typu "A jak wy możecie tak siedzieć z niesprzątniętym stołem po obiedzie" albo "Twoja żona mogła by się zainteresować tym czy tym" albo "co tak długo siedzicie po nocy", " dlaczego wy chcecie jechać tam i tam, mi by się nie chciało". Pomyślałem to bzdury i będę to olewał. Jednak z czasem zaczęła mnie męczyć sytuacja w domu i w wspólnym interesie. Wszystko skupiało się na ojcu. My jako małżeństwo nie mogliśmy podjąć żadnej decyzji, d bez uzgodnienia tego z rodzicami bo inaczej był foch. Dużo by opowiadać ile mieliśmy bzdurnych sytuacji, które powodowały konflikty do tego stopnia, że ja zacząłem łykać leki uspokajające.

     

    Po roku, podjąłem z żoną decyzje o powrocie do dawnego życia. Nie chcieliśmy już tych ogromnych pieniędzy które mieliśmy tu zarabiać. Chcieliśmy żyć po swojemu i mieć święty spokój.

     

    W między czasie ojciec zachorował na nowotwór. Choroba na szczęście nie postępuje, stan jego zdrowia jest stabilny no ale sam fakt, że jest nie nastawia pozytywnie. Jednak to wcale nie ostudziło jego zapędów do kontrolowania wszystkich i wszystkiego. Sądzę, że nawet się jeszcze mocniej uaktywnił. Po wielu rodzinnych sprzeczkach, różnych próbach ustabilizowania sytuacji między nami - nie udało się. Postanowiliśmy z żoną, że wracamy do miasta i będziemy żyć po swojemu. Byłem już wyczerpany tym wszystkim. Nie chcąc robić przykrości rodzicom, uargumentowałem swoją decyzję tym, iż nie widzę siebie w firmie i nie jestem w stanie w niej pracować (co jest prawdą ponieważ nie dość, że miałem tam niewiele do powiedzenia to wciąż ojciec patrzył mi na ręce i komentował - to źle to nie dobrze).

     

    Ojciec nie przyjął tego do wiadomości i znalazł w mojej żonie osobę odpowiedzialną za to całe zamieszanie... WTF moja żona która w życiu nikomu nic złego nie powiedziała ani nie zrobiła. Dodatkowo uruchomiły się argumenty związane z jego chorobą. Stwierdził, że jak się wyprowadzimy, to żona będzie winna "rozpadowi rodziny".

    Starałem się, odciąć od rodziców w pokoju, bez urazy. Zwłaszcza ze względu na jego chorobę.

    Nawrzucał nam, że bez niego sobie byśmy nigdy nie poradzili, i że siedzielibyśmy jak dziady, licząc grosze od pierwszego do pierwszego. Że go nie szanujemy, że mamy wszytko w du*** i nie doceniamy tego co nam dał. Wiele razy dziękowałem mu za to co otrzymałem, ale nie wiem co więcej mogę zrobić. Teraz wiem, że nie jestem w stanie mieszkać z nim, zwłaszcza że zaistniała jakaś chora nagonka na moją żonę. Wiele ciężkich słów padło ze strony Ojca, jednak on nie widzi w tym nic złego. Wiem, że wina całej sytuacji nie jest wynikiem jedynie tego co robił ojciec. Ja też powinienem być bardziej stanowczy i nie dawać mu wchodzić sobie na głowę.

     

    Sytuacja jest patowa. Chcemy się wynieść, jednak ojciec wciąż wzbudza we mnie poczucie winny, dodatkowo wykorzystując swoją chorobę. Jestem w rozsypce. Moja żona też. Snujemy się do domu bez życia. Coraz częściej staram się nie jeździć do firmy, żeby nie spędzać kolejnego dnia z ojcem i nie wysłuchiwać jaki jestem głupi, że chcę wrócić do miasta i zostawić to wszystko. Nie wiem co robić. Mam coraz gorsze myśli.... Tracę chęć do życia.

×