Skocz do zawartości
Nerwica.com

keijiro

Użytkownik
  • Postów

    54
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez keijiro

  1. Neon stosuje przemoc :lol: trzeba go do pani zgłosić.Teraz tak coś napiszę.Trzeba rozróżnić uchodźców i emigrantów.

    Polacy też emigrują,po większą kasę.I co ?

     

    A czy Polacy też w pewien sposób nie są uchodźcami przed biedą, bezrobociem, korupcją i ogólnym bałaganem panującym w tym kraju? Ciekawe, że Polaków specjalnie i z fanfarami się na emigracji nie przyjmuje (tylko wymaga kwalifikacji, znajomości języka), a islamskim imigrantom zapewniają żarcie, nocleg, oferują kursy językowe i zawodowe, a taki przeciętny Polaczek, jak sobie sam tam nic nie zorganizuje, to nikt się nim nie przejmie (bo nie wysadzi się w tłumie, albo nie podpali dzielnicy). To jest ta sprawiedliwość i tolerancja według Unii Europejskiej?

  2. W Polsce zasiłek otrzymuje coś koło 10% bezrobotnych reszta jest nieuprawniona. Prawda jest taka że niemiecki zasiłek plus opłacanie mieszkania to więcej niż faktyczna przeciętna pensja w Polsce czyli około 2 tys na rękę a gro ludzi przecież robi za 1200 zł czy na smieciówkach za jeszcze mniej.

     

    Nawet w biednej Hiszpanii, z tego co kiedyś czytałem każdemu bezrobotnemu przysługiwało 400euro.

  3. Wiem, że tego nie kwestionowałeś, jednak chcąc nie chcąc dałeś "dowód" Introwertyczce

     

    Cóż, rozumiem jej rozgoryczenie, bo bezrobocie to straszna rzecz, zwłaszcza w tym kraju, gdzie znikąd nie masz pomocy, a słyszysz tylko wieczne (nawet, jeśli w dobrej wierze) pouczenia i pretensje ze strony innych. Ja już się uodporniłem, bo to nie pierwsze i zapewne nie ostatnie bezrobocie, które będę przechodził. Parafrazują pewną byłą panią minister "Sorry, taki mamy klimat".

  4. oczywiscie ze tak w Pl zasilek to 800 zł, a po 2 miesiacach chyba 600zł. Dlatego poza Pl lepiej wychodzi bo nawet z zasilku mozna skromnie zyc, w Pl za 800 to nawet rachunkow nie oplacisz

     

    Tyle żeby to chociaż w Polsce dostać, to musisz przepracować ponad rok na umowie o pracę i być zwolnionym z winy pracodawcy, a z tego co np. kiedyś czytałem o niemieckim Harz IV, to zasiłek (lub inne dotacje) dostają prawie wszyscy w trudnej sytuacji, choć ostatnio trochę zaczęli to ograniczać.

  5. Argish,... może rzeczywiście się dorobili, ale parę lat temu w UK było o wiele lepiej. Większe pensje etc. Poza tym jak ściągnęły ich tam rodziny, to nie płacąc za czynsz i rachunki, mogli się dorobić i poszpanować w Polsce fajną bryczką i postawić domek na wsi na działce odziedziczonej po dziadkach.

     

    Nie wypowiadaj się jak nie znasz realiów. Znam też jednego co na początku dorobił się dobrego samochodu i mieszkania, ale mieszkał kątem u ojca, nie musiał za nic płacić. Jedzenie było przywożone z Polski. Napojów sie nie piło, tylko wodę z kranu.

     

    Ci którzy zyją normalnie w Niemczech i wykonują proste prace, często muszą pobierać zasiłek z Jobcenter. Nawet nie stać ich na normalne zakupy i muszą stać w kolejkach po żywność krótko przed best before, wydawaną przez organizacje charytatywne. Jak znasz niemiecki, zobacz sobie kilka fimów dokumentalnych, jaki to raj. Tutaj nie każdy jeździ mercedesem, jak myślicie. I sprzątaczka nie mieszka w nowym własnościowym mieszkanku.

     

    W Niemczech przynajmniej masz szansę dostać zasiłek i w ogóle jakąś pomoc. A w Polsce, jak nie masz pracy, albo tkwisz w słabo płatnej, to zęby w ścianę i kaplica. Poza tym z tego co wiem, jak ci nie pasuje do końca praca, którą wykonujesz w Niemczech, to (o ile dobrze znasz język) możesz się próbować przekwalifikować, a państwo niemieckie w części to finansuje, więc może pomyśl o tym. Na twoim miejscu, bez odpowiedniego planu, ani zabezpieczenia nie wracałbym do tego polskiego syfu, bo każdy, kto tylko może chce się stąd wydostać.

  6. Ooo, a jednak jestem naładowana lękami i niepowodzeniami. W takim razie jednak pasuję do tego forum :D

    Dzięki, w końcu Introwertyczka zostanie zaspokojona i rozwieje swoje wątpliwości dotyczące sensu mojego przebywania na tym forum :great:

     

    Ja nie kwestionowałem racji twojej bytności tutaj na forum. To, że się w pewnych kwestiach nie zgadzamy, nie znaczy, że nie masz się wypowiadać. Szanuję opinię innych.

  7. Ja też się trochę wkurzam tymi niektórymi ludźmi, co tu piszą, ale przyjmuje to spokojnie, a nawet częściowo się z nich śmieje, bo nie raz będąc na bezrobociu czytałem i słyszałem pod swoim adresem podobne dyrdymałki. Taki urok już forów internetowych, a poza tym sprawdza się stare przysłowie, "syty nie zrozumie głodnego, a głodny sytego".

     

    No ja wiem, że taki urok jest forów internetowych, tyle że akurat to konkretne forum jest specyficzne i przeznaczone dla ludzi będących na życiowym zakręcie, może nawet na dnie. Więc pisanie takich głupot, że co z wami nie tak itd. po prostu jeszcze bardziej dołuje i sprawia, że się żyć odechciewa. Nie wiem więc, czego takie osoby tutaj szukają. Mają tyle innych for do wyboru, to się uwzięli akurat na to. Trochę to dziwne dla mnie.

     

    No jest to forum specyficzne, ale podejrzewam, że część tutaj ludzi (tak jak wszędzie w internecie) próbuje się trochę (nawet czyimś kosztem) dowartościować i odreagować swoje lęki i niepowodzenia. Poza tym zauważam, że kilka osób dość bezkrytycznie przyjmuje, to co usłyszy lub obejrzy w mediach, albo opiera się na tym co zaobserwuje w swoim otoczeniu i później się dziwi, że u kogoś może być inaczej.

  8. Swoją drogą to jest bardzo ciekawe, że psychiatra cały czas mi tłumaczy, że bycie niezatrudnioną w żaden sposób nie świadczy o mnie, że wpływ na zdobycie albo niezdobycie pracy ma szereg różnych czynników niezależnych ode mnie i że postrzeganie siebie jako niepracującej, więc beznadziejnej i przegranej, jeszcze bardziej wpędza mnie w depresję. Myślę sobie: ok, może i racja. Wchodzę na forum dla ludzi z nerwicą i depresją i nagle dowiaduję się, że jednak coś ze mną nie halo i że brak dostosowania świadczy o braku inteligencji. Dlatego jeżeli ktoś nie ma nerwicy ani depresji i w ogóle jest taki super, to ja nie wiem, co tu w ogóle robi. Sorry, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby raz jeszcze tego nie skomentować, bo takie wpisy są poniżej krytyki.

     

    Ja też się trochę wkurzam tymi niektórymi ludźmi, co tu piszą, ale przyjmuje to spokojnie, a nawet częściowo się z nich śmieje, bo nie raz będąc na bezrobociu czytałem i słyszałem pod swoim adresem podobne dyrdymałki. Taki urok już forów internetowych, a poza tym sprawdza się stare przysłowie, "syty nie zrozumie głodnego, a głodny sytego".

  9. No nie gódź się. Ktoś zabrania.

    Zdanie "wszystko, co mi dają" jasno określa Twoją roszczeniową postawę. Tobie się należy.

    Oczywiście nie Ty jesteś odpowiedzialny za własne wybory życiowe, ale mentalnośc Bantustanu.

     

    Tylko widzisz - inteligencja/mądrość polega na tym, by się przystosować do zastanych warunków i w nich uzyskać dla siebie pożądany efekt.

    Nie polega na usiłowaniach zmiany czegoś, czego zmienić nie możesz bezproduktywnym pyszczeniem i narzekaniem.

     

    Proponuję czytać ze zrozumieniem, zanim się skomentuje. Ja zdaję sobie sprawę ze złych wyborów życiowych i próbuje coś zmienić, m.in. właśnie przez ciągłe dokształcanie się, próbowanie innych rozwiązań, ale nie będę brał pierwszej lepszej roboty typu market, produkcja czy ochrona, bo nie po to właśnie poświęcam swój czas i pieniądze, żeby stać w miejscu i się nie rozwijać (gdyż w tych pracach raczej kiepsko o jakieś zawodowe spełnienie), a poza tym do takich prac mogłem iść już dawno, bez męczenia się kolejną nauką i mógłbym siedzieć z założonymi rękami jak carlosbueno i także tutaj jęczeć. A co do bezproduktywnego pyszczenia i narzekania, to będę robił, tak jak mi się podoba.

  10. NN4V, detektywmonk, dziękuję za wsparcie duchowe :smile: Z odejściem z forum oczywiście żartowałam, po prostu nie widziałam sensu dalszej dyskusji oraz przekonywania, że jednak nie jestem człowiekiem sukcesu który spija jedynie piankę. To był najłatwiejszy sposób aby zakończyć te głupie pertraktacje, które mogły nie mieć końca

     

    Mam wrażenie, że wrzucasz wszystkich humanistów do jednego worka nieudaczników i przegrańców życiowych, bo wybrali studia (w większości) lekkie, łatwe i przyjemne. Oczywiście, zgadzam się z Tobą, że nasz system edukacji jest ułomny i część osób, która idzie na studia nie powinna w ogóle opuścić liceum ani zdać matury, ale zauważ też jak człowiek (w moim odczuciu jeszcze nie do końca dojrzały) w wieku 19 lat ma dobrze zaplanować swoją dalszą przyszłość w tak szybko i dynamicznie zmieniającym się świecie? Powinno istnieć już od gimnazjum jakieś rozbudowane doradztwo zawodowe, żeby naprowadzić młodych ludzi, jak odnaleźć się w zmieniających się trendach na rynku pracy.

    A teraz przechodzę do sedna, bo widzę że nie odniosłaś się do tego wcale. Co z osobami, która niestety popełniły ten błąd i skończyły studia humanistyczne, a które są powiedźmy pasjonatami tej dziedziny (np. historii), a nie mogą się w tym realizować? Czy każdy kto czuje, że ma dryg do historii albo innej humanistycznej dziedziny ma za wszelką cenę, kosztem powtarzania roku, niewątpliwej męki i znacznych strat finansowych iść na inżyniera, robotnika wykwalifikowanego, informatyka albo lekarza, jak się w tym kompletnie nie widzi, ani nie odnajduje? Dlaczego w Polsce tym ludziom nie daje się szansy na godne życie, tylko takie wegetowanie od stażu do śmieciówki, albo i jakiejś innej roboty na czarno? Widzę tak po twoich wpisach, że jesteś jedną z osób, której w życiu w miarę się powodzi (i bardzo dobrze), ale powtarzasz pewien taki schemat (który też u innych osób zaobserwowałem), że skoro mnie się udało, to musi wszystkim, a jeżeli nie to ktoś nieudacznik albo fajtłapa. Świat, ani rzeczywistość nie są tak zero-jedynkowe, jak ty to usiłujesz przedstawić.

     

    To masz złe wrażenie, nigdzie nie napisałam, że uważam humanistów za nieudaczników i nie wiem skąd taki wniosek. Nigdy nie będę uważała, że ktoś kto się kształcił w jakimkolwiek kierunku jest przegrańcem, bo jakby nie było to jakakolwiek chęć zgłębiania wiedzy w jakikolwiek sposób jest chwalebna. Napisałam jedynie, że jeśli ktoś skończył 10 kierunków i pomimo tego nie potrafi znaleźć pracy, to musi być z nim coś nie halo, a to już zupełnie co innego. Podkreślałam również, że takie kierunki także są potrzebne. Na pytanie dotyczące osób, które "popełniły błąd" i wybrały taki kierunek już odpowiadałam. Takie osoby powinny mieć świadomość, że kraj nie może być zapełniony jedynie humanistami, którzy są potrzebni ale nie na tak dużą skalę, gdyby ciężej było się dostać na tego typu studia, to wtedy nie byłoby problemu z pracą po takich kierunkach i uczelnie gromadziłyby jedynie prawdziwych pasjonatów, a nie tak jak teraz, gdzie trafiają tam osoby z braku laku.

     

    Dodam, że ja też tak naprawdę wolałabym wykonywać jakąś humanistyczną pracę. Być np psychologiem czy pedagogiem i zarabiać na gadaniu przez cały dzień, ewentualnie marzyła mi się praca w bibliotece (siedzenie na tyłku, czytanie książek i dostawanie za to wszystko pieniędzy :105: ) ale wiedziałam, że nie ma sensu iść na jakieś bibliotekoznawstwo, bo to mi wcale nie zagwarantuje takiej pracy.

    Tak jak pisałam wcześniej, to studia można traktować jako hobby, przecież są osoby, które kończą kilka kierunków, są emeryci, którzy nie mają zamiaru już pracować ale mimo to chcą się dokształcić

     

    Nie twierdzę, że każdemu musi się wszystko udać i spełnić swoje marzenia, bo zdarza się to rzadko. Dlatego twierdzę, że lepiej pogodzić się z rzeczywistością i zacząć uczyć się cieszyć z tego co się ma.

    W życiu jest mnóstwo spraw, których nie da się nasycić. Nie ważne jaki status w życiu się osiągnie, bo zawsze znajdzie się ktoś wyżej od nas, można wtedy spełniać ambicje (co według mnie mija się z celem bo nigdy nie będzie to miało końca) albo zacząć się cieszyć z tego co się ma. Najgorszym wyjściem jest rozpaczanie z powodu swojej sytuacji życiowej.

     

    Nie wiem jak ty, ale ja się nie będę pokornie godził ze swoim losem z powodu tego, że żyję w głupim zacofanym kraju o mentalności afrykańskiego Bantustanu. Nie uważam się za jakąś jednostkę wybitną, ale nie po to ciągle się dokształcam, poświęcam swój cenny czas i pieniądze, żeby brać i akceptować, wszystko to co mi dają i jeszcze uważać się za nieudacznika, bo poszedłem na nie takie studia, jakie sobie państwo pracodawcy życzą.

  11. Cześć. Ja jestem z tych częściowo rozczarowanych rynkiem pracy. Powtarzam sobie: takie życie, trzeba się pogodzić z tym jak jest. Sam w liceum wolałem przedmioty humanistyczne, ale zacząłem się zmuszać do wkuwania fizyki i matematyki, licząc właśnie na pewną pracę. Trochę popełniłem błąd, bo technika aż tak mnie nie interesowała. Wtedy zaczęły się moje problemy z psychiką i w centrum zainteresowania były jednak sprawy humanistyczne, czyli problem: jak żyć. Technika jest dość bezduszna, liczy się efektywność, wydajność. Fajnie, żeby można było pracować bo skończeniu socjologii, historii, literatury polskiej w swojej dziedzinie. Ale nie w tym świecie, tutaj jednak ważniejsze finansowo jest przetrwanie. Jak ktoś ma pieniądze, to w pierwszej kolejności kupuje jedzenie, płaci rachunki, a jak coś zostanie to dopiero idzie do kina.

     

    A czy w Polsce jest tak źle? Jak ktoś się interesuję historią, to tę mamy dość bogatą. Kultura polska też jakaś istnieje. Tylko ta chrzniona proza życia.

    [videoyoutube=PjhuP6_8UPs][/videoyoutube]

     

    Być może nieprecyzyjnie się wyraziłem, ale nie oczekuję, że każdy po historii (lub po innej humanistce) ma pracować w swojej dziedzinie. Jednak po swoim przykładzie widzę, że ciężko jest nagle się przeistoczyć z humanisty w jakiegoś informatyka czy inżyniera, a ten kraj niestety tego w ogóle nie ułatwia, bo człowiek wywala kupę pieniędzy na kolejne studia podyplomowe (próbuje też odpowiadać na oferty pracy z tej samej branży co studia), nawet szuka jakichś bezpłatnych praktyk, żeby ugruntować wiedzę w praktyce i jest ignorowany, bo nie ma doświadczenia, ani nie kończył głównych studiów w tej nowej dziedzinie. I ja o tym pisze, że co ma w tym wypadku ze sobą człowiek zrobić?

  12. Co z osobami, która niestety popełniły ten błąd i skończyły studia humanistyczne, a które są powiedźmy pasjonatami tej dziedziny (np. historii), a nie mogą się w tym realizować?
    Proponuje to uznać za hobby i przeznaczać czas na to po pracy zawodowej w innej dziedzinie.

     

    Łatwo powiedzieć, bo ja próbuje się przekwalifikować, ale nic mi to na razie nie daje, bo w tym kraju jest błędne koło, że pracodawcy nie chcą przyjąć do innej branży, jak się nie ma odpowiedniego papierka, a jak się ten papierek już ma, to odrzucają za brak doświadczenia, więc takie proste gadanie, przekwalifikowuj się, bądź elastyczny, a zawód wyuczony zostaw na hobby jest nieco naiwne.

  13. Zawsze uważałam, że nerwica, depresja i fobia to naturalne konsekwencje nieradzenia sobie w życiu, a tu raptem taka niespodzianka. Wychodzi na to, że już nigdzie nie pasuję, nawet tutaj. Wszyscy są wszędzie tacy super, tacy zaradni, tacy przedsiębiorczy, bogaci w doświadczenia i wszystkowiedzący, może w takim razie poszukam forum dla nieudaczników, o ile takie istnieje.

     

    Spokojnie, to taki ogólny powiedziałbym trend na forach internetowych, że ludzie kreują się na kogoś lepszego, niż w rzeczywistości są. Internet=względna anonimowość, więc gdzie, jak nie tu można się na chwilę dowartościować i odreagować?

  14. keijiro, tak jak pisałam powyżej to powtórzę jeszcze raz, wykształcenie należy zdobywać z głową

    Nie bronię nikomu iść na tego typu studia. Myślę, że osoba wybitna nawet na takich kierunkach może się wybić, jednak powiedzmy sobie szczerze, że takich osób jest mało.

    Może lepszym posunięciem byłyby jakieś ograniczenia na tego typu studia, żeby nie mnożyło się za dużo osób. Jest za mało miejsc pracy na danych stanowiskach, przecież nie wezmą się one z kosmosu. Wszyscy nie mogą być np psychologami, bo kto wtedy upiecze dla nich chleb czy postawi gabinety, w których będą przyjmować ludzi?

    Ewentualnie można traktować tego typu studia bardziej jako hobby, ale nastawianie się, że z takim wykształceniem będzie się rozchwytywanym jest trochę zabawne.

     

    Mam wrażenie, że wrzucasz wszystkich humanistów do jednego worka nieudaczników i przegrańców życiowych, bo wybrali studia (w większości) lekkie, łatwe i przyjemne. Oczywiście, zgadzam się z Tobą, że nasz system edukacji jest ułomny i część osób, która idzie na studia nie powinna w ogóle opuścić liceum ani zdać matury, ale zauważ też jak człowiek (w moim odczuciu jeszcze nie do końca dojrzały) w wieku 19 lat ma dobrze zaplanować swoją dalszą przyszłość w tak szybko i dynamicznie zmieniającym się świecie? Powinno istnieć już od gimnazjum jakieś rozbudowane doradztwo zawodowe, żeby naprowadzić młodych ludzi, jak odnaleźć się w zmieniających się trendach na rynku pracy.

    A teraz przechodzę do sedna, bo widzę że nie odniosłaś się do tego wcale. Co z osobami, która niestety popełniły ten błąd i skończyły studia humanistyczne, a które są powiedźmy pasjonatami tej dziedziny (np. historii), a nie mogą się w tym realizować? Czy każdy kto czuje, że ma dryg do historii albo innej humanistycznej dziedziny ma za wszelką cenę, kosztem powtarzania roku, niewątpliwej męki i znacznych strat finansowych iść na inżyniera, robotnika wykwalifikowanego, informatyka albo lekarza, jak się w tym kompletnie nie widzi, ani nie odnajduje? Dlaczego w Polsce tym ludziom nie daje się szansy na godne życie, tylko takie wegetowanie od stażu do śmieciówki, albo i jakiejś innej roboty na czarno? Widzę tak po twoich wpisach, że jesteś jedną z osób, której w życiu w miarę się powodzi (i bardzo dobrze), ale powtarzasz pewien taki schemat (który też u innych osób zaobserwowałem), że skoro mnie się udało, to musi wszystkim, a jeżeli nie to ktoś nieudacznik albo fajtłapa. Świat, ani rzeczywistość nie są tak zero-jedynkowe, jak ty to usiłujesz przedstawić.

  15. Np znajomi pracując w jakichś truskawkach po 12h przywożą po 3 miesiącach niewolniczej pracy, która trwa bez żadnego wytchnienia około 30tys. Jeśli rozłoży się to na każdy miesiąc to zostaje już tylko 10, doliczamy nadgodziny, soboty, niedziele i święta i w rzeczywistości wychodzi coraz mniejsza sumka. Na tak ciężkie warunki tam panujące są to grosze nie warte zdrowia, bo z czasem wysiadają im kręgosłupy i stawy

    No a w Polsce jest lepiej? Tyrka przez 12 miesięcy gdzieś na produkcji, w marketach, w ochronie po 10-12h (w świątek-piątek, często z bezpłatnymi nadgodzinami) za minimalną krajową? Rozumiem, że w tych warunkach kręgosłupy i stawy się nie uszkadzają, zwłaszcza w obliczu dostępu do wspaniałej służby zdrowia, jaką mamy tu w Polsce?

    Jeśli jest się totalnym nieudacznikiem to nawet 100 prestiżowych kierunków mu nie pomoże. Wykształcenie również trzeba zdobywać z głową, a nie oczekiwać, że po politologii itp będzie się miało świetlaną przyszłość. Nawet jak się dorobi do tego 10 kursów, to nie zmieni to sytuacji na rynku pracy, gdzie nie ma zapotrzebowania na tak dużą ilość kandydatów o takim wykształceniu.

    Na zachodzie promowane jest wykształcenie zawodowe, u nas wielokrotnie takie wykształcenie jest przyrównywane do głąba, dlatego też jest mało chętnych.

    Ludzie wolą pójść na studia, poszczycić się swoją erudycją a następnie popłakać nad swoim papierkiem w ramce

     

    Czyli według Ciebie człowiek po studiach typu historia czy politologia, powinien od razu się poddać eutanazji, bo to przecież jego wina, że nie czuł się na siłach, lub nie miał umiejętności (zdolności) pójść na studia techniczne, albo inne perspektywiczne. Ciekawe co powiesz o ludziach, którzy poszli na słynne (dotowane stypendiami przez rząd) kierunki zamawiane jak biotechnologia (które nie należą do łatwych), a po których nie ma pracy, bo w tym pięknym kraju nie inwestuje się za bardzo w innowacje i nowe technologie? Odnośnie kursów, to jak człowiek (który popełnił ten fatalny błąd i skończył studia humanistyczne) ma się próbować przekwalifikować, jak pracodawcy sami nie chcą przyuczać, a wymagają już gotowego produktu, który niemal z marszu usiądzie na stanowisku pracy i będzie robił za trzech? W takich Niemczech z tego co wiem jest tak, że człowiek nawet po 30-tce może pójść na kurs (finansowany częściowo przez państwo i pracodawców) i w jego trakcie odbywa płatną praktykę w danym zakładzie pracy i jeśli się sprawdzi, to później tam zostaje. Jak czytam takie wypowiedzi Twoje i podobnych Tobie neoliberałów, to się nóż w kieszeni otwiera, ale punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia.

  16. ...Hahaha!!! Co ja czytam? W Polsce za pracę po 10-12h można nieźle zarobić?..
    A nie można?

     

    ... Proponuję trochę mniej oglądać TVN-u i czytać Wyborczej...

    No - lepiej czytać "Fakt".

     

    PIS-owska ściema.

     

    Ciekawe gdzie? Na produkcji, w marketach, w ochronie, bo głównie tam się tyle pracuje?

     

    Ja nie wyzywam nikogo od peowców, a z PiS-em nie mam nic wspólnego i nie zamierzam, ale to typowe zachowanie na forach, jak się pisze coś odbiegającego od pewnego standardu.

  17. Rozwarstwienie społeczne jest straszne.

    Rozwarstwienie społeczne w Polsce zaczyna przypominać te w krajach latynoamerykańskich. Czyli mamy grupkę oligarchów, trochę klasy średniej i większość biednych. Za to idealny model planuje w państwach zachodnich, gdzie większość stanowiła klasa średnia, trochę biednych i trochę oligarchów. Klasa średnia powinna być najbardziej liczną grupą ludzi w dobrze prosperującym kraju, jednak u nas najbardziej liczną grupą stanowią ludzie biedni, którzy żyją od pierwszego do pierwszego, nie mogąc sobie na zbyt wiele pozwolić finansowo. Ot zapłacić rachunki, kupić żarcie i szukać promocji w marketach. Ale takie są realia, których na TVN-ie można próżno szukać. Tam jest inna rzeczywistość. Gospodarka kwitnie, średnia pensja wynosi 3 tys, a ewentualni malkontenci, to zapewne nieudacznicy, marudy i zwolennicy teorii spiskowych. Oczywiście zaraz ktoś wyskoczy z tekstem, że jestem jednym z nich i obwiniam za wszystko establishment medialny, jednak jeśli ktoś mi nie wierzy, to zawsze może to sprawdzić. Wystarczy obejrzeć TVN ( albo inne telewizje powszechnie znane) i przyjrzeć się tej propagandzie sukcesu. Oczywiście boom gospodarczy następuje czasem w Polsce, kiedy to bank centralny przed wyborami dodrukuje trochę pieniążków i puści je w obieg. Ewentualne inflacyjne konsekwencje mało kogo interesują, bo słupki skaczą do góry, więc musi być dobrze. Dlatego mogę tylko przewidywać, że będzie coraz gorzej, aż w końcu spadną ludziom klapki z oczu. Jednak alternatywa będzie przygotowana. Platforma usunie się w cień tak jak SLD i powstanie nowa partia od niskich podatków, swobód obywatelskich i zielonej wyspy. Kto wie może to będzie partia Balcerowicza, która podobno ma powstać.

    Póki co widzę czarno przyszłość, ponieważ gospodarka nie może się rozwijać, gdy biurokratyczne regulacje i zachłanność rządu na wypracowane przez naród pieniądze przybiera aż tak wielkie rozmiary. Podatek dochodowy jest pobierany już od 3 tys zarobionych pieniędzy. Ten sam podatek dla polityka zaczyna się od .... 30 tys. Są równi i równiejsi, jak widać na tym przykładzie. A należy wspomnieć jeszcze o policji skarbowej i ciągłych kontrolach, o których mało wie mało poinformowany, przeciętny Kowalski. Także rozwarstwienie społeczne będzie rosnąć i to w szybki tempie na przestrzeni następnych 10 lat.

     

    Ze wszystkim się zgadzam, ale co widać po kolejnych wynikach wyborów i sondażach, a także nawet w niektórych wypowiedziach na tym forum medialne ogłupianie ma się dobrze i przynosi pożądane skutki. Niestety.

  18. Zważywszy na to ile czasu niektórzy tam pracują (osoby wyjeżdżające na jakieś prace sezonowe harują po 10-12h dziennie bez żadnego dnia wolnego, przy czym marnują sobie zdrowie) Pracując w ten sam sposób w Polsce również można by było nieźle zarobić

     

    Hahaha!!! Co ja czytam? W Polsce za pracę po 10-12h można nieźle zarobić? Proponuję trochę mniej oglądać TVN-u i czytać Wyborczej. A co do Zachodu, to oczywiście kolorowo tam nie jest, ale jak ktoś tam będzie się starał, doszkoli język i podniesie kwalifikacje, to ma szanse na lepszą prace i zarobki. A w Polsce, to można mieć 10 skończonych kierunków i tyleż samo kursów, a pracy nie dostać, albo dalej tkwić w jakiejś beznadziejnej.

  19. Czy naprawdę w tej Polsce jest tak strasznie, że młodzi stąd uciekają? :blabla: Sam do niedawna planowałem emigrację i nie tylko z powodów zarobkowych, ale też powodów osobistych, ale dałem sobie z tym spokój. Gdzie jest ta bieda, o której się tyle mówi? Sorry, ale ja jej nie widzę. Wszyscy chodzą normalnie i dobrze ubrani w żadnych łachmanach, samochody po ulicach jeżdżą "nowoczesne", a nie jakieś połatane syrenki czy małe fiaty, ludzie nie są wychudzeni, a wręcz przeciwnie. Młodzi chodzą po kinach czy różnorakich knajpach, w których tanio nie jest. Prawie każdy ma smartfona , internet, komputer, telewizję z kablówki czy satelity, a nie darmówki z naziemnej....

     

    Jeśli nie mieszka się w jakiejś przygranicznej wiosce na wschodzie Polski, to nie wydaje mi się, żeby tutaj aż tak źle było.

     

    Bieda jest tylko u rodzin wielodzietnych i w patologiach...

     

    Polak, to taki dobrze wytresowany niewolnik, który choć zarabia nędzne grosze i traktowany jest jak śmieć, to nie powie otwarcie (jedynie pod nosem) złego słowa na swój los, a próbując nieco sobie ulżyć i podbudować swoje ego, chce pokazać, że stać go na więcej (zwłaszcza od swojego współziomka) niż w rzeczywistości może sobie pozwolić. I oto całe tajemnica. Dodaj tego nieustanną propagandę medialną i gadanie różnych pseudoekspertów o Zielonej Wyspie czy pędzącej gospodarce i masz krainę powszechnej szczęśliwości.

  20. Na kanwie forumowego wątku o poszukiwaniu pracy przeleję kilka moich refleksji i odczuć odnośnie niektórych ofert pracy z jakimi się spotykam. Podkreślę, że nie chodzi tu tylko o jakąś tam niechęć, sceptycyzm, irytację, ale wręcz głęboki wymiotny wstręt.

     

    Dotyczy to większości ofert z branży handlowej i marketingowej. Pracowałem jako promotor jednego zestawu produktów i jako pomoc techniczna połączona ze sprzedażą w pewnym wąskim segmencie ubezpieczeń. Nie narzekałem i nie narzekam na samą pracę w tamtych miejscach w kontekście atmosfery w pracy. Nigdy nie musiałem też sprzedawać nic bezpośrednio, np poprzez wykonywanie połączeń wychodzących czy nagabywanie klientów. W rozliczeniach z realizacji założonych celów wypadałem najlepiej. Mam przekonanie o konieczności rzetelności w wykonywaniu swojej pracy, do tego doszły widocznie silne umiejętności adaptacyjne.

     

    Obecnie szukam pracy, na potrzeby dobrego wrażenia, przekonania do siebie rekruterów i inne tego typu androny używam zwrotu "szukania nowych wyzwań", a prawda jest oczywista, że jedną z głównych motywacji jest jakżeby inaczej motywacja finansowa ponieważ nie będę jadł samych mirabelek, a mam dość siedzenia na czyimś garnuszku, muszę się wyprowadzić i tak dalej i tak dalej.

     

    Większość ofert, które spotykam to oferty z handlu lub z marketingu, świata reklamy, "budowanie pozytywnego wizerunku firmy", "sprzedaż produktów i usług", "pozyskiwanie nowych klientów". Nawet jeżeli nie chodzi o domokrąstwo, nawet jeżeli nie chodzi o wyszukiwanie ogłoszeń w celu budowania bazy biura nieruchomości, nawet jeżeli nie chodzi o jakąś banalną sprzedaż ubezpieczeń, pakietów medycznych czy abonamentów, nawet jeśli chodzi o produkt jawiący się jako prestiżowy, zapowiadający ciekawą i niemonotonną pracę, potrzeba wykorzystywania różnych kanałów komunikacji z klientami, partnerami biznesowymi.... czuję wręcz wstręt.

     

    Na nic głosy "to tylko praca", "ktoś coś sprzedaje, ktoś coś kupuje, tak się kręci świat", "poprzez nasze oferty dajemy ludziom prawdziwą wolność wyboru", "poszerzamy rynek", "produkt jest dobry, klienci są zadowoleni". Czuję wstręt (wiele razy już użyłem tego słowa, ale uważam, że jest najtrafniejsze) do utrzymywania się ze skutecznego budowania u innych ludzi (klientów) potrzeby posiadania tego czy owego, sama idea reklamy jawi mi się jako wulgarna, bilbordy reklamowe atakują nas na każdym kroku zatruwając przestrzeń publiczną i rozbudzając namiętność posiadania jakiegoś przedmiotu, bez którego obylibyśmy się. W reklamie używa się różnych cwanych sztuczek, np plakaty z bielizną, gdzie proporcje ciała są ukazane wg badań ekspertów by maksymalnie uatrakcyjnić modelkę w kontekście prezentowanej bielizny. Przykłady można mnożyć.

     

    Docelowo chce robić co innego, ale muszę się douczyć we własnym zakresie, powiedzmy rok. Podkreślę, że przecież jak napisałem już dwie pracę miałem w ogólnie pojętym "handlu i marketingu". Nawet nie była to sprzedaż tak zwana agresywna.

     

    Wypisałem się, to forma wygadania również. Mam nadzieję, że ktoś przeczyta ten przydługawy tekst i napisze co sądzi.

     

    Ja czuję wstręt ogólnie do samej pracy, a w tym wyjątkową niechęć do wszelkiej akwizycji, pracy na kasie, call center i produkcji. Wiem, że niektórzy ludzie (serdecznie im współczuje) nie mają wyboru i muszą pracować w tych branżach, ale ja nawet z przysłowiowym nożem na gardle nie wziąłbym takiej roboty, a nawet jeśli bym do takiej poszedł, to długo bym nie wytrzymał. Ogólnie też, jak to jeden z przedmówców tutaj napisał, to wkurzają mnie też te wszystkie ogłoszenia i wymagania zawarte w nich przez pracodawców, bo tak naprawdę w większości szukają naiwnego jelenia, którzy zgodzi się pracować za miskę ryżu, a wymagania mają jak na jakiegoś kierownika czy dyrektora.

  21. święta prawda. Ideologia feministyczna zatruwa ludzki gatunek.

    Niestety, po latach patriarchatu, nastał feministyczny odwet. Takie zachowania społeczne nie są niczym nowym. Np. z tego co wiem, to w krajach zachodnich, gdzie były największe restrykcje za homoseksualizm, teraz jest największa swoboda.

     

    I nie krytykuję równouprawnienia. (Żeby mnie ktoś za jakiegoś korwinowca nie uznał :P ) Ale to ma być RÓWNOUPRAWNIENIE. A nie zasada wedle której kobieta ma racje, kobieta wybiera faceta, a faceci zawsze mają - co najmniej - "złe i zwierzęce skłonności" zwłaszcza do zdrady i wszelkiej innej krzywdzącej rodzinę rzeczy.

    Na to sobie faceci pozwalać nie mogą. Jestem gotów sam walczyć o równouprawnienie kobiet, byleby nie było równych i równiejszych

     

    Cieszę się, że ktoś dostrzega, to samo co ja. I również jestem za równouprawnieniem kobiet, ale na zasadzie symetrii, a nie dominacji.

  22. Candy14, Aranjani, jak ktoś napisze, że kobiety są be, od razu zryw, że krzywdzące stereotypy. A po stwierdzeniu, że to facet jest do dupy i jest chamem, to od razu pełna zgoda :mrgreen:

     

    A co do tej kasy to oczywiście ma znaczenie, no bo jaka kobieta zechce bezrobotnego/z pracą za 1200 trzydziestolatka, który mieszka z mamą i nie żadnego majątku. I nie uważam, tego za przejaw jakiegoś zwyrodnienia kobiet. Jestem ciekawy ilu z tych narzekaczy na kobiety wzięłoby pod dach kobitkę w analogicznej sytuacji :P

     

    Tylko, że w stereotypie się przyjęło, że kobieta może być niezaradna, mieszkać u mamusi (i to nie jest nic zdrożnego), ale jeśli sprawa dotyczy faceta, no to wiadomo nieudacznik, ciota itd, Chodzi o pewną symetrię spojrzenia na sytuację obu płci, której co pokazuje choćby ten temat nie ma.

  23. Ktory facet powie "ja jestem do dupy dlatego nie mam kobiety, cos ze mna nie hallo dlatego kobiety mnie unikaja , jestem chamem , nie potrafie sie zachowac, nie dbam o sieibie, nie mam pomyslu na zycie dlatego jestem sam" ? Zaden. Duzo latwiej jest uznac i tlumaczyc sobie ze kobiety leca na kase ktorej nie ma b nie trzeba przygladac sie sobie

     

    Która kobieta wprost powie "szukam wcielenia Brada Pitta (oficjalnie wygląd nie ma znaczenia), tępego osiłka, który będzie zdradzał i bił (oficjalnie ma być inteligentny, opiekuńczy i czuły), biznesmena z villą i basenem (oficjalnie nie liczy się status tylko wnętrze) itd. Nie twierdzę, że my faceci jesteśmy bez winy, ale trzeba też spojrzeć w drugą stronę.

  24. Tak...przede wszystkim ogólnie tu panujacy stereotyp ze bez kasy, zajebistej chałpy i mega zajebistej fury kobiety sie nie znajdzie...

     

    I tu się zgodzę...idea wątku dawno poszła w odstawke... ale moim skromnym zdaniem to właśnie przez farmazony wypisywane przez co poniektórych prawiczków ;)

    Zrobili z siebie głupków tłumacząc swoje niepowodzenia z kobietami właśnie stereotypami z dupy wzietymi.... dlatego tez ten wątek wygląda jak wygląda... maja co chcieli na własne zyczenie.

     

    Bo skoro ktoś pisze co post coraz to wieksze głupoty... nie może liczyć na to, że zostanie potraktowany poważnie ;)

     

    Akurat ten stereotyp z kasą, chałupą i furą ma w tym kraju dość poważne uzasadnienie, bo spotkać dziś normalną (niezmanierowaną), serdeczną, inteligentną kobietę, która nie patrzy na te wyżej wymienione czynniki jest bardzo trudno.

     

    i od początku... :hide:

     

    gówno prawda 8) zalezy gdzie sie szuka...

    ale jesli ma sie takie podejscie i z góry zakłada sie że ten stereotyp ma w rzeczywistosci podkładkę... to zycze powodzenia

     

    kurfa pierdolenie kotka za pomoca młotka...

     

    Nie chce zbytnio uogólniać, ale z dotychczas spotykanych przez siebie kobiet, takie przykre wnioski właśnie płyną. Poza tym nie wmówisz mi, że dla kobiety nie ma znaczenia, czy facet ma własne mieszkanie, czy ma dobrą pracę (nie jakąś niewolniczą na śmieciówce za 1200zł), czy posiada samochód (i oczywiście prawko na niego)? Co jakiś czas lubię sobie przeglądać różne kobiece fora internetowe (oczywiście zdaję sobie sprawę, że rządzą się one swoimi własnymi prawami) i tam wystarczy wejść w dowolnie jaki wątek, aby natknąć się na ostrą jazdę po facetach w stylu leń. nie ma kasy, nie dba o mnie, egoista itd. Częściowo ta krytyka jest zapewne uzasadniona, bo faceci święci nie są, ale mam wrażenie, że ogólny ton przekazu formułowanego przez właśnie takie fora, kolorowe pisemka, durne telenowelki w tv i wypowiedzi feministek ma pokazać, że faceci ogólnie są do niczego, a super zajebiste kobietki mogą sobie radzić (a nawet powinny) bez nich (jedynie do celów prokreacyjnych mogą się nadawać). Do dużej części kobiet taki obraz coraz bardziej zaczyna przemawiać, że jeśli facet ma mieć u nich względy, to musi już coś posiadać (mieć wyższy status), żeby mógł się starać równoprawnym partnerem dla ambitnych, wyzwolonych pań.

  25. Tak...przede wszystkim ogólnie tu panujacy stereotyp ze bez kasy, zajebistej chałpy i mega zajebistej fury kobiety sie nie znajdzie...

     

    I tu się zgodzę...idea wątku dawno poszła w odstawke... ale moim skromnym zdaniem to właśnie przez farmazony wypisywane przez co poniektórych prawiczków ;)

    Zrobili z siebie głupków tłumacząc swoje niepowodzenia z kobietami właśnie stereotypami z dupy wzietymi.... dlatego tez ten wątek wygląda jak wygląda... maja co chcieli na własne zyczenie.

     

    Bo skoro ktoś pisze co post coraz to wieksze głupoty... nie może liczyć na to, że zostanie potraktowany poważnie ;)

     

    Akurat ten stereotyp z kasą, chałupą i furą ma w tym kraju dość poważne uzasadnienie, bo spotkać dziś normalną (niezmanierowaną), serdeczną, inteligentną kobietę, która nie patrzy na te wyżej wymienione czynniki jest bardzo trudno.

×