marlena01
-
Postów
2 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Odpowiedzi opublikowane przez marlena01
-
-
Dzisiaj chciałabym wam opowiedzieć/wyżalić się o moim największym "problemie", czy jakby to nazwać. Jest ich więcej nić tylko 1, ale to może kiedy indziej... Ogólnie pewnie piszę to w złej kategorii, czy coś, z góry przepraszam, jeszcze w pełni nie ogarnęłam działania tej strony.
Nie jestem zwykłą dziewczyną, co ugania się za chłopakami i "popisuję się" dla nich w jakieś głupkowate sposoby. Bo ja czuję "to coś" do kobiet.. (Oczywiście nie popisuję się przed nimi ). Żeby było wiadomo, to nie wmówiłam sobie tego tak z dnia na dzień. Zaczęło się w 5 klasie w szkole podstawowej, a obecnie chodzę do liceum. Dużo czytałam, że to kiedyś minie, to okres dojrzewania itd. Ale nie minęło.
Nawet miałam bliższe kontakty z dziewczyną, no właśnie to zaczyna się być problem. Ta dziewczyna to moja najlepsza przyjaciółka... Co prawda to było już dawno, bo jakieś 1,5 roku temu. Opisując mniej więcej te sytuację: Ja na początku nic do niej nie czułam, była dla mnie jak siostra i tyle. Jednak ona mnie pocałowała (nie wiedziała jakiej jestem orientacji, właściwie to nikt o tym nie wie, jedynie ona może się domyślać) i wtedy dochodziło coraz częściej to bliższych kontaktów (chyba wiecie o co chodzi) i się zakochałam. Jednak później się pokłóciłyśmy, nasze drogi się rozeszły itd. Ale pogodziłyśmy się! I to wszystko minęło... Bo ona nic do mnie nie czuję, nie wiem tego na 100%, nie chcę się jej pytać, bo zawsze ten temat był tabu dla nas. Czasami mam wrażenie, że tak, ale to pewnie moja wyobraźnia.. Wiem, że pewnie myślicie sobie, że jestem małolatą i że są gorsze problemy na tym świecie, ja to wiem. Ale nawet nie wiecie jak to trudno ukrywać swoją orientację przed wszystkimi, ukrywać miłość do jedynej osoby której ufam, mieć świadomość że ona pewnie będzie miała niedługo kogoś i pewnie chcę mieć rodzinę. I że jest tak blisko, ale nie mogę jej mieć. Nawet nie wiecie jak się boję, że kiedyś tak mnie poniosą uczucia, że jeszcze ją pocałuję i ona zacznie się mnie brzydzić czy coś, albo zerwie kontakt. Lub straci do mnie zaufanie i będzie się przy mnie dziwnie czuła. Ale nadal mam nadzieję, że kiedyś coś z tego będzie. Nawet nie wiecie jak to trudno wytrzymać z takimi myślami codziennie, po prostu dostaję histerii ;-;. Nie umiem normalnie funkcjonować w tym debilnym świecie, jeszcze dochodzi pełno innych problemów. Nikt mnie nie lubi w klasie, NIC mi nie wychodzi, mam chorą nietolerancyjną rodzinkę, jedynie moja mama jest chyba spoko.. jak zwykle nie mam z kim spędzić sylwestra, mój ojciec ma mnie w dupie, jedynie interesuję się swoją nową rodzinką, tylko kupuję mi prezenty. Ja nie chcę prezentów, ja tylko chcę żeby ktoś mnie wysłuchał, chociaż raz. Moi rodzice zawsze byli zajęci tylko pracą, zero opiekuńczości, zaufania, czułości, nic. Moją rodzinę tylko obchodzą oceny w szkole i żebym wyszła za bogatego męża. Mam ochotę po prostu się zabić. Nic dobrego już mnie nie spotka.. jestem jak taki wyrzutek społeczeństwa, wszyscy mnie mają gdzieś. Proszę pomóżcie, ja tu tracę zmysły...
Coś jest ze mną nie tak...
w Depresja i CHAD
Opublikowano
Dzisiaj chciałabym wam opowiedzieć/wyżalić się o moim największym "problemie", czy jakby to nazwać. Jest ich więcej nić tylko 1, ale to może kiedy indziej... Ogólnie pewnie piszę to w złej kategorii, czy coś, z góry przepraszam, jeszcze w pełni nie ogarnęłam działania tej strony.
Nie jestem zwykłą dziewczyną, co ugania się za chłopakami i "popisuję się" dla nich w jakieś głupkowate sposoby. Bo ja czuję "to coś" do kobiet.. (Oczywiście nie popisuję się przed nimi ). Żeby było wiadomo, to nie wmówiłam sobie tego tak z dnia na dzień. Zaczęło się w 5 klasie w szkole podstawowej, a obecnie chodzę do liceum. Dużo czytałam, że to kiedyś minie, to okres dojrzewania itd. Ale nie minęło.
Nawet miałam bliższe kontakty z dziewczyną, no właśnie to zaczyna się być problem. Ta dziewczyna to moja najlepsza przyjaciółka... Co prawda to było już dawno, bo jakieś 1,5 roku temu. Opisując mniej więcej te sytuację: Ja na początku nic do niej nie czułam, była dla mnie jak siostra i tyle. Jednak ona mnie pocałowała (nie wiedziała jakiej jestem orientacji, właściwie to nikt o tym nie wie, jedynie ona może się domyślać) i wtedy dochodziło coraz częściej to bliższych kontaktów (chyba wiecie o co chodzi) i się zakochałam. Jednak później się pokłóciłyśmy, nasze drogi się rozeszły itd. Ale pogodziłyśmy się! I to wszystko minęło... Bo ona nic do mnie nie czuję, nie wiem tego na 100%, nie chcę się jej pytać, bo zawsze ten temat był tabu dla nas. Czasami mam wrażenie, że tak, ale to pewnie moja wyobraźnia.. Wiem, że pewnie myślicie sobie, że jestem małolatą i że są gorsze problemy na tym świecie, ja to wiem. Ale nawet nie wiecie jak to trudno ukrywać swoją orientację przed wszystkimi, ukrywać miłość do jedynej osoby której ufam, mieć świadomość że ona pewnie będzie miała niedługo kogoś i pewnie chcę mieć rodzinę. I że jest tak blisko, ale nie mogę jej mieć. Nawet nie wiecie jak się boję, że kiedyś tak mnie poniosą uczucia, że jeszcze ją pocałuję i ona zacznie się mnie brzydzić czy coś, albo zerwie kontakt. Lub straci do mnie zaufanie i będzie się przy mnie dziwnie czuła. Ale nadal mam nadzieję, że kiedyś coś z tego będzie. Nawet nie wiecie jak to trudno wytrzymać z takimi myślami codziennie, po prostu dostaję histerii ;-;. Nie umiem normalnie funkcjonować w tym debilnym świecie, jeszcze dochodzi pełno innych problemów. Nikt mnie nie lubi w klasie, NIC mi nie wychodzi, mam chorą nietolerancyjną rodzinkę, jedynie moja mama jest chyba spoko.. jak zwykle nie mam z kim spędzić sylwestra, mój ojciec ma mnie w dupie, jedynie interesuję się swoją nową rodzinką, tylko kupuję mi prezenty. Ja nie chcę prezentów, ja tylko chcę żeby ktoś mnie wysłuchał, chociaż raz. Moi rodzice zawsze byli zajęci tylko pracą, zero opiekuńczości, zaufania, czułości, nic. Moją rodzinę tylko obchodzą oceny w szkole i żebym wyszła za bogatego męża. Mam ochotę po prostu się zabić. Nic dobrego już mnie nie spotka.. jestem jak taki wyrzutek społeczeństwa, wszyscy mnie mają gdzieś. Proszę pomóżcie, ja tu tracę zmysły...